Vvv Napisano Listopad 29, 2017 Share Napisano Listopad 29, 2017 Finalne tudzież podszlifowane wydanie zalatującego naftaliną projektu KNK (stary temat by @Carbonite Cool można wywalić). Na najbliższą dekadę poprawek nie przewiduję. Historia „Skąd?”, „Po co?” i „Ale w sumie na jaką cholerę?” jest długa, zawiła, w paru fragmentach nieścisła… i generalnie rzecz biorąc, po prostu nudna (oraz nikomu tutaj niepotrzebna). Darujmy ją sobie. Spoiler Lecz przez wyuczoną grzeczność spróbuję ująć rzecz inaczej: Niektóre z powszechnych analogii bywają zaskakująco wręcz uniwersalne. Takoż z niektórymi pomysłami jest niczym z hodowaniem dzikiego tygrysa… od małego. Zaczyna się zawsze niewinnie, często z zachwytem. W sumie małe, słodkie i pociesznie futrzaste kocię łypie tymi przepięknymi, wielkimi oczkami. Wkrótce wszak okazuje się, iż dziki z natury drapieżnik to chyba jednak nie do końca taki świetny pomysł na domowe zwierzątko… I że tkliwe miano Pasiaczek średnio harmonizuje z jego ekspansywną tudzież nader absorbującą otoczenie (niekoniecznie wzmiankowanej absorpcji chętne) osobowością. Tyleż powoli co nieuchronnie cudowny kociak staje się „czymś”, (s/po)tworkiem, którego niedoświadczony, świeżo upieczony opiekun we właściwym czasie przewidywać nie raczył. Pręgowana dziecina zaczyna drapać meble (tak na centymetr głęboko, a potem na pięć), z wolna podgryzać co się da, oraz usiłować podgryzać czego się nie da (czyli wszystko inne). Ach, no i sąsiadom dziwnym trafem w zeszłym roku zniknęła koszmarnie droga papuga, razem z klatką i pilnującą domu babcia emerytką, jakoś w okolicach przedwiośnia, a parę miesięcy później także ich ukochany Brutus, rodowodowy rottweiler. Słodkie kocię rośnie, rośnie, rośnie… – i wreszcie urasta tak, że opiekun zaczyna przeliczać, czy starczy mu w przyszłym miesiącu na karmę dla „malucha”, już pal licho takie przyziemne sprawy jak czynsz. A maluch zmienia się mocno, z czasem zmieniając także i imię. Jednocześnie nasi sąsiedzi dawno się wyprowadzili, przed ich domem od miesięcy blaknie na słońcu smętnawa tablica informująca o chęci jak najpilniejszego zbycia praw do posesji (chętnych zaskakująco brak). I nawet znajomi dziwnym trafem przestali zachodzić z wizytą, ewentualnie od święta zapraszają do siebie, a najlepiej abyśmy spotkali się w miejscu publicznym. Do restauracji nie wolno zabierać zwierząt. No ale przecież go nie wyrzucisz. Nie wyrzuca się kociaków. Odkarmia się je, wychowuje, ewentualnie uczy jak się zachować we wrednym i nienawistnym czasami świecie, jak przeżyć na zewnątrz ażeby nie trafić do podrzędnego ogrodu zoologicznego, nie dać się przerobić na szalik i kapcie... I dopiero wówczas wolno wypuścić je wolno, a samemu przenieść się z rodziną na odległe Hawaje czy inne Karaiby… I kto wie czy na wyspach nie przygarnie się nowego zagubionego kociaka. Może tym razem cętkowanego? W każdym razie – tak samo co poniektóre mądre głowy uważają, że nie należy wywalać przedwcześnie żadnego niedochowanego słowa pisanego. Jakkolwiek, nawet mądre głowy mogą się mylić. Toteż macie. Zoptymalizowane wersje PDF: Tom I: Szary Świt Tom II: Dwa Słońca Tom III: Zmierzch Google docsy dla wzrokowych masochistów (obecne gdzieniegdzie problemy z łamaniem tekstu, rżnięte z przerośniętego oryginału ustawionego pod druk ~A5 pod .rtf; wybaczcie, korekty prawdopodobnie nie będzie) Część I: Prolog Rozdział I: Koniec i początek Rozdział II: Baltimare - pierwsze rozdanie Rozdział III: Odpowiedzi? Rozdział IV: Tajemnica Cloudsdale Rozdział V: Fabryka Pogody Rozdział VI: Cloudsdale raz jeszcze Część II: Rozdział I: Przebudzenie Rozdział II: Yökolme Rozdział III: Pożegnanie z Yökolme Rozdział IV: Co teraz, Sparkle? Rozdział V: Żagle staw! Rozdział VI: Długa noc Rozdział VII: Rarity, Applejack, i… Rozdział VIII: Na wschód, zawsze na wschód! Rozdział IX: Czarne granie Rozdział X: Dno dna Rozdział XI: Tuś mi, bratku! Rozdział XII: Richthofen Rozdział XIII: Lubię Pomarańcze Część III: Rozdział I: Powtórka z rozrywki Rozdział II: Gdy wolałabyś nie wracać Rozdział III: Światła w mroku Rozdział IV: Operacja „Zamieć” Rozdział V: Pozamiecione… Rozdział VI: Przypadki i preparacje Rozdział VII: Starzy nieznajomi Rozdział VIII: Nieuniknione Rozdział XI: Nie po kolei… w głowie Rozdział X: Powrót do korzeni Rozdział XI: Jeden – Zero – Jeden Możliwy Rozdział... którego by nie było Potencjalny Epilog Hmm. Zajrzę jeszcze. Kiedyś. /) Vvv PS. Nieliczni z nielicznych wtajemniczonych mogą się zdziwić, może nawet zdenerwować albo poczuć coś na kształt zawodu; ale czasem tak bywa, iż nawet z największej bzdury coś zostaje wycięte, nawet w ostatniej chwili, nawet na długo po złożeniu tekstu. Niektórzy nawet określiliby wzmiankowane zjawisko „konsekwencjami”. Cóż, handlujcie z tym. PPS. Nadciąga zima. Pamiętajcie o wiewiórkach. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts
Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony
Utwórz konto
Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!
Zarejestruj nowe kontoZaloguj się
Posiadasz własne konto? Użyj go!
Zaloguj się