Skocz do zawartości

Kobayashi

Brony
  • Zawartość

    220
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Kobayashi

  1. Bariera nie wytrzymała mocy zaklęcia przeciwnika i rozpłynęła się, jakgdyby jej nigdy nie było.

    Ból, mimo iż była to zapewne jedna z iluzji, był nie do wytrzymania. Kucyk padł z jękiem na posadzkę. Cóż, z początku był skazany na porażkę. Każdy jego atak był z grubsza bezcelowy. Obrona jak widać też. Ale co mógł zrobić on, zwykły mnich, przeciwko temu monstru? Nic, co by go zatrzymało na dłuższą metę. Stęknął cicho dwa słowa, po czym westchnął cicho i zemdlał.

    -Poddaję się.

  2. -Hm. -powiódł wzrokiem po kucykach w pośpiechu wyjmujących kapsle- Nie jestem genialnym strzelcem. -uśmiechnął się smutno, po czym przyjął bohaterską postawę -Ale postaram się zrobić co w mojej mocy, abyś nikt nie ucierpiał. Wracając do twojego planu. Trzy, cztery pociski bez problemu przebiją twoją "żywą" tarczę. Każdy kolejny pocisk powali Cię na kopyta.  Ale ogólnie, lepsze to niż nic -spojrzał na gryfa- Jest tylko mały problem. Moje pociski nie przebiją tego pancerza -zajrzał w skórzany ubiór- A, no i posiadam jedynie sześć pocisków, plus dwa w magazynku. -gdy ujrzał pełen politowania wzrok ogiera, zaczął się bronić -Przyszedłem tu tylko coś zjeść, nie urządzać burdy. W każdym razie, hotelarz na sto procent się dołączy. Strzela genialnie, jednak nie ma czasu, żeby nauczyć potrzebujących tego i owego -spochmurniał- Cóż, w takim razie zostało tylko poczekać. Ciszą, jaka zapadła, można by wykarmić połowę Zebrici.

  3. Mimo nieudanego ataku, kucyk wciąż zachowywał zdrowy rozsądek i pewność siebie. Skoro siła fizyczna nie zadziałała na przeciwnika, trzeba było zmienić taktykę. Została mu magia psychiczna, niestety nie miał żadnej gwarancji, że przeciwnik nie jest na nią odporny. "Jak tu takie diabelstwo pokonać?" -pomyślał kucyk, po czym teleportował się na drugi koniec areny. Wzmocnił zaklęcie ochronne, w końcu, nic nie stało przeciwnikowi na drodze, żeby skończył z nim tak szybko, jak zaczął. Spojrzał w jego kierunku. Coś ciemnego wyłoniło się z niego. BezimiennyKot wzdrygnął się na myśl, że to coś mogłoby go przeszyć. Zaczął obmyślać dalszy, tym razem może skuteczny plan.

  4. Cyka postanowił wyprowadzić partnera z błędu.

    -Cóż, sakiewka nie jest wypełniona tylko trotylem. Właściwie, w samym centrum znajduje się ładunek, otoczony kapslami dla niepoznaki. Pierwotnym planem było dać im odejść z sakiewką, którą później bym wysadził. Ale, jeśli faktycznie nie ma takiej siły przebicia, trzymamy się twojego planu -Cyka zmarkotniał, po czym się cicho zaśmiał -Cóż, na górskich bandytów skutkowało.

    Fox spojrzał z powrotem na bandytów. Raczej nie przejmowali się zbytnio ich konwersacją. Albo takich udawali. Cóż, tylne oparcie do solidnych raczej nie należało, chociaż kilka pierwsze dwie, trzy kule powinno wytrzymać. No, przynajmniej powinno wytrzymać moc wybuchu i rozbryzg kapsli. Chyba. Z drugiej strony, narażało to na śmierć innych Bogu winnych kucyków. Cyka posmutniał. "W sumie, nie ma też żadnej gwarancji, że po zebraniu kapsli zostawią nas przy życiu" -pomyślał, i podjął decyzję.

    -Tak -szepnął- Robimy to. Na twój znak.

  5. Cyka widział, że jego znajomy coś planuje. Nie uważał tego za coś złego, w takiej sytuacji pewnie każdy zrobiłby to samo. Ale nie on. Cyka plan miał gotowy, częściowo zrealizowany. Pytanie, czy przeciwnik odkryje podstęp, czy jednak jest głupszy niż wygląda. "Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie", jak to ktoś kiedyś napisał. Cóž, do tej pory działało, chociaż fakt, że ogier do tej pory miał przyjemność spotkać się ze zwykłymi bandytami, żadającymi okupu za przejście. Zawsze dawał im sakiewkę pełną kapsli, odchodził i chwilę potem wracał po swoje kapsle z nawiązką. Oczywiście, tylko, jeśli chodziło o spore sumy. W innym wypadku ograniczał rozlew krwi do minimum. W tym jednak przypadku, nie był pewien, czy plan wypali. Po pierwsze, przeciwnik może wykryć podstęp. Po drugie, energia może nie mieć wystarczającej siły, aby przebić pancerz przeciwnika. Solidny, nie widział jeszcze takiego, ale coś mu mówiło, że lepiej nie ryzykować. Niezauważalnie schował sakiewkę, po czym wyjął drugą, nieco większą. Postanowił się jednak upewnić, czy plan wypali.

    -Myślisz -szepnął do Wild'a- że porcja trotylu da radę przebić ten pancerz? Wyglądasz na specjalistę w takich sprawach.


  6. Gryf miał założone siodło bojowe z potężną dwulufową strzelbą, z której unosił się dym, na kopytku dodatkowo miał zamontowany pistolet.

    (Gryf z kopytem :ming: )

     

    Obiad był wyśmienity. Mięsko dobrze upieczone, skórka przyprawiona perfekcyjnie i te chrupiące sianofrytki! No, i oczywiście miłe towarzystwo -Cyka rzucił okiem na ogiera naprzeciwko siebie. Całkowicie zaangażowany w konsumowanie swojej porcji -uśmiechnął się, po czym wziął się za dokończenie swojej porcji. Wtem drzwi otworzyły się, stanął w nich zziajany ogier. Cyka spojrzał na chwilę, po czym jego wzrok wrócił na niedokończone danie. Wystrzał. Gdy Fox z powrotem spojrzał w stronę ogiera, zobaczył jedynie osuwający się powoli na ziemię tułów. Bez głowy. Zza niego wyłoniła się ciemna sylwetka. Za duża na kucyka, ale za mała na smoka. Fox widział w życiu sporo, ale tej sylwetki nie mógł z niczym skojarzyć. Przybysz zażądał kapsli, ktoś się zbuntował. Chwilę potem kolejny kucyk padł trupem.

    -Cholera. A zapowiadał się taki miły wieczór -skomentował szeptem Cyka, po czym wyjął sakiewkę na stół. Coś w niej cicho zabrzęczało -Znasz ich? Możesz o nich powiedzieć coś więcej?

    • +1 2
  7. "I wszystko jasne". Świątynie Zabójców -ogier czytał o nich co nieco. Że też nie pomyślał o tym wcześniej, sam widok przeciwnika powinien mu o tym uprzytomnić. Urodzeni zabójcy, specjalizowali się w każdej dziedzinie magii i potrafili władać jakimkolwiek orężem. Od początku pojedynek był przesądzony. Oczywiście na jego niekorzyść. "Trzeba było zostać w domu z żoną i dziatkami" -pomyślał podirytowany. Cóż, tak czy siak, będzie musiał skapitulować. Nie. Jest w stanie go pokonać. Musi go pokonać. Za chwałę Zakonu!  Dokończył zaklęcie, po czym zza Rexumbry, z samej areny wyszła sylwetka, nie przypominająca w sumie niczego. Potężna, zbudowana z lodu postać nie oglądając się, ruszyła na Rexumbrę. Kucyk z lekkim uśmiechem na twarzy patrzył, jak zaraz wielka lodowa pięść golema wyeliminuje przeciwnika z turnieju.

×
×
  • Utwórz nowe...