Złote lata, tak wielu nazywa czas obecny, szczytowy rozwój kulturowy, naukowy i przemysłowy. Odkrycia pojawiają się na każdym kroku. Szczęście i dostatek się szerzy, a przynajmniej po tej stronie żelaznej kurtyny.
Ameryka, symbol dostatku i rozwoju. A przynajmniej z pozoru, im głębiej w struktury tego świata się wejdzie tym więcej niedoskonałości da się zobaczyć.
Ty właśnie przechadzając się jedną z biedniejszych dzielnic Phoenix mijałeś budynki, obskurne budynki, po chwili usłyszałeś odgłos wystrzału a potem jakiś mężczyzna wybiegł z klatki schodowej i uderzył cię barkiem. Nie mogłeś oprzeć się pokusie i udałeś się do środka, wszedłeś po tej zniszczonej klatce schodowej na drugie piętro gdzie ujrzałeś otwarte drzwi. Coś sprawiło że chciałeś wejść do środka. Zobaczyłeś standardowe mieszkanie biednej rodziny, małe, biednie urządzone ogólnie zniszczone, zobaczyłeś też kobietę na ziemi, miała ranę postrzałową w klatce piersiowej, ale żyła. Nie była człowiekiem, nie dałeś jednak rady określić czym dokładnie była.
- Kim...jesteś? - odezwała się słabo kaszląc krwią.