Witam serdecznie.
Na wstępie zaznaczam, że jest to moje zdanie, oraz że jest to dyskusja.
Czym jest dla nas ludzi (mówię o ogóle, więc proszę się nie burzyć) tolerancja?
Uznawanie każdego kto robi dziwactwa za osobę odważnie spełniającą się?
A może jest staraniem nie urażać INNYCH za wszelką cenę?
Uważam, że pojęcie tolerancji zostało wypaczone w dzisiejszym świecie.
Ta cała "tolerancja" stara się umieszczać osoby INNE powyżej przeciętnych osób. Dochodzi przez to do takich sytuacji jak np.
Robienie wszystkiego by przypadkiem jakiś związek homoseksualny lub transwestyta, nie poczuł się pokrzywdzony.
Osobiście traktuję tolerancję jako granicę prywatności, której nie powinno się przekraczać.
Mówiąc prościej: Rób co chcesz, do puki nie będzie to miało negatywnego wpływu na mnie lub na moje społeczeństwo, np:
Ktoś jest gejem. OK, rozumiem, szanuję taką decyzję. Lecz jeżeli związki homoseksualne będą domagały się adopcji dzieci,
przez co będą niszczyć wizerunek, że małżeństwo to już nie tylko "tata i mama", ale inne anomalie, to jest coś nie halo.
Zostaje sprawa tolerowania wolności słowa. Każdy musi się liczyć z tym, że wyznawanie swojego słowa czy ideologii nie działa w jedną stronę, trzeba się z tym pogodzić.
Jeżeli ktokolwiek ma inne zdanie niż inni, nie oznacza to, że jest ono w jakiś sposób chronione. Czyli... ktoś oświadcza, np.
że jego zdaniem płeć nie jest z góry ustalona, ktoś inny może to bez konsekwencji zakwestionować i nie ma tu nic złego.
Mimo to uczeni jesteśmy, że kwestionowanie czyichś dziwactw jest szczytem chamstwa i niepoprawności politycznej.
Dlatego uważam, że tolerancja jest to pilnowanie by nie przekraczać granicy innych, tym samym nie krzywdzić ich dziwactwami.
Ale również obrona własnych granic przed brakiem moralności czy zboczeniem.
(Wyszło jak rozprawka do szkoły ;p) Pozdrawiam.
PS: Jeżeli ktoś się zgadza, nie zgadza, uważa ten temat za totalne buractwo lub ma mnie za wredną gadzinę, to zapraszam do dyskusji.