Skocz do zawartości

[Gothic] Wyzwolić Górniczą Dolinę - Raphael (Vanadiss)


Applejuice

Recommended Posts

Imię: Raphael

Płeć: Mężczyzna

Wiek: 42

Wygląd: Powoli siwiejące włosy wychodzące z Czerni, blizna nad okiem, Zielone oczy, Średni zarost.

Profesja: Członek Wodnego Kręgu.

Obecne miejsce pobytu: Khorinis, dom pod zamkiem.

Biznes: Myśliwy, Czasem troszkę popracuję w kuźni.

Przywódca: Lares.

Mistrz: Lares/Saturas/Greg/Diego.

Nauczyciel: Nie uczył się magii, lecz walkę zna od: Diego(łuk), Lares(miecz), Cavalorn(artefakty zwierzęce).

Specjalność: Łuk, walka mieczem półtoraręcznym, Tworzenie Map, Zdobywanie artefaktów zwierząt .

Wiara: Agnostycznie wierzy w Adanosa.

Broń: Kiepski Miecz Półtoraręczny, Łuk Jesionowy, Nóż na Wilki.

Złoto: 9 tysięcy.

Ekwipunek: Zbroja Wodnego Kręgu, Lekki pancerz Bandyty, Skórzana Zbroja, Strój obywatela, Mapa Khorinis i Górniczej Doliny, różne zwierzęce artefakty, Ryby, Jedzenie, Młot kowalski, pręty, Piwo, Pierścień przynależności do Wodnego Kręgu.

Charakter: Ponury, inteligentny, Satyryk, Rzadko okazuje emocje, spokojny, rzadko się denerwuje, Stara się być miły dla reszty, Wierny, Kłamie jedynie gdy musi, Nieśmiały, Bezlitosny dla wrogów, Małomówny.

Historia: Vanadiss Urodził się za czasów Magicznej Bariery w Kolonii Karnej. Tam, w Starym Obozie wiódł swobodne, beztroskie życie. Jednak gdy osiągnął wiek 20 lat, musiał zacząć pracę w kopalnii. Chwilowo swój cech wykonywał w Starej Kopalnii, lecz wraz z kopaczami wznieśli bunt i uciekli do Nowego Obozu. Tam poczuł się od razu lepiej. Nie musiał aż tyle pracować, dostał nowy dom, nauczył się łucznictwa, oraz poznał podstawy polowania. Jednak, z czasem Wolny Obóz został zaatakowany przez siły Gomeza, a on ukrył się w Zatopionym domu w jeziorze, na którym znajdowała się karczma. Po ataku, wraz z 40 ocalałymi ludźmi odbudował obóz i Zaczął pracować stale jako Farmer na polu ryżowym. Zapłata była cienka, lecz starczyło na wyżywienie i drobny trunek w karczmie. Jednak, gdy bariera padła, on wraz z dwunastoma innymi mężczyznami uciekł do Khorinis. Tam spotkał znanego mu już Laresa, więc dostał od razu więcej informacji o zdarzeniu zniknięcia bariery. Ponownie załapał się chwilowo na wolny etat w kuźni. Dostawał tym razem dużo większą zapłatę, za którą kupił sobie bardziej komfortowy dom. Z biegiem czasu dowiedział się o dalszym żywocie Gomeza i o Wodnym Kręgu. Lares przyjął go po starych znajomościach. Także poznał Cavalorna i tam zgłębił dalej Łucznictwo i myślistwo. Zbudował za pozwoleniem średni domek przy zamku, troszkę w głębi lasu, gdzie mieszka i wykonuję zawód główny. Gdy odwiedził górniczą dolinę, zobaczył, że wszystko zostało zniszczone, Orki mieszkają wszędzie, Gomez gdzieś uciekł, Jego rodzice zginęli na rzecz orków i Ogólnie uświadomił sobie, że czas na zemstę.

Cel: Wyzwolenie Górniczej Doliny, odwet na Gomezie. Oprócz tego nic specjalnego, jego cele są jakby drugoplanowe. Normalnie woli wieść beztroskie życie pod Khorinis.

Towarzysz, partner: Brak. Chyba, że Pies Hatwick zaliczany jest do tego.

No cóż. Wreszcie! Mam nadzieję, że nie pozabijamy się nawzajem ani nic, Vanadiss xP

------------------------------------------------------------------------------------------

Nastał kolejny ranek. Obudziłeś się w swoim domu - Hatwick jeszcze spał u twego boku, smacznie chrapiąc.

Od razu po otworzeniu oczu usłyszałeś hałasy. Właściwie... były to krzyki. Krzyki dwóch osób - rozpoznałeś Vina, robotnika z farmy Lobarta, oraz strażnika, strzegącego zazwyczaj wejścia do miasta.

- Spokój, mówię! - wrzeszczał strażnik, najwyraźniej na darmo. Vino nie dawał za wygraną.

- Przysięgam, że widziałem... TO COŚ! - odpowiedział. - Musisz coś z tym zrobić, słyszysz?!

Dłużej nie dało się leżeć w takich warunkach. Nawet pies, zdziwiony tym hałasem, wybiegł na dwór, chcąc dowiedzieć się, co się stało. Zdenerwowany i przerażony ton głosu farmera wyraźnie dawał do zrozumienia, że stało się coś złego. Czym mogło być "to coś"? Kolejnym orkiem, który przekroczył granicę Górniczej Doliny? Jeśli tak, ktoś ze straży szybko by się z nim rozprawił - zwykle byli to tylko Orkowie Zwiadowcy, nie dysponujący nadzwyczajną siłą. Wtedy jednak Vino, który jako pierwszy zobaczył potwora, nie był aż tak przerażony... Co może być gorsze od orka? Jedynie BANDA orków, ha.

Należało to jednak sprawdzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwierdziłem, iż skoro sam Vino nie jest w stanie tego opisać, musi to być dość groźny stwór. Kto wie, może za jego trofea dostanę trochę pieniędzy u Bospera, zaś jeśli to ork, to może Harad będzie miał co przetopić. Stworzenie było otoczone wielką tajemnicą, więc nigdy nie będzie wiadomo co się stanie. Chwyciłem za łuk i kołczan oraz wziąłem w razie czego Nóż do skórowania wilków i podszedłem do najbliższej straży.

- Czym jest to "coś"? Sami nie wiecie? A wiadomo chociaż, skąd to do nas przybyło? Znane są jego umiejętności? Czy mam prawo do rozmowy z Vino na ten temat?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Prawo do rozmowy? - powtórzył strażnik. Przeszył cię wzrokiem od stóp do głowy i zatrzymał się na twojej broni. - Z jego opisu wynikało, że to potężna istota. Wątpię, byś poradził sobie z nią w pojedynkę.

Strażnik spojrzał na Vina, a ten, nie czekając na nic, wypalił na jednym wdechu:

- Widziałem maga ubranego w czerń i czerwień. Dokładniej mówiąc widziałem go, jak chodzi po lesie i za pomącą magii ognia zabija tamtejsze zwierzęta... Miał potworne, czerwone oczy. Od razu kiedy go zobaczyłem, przybiegłem tutaj. Nie wiem czy nadal tam jest. I wyglądał na niebezpiecznego. Piekielnie niebezpiecznego - jednym czarem zabił cieniostwora, który ostatnio przysparzał nam masę problemów! JEDNYM CZAREM! - powtórzył zdenerwowany.

- O ile mi wiadomo tutejsi Magowie Ognia także to potrafią - zauważył strażnik.

- Ale to nie jest człowiek! Jestem tego pewny! - zapewniał Vino. - Nie wiem, skąd przybyła ta istota... Pozbądźcie się jej!

- Dobra, dobra - mruknął znudzony strażnik. - Idź już do domu, powiem o tym Lordowi Andre.

Farmer chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz mężczyzna uciszył go gestem. Posłusznie odszedł.

- Nie rzucaj się na zbyt głębokie wody, Raphael - ostrzegł cię. - To może być niebezpieczne. Zawiadomię o tym Lorda Andre, na pewno poradzimy sobie z tamtym stworem. Ale jeśli chcesz, możesz do nas dołączyć. Każda pomoc się przyda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę zacząłem myśleć, aczkolwiek zaraz jednoznacznie pomyślałem "Tak".

- Dobrze, pomogę wam. Znam się nieco na zwierzętach, A o dziwnych przybyszach, którzy niedługo mieli tu przyjść wspominał mi nieco Vatras. Poczekajcie chwilę, tylko wezmę miecz i psa.

Powiedział, po czym wrócił się do chaty, chwycił za swój półtora-ręczny miecz i obudził psa. Dał mu jeszcze troszkę mięsa kupionego w Dolnym Mieście. Gdy Hatwick zjadł, zagwizdał i wyszli razem na zewnątrz.

"Dobrze, jestem gotowy." Powiedział, po czym przybliżył się do Strażnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażnik zawiadomił Lorda Andre o waszych działaniach. Ten, wiedząc że wasz przeciwnik nie będzie łatwy do pokonania, dał wam do pomocy jeszcze jednego wojownika

- Zbierzcie wszystkie informacje o tej istocie - polecił. - Dowiedzcie się skąd przybyła, dlaczego i jakie ma zamiary. Uważajcie na siebie, żołnierzu.

Strażnikiem, który do was doszedł, okazał się Wulfgar, bardzo dobry wojownik szkolący straż. Mając tak doświadczoną osobę u swojego boku nie musieliście obawiać się o swoje życia. Dręczyło cię jednak uczucie niepokoju...

- Jak wygląda sytuacja? - spytał Wulfgar, stojąc razem z wami przy wejściu do miasta.

- Prawdopodobnie w tamtym lesie - powiedział strażnik i wykonał zamaszysty ruch ręką - przechadza sobie dziwna istota. Sądząc po relacjach okolicznych mieszkańców musi być groźna.

- Co to za istota?

- Nie wiadomo. Vino, robotnik z farmy Lobarta mówił, że wygląda jak mag. Ma czerwono-czarną szatę i posługuje się magią ognia.

- Niech to szlag. Przydałby się ktoś umiejący walczyć na dystans... - jego wzrok powędrował ku tobie i na twój łuk. - Oby twoje strzały były celne. Mam nadzieję, że umiesz posługiwać się tą bronią? I czy na pewno chcesz z nami iść? To należy do obowiązków straży, a nie zwykłych mieszkańców. Jeśli zginiesz, możemy mieć spore kłopoty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie, nie na darmo kupowałem ten łuk i szkoliłem się w strzelaniu z niego przez pół roku. Tak, mam zamiar pójść i nic mnie nie powstrzyma, nawet stracenie lewego płata mózgowego. Więc jestem gotów by służyć z pomocą.

Popatrzyłem jeszcze chwilowo na psa, po czym szybko z powrotem na Lorda Andre.

- Tak, pójdę. W razie czego można spróbować ściągnąć pomoc kilku ludzi, aczkolwiek to może opóźnić operację. Jeśli będzie to konieczne, pójdę po nich. Jeśli nie, wyruszę z wami sam. Jeśli będziemy przechodzić niedaleko Górniczej Doliny, to z chęcią tam na chwilę wstąpię.

Wyjąłem jeszcze na chwilę miecz. Popatrzyłem na ostrze. Nie posiadało żadnych stępień, więc było idealne do cięcia. "A więc ruszamy, jak mniemam" oznajmił, po czym schował z powrotem swojego półtora-ręczniaka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wulfgarf popatrzył na ciebie przez chwilę z wahaniem, po czym - podobnie jak ty i strażnik - ukłonił się Lordowi Andre, odwrócił się na pięcie i odszedł. Hatwick posłusznie poszedł za tobą, merdając radośnie ogonem.

Wychodzac z koszar zastanawiałeś się, z jakim potworem będziesz miał do czynienia. Właśnie... czy to mógł być potwór? Zwierzęta i potwory nie posługują się magią, tak jak w przypadku tamtej istoty. Jedynie Orkowie Szamani studiują magię. Często nawet swoją siłą mogą przewyższyć niedoświadczonego Maga Ognia...

Więc co to będzie? Może to jakiś wygnany Mag Ognia, który teraz sieje chaos?

Pozostało ci jedynie sprawdzić samemu. Szliście w kierunku wyznaczonym przez farmera, po czym zeszliście do lasu. Napotkaliście gdzieniegdzie zwłoki wilków.

Wulfgarf pochylił się nad jednym i oznajmił:

- Spalony. Jesteśmy na dobrym tropie.

Szliście więc dalej, nadal spotykając spalone zwierzęta. Największy jednak strach ogarnął was wtedy, gdy spotkaliście...

- Na Innosa! - szepnął strażnik, który - jak się okazało - miał na imię Ruga. - Ork elitarny?! Tutaj?!

- Nie czas na orki - zauważył Wulfgarf. - Spójrzcie.

Wskazywał na... zakapturzoną postać, dokładnie taką samą, jak z opisu Vina. Stała z założonymi rękami i patrzyła się w przestrzeń.

Dopiero teraz poczułeś jej moc. Mrok od niej dosłownie emanowała...

- Raphael, mógłbyś się jakoś zakraść, żeby wziąć ją z zaskoczenia? - zaproponował Ruga. - Chyba, że macie lepsze pomysły... - dodał ciszej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż... Jestem w stanie dojść do niego dość cicho, lecz nie wiem, czy ON nie potrafi się teleportować. Mógłbym spróbować go w jakiś sposób ogłuszyć lub zwyczajnie zajść od tyłu i poderżnąć gardło, lecz nigdy nie wiadomo, jak daleko się może posunąć. W każdym razie dobrze będzie mieć w pogotowiu jakąś kuszę lub łuk.

Popatrzyłem dookoła i z powrotem na zakapturzoną postać. Jej płaszcz nie wyglądał na gruby. Zauważyłem, że mam w jednej z kieszeni kawałek materiału.

- Chwila... Macie jakieś krzesiwo lub cokolwiek, co jest w stanie wywołać ogień? Można by spróbować strzelić w niego podpaloną strzałą i zaobserwować reakcję. W razie czego lepiej być za razem dość daleko, ale też na tyle blisko, by móc w razie czego dobiec do niego i troszkę go pochlastać.

Znowu zwróciłem uwagę na tą istotę. Kto wie, co ten pomiot jest w stanie zrobić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruga spojrzał na ciebie z zachwytem.

- Gdzie nauczyłeś się... takiego planowania? Nigdy nie wpadłbym na taki pomysł - przyznał.

- Tak, plan godny zrealizowania - potwierdził Wulfgarf. - Nie wiem czemu, ale zawsze noszę ze sobą dwa krzemienie. - Wyjął z małej saszetki niewielkie kamienie. Już miał ci je podać, kiedy nagle cofnął rękę. Patrząc ci w oczy rzekł: - Musisz uważać. Jeśli nie trafisz w cel, na pewno nas dorwie i wtedy będzie po nas. Znajdźmy jakąś kryjówkę, a ty rób to co do ciebie należy.

Dopiero wtedy podał ci krzemienie

__________________

Krzemienie są dobre do rozpalenia ognia, nie? Nie znam się zbytnio :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, krzemienie wystarczą... Chyba. A z resztą, to świat magiczny, więc jakież to ma znaczenie :P

-----------------------------

- Dobrze, podejdźcie za tamte drzewa - wskazałem na szerokie dęby. - Ja tu zaraz ocieplę atmosferę...

Wziąłem kilka gałęzi spod pobliskiego drzewa. Tyle szczęścia, że obok była sosna, więc zerwałem jeszcze jedną gałąź. Niedość, że Sosna szybciej rozpali mini-ognisko, to jeszcze wydali intensywny zapach... Położyłem gałęzie na ziemi. Uderzyłem energicznie krzemieniami. Gałęzie zaczęły płonąć. Wziąłem jedną ze strzał z kołczanu i obwiązałem ją kawałkiem materiału. Potem położyłem delikatnie nad ogniem. Gdy zaczęła się palić, zacząłem celować w coś, co jest przypominało plecy tejże istoty. Gdy strzała była już mniej-więcej na kręgosłupie w okolicach żeber, puściłem ją.

- Oby trafiła, oby trafiła, oby trafiła, oby trafiła... - Pomyślałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trafiła.

Strzała wbiła się idealnie w miejsce, w które celowałeś. Nadal się paliła. Słyszałeś, że twoi towarzysze wstrzymują oddechy.

Postać... przez kilka chwil po prostu nie zauważyła, że coś wbiło jej się w żebra. Odwróciła się powoli tak, że mogłeś zobaczyć jej przepełnione grozą i nienawiścią krwisto-czerwone oczy. Patrzyła na ciebie i jednym, szybkim ruchem wyrwała strzałę ze swojej skóry, nawet się nie wzdrygając. Rzuciła ją na ziemię i zaczęła zbliżać się do ciebie powolnym krokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przewidziałem takiej reakcji. To był przynajmniej dziwne, żeby cokolwiek tak po prostu zignorowało ostry grot i ogień, po czym po prostu wyjęło strzałę. No ale cóż, nie znam tegoż stworzenia i nie wiem co potrafi, na co jest wrażliwe, na co jest uodpornione. Lecz powoli zacząłem zbliżać rękę do miecza. Raczej nie bez powodu zaczęło do mnie podchodzić.

- Noooo, idealna okazja do nauki anatomii kolejnego pomiotu... - Rzekłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączyli do ciebie Wulfgarf i Ruga, ten ostatni z lekkim wahaniem. Stanęli po twoich bokach.

- Czego tu szukasz, istoto?! - wykrzyknął Wulfgar.

Nie odpowiedziała. Uniosła jedynie ręce. Twoi towarzysz patrzyli na to ze zdziwieniem... Do póki ziemia nie zaczęła się pod wami trząść, a wokół stworzenia zaczęła emanować dziwna poświata.

Poczułeś, że ktoś cię dusi, lecz trwało to tylko chwilkę. Opadłeś na ziemię, próbując złapać oddech. Wulfgarf i Ruga również to odczuli.

- Odejdźciee! - warknęła przeraźliwym głosem. - Czego tu szukacie, marne stworzeniaa? Odejdźcie, albo posmakujecie mocy Beliaraa!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ledwo oddychając zwróciłem wzrok ku "Niemu". Wyglądało na to, iż tym razem mówił na poważnie. Jednak nie bez powodu podjąłem się tego zadania, jestem gotów poświęcić duszę dla dobra Khorinis.

- T-Ta Ziemia... Nal... Należy... Do Adanosa... *zacząłem wstawać* I jestem g-gotów bronić jej... Po kres mego życia. Niezależnie od stanu... Ziemia ta... Czysta była... I cz-czy... Czysta będzie.

Zacząłem zbliżać rękę ku nożowi. Przez drobne zmęczenie szło to powoli, lecz gdy już chwyciłem, zacząłem celować nim w jego tętnicę. Wziąłem spory zamach i rzuciłem w nadziei, iż trafię.

- Nie ma tu miejsca na t-takie stworzenia... Jak ty - rzekłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stworzenie nie zdążyło się obronić. Nóż nie trafił idealnie w tętnicę, tylko w bark. Wbił się głęboko. Istota zatoczyła się do tyłu.

Wulfgarf i Ruga wykorzystali tę okazję. Rzucili się na przeciwnika z bronią w ręku. Ta jednak błyskawicznie zaatakowała. Zaczęła rzucać w nich kulami ognia. Jakimś cudem udawało się im ich unikać...

To była twoja szansa. Towarzysze odwrócili uwagę stworzenia - mogłeś spokojnie atakować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
×
×
  • Utwórz nowe...