Search the Community
Showing results for tags 'Fantasy'.
-
Twilight nie żyje już w dawnej Equestrii. Z jej światem stało się coś złego, lecz tylko ona zdaje sobie z tego sprawę. Jedyne, czego pragnie, to zakończyć swą historię. Linkadło Krótki fanfik... na śniadanie. Epic: 1/10 Legendary: 1/50
- 5 replies
-
- Sad
- Slice of Live
-
(and 1 more)
Tagged with:
-
*REUPLOAD Z POWODU GŁUPOTY HARTMANNA* Autor: Hartmann, Demerel "Poznajcie Rusty Saber, kapitan "Ognistej Łajby"! Do tej pory jej życie było pasmem sukcesów, ale wszystko się kiedyś kończy. Wszystko zmienia się, gdy zostaje wraz z pirackimi towarzyszami zaproszona na ucztę organizowaną przez mistrzynię tajemniczego Zakonu Ostatniej Krucjaty. Czy nasza bohaterka pokona przeciwności losu?" Zapraszam również do obejrzenia galerii postaci z naszego uniwersum! Postacie Prolog Rozdział I Rozdział II
-
Witam wszystkich Chciałbym przedstawić moje pierwsze opowiadanie, które "będzie" ( jest w fazie intensywnej rozbudowy ) opowieścią o pewnym znalezisku, które odkryje mroczną prawdę, która ciąży nad Equestrią. Czy uda się zapobiec katastrofie i całkowitej zagładzie? Jak potoczą się losy bohaterów? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie poniżej . Prolog i Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Kolejne rozdziały są już w drodze. Z racji tego, że jest to pierwsza próba stworzenia czegoś dłuższego, zachęcam wszystkich do oceniania i komentowania. Miłej lektury
-
Witajcie! W końcu ukończyłam mojego fika na konkurs na spin off Wiedźmy (fanfik autorstwa Zodiaka, bardzo fajny). Trochę się spóźniłam, ale jest. Nie musicie znać oryginału, gdyż jest to prequel. Początek Początki na Szlaku nigdy nie są proste, a życie lubi przynosić niespodzianki.
-
Ostatnio słuchałam pewnego kawałka od Carbon Maestro i poczułam jak spływa na mnie pisarskie natchnienie. Oczywiście ja to ja, więc pomysł był dość nietypowy, ponieważ postanowiłam napisać serię wzorowaną na baśniach. Jeśli nie rozumiecie dlaczego baśń, to posłuchajcie tego: https://www.youtube.com/watch?v=ySkGlUVNfu0 Póki co popełniłam pierwszy fanfik z serii: Trzy pieśni
-
Przedstawiam oto kolejną część cyklu o pogańskich kucach. Czym jest prawda? Kim jesteśmy i czy możemy zabić swoje prawdziwe ja? https://docs.google.com/document/d/10xiZeCVRp3ntt1JztcF7VpjdxIRx2UJJbgFImzMYu-o/edit Na inne części cyklu składają się: - Kwiat Paproci - Everyday a Little Death - Kromlech
-
Zamek Królewskich Sióstr - któż nie słyszał legendy o tych pasjonujących ruinach. Nic dziwnego, że szybko pojawiła się plotka o rzekomych skarbach skrywanych przez jego podziemia. Podobno Twilight zabrała tylko klejnoty harmonii, nawet nie rozglądając się za jakimikolwiek innymi znaleziskami. Młody jednorożec imieniem Smali prosi swoją siostrę Biti o pomoc w wyprawie do pradawnego zamku. Niestety taka podróż źle wpływa na wygląd jednorożca, co jest bezpośrednią przyczyną odmowy i zniechęć ze strony starszego rodzeństwa. Smali się nie poddaje i wyrusza do lasu wspólnie ze swoimi przyjaciółmi: Slacki i Lighterem. Gdy Biti odkrywa brak siostrzyczki postanawia wyruszyć jej na ratunek. Zabiera ze sobą jeszcze strachliwą Coy (siostrę Slacki) oraz odważnego Tanka (brata Lightera). Tak oto dwie grupy młodych i starszych kucyków zapuszczają się do niebezpiecznego Lasu Everfree by stawić czoła zagrożeniom i przeczesać zamek. Kto jednak okaże się odważny i poradzi sobie z każdą przeszkodą, a kto będzie się trząść przez całą wyprawę? Tego dowiecie się czytając opowiadanie. https://docs.google.com/document/d/1oEenC7yHqjv1C0L00gdcNT6xOAXQCX2g9Q2KVc9BOu4/edit?usp=sharing
-
I ostatni już fanfik z Gradobicia, nacechowana rasizmem nowela pozytywistyczna o pracy u podstaw. Smacznego. Ziemnogród
- 6 replies
-
- 7
-
- slice of life
- fantasy
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Witam serdecznie, Oto moje kolejne opowiadanie, oryginalnie napisane z okazji Edycji Specjalnej Konkursu Literackiego, poświęconej antagonistom, ich straszliwym planom i niecnym czynom. Publikuję od razu w wersję rozszerzoną i poprawioną, przy okazji szczerze dziękując osobom odpowiedzialnym za kontrolę jakości - Decadedowi i GoForGold Opowiadanka zawdzięcza swoje powstanie komiksowi, w którym pojawiła się Nightmare Rarity. Zaczyna się od bitwy w Ponyville, którą jednak siły dobra... Przegrywają. Bo wieczna noc nie może nastać bez kompletnej Harmonii. Ostatni element [Oneshot] [Alternate Universe] [Fantasy] [Adventure] Po pokonaniu Elementów Harmonii i podbiciu Ponyville, Rarity zmierza ku stolicy Equestrii, by stanąć do walki z Celestią. Niebawem, stołeczny zamek staje się jej nowym pałacem, gdzie hebanowa klacz knuje plan ziszczenia swej nowej koncepcji. W międzyczasie, wspierana przez przyjaciół Twilight Sparkle udaje się na północ, by zdobyć lek na całe zło i wypełnić wolę swej mentorki. Podążają za nią niestrudzone sługi Rarity, dbając o powodzenie planu swej królowej. Czy niejednokrotnie przepowiadana wieczna noc stanie się faktem? Zapraszam do czytania Pozdrawiam!
- 5 replies
-
- 7
-
- Nightmare Rarity
- Oneshot
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Fanfik konkursowy. Powstał na X edycję Konkursu Literackiego i zajął w niej, ku mojemu zdumieniu, II miejsce. Wersja (bardzo) nieznacznie rozszerzona i poprawiona. Najbardziej Sztampowy Fanfik na Świecie W lesie Everfree budzi się potężny alikorn sprzed tysięcy lat, dysponujący niewyobrażalną mocą. Co gorsza, postanawia on współpracować z kimś, kto może wiedzieć, jak doprowadzić go prosto do Powierniczek Elementów Harmonii. Kim są te dwa tajemnicze kuce, czy uda się ocalić przed nimi Equestrię, a jeśli tak, to kto może być w stanie to zrobić? Epic: 4/10 Legendary: 4/50
-
Rok 1939 sierpnia 31. Wojsko Polskie przygotowywało się do obrony polskich granic. Tak też było na Westerplatte, mała dywizja pod dowództwem Henryka Sucharskiego miała za zadanie jak najdłużej utrzymać ten ważny punkt strategiczny. Polacy dzielnie bronili się 7 dni. Natomiast wy którzy jesteście bohaterami tej opowieści broniliście najbardziej wysuniętej pozycji "Placówki Prom". Wszystko wyglądało dla was bardzo czarno i gdyby nie zawzięta walka i bycie gorliwymi patriotami już dawno byście opuścili wasze pozycje. Jednak tego nie zrobiliście. Przetrwaliście 3 dnia walk jednak w wasze pozycje uderzył dziwny pocisk który nie wybuchł przy zetknięciu z ziemią. Zaczął błyszczeć na niebiesko po czym spowił was dziwną mgłą zaczął i dopiero potem wybuch. Gdy już myśleliście że zginęliście okazało się że było inaczej. Byliście w nieznanym wam miejscu o nieznanym czasie a co najważniejsze mieliście wszystko przy sobie. Ubrania, broń i wszystkie inne przedmioty wydane przed bitwą. Tak zaczęła się wasza przygoda i wędrówka ku zagubionej ojczyźnie. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- KP: Imię: Nazwisko: Płeć: Wiek: Ranga Wojskowa: Broń: Opis Wyglądu: Dodatkowe Informacje: (ważne są języki i trochę opisu.) Imię: Stanisław Nazwisko: Ochocki Wiek: 45 Ranga Wojskowa: Major Broń: Rkm 7,92mm wz. 28 "Browning", Pistolet Vis wz. 35 i szabla oficerska. Opis Wyglądu: Wysoki (1,83 cm wzrostu, brunet, oczy błękitne, dobrze zbudowany) Dodatkowe Informacje: Ukończył szkołę podoficerską z wyróżnieniem i szkołę aplikacyjna oficerów piechoty w Rembertowie jako 3 najlepszy uczeń w szkole. Zna język angielski i niemiecki płynnie, potrafi trochę rozmawiać po francusku.
-
Dotychczas powierniczki Elementów Harmonii potrafiły obronić Equestrię przed każdym, nawet największym zagrożeniem... co jednak będzie, jeśli to one okażą się zagrożeniem? Tak właśnie się stanie, gdy pod postacią alikorna pojawi się program sztucznej inteligencji z innego świata. Skryty w cieniu obserwował i knuł. Do czasu... Razem ze starymi wrogami III Królestwa Equestrii rzuci całą krainę na kolana i tylko garstka pozostanie by stawić mu opór… ale jak wygrać z tak potężnym wrogiem? Jest jednak iskierka nadziei – tajemnicza przepowiednia od Zecory: Equestria jeszcze nigdy nie stanęła przed takim zagrożeniem, taka wielka tragedia nie dotknęła jej od czasów Wojny Tysiącletniej, ponad 10 000 lat temu… ale czy i tym razem przetrwa? Tego dowiecie się oczywiście czytając opowiadanie „Kod Equestria” (lub też stosując pełniejszą nazwą: „Kod Equestria – Moje Małe Lyoko”), historię multiwersową, w której z kucykami połączyłem serię „Kod Lyoko”, nie jest to jednak w żadnym wypadku po prostu sponifikowanie innego uniwersum, o nie. Obydwa światy istniały kompletnie niezależnie od siebie… do czasu aż działania Xany doprowadziły do ich spotkania i zmieniły ich losy na zawsze. Jest to mój debiut w fandomie MLP, choć w fandomie Kod Lyoko „nieco” już pisałem(„Kod Lyoko Powrót Xany”, „Ten dom skrywał Tajemnicę” oraz 2 edycje literackiej gry forumowej „Morderca i Medium”). Opowiadanie to posiada swoją własną, obszerną interpretacje historii Equestrii jak i equestriańskiej magii, do której pojawią się liczne odniesienia, pojawi się też zarówno wiele nowych postaci(w tym cała rodzinka kucykoperzy) jak i takich, które mogliśmy poznać w serialu. No i znajdzie się też sporo nawiązań do innych dzieł fanowskich… jakich? Tego nie powiem, zobaczymy czy sami je wszystkie wypatrzycie... Opowiadanie to rozgrywa się po 6 sezonie i „Legendzie Everfree”(choć mogą się też pojawić pewne odniesienia do późniejszych materiałów, jednak opowiadanie to jest pisane według kanonu wyznaczonego właśnie do tych momentów - i z tego właśnie powodu otrzymało tag alternatywnego uniwersum). Część "Lyokoverse". W spoilerach pod każdym rozdziałem krótki opis/zapowiedź oraz lista postaci jakie się pojawiają w rozdziale(a nie pojawiły w poprzednich, uwzględniane są nawet krótkie wystąpienia w tle(zaznaczone pochyłą czcionką, takie "prawdziwe" wystąpienie później też zostanie zaznaczone), postacie na liście ułożone chronologicznie, gwiazdką oznaczone nowe postacie(wymyślone przeze mnie), postacie pochodzące z uniwersum Kod Lyoko - pogrubione). Opowiadanie publikowane jest również na stronie KLPX Prolog: Nowy Alikorn (wersja na stronie) [UWAGA! Prolog zawiera pewne (znaczne) spoilery z fabuły Kod Lyoko, jako że jedynie zapowiada wydarzenia można go praktycznie rzecz biorąc pominąć i przejść od razu do pierwszego rozdziału, jeśli chce się ich uniknąć. Można też - co jest najbardziej zalecaną opcją - obejrzeć Kod Lyoko, przynajmniej minimalną listę istotnych fabularnie odcinków, którą znajdziecie na samym dole posta(razem z listą tych, do których pojawiają się nawiązania, byście mogli wyłapać przynajmniej większość smaczków). Wątki ściśle Kod Lyokowe - w tym wszystko to o czym pisze w prologu - rzecz jasna będą miały swoje wyjaśnienie, ale dopiero w późniejszych rozdziałach] Rozdział 1: Zburzona Harmonia (wersja na stronie) Rozdział 2: Detronizacja Celestii (wersja na stronie) Rozdział 3: Dusze Bliźniacze (wersja na stronie) Rozdział 4: Migotliwy Zachód Słońca (wersja na stronie) Rozdział 5: Ostatni Bastion (wersja na stronie) Rozdział 6: Cisza Przed Burzą [wersja na stronie KLPX] Rozdział 7: Oblężenie [wersja na stronie KLPX] Rozdział 8: Kryształowa Wieża [wersja na stronie KLPX] Rozdział 9: Pojedynek [wersja na stronie KLPX] Rozdział 10: Ku Innemu Światu [wersja na stronie KLPX] Rozdział 11: Spotkanie Dwóch Światów [wersja na stronie KLPX] Rozdział 12: Niespodziewany Gość [wersja na stronie KLPX] Rozdział 13: Wojownicy Equestrii [wersja na stronie KLPX] Rozdział 14: Zaraza [wersja na stronie KLPX] Rozdział 15: Droga do Wieży [wersja na stronie KLPX] Rozdział 16: Chrzest Bojowy [wersja na stronie KLPX] Rozdział 17: Antropologia [wersja na stronie KLPX] Rozdział 18: Narada [wersja na stronie KLPX] Rozdzial 19: Kłótliwy poranek [wersja na stronie KLPX] Rozdzial 20: Operacja Canterlot [wersja na stronie KLPX] Rodział 21: Spotkanie Po latach [wersja na stronie KLPX] Lista kluczowych fabularnie odcinków Kod Lyoko, które warto obejrzeć przed przeczytaniem opowiadania:
-
Jako, że od dzisiaj do 15-tego stycznia otwarta została rejestracja do gry jaką jest Flight Rising, natchnęło mnie by nieco wam ją przybliżyć i być może zachęcić kogoś do grania. Gra jest przeglądarkową hodowlą smoków. Na samym początku będziemy musieli wybrać jeden z tak zwanych "Flightów". Każdy flight charakteryzuje się osobnym żywiołem i bóstwem. Wybór konkretnego flightu uwarunkowuje nam jedynie kolor oczu naszych smoków, tło na profilu, dostęp do podforum związanego z naszym flightem i to, któremu bóstwu będziemy mogli oddawać w ofierze smoki. Kiedy już wybierzemy sobie fligh (będzie potem możliwość jednorazowej darmowej zamiany flightu na inny) nadejdzie czas na wybór smoka. Do wyboru będziemy mieć cztery rasy. To jedyny raz kiedy możemy sami dobrać kolory naszemu smokowi. Jak widać gra jest tylko po angielsku. Kiedy już mamy swojego pierwszego smoka dostajemy drugiego odmiennej płci, którego losuje nam system. Krótki samouczek doprowadzi nas do gniazda, gdzie nasze pierwsze smoki złożą jaja w ilości od 1 do 5. Potomstwo będzie miało losowe kolory choć zbliżone tym, które posiadają rodzice. Nasze pierwsze smoki mają podstawowe geny. W grze można dokupić inne geny i dać swoim smokom bądź zakupić na aukcji (nazywa się to Auction Hause, ale jest tam tylko opcja 'kup teraz') smoki, które już mają inne geny. Kombinacji jest multum. Każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego. Smoki można ubierać, trenować w Koloseum, rozmnażać, sprzedawać, oddawać bóstwu w ofierze lub tworzyć im historie. Przykładowe smoki: Co jeszcze znajdziemy w grze? - Forum. Bardzo rozbudowane, pełne ciekawych wątków jak np. poradniki, rozmowy o grze, luźne rozmowy, loterie, roleplaying, fora związane z naszym flightem i tym podobne. - Gra ciągle się rozwija. Gram od niespełna miesiąca, a już byłam świadkiem dwóch eventów. - Co jakiś czas dodawane są nowe geny, przedmioty, rasy smoków. - Kolekcjonowanie przedmiotów w grze jest dodatkową frajdą - Smoki mogą mieć swoje zwierzątka, które co prawda są jedynie obrazkiem w rogu, ale są słodkie i dają troszeczkę złota, czasem skrzynię z itemkami. Jeżeli kogoś zainteresowałam to tutaj jest link: http://www1.flightrising.com Prosiłabym o wpisanie mnie w poleconych. Nick Uszatka. Oczywiście jeśli nie chcesz to nie musisz c: Zachęcam do dyskusji~
-
Przyszła wreszcie pora i na mnie. Postanowiłem opublikować swojego pierwszego fica, nad którym pracuję już od dłuższego czasu. Nie jest on jeszcze skończony, do napisania pozostała mi jego większa część, ale... wrzucę to, co mam. Moja przygoda z tym opowiadaniem rozkłada się na spory okres czasu, więc nie zdziwcie się jeśli zauważycie pewną różnicę stylu (mówiąc "pewną" mam na myśli bardzo... znaczną) w poszczególnych rozdziałach. Sporo mógłbym jeszcze napisać, jednak nie chcę Was zanudzać. Zamiast tego zamieszczę krótki opis. Życzę miłej lektury! Twilight wraz z resztą przyjaciółek odnajduje tajemniczy przedmiot. Może on stanowić poważne zagrożenie dla Equestrii, dlatego dzielne klacze postanawiają wyruszyć na niebezpieczną wyprawę, by go zniszczyć. To co z początku wydaje się proste, szybko zaczyna się komplikować. Nasze bohaterki nie mają pojęcia w co się wplątały... Czym tak naprawdę jest ta misja? Dlaczego odpowiedzialność znowu spoczywa na barkach sześciu klaczy? Czy Twilight straci cały swój szacunek do Celestii? Kto jest za to wszystko odpowiedzialny? Wyprawa dla dobra Equestrii szybko może przerodzić się w wyprawę wgłąb siebie... tylko czy nasze bohaterki są na to gotowe? Chcę podziękować przede wszystkim Alberichowi i Dolarowi. Gdyby nie oni, ten fic prawdopodobnie nigdy by nie ujrzał światła dziennego. Kłaniam się w pas, panowie! Dziękuję podwójnie, jako że (ku mojemu własnemu zdumieniu) udało mi się jednak dokończyć ten fanfik. Wymienionej dwójce, Niklasowi, który zostawił sporo komentarzy zarówno w tekście, jak i na forum, a także każdemu, kto zdołał przeczytać te opowiadanie. Jesteście wielcy! A oto lista rozdziałów. Pierwszy i drugi są dość krótkie, dopiero od trzeciego osiągają pełną długość. Prolog Rozdział I: Anomalia Rozdział II: Przygody zew Rozdział III: Północny szlak Rozdział IV: Cienie przeszłości Rozdział V: Pożeracz Rozdział VI: Zmiana planów Rozdział VII: Szare złoto Rozdział VIII: Gryfy Rozdział IX: Błędy Rozdział X: Honor i krew Rozdział XI: Łowca Rozdział XII: Manymane Rozdział XIII: Męczennik z wyboru Rozdział XIV: Wiedza to potęga! Epilog PS: Początki fica sięgają zamierzchłych czasów sprzed Twilicorna. Dlatego też, Twilight występuje tu pod postacią zwykłego jednorożca. Epic: 5/10 Legendary: 5/50
-
Equestria jest pełna rozmaitych stworów fantastycznych. Jaki, nie licząc kucykopodobnych, smoków, gryfów i dwunożnych mówiących stworzeń, jest waszym ulubionym? Prześlijcie nazwę stwora, jego zdjęcie z serialu, występowanie i dlaczego go lubicie. Jeśli waszym ulubionym jest Sfinks, to możecie go też dodać.
-
Ogromny księżyc unosił się nad bezkresnymi wydmami, oświetlając ich powietrze. Pustynia nocą jest piękna, jeśli tylko ma się do dyspozycji ciepły namiot i współtowarzyszy. W innych przypadkach przenikliwe zimno, drażniące ziarenka piasku niesione przez wiatr i dźwięki mieszkańców pustyni (których wbrew pozorom nie było mało) skutecznie odbierały wszelki romantyzm. No i były jeszcze gwiazdy. Cały ogrom gwiazd, tak jasnych i wyraźnych jak nigdzie indziej. Cała społeczność na tym ogromnym obszarze skupiała się w trzech miastach: położonym nad oceanem Edfu, w całości właściwie będącym portem oraz Semny i Amer skupionych wokół osad. Cała reszta ludności stanowiła koczownicze plemiona, których życie mijało w miarę spokojnie... Jeśli tylko nie zbliżało się nazbyt do pewnych punktów. Pustynia niegdyś była tętniącym życiem lądem, potężnym państwem które nagle podupadło i w ciągu parudziesięciu lat przestało istnieć. Pozostały ruiny, resztki pomników i grobowce przepełnione klątwami, porzuconymi bogami i starodawną, niezrozumiałą magią. W niektóre miejsca lepiej było po prostu nie wchodzić, żeby nie zakłócać czyjegoś spokoju. Wewnątrz namiotu jarzyła się świeca w lampionie, a na płóciennym podłożu namiotu stał miedziany, stary samowar. Namiot Hamzata stał na skraju obozowiska, z którego dochodził wieczorny gwar. Jakieś małe dziecko płakało, dzieciarnia zdolna do chodzenia i biegania próbowała wyłudzić jeszcze parę minut na zabawę, a rodzice gorąco protestowali. Zwyczajny wieczór poprzedzający kolejny upalny dzień.
-
Freljord. Mroźne pustkowia obfitujące w śnieg, lód i skały. Miejsce nieprzyjazne równie jak jego mieszkańcy - przynajmniej z zewnątrz. Miejsce niebezpieczne, bo nękane wojną między plemionami. Jakże łatwo byłoby, gdyby połączyli siły. Przez strome zbocze brnie wątła sylwetka smagana powiewami wiatru niosącego drobinki lodu. Może i czułby ich dotyk, gdyby nie to, że jest to już kolejna godzina marszu Noxianina w ujemnej temperaturze. Nie czuje już nic na twarzy. Nogi grzęzną w załamującej się lodowej pokrywie na stoku. Z wolna traci siły i zdaje sobie sprawę, że samotna wyprawa nie była dobrym pomysłem. I wtem widzi łunę świetlną unoszącą się nad przełęczą. Ciepłe światło, ledwie widoczne, ale rozgrzewające serce nadzieją.
-
Adam Ledwie mężczyzna stanął przed dębowymi drzwiami, rozległo się głośne "wejść!". Gabinet był typowym gabinetem wychodzącym na taras i rozciągający się za nim ogród. Sam gabinet miał plan wielokąta, a wszystkie jego ściany zastawione były regałami z książkami. Na wyłożonej ciemnozieloną wykładziną podłodze było sporo piasku. - Dzień dobry - odezwał się starszy pan z gustownym wąsem i bródką. Jego włosy były niemal idealnie białe, a oczy patrzyły znad półokrągłych okularów. Był szczupły i ubrany w stylową, kawową marynarkę. Wstał zza ciężkiego biurka i wyciągnął do Adama rękę. Wyglądał na wybitnie sympatycznego i zachęcał uprzejmym uśmiechem. - Moja godność Frank Benu, zapraszam. Nie gryzę, proszę usiąść. Napije się pan czegoś? Wody, herbaty, kawy? Enrique Drzwi do gabinetu w którym miała odbywać się "rozmowa kwalifikacyjna" były otwarte. Mężczyzna podszedł ledwie na parę kroków, by móc zobaczyć wystrój zupełnie niepasujący do całej reszty barokowej posiadłości: podłoga była wyłożona białymi, nowoczesnymi kafelkami. Ściany pomalowano jasnoszarą farbą a współgrające z nimi panoramiczne lustra dodawały dziwacznej, wyrwanej z kontekstu estetyki. Biurko było również białe i nowoczesne. Stał na nim notebook, a przed nim dwa czarne, plastikowe krzesła. Zza drzwi wychyliła się kobieta w ciasno spiętym koku. Najprawdopodobniej była w średnim wieku, ale twarz miała ładną, choć dość surową. Poprawiła okulary i spojrzała przenikliwie na nowo przybyłego, a potem uśmiechnęła się zaskakująco ciepłym uśmiechem. - Państwo na rozmowę? Zapraszam do środka - powiedziała, po czym odłożyła gdzieś na półkę której Enrique nie widział plik papierów. - Państwa! - powiedziała podekscytowanym szeptem Anahita, unosząca się w swojej niematerialnej postaci obok mężczyzny. W teorii tylko on ją widział, ale przecież to nie było zwykłe miejsce. - Ja jestem doktor Anne H. Jowigsson, proszę usiąść - powiedziała, zmierzając w stronę biurka. Była ubrana w czarną marynarkę, ołówkową spódnicę i czarne szpilki. Serana Drzwi otworzyły się. - Serana Greywolf - odezwał się mężczyzna z gabinetu na pierwszym piętrze, przed którym siedziała dziewczyna. Trudno było określić jego wiek, ale był raczej młody. Ubrany w luźny sweter odsłaniający umięśnione przedramiona z zaskakująco długimi palcami i spodnie z garnituru, stał w drzwiach z grobową miną i wskazał ręką gabinet. Gabinet wychodził na ogród. Bardziej niż gabinet przypominał salon - było tam co prawda biurko, ale stało pod ścianą. Pośrodku natomiast znajdowały się skórzane fotele i potężna kanapa. Ściany zostały obite boazerią i w środku nie było ani obrazów, ani roślin. Było natomiast sporo piasku, który niemal zakrywał podłogę. Dziwny kaprys. - Proszę usiąść - odezwał się mężczyzna. Był całkiem przystojny, ale mordercza powaga zniechęcała do podjęcia interakcji. On sam usiadł na fotelu i od niechcenia wziął plik dokumentów leżący na małym stoliku obok. - Nazywam się An Apraesis, przeprowadzę pani rozmowę kwalifikacyjną. Więc - podjął - Jakie są pani pobudki względem dołączenia do Stowarzyszenia? - zapytał.
-
Pogrzeb Magnolii był całkiem okazały. było dużo krewnych, dużo łez i dużo białych kwiatów z przewagą lilii i róż. Niestety, jej imiennych kwiatów nie było. Jesienią magnolie kwitły z rzadka, a nikomu nie chciało się podejmować trudu ogołacania krzewów ogrodowych z kwiatów. Problem w tym, że nikt nie był zaskoczony zgonem ledwie dwudziestopięcioletniej kobiety. Cała rodzina byłaby zaskoczona, gdyby Magnolia umarła w wieku lat co najmniej sześćdziesięciu. Wszyscy wiedzieli, że to była klątwa. Wszyscy wiedzieli, że prędzej czy później się skończy. Wszyscy wiedzieli, ale nikt nie zapobiegał, bo i nie było jak. Magnolia oszalała. Z dnia na dzień traciła kontakt z rzeczywistością i bredziła bez ładu i składu o szarej istocie. Posunęła się do tego, by zaatakować nożem Andrew, jej męża, a potem doznała rozległego krwotoku mózgu. Nazywali to "ziarenkiem śmierci", które lęgło się w mózgu. Guzem przekazywanym genetycznie członkom rodziny Who, nie wszystkim. Dlatego też na ostatnim ze spotkań rodzinnych ustalono, że najlepiej, aby nie było już potomków. Najlepiej, aby Who wymarli, nie przekazując dalej morderczych genów. Wkrótce trumna opuszczona do dołu została zakopana i teraz tylko kopiec z ziemi wieńczył miejsce wiecznego spoczynku Magnolii. Za kilka tygodni, kiedy ziemia się ubije, postawią nagrobek. Ruby, która nie była szczególnie bliska Magnolii, stała w czarnej sukience tuż obok ojca, Stephena i matki, Alexandry. Judy, matka Magnolii, była siostrą Alexandry, toteż odejście kobiety bardzo dotknęło matkę Ruby. Dotknęło wszystkich bez liku. Pogoda była chmurna i zapowiadało się na deszcz. Cmentarz na obrzeżach Dublina pogrążony był w spokojnej ciszy, drzewa na pagórkach szumiały pod wpływem wiatru, a żałobnicy z wolna rozchodzili się w stronę domostw. - Chodź, Ruby - powiedział ojciec i pociągnął dziewczynę w stronę wyjścia, żelaznej bramy.
-
- ...I ja mu wtedy, rozumiesz, mówię: to wstań i powiedz mi to prosto w twarz! I ten kretyn, ten idiota, rozumiesz, był tak pijany, że faktycznie wstał. I ja też wstałem. I wszyscy w śmiech - zakończył opowieść Sterling, dreptający obok Late'a. W drodze byli od paru dni, obierając standardową trasę od gospody do gospody. Chwilowo szli po pokaźnym, olbrzymim kamiennym moście prowadzącym do Oxenfurtu. Miasto na rzece zapraszało widokiem jarzących się w słońcu dachów wyłożonych czerwoną dachówką. Sam widok na okolicę też był niczego sobie - wszędzie jak okiem sięgnąć lasy, jeziora i łagodne wzgórza. Nawet blizny po wojnie powoli zanikały. Strażnicy stojący wzdłuż bram na moście przypatrywali się bez szczególnego zainteresowania przechodniom. Uwaga jak zwykle dopadła Sterlinga, bo karzeł właściwie zawsze przykuwał wzrok mimo że przecież wszędzie wokół żyły niziołki i krasnoludy. Czasem był nawet brany za jednego z nich. Do uszu docierały różne dźwięki - skrzeczenie mew, szum wody i drzew, a także muzyka gdzieś z oddali. Zapowiadało się na interesującą noc w mieście, najpierw jednak należało znaleźć nocleg.
-
Przez las przebiegało wiele wydeptanych szlaków, tylko w zimie były bardziej widoczne niż zwykle, dopóty nie zrywał się wiatr i nie zasypał śladów licznej zwierzyny... Wszystkie prowadziły w ściśle określonych kierunkach, wodopojów, polan, schronień i właśnie w tym labiryncie wśród wielkiej puszczy większość istot pragnących przeżyć kierowało się do najstarszego zagajnika... Tylko tam śniegi dawały za wygraną, nikt tylko nie wiedział na jak długo, gdy zima z każdym dniem wyrywała parę centymetrów dla siebie. Drzewo Harmonii przyciągało wiele stworzeń swym pierścieniem bezpieczeństwa. Zwłaszcza w nocy, gdzie w ogromnej jaskini kłębiły się głodujące drapieżniki wraz z swoimi ofiarami... Samo drzewo właśnie kwitło i na nim pojawiło się parę pomniejszych kwiatów ~ niewielkich i raczej bezwonnych. Niewielkich fioletowych i nie zwracających na siebie uwagi. Tylko jedna para ciekawskich oczu, ukrytych wśród futra wielkiej niedźwiedzicy co zapadła w letarg, wraz z swym dzieckiem... Czekały na właściwy moment. Jak wszyscy wokół niej, a napięcie rosło wśród tak różnorodnej grupy. Wystarczyło jedno nastąpienie komuś na ogon by rozpoczął się... rozlew krwi. [Rasp] Drogi nie mogły być bezpieczne, gdy głodne drapieżniki stawały się coraz bardziej zuchwałe, a świadczyć o tym mogły liczne wozy pozostawione w strzępach na wielu traktach i ślady podartych ubrań na gałęziach, a ślady krwi zakrył najprawdopodobniej śnieg... Którą drogę miał wybrać nasz bohater będąc spory kawałek od Canterlot. Pokonywał właśnie Wzgórza Macintosha, by móc ujrzeć niewielką rolną osadę, okalaną z jednej strony potężnym lasem w środku którego stało opustoszał zamczysko. Tą puszcze zwano Wolnolasem, gdzie chmury nie chciały słuchać się żadnych pegazów, a sama natura miała co najmniej tyle inteligencji co samotny śmiałek próbujący go przemierzyć... Miał zaoszczędzić sobie czasu podróżując szerokim gościńcem, którego znaczyły ślady walki, czy spróbować szczęścia i nadłożyć drogi idąc leśnymi odstępami. [Crystal] Ciemność okrywała pojedynczego kucyka przyświecającego sobie rogiem stare i liczne manuskrypty, tylko dlatego że świeca którą posiadała zdążyła się dawno wypalić, a ona sama zapomniała o całym świecie poza nią i tym właśnie tekstem. Wigilia serdeczności... Stary dokument, na podstawie którego powstało przedstawienie o tej samej nazwie odgrywane w najdłuższą zimową noc. Sprawdziła wiele kronik i zaczynała dochodzić do wniosku że nagłe pojawienie się tego święta nie mogło być zwyczajnym przypadkiem, ale kontemplacje na ten temat przerwały jej zdarzenia, które dopiero miały nadejść. Co mogło się wydarzyć? Co ważniejsze... Daleko nie musiała szukać. Wystarczyło wyjść na zewnątrz. Znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. [Kati] Pokaż mi swą drogę do Canterlot. [Soft Note] Znalazłeś się na ulicy... Chcą cię znaleźć. Dlaczego? [Feainnewedd Luned] Opisz mi swój dom... Dość dokładnie nie używając salwy z karabinu. Od tego zależy twój los. Nie zawiedź mnie. [Bright Laugh] Lecisz z listami z Cloudsdale. Jak to zrobisz.
-
Witam serdecznie i zapraszam do lektury. Rozdział 1: https://drive.google.com/file/d/0Bw1TjzTMUcySUHg0eGxLUWxDaTA/view?usp=sharing Rozdział 2: https://drive.google.com/file/d/0Bw1TjzTMUcySY3R3dWY0OE04TTg/view?usp=sharing Rozdział 3: https://drive.google.com/open?id=0Bw1TjzTMUcySa1pnQkFiRGhvYms Rozdział 4: https://drive.google.com/open?id=0Bw1TjzTMUcySZjZiS1pLODA3WFk
-
Rozmowy: Jeśli między dwoma lub większą ilością graczy wywiąże się dialog. Piszą oni dokładnie w takiej kolejności jak zaczęli, by nikogo nie pominąć, bądź zasypać wiadomościami, a także dać możliwość wypowiedzenia się każdemu. Wszelkie dłuższe nieobecności zgłaszać. Offtop w nawiasach bądź komentarzach by udzielić go od istotnej treści. Kłótnie... Jeśli dojdzie do konfliktu i strony nie są wstanie dojść do porozumienia wtedy biorą kogoś na mediacje żeby nie było że kogoś wspieram. Każdy następny problem który do mnie trafi będzie rozwiązywany według prawa Murphy'ego. Uwierzcie nie chcecie tego. Świat wyjściowy: Canterlot przymierający głodem do którego cały czas przybywają kuce szukające ratunku... Ale i to powoli ma kres. Equestria nie jest do końca bezpiecznym miejscem, gdy większe powierzchnie krainy pokrywają lasy pełne potworów, które z powodu braku pożywienia zaczynają go szukać... To czas miecza i magii... Walki o przeżycie. Karta postaci: Zdanie które opisuje całą postać kim jest, co zrobiła... Imię: Rasa: Wiek: Płeć: Krótka historia: Wygląd (Opis / zdjęcie): Cechy charakteru: 3 umiejętności które go wyróżniają, w reszcie jest przeciętny, lub nie potrafi wcale: Pochodzenie: Znaki szczególne jeśli posiada* (Cutie Mark, blizny, tatuaże itp.): Ekwipunek: Zasady ogólne: Używamy języka polskiego, nie przeklinamy nagminnie. Gwiazdki też się liczą. Brutalność dozwolona, ale bez przesady. Nie zabijamy bez potrzeby. Słowo to potęga – każde może mieć ukryte znaczenie ujawniające się dopiero gdy przyjdzie na to pora. Ja mam zawsze rację. Wątpliwości na PW. Nie ma przewidywania przyszłości/ stawiania przed faktami dokonanymi itp. Nie więcej niż 2 strony jak mnie nie ma. Bez Rambo, co jednym zaklęciem rozwala wszystkich... Twoja postać nie jest w stanie zrobić wszystkiego np. jest humanistą czy politykiem i doskonale zna się na sadownictwie, w które nigdy się nie wgłębiał. Czas rzeczywisty nie da się przyśpieszyć niektórych rzeczy. Podróży, budowy itp. Kara za OPienie. Inni gracze będą mogli cię wykorzystać do własnych celów, a ty nie możesz odmówić tej prośbie. Rozbudowana wypowiedź. Mniej niż trzy linijki to spam.. Zasady walki: Tryb przypuszczający. Przeciwnik opisuje rany jednak nie robi z siebie nieśmiertelnego i nietykalnego. Niektórych ciosów nie da ominąć np. Strzał z przyłożenia w potylice. Był to czas, gdy Celestia nie współdzieliła tronu z nikim, a do przybycia Luny pozostało ponad pięćset lat... Letnie słońce świeciło wysoko na niebie. Trwało kalendarzowe lato, a kraina i tak pokrywał śnieg. Ziemia pozostawała zamarznięta wraz ze zbiorami, które nie zdążyły zostać zebrane czy nawet dojrzeć, gdy sroga zima zstąpiła obejmując panowanie nad kolorową krainą. Łany zbóż zamarzły, a na drzewach owocowych pojawiły się bombki z zamarzniętych owoców... Nawet nie zdążyły spaść. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Z dnia na dzień. Kucyki przymierały głodem, zamarzały w swych domach, a władczyni nie mogła na to patrzyć ze swojego tronu. Na cierpienie poddanych i bezsilność swojego skrzydła naukowego. Sama po nocach zaprzątała sobie głowę jak do tego mogło dojść. Trzymała słońce na niebie tak długo jak mogła, a najkrótsze noce w historii i tak zbierały żniwo znaczące się tylko tym że drzwi były zabijane, a z kominów nie unosił się biały dym... Wszystko działo się w coraz szybszym tępię. Ocaleni przybywali do Canterlot, licząc że szlaki wyznaczone przez pegazy z Cloudsdale pomogą im w pokonaniu dalekiej drogi... Stolicę bowiem okulała bariera zatrzymująca ciepło wewnątrz... Dającą nadzieję na przeżycie. Jednak nie był to raj. Napływ uchodźców sprawił że spichlerze miejskie bardzo szybko opróżniały się, a ofiarą padały zamkowe ogrody i trawniki, na które wcześniej nikt by nie spojrzał. Miasto nauki i jednorożców nie miało dość mieszkań i część przybyłych mogła liczyć na co najwyżej na ciepło koksownika i to w tym najlepszym przypadku i tak do miasta przybyło parę postaci mogących cokolwiek zmienić, nie czekając na to co wydawało się nieuniknione...
-
Witam ponownie i przedstawiam kolejne opowiadanie, znane z X edycji konkursu literackiego. Postanowiłem spróbować czegoś nowego, a mając gotowy pomysł, opowiadanie udało mi się napisać w ciągu kilku godzin (sam się sobie dziwię, że udało się to zrobić tak "za jednym razem", zarywając raptem jedną nockę). Z pozdrowieniami dla fanów pewnej morderczej laleczki Niektóre sekrety lepiej zostawić w spokoju. Dzieło [Oneshot] [Adventure] [Fantasy] [slice of Life] Equestria wciąż liże rany po tym, jak Nightmare Moon przegrała pojedynek z Celestią, wskutek czego została wygnana na Księżyc. W miarę upływu czasu, na jaw wychodzą nowe fakty, a kolejne, co raz to dziwniejsze tajemnice upominają się o odkrycie. Spirit Malice, jeden z nadwornych magów Celestii, otrzymuje zadanie rozwikłania jednej z takich zagadek. Czy uda mu się odkryć czym był legendarny artefakt, na którego stworzeniu zależało księżniczce Lunie? Jak ukształtuje on przyszłość? Zapraszam do czytania i komentowania.
-
ROZDZIAŁ I: PRAWDZIWE ZMARTWIENIE Do pewnego momentu to było całkiem spokojne uniwersum. Owszem, miało w swojej historii parę poważnych plag i wojen, miało nawet przypadki kryzysu na skalę światową, ale zawsze znajdował się wybraniec gotów w ostatniej sekundzie uratować sytuację i oficjalnie stać się bohaterem. Co jakiś czas prorocy zatruci oparami rtęci i innych alchemicznych substancji przewidywali koniec świata, wróżąc go z ciał niebieskich (bądź wcale nie niebieskich), czasem gdzieś wybuchł pożar, czasem pradawne zło wydostawało się z głębin oceanów bądź dziur cuchnących siarką, ale nic ponad to. Takie rzeczy zdarzały się przecież wszędzie. Łatwo jest walczyć z czymś, co ma rogi i zionie ogniem - wystarczy ostry miecz z odpowiednio długą nazwą i dureń o mężnym i czystym jak łza sercu. Prawdziwy kłopot zaczyna się w momencie, kiedy problem jest - przykładowo - kłopotliwym staruszkiem z sąsiedztwa. Albo hordą nieumarłych powstałych z grobów. Co gorsza, całkiem uprzejmych nieumarłych. Jak zwykle w takich przypadkach pojawiła się zapowiedź, tym razem w postaci komety, która pewnej letniej nocy przecięła niebo. Kometę widziano w Mglistych Górach na wschodzie kontynentu, nad pustyniami południa, Wielkim Morzem Wschodnim i Zachodnim i właściwie... No, wszędzie. Niektórzy nawet mieli okazję odczuć to na własnej skórze, ale do tego jeszcze wrócimy. Rufus McGrub Cały dzień minął na paru standardowych procedurach. Jako przedstawiciel inteligencji, na Rufusa spadły obowiązki na myśl o których większość krasnoludów przechodziły dreszcze. Mimo że mieli dryg do finansów, sprawy papierkowe nie były popularnym hobby wśród krasnoludów. Miasto klanu McGrub zbudowane było na zboczu dwóch gór. Nie było szczególnie wielkie, ale miało grube mury, a domostwa zbudowane były solidnie, aby przetrwać warunki chłodnej północy. W przeciwieństwie do miast równin, tu budynki były niskie i przysadziste, nierzadko wbudowane w skały. W jednym z takich domostw, w kamiennej chacie siedział właśnie Rufus. Dorobił się całkiem przyjemnego domu z czterema pomieszczeniami, zaopatrzonego nawet w biblioteczkę. Przez niewielkie okna wpadało światło zachodzącego słońca. Kiedy zamykał księgę z rachunkami, coś huknęło. Należy tu zaznaczyć, że huk w mieście krasnoludów musi być naprawdę potężny, żeby przebić się między standardowe huki dnia codziennego. Ten huk był na tyle okazały, że spowodował nawet drobne, trwające ledwie pięć sekund trzęsienie ziemi. To również nie należało do krasnoludzkiej codzienności - kopalniane tąpnięcia zdarzały się ludziom, ale krasnoludy tworzyły kopalnie na tyle profesjonalnie, że tego typu kłopotów nie miały. Zaraz potem do uszu krasnoluda dobiegły kolejne hałasy, w tym gwar mieszkańców zza okna. To tyle jeśli chodzi o spokojny wieczór. Na ulicy gromadziły się tłumy ciągnące w stronę kopalni srebra. Razem z nimi nadchodziły kłopoty. Claudio Helms Późne popołudnie. Stojący u podnóża gór dworek coraz bardziej popadał w ruinę, podobnie jak jego właściciel, choć ten drugi raczej w znaczeniu metaforycznym. Ukryty między drzewami, pałac obrósł pajęczyną i kurzem. Zapomniany przez wszystkich, oddalony od najbliższych zabudowań o parę kilometrów, stał się miejscową legendą. Czasem przychodziły tu co prawda dzieci, ale zniechęcone ilością pająków i pajęczyn szybko zawracały z powrotem do wioski. A przecież właściciel dworu wciąż żył. Nie był co prawda człowiekiem, ale nie był też duchem, upiorem ani innym przejawem złych mocy. Gdyby interesował się tym, co dzieje się na zewnątrz, widziałby ciało niebieskie zmierzające dosyć prędko w stronę dworu. Ale okiennice były zamknięte, a pajęczyny tłumiły dźwięki spoza pałacu. Claudio siedział więc na fotelu w swoim przestronnym salonie. Kominek od dawna nie zaznał ognia, a wszystko pokrywały pajęczyny. Mieszkanie z pająkami niesie za sobą pewne wyrzeczenia, z drugiej strony okazywało się, że potrafią być całkiem miłymi towarzyszami. Na podłokietniku pojawił się Harper, przedstawiciel rodziny omatnikowatych, wielki i wiekowy pająk o czarnym odwłoku i bystrych oczach. Szanowany przez wszystkich, często służył radą i dobrym słowem, nie pomijając w tym względzie Claudio Helmsa. - Claudio, chłopcze - odezwał się. Zaskakujące, jak potrafiła zmienić się perspektywa - kiedyś byłoby to tylko chitynowe chrobotanie, a teraz... Teraz wampir nie dość że rozumiał język pająków, to jeszcze potrafił się nim posługiwać. - Rozmawiałem z chłopakami i... martwimy się o ciebie. Nie zrozum mnie źle, jesteśmy wdzięczni za twoją gościnę i dobrze nam się z tobą żyje, ale uważamy... Ja uważam, że powinieneś się przejść na spacer. Może poznać paru ludzi, zawrzeć przyjaźnie. Zobacz tylko jaki ty jesteś chudy, jaki wynędzniały. Idź, zacznij żyć. Przewietrz się, poznaj świat. Opowiadałeś przecież o swoich dawnych przyjęciach. Nie brakuje ci tego wszystkiego?