Skocz do zawartości

W wirze słów - Wordroot (ThatIsSoSad)


Draco Brae

Recommended Posts

Z małym opóźnieniem, ale sesja się pojawia :)

Imię: Wordroot

Rodzina: ojciec (martwy), matka (martwa), brat (los nieznany)

Przezwisko: brak. Okazyjnie nazywany Rozmówcą przez swoje talenty

Gatunek: kuc ziemny

Wiek: ok. 25 lat

Wygląd: długie nogi, brązowa maść, wiecznie zabrudzone ogon i grzywa o czarnym kolorze (dość długie), owalny kształt głowy, ogólnie sprawia wrażenie bardziej chudego, niż jest.

Cutie Mark:dwie głowy kuców i komiksowe dymki nad nimi.

Charakter: pozornie cyniczny egoista wierzący w rychły upadek wszystkiego, co dobre. Naprawdę jednak chciałby usadowić się w życiu, założyć rodzinę i oderwać się od przykrej przeszłości. Nie ma jednak większych blokad przed używaniem innych kuców do swoich celów.

Talent, unikatowa zdolność: Wordroot jest mistrzem rozmawiania. Jakkolwiek mało efektowna umiejętność, jest ona bardzo przydatna - dzięki niej może zarówno pocieszać smutnych, jak i wmanipulowywać ich w robienie rzeczy dla niego

Talizman: medalik z niewielkim zdjęciem matki w worku

Krótka historia: Wordroot urodził się w szanowanej rodzinie, która dodatkowo nie mogła narzekać na brak miłości. Gdy miał 6 lat, urodził mu się brat - radosny, młody bobasek. Wszystko było dobrze... do czasu. Rok po narodzeniu brata z jego ojcem coś się stało. I to coś raczej strasznego, gdyż utłukł matkę gołymi kopytami i chciał to samo zrobić z bratem Wordroota, który stanął jednak w jego obronie. W ślepym szale zabił jednak swego ojca. Gdy zrozumiał, co zrobił, postanowił oddać po cichu brata do sierocińca, a sam uciekł z wioski do Canterlot z niewielkim workiem. Usadowił się tam na ulicach i żył z żebractwa. Stopniowo dokonały się 2 rzeczy - po pierwsze, krwawe wspomnienia zaczęły się rozmazywać, a po drugie stał się coraz lepszy w żebractwie poprzez umiejętność rozmawiania. Po ok. 10 latach otrzymał reputację szychy w żebraczym światku, a nawet pewien szacunek wśród szlachty (przynajmniej na tyle, na ile bezdomny kuc jedzący na koszt innych może go mieć). Nauczył się wyciągać z kuców nie tylko pieniądze i jedzenie, ale także informacje, przysługi, a nawet zmieniać ich uczucia (udało mu się powstrzymać 2 kuce od samobójstwa, a 2 inne zeswatał). Jednak tydzień temu dowiedział się, że w Canterlot jest ktoś podający się za jego brata - opowiadał podobną historię do tej podanej powyżej, choć ogólnikową. Dodatkowo, pewne słowa wypowiedziane przez jego rozmówcę wskazywały, że tajemnicza persona może wiedzieć coś o zdarzeniach z dzieciństwa. Mimo braku precyzyjnych informacji, Wordroot wiedział, co musi zrobić

Cel postaci: w krótszej perspektywie - odnaleźć kuca podającego się za jego brata i odkryć tajemnicę jego dzieciństwa. W dłuższej - porzucenie życia żebraczego i stabilne, typowe życie.

Towarzysz: nie posiada

Brat... słowo Ci obce, a jednak tak bliskie. Kucyk Ci bliski, dosłownie na wyciągnięcie kopyta był gdzieś obok, ale jednak był tak daleko... Świat drwił z Ciebie na każdym kroku. Tym razem, żeby coś się zmieniło musiałeś zacząć szukać, działać na własne kopyto, tak jak kiedyś z ojcem... Canterlot, serce Equestrii, wielkie miasto. Zwykłe szukanie nie miało nawet cienia szansy. Powodzenie zależało od szczęścia i Twojej operacji słowem... Tak rozmyślając siedziałeś przy ciepłowni Canterlotu. Gdzież indziej mógłbyś siedzieć jako szycha wśród bezdomnych? Kilkoro innych kuców, podobnych Tobie również grzało się w zimowy dzień...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Te lata spędzone na ulicy... Zapomniałem już chyba o niesamotnym życiu. Te wszystkie stwierdzenia o tym, że włóczędzy trzymają się razem, to bzdury. Tu kuc czuje się jeszcze bardziej oderwany od społeczeństwa, jak mi się zdaje, niż w życiu wyższych klas. A tu, po raz pierwszy, iskierka nadziei. Nie wiem nawet, jak się nazywasz, bracie, ale jeśli mam cię znaleźć, to uda mi się. Kto mi o tobie mówił? Hmm... to był chyba Rudolf. Dlaczego od razu nie skojarzyłem tej historii! Rozglądam się i szukam Rudolfa. No tak - on lubi przechadzać się po śniegu. Pora więc założyć mój stary kubraczek i wyjść na spotkanie zimowemu słońcu. ------------------------ A odpowiedź jeszcze bardziej spóźniona. Przyczyny niezależne, czyli szpital. Sory:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie, spokojnie. Nic się przecież nie stało. Zdrowie jest na pierwszym miejscu :D. Po za tym mówiłem, że sesję będę prowadził powoli :).

___________________________________

Założyłeś na siebie swój stary ciuch i wygramoliłeś się z małego pomieszczenia ciepłowni. Zimny wiatr od razu uderzył Cię w pysk. Niebo było pochmurne, a śnieg skrzypiał pod kopytami. Obrzeża miasta, zapewne czekał Cię szmat drogi by znaleźć kucyka którego poszukujesz. Mimo przeciwności losu ruszyłeś bez wahania na poszukiwania Rudolfa*. Z każdym kopytem postawionym do przodu zbliżałeś się do sedna miasta. Budynki Canterlotu prezentowały się dumnie, tak by nikt nie poznał co tak naprawdę siedzi w tym mieście. Mijałeś wiele kucyków. Szlachty, dzieci i innych Tobie podobnych. Każdy pędził w pogoni za swoimi celami. Ty również... Rozglądałeś się w każdej uliczce za Rudolfem byle go znaleźć. Byłeś na tyle nie uważny, że wpadłeś na otyłego ogiera. Był szlachcicem, mogłeś to stwierdzić po przylizanej fryzurze i eleganckim płaszczu.

- Śmieciu uważaj jak chodzisz - warknął na Ciebie piskliwym głosem. - Słowo daję, władza mogła by się jakoś was pozbyć...

_________________________________________

*Z tym Rudolfem to w podaniu mogłeś zamieścić :P. Ale spoko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kłaniam się uniżenie. "Bardzo przepraszam Waszą Wielmożność. Na moich barkach leży ważne zadanie. Jest ono niecierpiące zwłoki. Milord wybaczy, ale muszę już odejść. Swoją drogą, wyborny ubiór" Problemem z takimi typami jest to, że czasami po prostu muszą się czepić niewinnego włóczęgi. Ale zanim się zorientuje, że przemówiłem do niego niemal szlacheckim językiem, powinienem być wystarczająco daleko. Hm... czuję ognisko. Może tam znajdę choćby kogoś, kto widział Rudolfa? Faktycznie ktokolwiek ubierał tego szlachcica, zrobił to dobrze. -------------------------------- Sorry. Ja nawet nie spodziewałem się, że mnie zaliczysz, nie mówiąc o 3-tygodniowej przerwie między napisaniem karty a rozpoczęciem gry. No i w ogóle, dzięki:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wtryniamy mi się w narracje - fakt, w mieście można poczuć wiele zapachów, ale zamiast ogniska to byłby raczej koksownik :>.

___________________________________________________________

Zapach płomieni prowadził Cie coraz silniej do centrum Canterlotu. Olbrzymie miasto, a w nim masa koksowników w zimę. Trafiając na największą ulicę ujrzałeś kilkanaście koksowników, przy każdym z nich było trochę kucyków, jednak przy jednym oddalonym najbardziej przy jakiejś galerii handlowej było straszne zbiegowisko. Nie widząc Rudolfa przy innych koksownikach ruszyłeś do tłumu.

- Zgubiłeś coś? A może szukasz kogoś? Moje cudowne zdolności mogą Ci pomóc - słyszałeś nawoływanie w samym centrum zbiegowiska. Żeński głos, bardzo melodyjny choć z ciekawym akcentem. - No pójdże panocku bliżej, powiedz mi czygo szukasz?

Będziesz się przeciskał by ujrzeć nawołującą klacz, czy też może będziesz kontynuował poszukiwania Rudolfa na własne kopyto?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas mieszkania w Canterlot zauważyłem, że znakomita większość takich wróżbitów to zwykłe szarlataństwo. Ale istnieje także druga, ważniejsza lekcja - każda możliwość powinna zostać wykorzystana. Co najwyżej wycofam się z tego interesu. Rudolf nie jest daleko wędrującym kucem, więc nawet jeśli rozmowa okaże się czasem zmarnowanym, to w większej skali nic nie stracę. Spokojnym chodem udaję się więc w kierunku, który wskazują mi uszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciśnięcie się przez cały tłum było nie lada wyzwaniem. Co zabawne, podczas zbliżania się do centrum zbiegowiska poczułeś jak ktoś przeszukuje Ci kieszenie. Nie miałeś w nich nic, więc nie było się o co martwić. Odruchowo zbadałeś kucyki obok, w nadziei, że dostrzeżesz potencjalnego złodziejaszka, jednak Twe oczy nikogo takiego nie ujrzały. Pozostało Ci jedynie docisnąć się do samej klaczy. Owa czarodziejka okazała się jednorożcem barwy rdzy ze srebrną grzywą. Jej zmęczone oczy mieniły się kolorem szarym. Klacz siedziała sobie przy koksowniku w letnim paletku, a przed sobą miała trochę kart, kubeczek z króliczą łapką i innymi rzeczami, które "przynoszą" szczęście. Wizjonerka spojrzała na ciebie.

- Przykro mi panocku, ale bez pieniędzy, ni masz pan czygo szukać - rzuciła oficjalnie.

- Ktoś mi ukradł portfel! - rozległ się krzyk w tłumie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Hmm... Szczęśliwi znalazcy portfeli często otrzymują znaleźne. Nawet zaś jeśli nie od razu, to mogę takowe wyperswadować. Mówię więc tajemniczej, cudzoziemskiej klaczy "Owszem, teraz nie mam kasy - ale będę ją miał... Już niedługo". Próbuję przecisnąć się przez tłum, po drodze szukając nadal Rudolfa. Może jakimś cudem go znajdę i nie będę musiał kiwać kopytem w sprawie tego portfela?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Twoja postać mówi, to raczej w formie

"- Bla bla bla" Poczytaj inne sesje ;)

_____________________________________________

Na krzyk o skradzionym portfelu, zrobiło się niemałe poruszenie w tłumie, w którym byłeś. Każdy sprawdzał sąsiada i swoje kieszenie. Próbowałeś się przecisnąć między kucykami. Było to jednak utrudnione, okradziony strasznie szalał i niespecjalnie pozwalał na opuszczenie przez kucykolwiek zbiegowiska. Mimo to, za tłumem dostrzegłeś oddalającą się od niego zakapturzoną postać. Może to Rudolf? Albo "szczęśliwy znalazca"... Nawet jeśli, póki co musisz wydostać się z tłumu... Tylko jak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

-Pomidory za pół ceny na rogu Gwiazdokłęba Brodatego* i Elementów Harmonii! Wielokrotnie się na to nabierają. Nie wszyscy, ale powinno wystarczająco osób, żeby zwolnić mi trochę miejsca. Muszę tylko pilnować zakapturzonej postaci. Jeśli to złodziej, może wykorzystać powstały chaos, by uciec. A to by było niedobrze

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okradziony nie potrafił powstrzymać tłumu chętnych na pomidory w zimę. Wiele kucyków po prostu popędziło w odpowiednim kierunku. Zrobiła się luka, szansa na dogonienie potencjalnego złodziejaszka. Ruszyłeś galopem, jednak po chwili odwróciłeś się. Czemu? Może było Ci nieco żal okradzionego głupca, który teraz siedział na ziemi. Po ułamku sekundy jednak spojrzałeś na wróżbitkę, ta zaś na Ciebie. Jej oczy mówiły jakby "zostaw go". Mimo to, nie mogłeś odpuścić takiej okazji... Ruszyłeś za potencjalnym złodziejem. Gdy ten to dostrzegł również przyspieszył. Był jednak młodszy, a Ty byłeś zdeterminowany. Twój brat był na wyciągnięcie kopyta... Młodzik nie miał szans, zaledwie 14 letni kuc maści brązu o bujnej grzywie koloru ognia. Bezdomny jak Ty. Wystarczyło, że się na niego rzucisz i będzie Twój...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...