Gdy już usiałem postanowiłem pocieszyć tą osobę, więc myślę... tylko nie za długo bo w końcu usiadłem koło kogoś bez "wyraźnego" powodu jeszcze się przestraszy, po 27 sekundach siedzenia i patrzenia się na tą osobę jak by była mi winna pieniądze wymyśliłem plan. Uwaga! podpunkt 1. Zapytam się co się stało XD, na twarzy zaczą mi się rysować mi się chyba trollface a w tle słychać było muzykę z występów Johna Cena',
-Hej, przepraszam czy coś się stało? Zapytałem nie śmiało.
-Nieee ależ skąd siedzę sobie i udaje że mi się oczy pocą na zimnie zasypana śniegiem, w temperaturze około -13 stopni, powiedziała z żalem w głosie po czym wyciągnęła z kieszeni kombinerki i zaczęła rozkręcać ławkę.
-Oj przecież widzę że coś się stało... no pomijając tego że pół ławki znikło, więc może mógłbym jakoś pomóc?
-Jasnee. odpowiedziała po czym zrobiła tak słodką minę że się na chwilkę zawiesiłem
-tak? w czym? zapytałem ochoczo
-trzymaj te deski, sprzedamy je, zakrzyknęła już o wiele radośniej
Nawet się nie zastanawiałem zbyt długo i schowałem deski do kieszeni, Chwila czy znowu przedawkowałem cukier czy to się dzieje na prawdę? A kogóż to obchodzi? ważne że mam dar pocieszania ludzi HA. chwilę później patrze ławka rozebrana, mam na pakowanie w kieszeniach deski i stelaż
-Dobra możemy już iść? zapytała
-Emmm... co?..... tak, tak jasne, plącząc się odpowiedziałem nie wiedząc o co chodzi
szliśmy ulicą jakieś 20 minut aż dotarliśmy do sklepu z łukami Bospera, po chwili weszliśmy my do środka, w przedsionku sklepu stało łóżko bez materaca i fortepian, no kurde fortepian równie dobrze ktoś mógłby zaparkować tam fiata 126p nawet więcej miejsca by tam było, zeszliśmy dalej po schodkach w pomieszczeniu ciemnica, i nagle po oczach zaczyna mnie bić oślepiające światło, ruszać się nie mogę a przede mną dwie postacie ubrane na zielony czy tam niebiesko i jedna z nich zaczyna do mnie mówić
-Halo, czy pan mnie słyszy? Panie "Jakieś fajne nazwisko", jedzie pan do szpitala, miał pan nie fortunny wypadek z bronią palną, oraz brakuje panu nerki,
zdezorientowany dalej patrze się we światła tak kilka minut,...
-Przepraszam, przepraszam? czy nic panu nie jest? jakiś cichutki głosik wyrwał mnie z patrzenia na światło
-Co? Zapytałem nie wiedząc co się dzieje
-Szedł pan i się zatrzymał koło mnie, stał pan tu chwilkę i się nie ruszał bałam się czy nic panu się nie stało, zważywszy na duży chłód i to... Zanim dokończyła wykrzyknąłem
-Co? ja tu stałem cały czas?
-Emmm... tak a gdzie miał pan być?
-A wiesz nie ważne, ale miałem cię zapytać...