Skocz do zawartości

[Gra] Ponies of Might and Magic - Elisabeth Hirven (klimuk777)


Generalek

Recommended Posts

Ogień trzaskał głośno, rozrzucając niemalże systematycznie dookoła siebie szybko gasnące iskry. Płomień, żywiący się na stosie spróchniałych gałęzi i pieńków, nawet nie umywał się do tych panujących we wnętrzu Piekła. Był niesamowicie słaby, ale mimo to starałaś się siedzieć jak najbliżej niego, by nieco się ogrzać, dla lepszego efektu jednocześnie pocierając kopyto o kopyto. Z każdym wydechem z ust wydobywała się wilgotna mgiełka. Płaszcz uszyty ze skrzydeł smoka okrywał twój grzbiet nie lepiej niż zwykła szmatka, a zachowywał ciepło gorzej w porównaniu do takiej, do tego był ciężki i niewygodny. Niska temperatura wywoływała w twoim demonicznym organizmie reakcję jakże pasującą do śmiertelników - trzęsłaś się z zimna i szczękałaś swoimi długimi kłami. Twój płonący miecz zgasł już kilka godzin temu w twoich kopytach, kiedy w ciele skończyły się resztki energii magicznej - teraz leżał gdzieś pod drugą ścianą, musiałaś go użyć do porąbania drewna.

 

Plan zamieszkania w opuszczonej wieży posiadał jedną zasadniczą wadę - noce w tym klimacie były przeraźliwie zimne, co odczułaś dziś na własnej skórze. Ruiny do tego nie stanowiły dobrego schronienia, do tego panowały tu przenikliwe przeciągi. Nie byłby to problem dla kogoś tak uzdolnionego magicznie jak ty, jednakże... każda moc ma swoje limity. Jakim cudem wyczerpałaś swoje potężne naturalne zasoby, nie wiedziałaś. Po prostu, w pewnym momencie twoja magia... przestała działać. Nadal byłaś zdolna do używania swojego rogu, ale nie mogłaś się zmusić do niczego innego. Dlatego marzłaś tu jak pierwszy lepszy, bezradny śmiertelnik, drżąc i szczękając zębami. Durny Hoof-Beleth...

 

Usłyszałaś nad sobą ciche i delikatne skrobanie. Kilka drobniutkich kamyczków odbiło się od twoich długich rogów. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś schodzącego po ścianie głową w dół... smoka.

 

Oczywiście, nie dorosłego smoka, bo dojrzały osobnik nie zmieściłby się w komnacie takiej wielkości. Gad musiał być młody - mógł z łatwością zmieścić się na twoim grzbiecie, a i z pewnością nie stanowiłby dużego ciężaru. Przypominał coś w rodzaju dużej, skrzydlatej jaszczurki o ciemnoczerwonym kolorze łusek. Wzdłuż kręgosłupa aż po koniec ogona wyrastały mu tępe płytki, do tego stwór posiadał już drobne różki, podobne do twoich. Smok niósł w pysku martwego, brązowego królika.

 

Gad nie wydawał się zbytnio zaskoczony twoim widokiem. Po prostu puścił się ściany i wylądował z gracją na ziemi, wyhamowując dzięki swoim skrzydłom. Po chwili leżał z przymkniętymi oczami przy ognisku, a jego zdobycz znajdowała się tuż przed twoimi kopytami. W świetle płomieni każdy mógł dostrzec wbity w czoło smoka czarny jak noc kamień szlachetny.

Co ty byś beze mnie zrobiła? usłyszałaś w głowie ironiczny głosik. Cordian zastrzygł uszami niczym kot, nie odmykając powiek, po czym zmarszczył nos i buchnął z nozdrzy ognistym jęzorem w ognisko. Płomień od razu się powiększył, a ty poczułaś, jak wzrasta okoliczna temperatura.

 

W zasadzie nie znałaś całej historii demona ani powodów, dla których przyłączył się do ciebie, jedynie ogólniki. Cordian niechętnie dzielił się informacjami na swój temat, choć zdradził już, że kiedyś był czarcim lordem.

Wiadomo było jedynie, że skończył podobnie jak ty - wygnany z samego piekła. Skończył jednak gorzej, bo nie we własnym ciele, a uwięziony w tym czarnym krysztale. Jakim cudem udało mu się zdobyć ciało młodego smoka, nie powiedział.

Zjedzże w końcu tego królika, a nie gapisz się na mnie jak na "w pełni wyeksponowanego" diabła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...