Skocz do zawartości

Ghatorr

Brony
  • Zawartość

    264
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    12

Posty napisane przez Ghatorr

  1. Dobry wieczór wszystkim ludziom którzy jeszcze z jakiegoś powodu tu zaglądają. Po krótkiej przerwie (acz dalej wypełnionej pisaniem - po prostu bez wydawania, tak jakoś) na forum wjeżdża kolejny, dziesiąty już rozdział, a w nim jeszcze więcej szukania książki dla młodzieży, przyjaźni i wzmianek o Czcigodnym Ojcu. Miłej lektury, idę męczyć kolejne rozdziały. Jestem prawie pewien, że nie jest to gorsze niż taka jedna wydana książka którą mam ostatnio pecha czytać...

     

    Rozdział X

    • +1 4
  2. Dziś delikatna odmiana - na forum trafia nie jeden, a dwa rozdziały, jeden normalny, a drugi specjalny, pozbawiony Obsidian i skupiający się na wydarzeniach w innym miejscu świata. Jeszcze mi nic w tym opowiadaniu krwi nie napsuło jak ten dodatek extra. 

    Bardzo dziękuję Rarity i Gandzi za korektę, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie, a szkody zadane psychice były tymczasowe. 

     

    Rozdział VIII Extra – Pościg Applejack

    Rozdział IX

    • +1 2
  3. Nie mam bladego pojęcia jakim cudem nigdy nie skomentowałem tego fica. Biorąc pod uwagę zarówno moją prywatna manię na punkcie króla Sombry w dowolnej wersji, inkarnacji i postaci jak i kunszt Malvagia nikogo nie powinno zdziwić że "Abdykację" pokochałem - więc tym bardziej mnie przeraża moje lenistwo, przez które nigdy tego cudeńka nie skomentowałem.

    Zgodnie z opisem, jest to kontynuacja komiksowej opowieści o alternatywnym, dobrym królu Sombrze - jest to, moim skromnym zdaniem (bierzcie poprawkę na manię) jedno z najlepszych dzieł które opublikowało IDW, zdolne wzbudzić uśmiech na twarzy, zaciekawić, a do tego uderzyć prosto w serce. Malvagio podjął się nie lada wyzwania opierając się o tę historię. Lojalnie ostrzegam, że w komentarzu mogą znaleźć się SPOILERY odnośnie komiksu, bardzo trudne do uniknięcia gdy mowa o fanowskiej kontynuacji zawartej w nim opowieści. SPOILERY. Mówiłem o SPOILERACH?

     

    By nie było wątpliwości, prawie cała reszta posta też będzie w spoilerze:

    Spoiler

    Opowiadanie zaczyna się niemalże idealnie w momencie w którym Katie Cook (scenarzystka od IDW) zakończyła swoją opowieść - gdy dobry król Sombra, po swoim heroicznym poświęceniu mającym ocalić balans między alternatywnymi wymiarami, jest samotny i zwyciężony. Cierpi zarówno na ciele - kiepsko znoszącym nagły przypływ mrocznej magii - jak i umyśle, dla którego świadomość moralnego zwycięstwa najwyraźniej nie stanowi wystarczającego pocieszenia. Dobrowolnie odsuwa się od reszty świata, lecz na tym jednak jego plany się kończą - a uwięzione w nim zło tylko czeka na najlżejsze oznaki słabości, by zdominować go na zawsze. Nawet samotny nie jest jednak do końca opuszczony - jego dawni towarzysze szukają sposobu by go ocalić, a jeszcze inne istoty knują by wykorzystać jego sytuację dla własnych korzyści. Jak zniesie swój los? Czy znajdzie się dla niego jakieś szczęśliwsze zakończenie? Czy ktoś będzie w stanie mu pomóc? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy na 50 stronach tekstu.

    Malvagio wspaniale oddał psychiczne katusze upadłego monarchy, w którym mroczna skaza walczy z jego wrodzonym dobrem oraz cząstkami światła które wnosi świat zewnętrzny. Mogłoby się wydawać, że opisy kolejnych ciosów padających na coraz bardziej osłabioną psychikę Sombry w końcu by się znudziły, ale tak nie jest - droga do piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami, oglądanie każdego drobnego kroczku który mniej lub bardziej świadomie wykonuje główny bohater fascynuje. Z osobna mają sens, nawet nie wydają się szczególnie złowieszcze, ale razem układają się w okrutną całość, wskazującą aż zbyt dobrze na to jak tragiczna jest jego walka z losem. Nie ma co ukrywać - to okrutne opowiadanie, na którego kartach zawarto wiele bolesnych myśli i czynów.

    Równie fascynujące jak postać króla są kreacje innych postaci. Wszystkie z nich są w pewnym stopniu znajome - nie będzie dużym spoilerem stwierdzenie, że nie ma tu żadnych OCków, tylko alternatywne wersje kucyków z uniwersum serialu - ale to tylko lepiej eksponuje ich obcość. Ten odmienny świat nie jest po prostu zwykłym odwróceniem normalnej Equestrii - tu nawet tytulatura i elementy "harmonii" są drastycznie inne. Szczególnie te drugie mnie zaintrygowały, bo wydały mi się - w porównaniu do tych serialowych - bardziej zimne, bezduszne, pozbawione tego ciepła które można przypisać "hojności" czy "dobroci". Zwłaszcza mądrość wzbudza nieprzyjemne (w dobrym tego słowa znaczeniu!) wrażenie. Perłą w koronie postaciotworzenia jest jednak pewna parka, dość antagonistyczna, stanowiąca bluźniercze odbicie swoich normalnych wersji -  została nakreślona w taki sposób od którego żołądek zwija się w kłębek.

    Nie można nie wspomnieć o opisach, które są po prostu piękne. Każda strona to mały klejnot. 

     

    Czy nieco ponad 50 stron opowiadania to dużo? Mało? Powiedziałbym, że w sam raz - czyta się to błyskawicznie i świetnie (na potrzeby tego postu przejrzałem dokument jeszcze raz), ale równocześnie wszystko się świetnie domyka, nie ma się poczucia że brakuje tu choćby słowa. Polecam "Abdykację" każdemu, nie tylko fanowi króla Sombry.  Malvagio, pisz dalej.

    • +1 2
  4. Rozdział czwarty przeczytany i jak zwykle jestem zachwycony, co nie powinno być zaskoczeniem.

    Spoiler

     

    Trochę mnie na starcie zaskoczyła chronologia. Chwilę mi zajęło ogarnięcie, że niczego nie zapomniałem, sytuacja Au nie jest rozwinięciem czegoś z poprzednich rozdziałów i że nie muszę się biczować że zapomniałem tak ważnych rzeczy - a po prostu przez cały rozdział opowiada swoje ostatnie przeżycia nowym postaciom. Oprócz tego mamy powrót Erynii, trochę towarzyszy z przeszłości, odrobinę slice of life... Nie ma tu może smakowitego politykowania, poza kilkoma wzmiankami o celach gryfiej armii, ale i tak jest zajebiście.

     

    O ile część z Erynią była po prostu dobra - kawał porządnej roboty, ciekawy plot twist i ogólnie czytało się miło - to najbardziej jednak mi się spodobała opowieść Słowiczki. Solidny kawał historii najemniczki  z krwawiącą raną w sercu, spętanej nienajlepiej dobranym kontraktem w kraju w którym napięcia etniczne i polityczne właśnie sięgają zenitu. Z perspektywy królowej czy jej doradców działalność band polujących na Lisy pewnie wydaje się świetnym pomysłem, ale mogąc obserwować wydarzenia z perspektywy Au dobrze widać, w jak gównianą sytuację wpadła, razem z wszystkimi mieszkańcami kraju którzy nie mają odpowiedniego kształtu pyska i kopyt. Od razu przykuło to moją uwagę, zainteresowało nie tylko ze względu na przejmujący kawał historii osobistej i kilka trzymających w napięciu prób zapobiegnięcia dalszemu pogorszeniu sytuacji, ale i ze względu na przeplatające się z retrospekcją opisy gryfów - struktura ich oddziałów, zachowanie, ideologia która im przyświeca... Palce lizać!

     

    A narodziny Wadery były wyjątkowo satysfakcjonujące.

     

     

    Podsumowując - fajne, pisz dalej, masz tyle fajnych wątków i postaci że sam nie jestem pewien co bym chciał widzieć w kolejnym rozdziale. Po prostu - wiyncyj, wiyncyj tego towaru dej!

    • +1 2
  5. Autor: Ghatorr

    Korekta: Rarity, Gandzia

     

    Wiele lat przed przebudzeniem Obsidian i pozostałych sług Sombry Equestria stoi u progu olbrzymich zmian. Nowe księżniczki przyzwyczajają się do swoich nowych ról, miasta się rozwijają, przestępcy szybko trafiają za kraty – i tylko jedna rzecz się nie zmienia! Wielka i potężna Trixie dalej podróżuje po kraju, niosąc rozrywkę wszelkiej maści kucykom. Nawet ona jednak niedługo odkryje, że jej życie może drastycznie zmienić swój bieg...

     

    ***

    Lista rozdziałów:

    I. Moneta – gdy banalna sztuczka kończy się w nieoczekiwany sposób, Wielka i Potężna Trixie musi na szybko zmienić wszystkie plany na najbliższe kilka godzin. Dni. Może dłużej.  

     

    __________

    "Raz na wozie, raz pod wozem" to (według planów) drobna seria opowiadanek osadzonych w uniwersum "Kruchości Obsydianu", poświęcona przede wszystkim Trixie i jej przygodom jako wędrownej magiczki. Ot, taka  drobna odskocznia od pisania fica-matki. Miłej zabawy!

     

  6. Dorzucone dwie czterogodzinki napisane na ostatnie gradobicie. Dziękuję Rarity za korektę!

     

    13. Wolność, równość, Trixie

    [Oneshot][Komedia]

    Historia pierwszego spotkania magicznej dyktatorki oraz zbyt ambitnej magiczki.

     

    14. Kevin sam w ulu

    [oneshot][komedia][random]

    Po klęsce w Canterlot Chrysalis postanawia ewakuować wszystkie ule w Equestrii. Niestety, jeden z podmieńców żyjących obok Ponyville zostaje pominięty....

    • +1 3
  7. Nienawidzę konkursów, nienawidzę pisać, nienawidzę siebie,  ale te opowiadanka kocham. Mam nadzieję, że było warto się męczyć.

     

    1. Kevin sam w ulu [Koszmar w Ponyville] [komedia]

    Po klęsce w Canterlot Chrysalis postanawia ewakuować wszystkie ule w Equestrii. Niestety, jeden z podmieńców żyjących obok Ponyville zostaje pominięty....

     

    2. Serce ciemności [Equestriański poślizg w czasie] [violence] [quasi-horror pisany przez kogoś kto pisze komedie i Poważne Fici]

    Fizzlepop Berrytwist wchodzi do ciemnej jaskini.

     

    3. Wolność, równość, Trixie [Bez nadziei] [komedia]

    Historia pierwszego spotkania Trixie i Starlight w wersji odrobinę odmiennej.

     

    4. Czcigodny tatuś [Gryf to gryf. Po co drążyć temat?] [Obsydiankowe] [slice of life]

    Najmłodsza córka pary królewskiej Griffonstone wraca do domu z pamiątką z ich studenckich czasów.

    • +1 2
    • Lubię to! 1
  8. Drugi tom na razie jest krótszy od pierwszego, ale na przekór wszelkiej logice, poczuciu przyzwoitości oraz Konwencji Genewskiej spróbuję przypuścić silniejszy szturm niż przy poprzednim komentarzu. Pomaga fakt, że poprzednio zabrałem się do pisania od razu po lekturze, gdy ostatni rozdział jeszcze nie przestał mnie ściskać za gardło - tym razem podszedłem do prawy na poważnie, dając całości nieco czasu na przetrawienie.

     

    Oczywiście postaram się uniknąć spoilerów z pierwszego tomu, ale nie ręczę, że nie będzie się można czegoś domyślić, wydedukować i tak dalej, więc...

     

    Spoiler

    Tym co pierwsze rzuca się w oczy przy podejściu do lektury odświeżonych rozdziałów drugiej części "Wiedźmy" to inne podejście do PoVów. O ile poprzednio mieliśmy możliwość spoglądania na świat przedstawiony oczami wielu bohaterów, to mimo wszystko skupialiśmy się przede wszystkim na Chromii. Teraz perspektywa zmienia się o wiele częściej, jakoś nie umiałem się doszukać na kim najbardziej powinieniem się skupić jako czytelnik, do tego nie wszystkie postacie które nam użyczają oczu przeżywają swój debiut. Nie żeby mi to przeszkadzało, co to to nie! Bardzo mnie ucieszyła taka obfitość, widać że każda perspektywa została należycie dopieszczona, za każdym razem czytelnikowi oferuje się unikalne spojrzenie na świat przedstawiony. Nieważne, czy właśnie śledzimy losy małej klaczki bawiącej  się z kolegami czy maga - za każdym razem możemy wczuć się lepiej w opowiadanie.

     

    Do tego w ten sposób autor umiejętnie przemyca światotworzenie, czasem dość subtelne i pobudzające apetyt na więcej. Szczególnie miło mi się śledziło losy postaci, które w poprzednim tomie uważałem za skazanych na nieuniknioną porażkę złoli - nie mogę się doczekać by dowiedzieć się czegoś więcej o ich losach, i to niezależnie czy mowa o pewnym zboczonym nie-do-końca-pegazie czy o jego szefie. Biorąc pod uwagę, że wydarzenia z poprzedniej części straumatyzowały większość obsady, liczę na kilka smakowitych scen z rozwojem postaci. 

     

    Wydarzenia nabierają tempa. W pierwszym tomie co prawda były zamieszki, spora aktywność potworów, tu i tam jakieś spiski, ale tym razem mamy do czynienia z pełnoprawną inwazją, i to w wykonaniu gatunku nie-kuczego. Strasznie mnie ciekawi, jaki model administracyjny gryfie imperium planuje dla (potencjalnych) nowych prowincji - satrapie? Pełnoprawna okupacja i zredukowanie kucy do obywateli drugiej kategorii? Niby los Kryształowego Imperium nie napawa optymizmem, ale z drugiej strony, jak się już zdobędzie jakieś dobrze rozwinięte tereny to warto wycisnąć z nich jak najwięcej, a do tego to było dawno.

     

    W sumie to ta inwazja to trochę powtórka z rozrywki, trochę jakby Tunezja napadła na Włochy w ramach Czwartej Wojny Punickiej. Na razie o dawnej wojnie z gryfami dowiadujemy się tylko z perspektywy kucyków, więc jestem ciekawy, jak na tamtą historię patrzą gryfy.

     

    Tym jednak co mnie najbardziej kupiło w drugim tomie to pewien diadem. Co prawda artefakt ten już miał debiut wcześniej, ale dopiero teraz przykuł moją uwagę dzięki temu, że jego obecny posiadacz stosuje go do aktywnego badania historii Equestrii. Zresztą, diadem nie jest jedynym narzędziem które bezpośrednio przybliża  nam starożytną historię kraju - dzięki coraz większej aktywności postaci z Mane 6, dla których zwykłe leżenie w grobie i gnicie najwyraźniej było zbyt nudne, czytelnicy mogą poznawać wiedźmową Equestrię na dwa sposoby - zarówno z perspektywy postaci starożytnych, które dowiadują się coraz więcej o nowym świecie, jak i postaci nowoczesnych próbujących się dokopać do prawdy o Rebelii która zmieniła na zawsze oblicze krainy. W kontekście całego backstory bardzo mnie ciekawi wystąpienie dwóch postaci, walczących po stronie Lisów, oraz ich plany odnośnie Canterlotu i okolic. Liczę, że względnie szybko Zodiak rzuci czytelnikom kolejne informacje na ich temat, a najlepiej da im pogadać z Rarity lub Pinkie Pie - tak od serca. 

     

    Co mnie zaskoczyło to to, że spotkałem się tu z jedną z najlepiej napisanych scen walki z potworem jaką widziałem w życiu. Nie zrozumcie mnie źle - w tytule pojawia się zawód polegający na biciu monstrów wszelakich, więc nie raz i nie dwa w obu tomach bohaterzy i bohaterki spuszczały łomot jakimś pomiotom chaosu, koniunkcji sfer i tak dalej. Każda z tych walk była napisana dobrze, należycie dynamicznie i tak dalej, ale czyste sceny akcji po prostu niezbyt mnie fascynują. Tym razem opisane łowy w dworku Goldenwoodów były nieco inne - otaczająca monstrum tajemnica mnie zafascynowała, a walka z nim wymagała od bohaterki zarówno pomyślunku, szczęścia, korzystania z substancji za które u nas by się szło do kicia na 10 lat oraz zręcznego władania ostrzem. Wszystko to aż kipiało klimatem. Do tego płaczki i ich sposób na zabijanie... Ciarki czytelnika przechodzą, zwłaszcza jak zaczyna sobie zdawać sprawę (zresztą, razem z bohaterką) że jest ich tu nieco za dużo. Swoją drogą - te potwory mi się kojarzyły z niektórymi przeciwnikami z zamku Cainhurst z "Bloodborne'a". Przypadek czy inspiracja?

     

    Swoją drogą, trochę mi żal panicza Maple'a. W końcu to nie jego wina, że jego szaleństwo wykorzystano właśnie w taki sposób. Był mu potrzebny psychiatra, albo chociaż pokoik bez klamek, a nie świrnięta klacz z niecnymi fetyszami. Jego mama w sumie też jest dość biedna. A może to ja jestem zbyt wyrozumiały? Ciekawi mnie jeszcze, czy sekrety Goldenwoodów będą miały większy wpływ na dalszą fabułę czy może ta walka stanowiła zaledwie krótki skok w bok.

     

    Nie jestem pewien o czym jeszcze wspomnieć... Styl jaki jest każdy widzi - bardzo dobry. Wpadek nie widać, korekta i pre-readerzy sprawnie oszlifowali ten diament. Jak jest straszno to jest straszno, jak ma być zabawnie to jest zabawnie. Zazdroszczę umiejętności.

     

    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów - zwłaszcza, że po tych trzech rozdziałach mam w głowie dziesiątki pytań domagających się odpowiedzi. Czy Wiedźmi Syn będzie tak zarąbisty jak to opisuje jego pracodawca? Co dalej się stanie z pewną zebrą? Czy teoria jaką widziałem w którymś z komentarzy że Dziki Gon ma powiązania z Rainbow Dash ma jakieś podstawy? Jaki konkretnie związek ze Starą Equestrią ma pewien Lis i jakie są jego dalekosiężne plany? Co się dzieje z Au, chyba że coś przegapiłem i jej losy już wyjaśniono? Czy kucze królestwa się obronią, czy może będą musiały paść na kolana (wszystkie cztery) przed nowymi panami?
     

     

    TL;DR - fajne, pisz dalej xD
     

    • +1 2
    • Fow de Swowm 1
  9. ...Jak tak sobie myślę, to Nieśmiertelni są marksistami tego uniwersum. Mają jasno zarysowaną wizję dziejowej ścieżki, w którą bezwarunkowo wierzą, i która ma jasno (przynajmniej, jak to na razie wygląda, dla nich) jasno określony cel. Nawet przy braku wiedzy na temat konkretnych  detali (np. kto kogo, gdzie i po co) widzą narastające w  ten sposób trendy w większej skali. Do tego gdy niezbędna jest interwencja to działają zgodnie z interesami Planu - niektórzy mniej (pan miś) lub więcej (Celestia), tym samym przejmując przewodnią rolę Partii.

    Świat "Koła Historii" to uniwersum teokratycznego materializmu historycznego.

  10. Od samego czytania o religiach w Equestrii poczułem nagłą potrzebę zaopatrzenia się w Necronomicon. Gdy doszedłem do wzmianki o zakazie publicznego wyznawania przez konwertytów swoich ziemskich wierzeń już byłem pewien, że w razie pojawienia się krainy kucyponków na Ziemi konieczne będzie jak najszybsze wezwanie Cthulhu lub kogoś z jego kumpli po fachu, tak na wszelki wypadek. Nawet alicorn nie zdoła namieszać w głowie, w której żyje już Pełzający Chaos, prawda? Nie powiem, kucyki mają bardzo dobre powody by czcić alicorny, ale patrząc z perspektywy potencjalnego (szczególnie niezbyt dobrowolnego) konwertyty wygląda to co najmniej niefajnie.

     

    Ale przechodząc do innych kwestii - rozdział jest dobry, co najmniej na poziomie reszty opowiadania. Sekwencja początkowa oraz opowieść niezbyt przypadły mi do gustu (szczególnie że chyba za mało grałem w The Elder Scrolls by to docenić), ale poza tym jest przyjemnie. Dalsze dostosowywanie się do życia, dalsze problemy z niekompatybilnością charakterów i przyzwyczajeń z Equestriańską rzeczywistością. Trochę mi szkoda, że nie dostaliśmy więcej scen z życia zebry naćpanej świętym ogniem przyjaźni, ale i tak jest fajnie. Ficowa Cahan może się tylko cieszyć, że nie wpadła pod wpływy Corry... Rozdział skupia się przede wszystkim na equestriańskich świętach i całkiem nieźle do tego podchodzi, oferując solidną podbudowę ideologiczną oraz rytualną. Do tego pod koniec otrzymujemy kolejne wydarzenie które może podkręcić tempo akcji. 

     

    I tylko ilość hugów mnie nieco przeraziła.

     

    Tak ogólnie to pisz dalej.

    • +1 2
  11. Właśnie przeczytałem tom pierwszy. Ogólnie, Zodiak potrafi pisać. Bardzo, ale to bardzo potrafi pisać. Nie mamy do czynienia z prostym klonem Wiedźmina wprasowanym w uniwersum MLP, tylko z porządnie nakreślonym światem z ciekawymi bohaterami, wartką akcją, świetnymi opisami, czasem dość czarnym humorem i innymi pysznymi rzeczami. Do tego, motyla noga, zakończenie tomu pierwszego chwyciło mnie za serce. Chciałbym móc tak pisać i tak traktować swoje postacie. Powinienem w teorii zacząć od razu tom drugi, ale muszę najpierw odsiedzieć literackiego kaca - ale na pewno za niedługo się podejmę dalszej lektury, bo po prostu chcę wiyncyj, wiyncyj! Szczególnie że ciągle pozostaje tyle nierozwiązanych kwestii - zarówno pierwszoplanowych jak i takich które przemknęły gdzieś w tle głównego wątku, a na których wyjaśnienie ciągle liczę.

     

    Mam nadzieję że tyle wystarczy na głos na "legendary". 

    • +1 1
    • Lubię to! 1
  12. Muszę przyznać, że czytam "Aleo he Polis!" już po raz trzeci - raz było na bieżąco, drugi raz gdy chciałem pierwszy raz napisać jakiś ładny komentarz do całości, trzeci dzisiaj by w końcu spełnić mój dawny zamiar. Jestem nieco zdziwiony, że nie zrobiłem tego już wcześniej - no rękę bym sobie dał uciąć, że już tu pisałem, i co? Nie miałbym teraz ręki. Na szczęście przy każdym czytaniu "Aleo" jest równie zachwycające.

     

    W końcu to opowiadanie wygląda wręcz na stworzone dla mnie. Nie dość że pojawia się tu Sombra - a ja jestem tego mrocznego gostka wielkim fanem i nawet sezon IX tego nie zmienił - to jeszcze Kryształowe Imperium jest tu bardzo mocno wzorowane na wschodnim Cesarstwie Rzymskim. Biorąc pod uwagę, że o jakość mogłem być spokojny - Dolar zawsze mocny, praktycznie w ciemno można głosować na "epic" - po prostu musiałem się za to zabrać. 

     

    Bardzo interesująca jest forma opowiadania - kronika, i to jeszcze taka gdzie od czasu do czasu autor wspomina o obecnych wydarzeniach, które mu odrobinę utrudniają tworzenie. W końcu ciężko pisać, gdy siepacze tyrana o którego rebelii piszesz wychodzą ze skóry, by umieścić wszystkie twoje kończyny z dala od reszty ciała, prawda? Na szczęście zagrożenie nie wpływa ani na kunszt narratora ani na jego pamięć, dzięki czemu jego wspomnienia o konflikcie który pogrzebał dawne Kryształowe Imperium czyta się z wyraźną przyjemnością. Czego my tu nie mamy! Bitwy lądowe i morskie, oblężenia, kilka drobnych (przynajmniej w porównaniu z kryzysem który toczy Imperium) intryg pałacowych, technologie, ekonomia, a wszystko podlane bizantyjskim sosem. Przez tekst przewija się sporo słownictwa rodem ze wschodniego Cesarstwa Rzymskiego, co tylko dodaje klimatu oraz walorów edukacyjnych. 

     

    Na osobną wzmiankę zasługują bitwy. Z reguły nie przepadam za opisami jak dwie (lub więcej) grup uzbrojonych istot się naparzają po łbach, szczególnie jeśli (jak w tym wypadku) z góry  znam wynik starcia. Ot, sama walka mnie nie interesuje - za ważne uważam tylko i wyłącznie jej efekty. Tym razem jednak było inaczej - wiedza Dolara w połączeniu z jego zdolnościami pisarskimi zaowocowała wyjątkowo strawnymi bataliami. Mamy do czynienia z wspaniale oddanym klimatem epoki, nieważne czy kucyki mordują się na lądzie czy na morzu. Może wpływ na to ma fakt, że polubiłem postacie które występują w opowiadaniu i kibicowałem, by trochę jeszcze pożyły? Wyjątkiem w tej kwestii jest tu Sombra, którego Dolar bardzo dobrze oddał. Przyszły mroczny monarcha Kryształowego Imperium budzi grozę,  jest wyjątkowo (WYJĄTKOWO) bezwzględny i nie cofnie się przed absolutnie niczym dla osiągnięcia swoich celów. Bez dwóch zdań, wyszedł świetnie.

     

    Co by tu jeszcze... A, tak - głosuję na dodanie ficowi "epica". Polecam każdemu - jeśli się lubi historię, to można poczuć się jak w domu. Jak się nie lubi, to się polubi. 

    • +1 2
  13. Interesujący wybór uniwersum do crossovera, choć, w mojej opinii, nienajlepszy - nasuverse jest na  tyle pieruńsko pokręcone że ciężko się zorientować co się dzieje nawet w prostym Fate/Stay Night. Do tego wymaga niezłej znajomości historii i mitologii. 

    Na razie tylko na szybko przeleciałem oczami, więc nie mogę za wiele powiedzieć, ale w oczy się rzuca brak justowania. Mam też wrażenie, że że całości przydałby się solidny pre-reading, bo niektóre zwroty wydają się dość niezręczne.

    Jeśli masz Discorda to zapraszam  na Klub Konesera Polskiego Fanfica, powinno to wspomóc twoją przyszłą karierę fanfikopisarską. 

     

    All hail the great Uniter

  14. W pewnym sensie opowiadanie to kojarzy mi się z "Innymi pieśniami" Dukaja - książki, w której sama koncepcja metafizyczna świata różni się od naszego, niektórzy ludzie są w stanie nieświadomie oddziaływać na całe państwa, a sfery ich wpływów są równie ważne, o ile nie ważniejsze, niż granice lokalnych kraików. Odmienna sytuacja wpływa znacząco na struktury władzy, religię, a nawet na ekonomię. 

     

    Podobnie prezentuje się "Koło Historii" - realistyczna wersja uniwersum kucykowego, w której determinizm historyczny osiągnął niebotyczne rozmiary a nieśmiertelne istoty (w tym Celestia i Luna) przemierzają ziemię i podporządkowują sobie krainy śmiertelników. Nasi normalni, ludzcy historycy z reguły bardzo nie lubią tak zwanej "teorii wielkiego człowieka" - zwalania zasługi/winy na wielkie przełomy czy rewolucje na pojedyncze osoby, takie jak Aleksander Wielki czy Edison, z pominięciem całokształtu wydarzeń, uwarunkowań etc. jakie się nagromadziły wokół niego. W "Kole Historii" jednak to nie jest zaledwie teoria - to praktyka. Wola Nieśmiertelnych jest prawem, ich moc przekracza najśmielsze oczekiwania plebsu, a jedyne co ich ogranicza to ich charaktery, własne ustalenia między sobą i prawa historii którym służą. Na Ziemi niektórym przywódcom udawało się co najwyżej na ułamek sekundy wsadzić kij w szprychy kół historii, tutaj Nieśmiertelni robią sobie z nich rowery i ścigają się po autostradzie.

     

    Verlax przedstawia swoją wizję świata w bardzo kompleksowy sposób. Jego krainy nie są zerżnięte z naszej Ziemi, tylko z podmienionymi nazwami i wielkimi niedźwiedziami/alicornami/czymkolwiek jest Kairos na czele - każda z nich ma swoją własną historię, tradycje oraz uwarunkowania geopolityczne. Na to wszystko nakładają się jeszcze osobowości Nieśmiertelnych, co prowadzi do bardzo ciekawych rezultatów - na co wskazuje choćby opis ustrojowy Equestrii czy Ursuatu.

     

    Sympatycznie prezentuje się też forma opisu przedstawionych wydarzeń. Większość czyta się jak książkę historyczną, ale mamy tez kilka wyjątków. W przeciwieństwie do kilku innych komentujących mi bardzo się spodobała wstawka z uczniami w klasie. Z kolei opisy z rozdziału o Kairosie pasowałyby do którejś z książek o Cthulhu...

     

    "Koło Historii" to światotworzenie w stanie czystym, a do tego bardzo dobrze wykonane. Nie jest to może takie lekkie i łatwe do czytania jak inne fanfici, ale warto trochę wytężyć szare komórki i przebrnąć.

     

    Wersja TL;DR - Fajne, pisz dalej xD

  15. O jasny gwint, jakie to było dobre. Absolutnie nie znam się na tańcu, ale ta wiedza nie jest konieczna by się nacieszyć tym opowiadaniem - opisuje sztukę, jej ducha, radość z niej płynącą w tak czysty i piękny sposób że po prostu nie da się nie czuć oczarowania tą wizją. Postacie są bardzo wyraziście zarysowane, ładnie opisane, i mają w sobie więcej życia niż cała obsada niejednej "poważnej" książki jaką w życiu czytałem. Oddaję serdeczny i mocny głos na EPIC i liczę, że kolejne dzieła Malvagia będą co najmniej równie dobre.

    • +1 1
  16. Dziwne mi się jakoś czytało to opowiadanie. Jest bardzo dobre, ale niezbyt mi się spodobało. Przyjemne zawiązanie akcji, humor, znane i lubiane postacie... Wydaje mi się, że moje niezadowolenie wynika przede wszystkim z pewnego poczucia niedosytu - przy takiej ilości bohaterów żaden nie otrzymuje tyle uwagi na ile zasługuje, a niektóre elementy aż się proszą o rozwinięcie lub oparcie o nie osobnego fanfika (choćby motyw arki). Nie oznacza to, że nie polecam tego opowiadania - wręcz przeciwnie. 

     

    A może to po prostu moja fobia powiązana z dużymi zbiornikami wodnymi przeszkadzała mi w cieszeniu się lekturą?

  17. Bardzo przyjemny rozdzialik. Miałem pewne obawy odnośnie długości, ale akcja toczy się dość wartko i mamy kilka sporawych dialogów, przez co czytanie się nie dłużyło. Jak zwykle całkiem ładne opisy, do gustu przypadły mi też kulturowe smaczki, jak choćby dni tygodnia czy kształty ławek. Niby pierdoły, a dodają klimatu, porządny kawał światotworzenia.  Na dodatek mamy tu do czynienia z pięknie opisaną ekstazą, do której jednak dochodzi w takich okolicznościach, że nie sposób się nie zaśmiać. I to złośliwie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, by zobaczyć w jaki sposób potoczy się ten wątek.

     

    Wersja TL;DR - fajne, pisz dalej.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...