Verlax Napisano Maj 9, 2013 Share Napisano Maj 9, 2013 Wstęp : Zanim przejdę do treści właściwej. Świat Warhammer 40.000 wpierw był opisany tylko w codexach do planszowej gry opartej na tym świecie. Później jednak pojawił się cykl książek "Herezja Horusa" z pierwszym tomem "Czas Horusa" napisany przez Dana Abnetta. Chronologicznie, Ucieczka "Eisensteina" jest tomem czwartym, powinno się go przeczytać po ukończeniu "Galaktyki w Ogniu" Bena Countera. Powód dla którego piszę ten wątek jest dość niespodziewany, Ucieczka "Eisensteina" jest porażająco słaba, dlatego chciałem tutaj fanów WH40k ostrzec przed tym tworem. Fabuła : Isstvan III. Na tym świecie Herezja Horusa wchodzi już na pełne obroty. Nie wszyscy Kosmiczni Marines chcą jednak się do niej dołączyć. Ci nieposłuszni są właśnie masakrowani na powierzchni planety, ale w kosmosie jest jeszcze jednak kompania lojalistów. 7 Kompania Gwardii Śmierci dowodzona przez kapitana liniowego Nataniela Garro. Widząc brak sensu w walce, Nataniel Garro rozkazuje uciekać. Jego statkowi "Eisensteinowi" udało się opuścić system planetarny i wejść w osnowę. Niestety, okręt był już wtedy poważnie uszkodzony i ucieczka zamienia się w dramatyczną walkę o przetrwanie. Garro musi za wszelką cenę dostarczyć wieści o tej herezji, inaczej Horus będzie w stanie zadać miażdżący cios lojalistom. Ile jest Ucieczki w Ucieczce? To jest największy problem tej książki. Tytułowa Ucieczka "Eisensteina" jest najważniejszym punktem, jednak w samej książce się okazuję, że to co wydarzyło się przed ucieczką i po ucieczce stanowi więcej niż połowę książki. Tym bardziej to boli, że sama ucieczka została napisana najlepiej. James Swallow ma wielki talent do opisywania statków Imperium, ma świetne opisy walk w kosmosie doskonałe opisy marynarki wojennej. Samą ucieczkę czyta się świetnie. Niestety, zanim do niej dochodzi James Swallow daje dużą retrospekcję, która pokazuje jak w ogóle do tego doszło. I tutaj gigantyczny problem. W praktyce, ta retrospekcja to dokładnie te same wydarzenia co z "Galaktyki w Ogniu" tylko przedstawione z innej perspektywy. Która właściwie niczym się nie różni. Najlepiej to widać gdy Nataniel Garro walczy ramię w ramię z Saulem Tarvitzem na stacji przekaźnikowej. Dokładnie to samo, tylko inny bohater. I niestety, czuć że Ben Counter poradził sobie z tym lepiej. Denerwuję również że sama ucieczka kończy się tak szybko. A to co dzieje się po ucieczce to parodia. James Swallow bardzo kiepsko scharakteryzował postać Rogara Dorna, która w tym opowiadaniu woła o pomstę do nieba. To zupełnie inny Rogar Dorn niż ten z którym się spotykamy w ramach "Czasu Horusa" Dana Abnetta. Absolutne OOC. Gwardia Śmierci Gwardia Śmierci to Legion Kosmicznych Marines który gra główną rolę w tym opowiadaniu. Pierwsza rzecz którą autor czyni to wywala najbardziej jego charakterystyczne elementy. Otóż : 1. Gwardia Śmierci nie nosi ozdób. 2. Gwardia Śmierci nie ma okrzyków bitewnych, walczą w ciszy. 3. Gwardia Śmierci jest śmiertelnie poważna. Wszystkie te trzy punkty James Swallow wyrzuca do kosza prawie na samym początku książki. Właśnie te trzy elementy czyniły ten Legion taki interesujący a bez tego nie dość że czujemy jakby to był zupełnie inny Legion, to jeszcze ani trochę interesujący nie jest. Prawie jak Ultramarines. Nataniel Garro Powiedzmy sobie szczerze, James Swallow miał najtrudniejsze zadanie jeśli chodzi o głównego bohatera. Dan Abnett stworzył bardzo interesującego Gavriela Lokena, który później się jeszcze pojawił w "Fałszywi Bogowie" Grahama McNeila oraz "Galaktyce w Ogniu" Bena Countera. Niestety, Nataniel Garro to sztywniak i to nie taki który możemy darzyć jakąś wielką sympatią w porównaniu do Lokena. Może dlatego że również towarzysze Garro są niemożliwi do spamiętania i absolutnie nic ich nie różni? Mnie osobiście łatwiej było to odróżnić w ten sposób : "to jest ten typ co zasuwa z pięścią energetyczną" niż "ten facet co zachowuje się w taki a nie inny sposób". Postacie poboczne nie dorównują Torbaggonowi, Aksymandrowi, Abbadonowi, Tarvitzowi, Luciusowi czy Eidelonowi czy chociażby zupełnie epizodycznej postaci Kharna. Inaczej mówiąc, wszyscy to równe sztywniaki. Wielka szkoda, bo ta postać miała gigantyczny potencjał. Co gorsza, Nataniela chroni potężny "plot armor", zwłaszcza w trakcie ostatniego pojedynku ( który jest absurdalny w sam sobie ). Chaos No i Chaos. Chyba najgorzej przedstawiony porównując do pozostałych tomów. W "Fałszywych Bogach" Chaos przedstawiono jako niesamowicie subtelny, pełny intryg, tajemnic oraz kuszący. Graham McNeil pokazał od podstaw jak korupcja ogarnęła Mistrza Wojny i powoli przeciągnęła go na stronę Chaosu. W "Galaktyce w Ogniu" Chaos przedstawiono jako szaleństwo. Tylko ktoś spaczony przez Chaos mógł wpaść na pomysł zbombardowania planety głowicami wirusowymi, wyżynając kilka tysięcy lojalnych Kosmicznych Marines, którzy walczyli w jego imię. Pojawiło się pierwsze przyzywanie demonów i wtedy właśnie Horus przedstawił wszystkich swój morderczy plan. Natomiast w "Ucieczce" Chaos przedstawiono... jako Bóg-Imperator wie co. Przede wszystkim, obdarto go z jakiejkolwiek finezji. Po prostu na chwile padło Pole Gellara i sru! Mamy kilkaset cholernych zombi Nurgla na pokładzie! Oczywiście, jeden Kosmiczny Marines też musiał ulec Mrocznym Bóstwom. Tylko że scena tej "korupcji" to dwie i pół strony, podczas gdy Graham McNeil poświęcał całe rozdziały by wyjaśnić jak Horus zaczął się powoli staczać w szaleństwo a tutaj otrzymujemy właściwie nic. Podsumuwując : Nie tykać! Przeczytanie tego grozi złapaniem infekcji Nurgla. Poważnie, nawet nie wiem czy można to w jakikolwiek sposób polecić. Jedyna rzecz która naprawdę zasługuję na pochwałę to sam opis ucieczki "Eisensteina" oraz generalnie jak działają okręty Imperialnej Floty. Wszystkie inne aspekty są znacznie i to znacznie gorsze niż dzieła poprzednich autorów ( Abnetta, McNeila i Countera ). Na marginesie, w polskim wydaniu znalazłem sporą liczbę błędów. Wstyd! Link do komentarza
Recommended Posts