Nie miałem żadnego praktycznie problemu w tym roku , fajni koledzy , ciekawe wakacje , w miarę dobra
sytuacja z ocenami > UWAGA TEN POST MORZE TROCHĘ BYĆ PRZYDŁUGAŚNY < . Obejrzałem dokument w Josefie Friclu i na następny dzień w szkolę słyszę na religi że Jezus chce dobra i kocha wszystkich ludzi jednak po prostu nie mogłem uwierzyć jak to możliwe .Przez następne kilka tygodni dochodziłem do wniosku że ja po prostu nie wierze ... Myślałem sobie że coś ze mną jest nie tak więc postanowiłem o tym porozmawiać z kimś bliskim mama więc wyjaśniłem jej moje argumęnty jednak mama co prawda była miła i wyraozumiała to nic nie zrozumiała i powiedziała żebym o tym pogadał z tatą jednak kiedy on powiedział że ja powtarzam z internetu i kończył rozmowe . Punktem kulminacyjnym była pasterka wczoraj , jak zwykle w koście siedziałem i nic nie mówiłem jednak tata tyrpną mnie ze dwa razy , w domu pytam się go dlaczego mnie tyrpał on mi mówi że dlatego że nie mówiłeś
modlity , wiedząc jak rozmowa się skończy powiedziałem że chodzę do kościoła tylko dlatego że oni chcą i zkończyłem rozmowę .
Mam bardzo dobre stosunki z rodzicami ale na ten temat oni wcale nie potrafią się wypowiedzieć , to nie jest tak że ja nie chcę wierzyć tylko nie potrafię i chciałem żeby ktoś mnie nawrócił jednak osoby które o to prosiłem wywoławy przeciwny skutek.
Ostatnio we mnie toczy się swoista walka