Skocz do zawartości

falconek

Brony
  • Zawartość

    202
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez falconek

  1. Niestety, przy takiej przerwie pomiędzy przeczytaniem a napisaniem komentarza wrażenia z czytania zdążyły już się ulotnić. Postaram się jednak spisać to, co utkwiło mi w pamięci.

    Po pierwszym rozdziale miałem mieszane uczucia co do tego fika. Nie podszedł mi słodko-uroczy, familiarny klimat w rodzinie imperatorskiej (choć pewnie w jakiś sposób jest to realistyczne), a początkowe wydarzenia wywołały we mnie reakcję "meh, znowu jakaś inwazja potworów". Na szczęście to nie Cadance z parantelą grają tu pierwsze skrzypce i w końcu zaczęło być więcej Obsidian. A to świetnie napisana postać. Jest ona nastolatką (nie wiem ile lat ma na kucze, ale to chyba ten etap rozwoju), która na skutek dość... specyficznego wychowania uważa, że cały świat to wrogowie, a jej poglądów na relacje w społeczeństwie nie powstydziłby się niejeden gracz CKII. Czyli bunt młodzieńczy pełną gębą połączony z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, czarną magią i szkoleniem bojowym. Co może pójść nie tak?

    Tylko nie jest sztuką opisać wariata jako wariata. Sztuką jest opisać świat z perspektywy wariata, z której przecież to całe wariactwo jest spójne, logiczne i ma sens. Ghatowi ta sztuka się udała. Obsidian zachowuje się infantylnie i po nastoletniemu buntowniczo, ale kiedy w trakcie lektury wchodzimy w jej głowę, widzimy, że nie mogłaby zachowywać się inaczej. Jest po prostu bardzo realistyczną postacią. Świetnie wypada w duecie ze starszą i (o dziwo) mądrzejszą Twilight, która wreszcie zaczęła coś łapać z tej całej magii przyjaźni, ale i tak nie wie w co się tym razem wpakowała. W ogóle mane 6 wypada całkiem spoko, a przecież mogło być inaczej. Mogło ujawnić się zdziecinnienie starcze, w wyniku którego klacze zostałyby odsunięte od księżniczkowania za rażącą niekompetencję. Ale o czym to ja...

    Kolejnym mocnym punktem jest konstrukcja świata. Czytelnik dostaje sporo informacji o wydarzeniach pomiędzy śmiercią Sombry a czasami w których rozgrywa się akcja, a także o ustroju Equestrii i miejscu Kryształowego Imperium w tym wszystkim. Takie detale ułatwiają wciągnięcie się w opowieść. Na szczęście Ghatowi udało się ustrzec nadmiaru śmieszkowania (bo niektórym jego wcześniejszym fikom można było zarzucić, że styl pisania nie zawsze pasuje do treści), co nie znaczy, że humoru w fiku brakuje. Fani charakterystycznego poczucia humoru Autora się nie zawiodą.

    Tak więc, ode mnie – okejka.

    • +1 1
  2. Pewne zaskoczenie, bo spodziewałem się raczej kolejnego rozdziału "Smaku Arbuza", ale ostatecznie nie mogę narzekać.

    Czytało się "Początek" trochę jak skrzyżowanie świata Wiedźmina z bohaterkami Wiedźmy, ale nie tej Zodiaka, tylko tej Olgi Gromyko  (tzn może tej Zodiaka też, tego jeszcze nie wiem) -- czyli całkiem przyjemnie. Właśnie: mimo, że jest to poniekąd fanfik do fanfika, można czytać nie znając Wiedźmy (tej Zodiaka), sprawdza się w stu procentach jako niezależne opowiadanie.

     

    Motywacja głównego złego mnie urzekła (powiedziałbym, że jest bardzo życiowa), ale jeszcze bardziej spodobało mi się to, co nastąpiło po jej odkryciu.

    Spoiler

    Kiedy spodziewałem się, że będzie "no, pośmieszkowaliśmy sobie i kończymy" to okazało się, że czeka nas jeszcze solidne mordobicie, a później, po skopaniu tyłków komu trzeba, też jeszcze był jeden fragment o silnym emocjonalnym zabarwieniu.

    Tak więc stopniowanie napięcia jest wręcz podręcznikowe.

     

    Sama fabuła jest może i schematyczna, ale jednak nie tak do końca,

    Spoiler

    bo na końcu dungeonu zamiast bossa czai się stado zmutowanych kurczaków, co jednak jest jakąś odmianą.

     

    Jeśli chodzi o frazę, styl i takie tam, to Cahan się rozwinęła i coraz trudniej jest do czegoś się przyczepić. I to też cieszy.

     

    Zastanawia mnie natomiast jedno. Moim zdaniem, Berenika mówiąc, że

    Spoiler

    prostytutki w mieście powinny sobie znaleźć mężów i być dobrymi żonami i matkami

    wyszła na hipokrytkę i zastanawiam się, czy było to zamierzone. Bo w realnym świecie sprzed paru wieków dziewczyna ze wsi, która wyjechała do miasta (a rodzinną wieś opuściła, bo nie udało jej się znaleźć męża) mogła w zasadzie zostać albo służącą, albo prostytutką. Ale służącą to mogła być do czasu aż pan albo panicz nie zbrzuchacił, bo po skandalu obyczajowym na robotę służącej był wilczy bilet.

    Z drugiej strony to nie jest realny świat i może klacze zachowały pozycję sprzed apokalipsy... choć jednak w fanfiku wszystkie postacie na wysokich stanowiskach to ogiery.

    W każdym razie ja na miejscu Bereniki jednak cieszyłbym się że mam fach w ręku i szersze opcje niż zamążpójście, klasztor, służba albo prostytucja.

     

     

    • +1 2
  3. Jeżeli sytuacja ma się tak, jak Decu i Siper przedstawiają, to jedynym rozwiązaniem, które ma coś wspólnego z logiką, rozumem i godnością człowieka jest przeniesienie na nowy silnik i systematyczne (nie wszystko od razu) przenoszenie treści ze starego forum.

     

    Ale jeszcze z czystej ciekawości:

    Dnia 19.05.2018 o 09:18, Decaded napisał:

    Problemem jest baza, której na ten moment nie dałoby się poprawnie podpiąć nawet pod nowszą wersję naszego silnika.

    Co konkretnie jest problemem? Wy coś zmienialiście w oryginalnej strukturze bazy, dodawaliście własne tabele, triggery? Bo to, że ikona zapisuje się pięć minut to nie musi znaczyć, że baza zaraz padnie, tylko że jest niewydajna bo gdzieś brakuje indeksów, bo jest nieznormalizowana, bo ktoś zrobił tabelę z 500 polami, bo uruchamia się kaskada insertów... Nic nie dzieje się bez przyczyny (zakładam, że backup-restore regularnie robicie). Jeżeli naprawdę jest zagrożona spójność danych to z jakiego powodu?

     

    Dalej kwestia konwertera (w moim języku eksportu i importu). Jak dotąd zdarzyło mi się przenosić dane z dBase na Firebirda, z dBase na MS SQL Server i z Firebirda na MS SQL Server (Tutaj, domyślam się, obie bazy będą na MySQL?) i jest to robota żmudna, nudna i oczywiście wymagająca czasu, ale nie jakoś przesadnie skomplikowana - tzn to zależy od tego, czy jesteście w stanie samodzielnie coś napisać, czy polegacie na gotowcach?

     

    Nie mam doświadczenia z MySQL i nie wiem jak wygląda z wydajnością, wiem, że na przykład przy bazach na Firebirdzie dość szybko tej wydajności zaczyna brakować i po prostu trzeba się przenieść na wydajniejsze rozwiązania, ale na tym MySQL w końcu pół Internetu stoi, więc nie może być tak źle.

     

    Po prostu ciekawią mnie dwie rzeczy: co takiego tam narobiliście, że baza może przestać działać i dlaczego przeniesienie danych na inny silnik jest niewykonalne (w tej drugiej kwestii "brak czasu/nie robię za darmo" będzie wystarczającą odpowiedzią).

    • +1 4
    • Nie lubię 1
  4. Przeczytałem za jednym posiedzeniem i jestem pod wrażeniem.

    Przede wszystkim widać, że fabuła, tempo akcji i stopniowanie napięcia są starannie przemyślane. Początkowo wydawało mi się, że fik rozkręca się zbyt wolno i nie mogłem się doczekać, kiedy zacznie się "coś" dziać (bo mimo pozornego spokoju było czuć, że coś wisi w powietrzu), jednak kiedy wreszcie wydarzył się kryzys, zrozumiałem, że wcześniejsze rozdziały były potrzebne w takiej właśnie liczbie. Relacje, które budowali między sobą bohaterowie w czasie tego "nic się nie dziania" okazały się znaczące dla późniejszej akcji i wytworzyły napięcie między postaciami. Nagle okazało się że nic nie jest pewne a przyjaciele mogą okazać się wrogami. Jeśli chodzi o sam zwrot akcji, to było trochę wskazówek, które dawały szansę, aby domyślić się, co się stanie, ale nie było to podane wprost na tacy. Czyli było tak, jak powinno być. Dodatkowo wrażenie potęguje to, jak nagle fanfik zmienia się z względnie spokojnego slice of life w opowiadanie wojenno - szpiegowsko - polityczne. Od tego momentu czytelnik ma przekonanie, że teraz zdarzyć może się wszystko.

    Zaletą jest świat przedstawiony i rozmach wydarzeń. Pojawienie się Equestrii ma wpływ na globalną politykę, frakcje POZ i FOL mają w sobie nieco więcej głębi, niż to, że jedni lubią kuce a drudzy nie i ich motywacje są ciekawie pokazane. Do tego dochodzą jeszcze relacje między poszczególnymi ugrupowaniami i podziały wewnątrz nich. Same kuce są w swojej mentalności odmienne od ludzi, ale nie są głupio naiwne.

    Co do głównej intrygi, to nie będę nic zdradzał, ale dla mnie było to oryginalne i zaskakujące, a co najważniejsze wykracza poza zwykłe tłuczenie się między przyjaciółmi a wrogami kuców.

    Głównych bohaterów jest dwójka i ich losy śledzi się z zainteresowaniem, bo w miarę rozwoju fabuły pokazują coraz to nowe strony swojej osobowości. Do tego jest masa postaci pobocznych, które też potrafią być zaskakujące i sprawiają, że świat żyje.

    Podsumowując, fabuła trzyma w napięciu przez cały czas. Czytelnik jest świadkiem wydarzeń, które ukształtują świat na nowo i nie może się doczekać aby zobaczyć co z tego wyniknie.

    Jedną rzecz jednak można by poprawić: kiedy czytam, że coś tam zdarzyło się "na tyłach katowickich bloków", to myślę, że rodowitego Hanysa stać na więcej. W ogóle, połowa akcji toczy się w Katowicach i, zważywszy, że Autor w miarę zna to miasto, jest to mocno niewykorzystane.

    • +1 1
  5. Myślę, że ma to związek z przejściem roślin na ląd. 2n (sporofit) pozwala na powstawanie większych i bardziej złożonych organizmów, uniezależnienie od środowiska wodnego, poza tym jest bardziej odporne na błędy (dwie kopie genomu) toteż było faworyzowane. Gametofit jest delikatniejszy z natury i dlatego łatwiej mu przetrwać na sporoficie.

  6. No cóż, nie udało mi się wymyślić nic więcej. Widliczki, w odróżnieniu od widłaków różnozarodnikowych,  mają plemniki dwuwiciowe. Zaś od widłaków jednozarodnikowych (których są podklasą) różnią się tym, że ich kłosy zarodnionośne są różnozarodnikowe i mają dwupienny gametofit.

  7. Tu nie jestem do końca pewien, czy trafiam w Twoje intencje, ale tak:

    liście mogą pełnić funkcję zarodnionośną i asymilacyjną, w różnych kombinacjach: zarodnionośne, asymilacyjne i mieszane - jedna i druga na jednym liściu.

    Na przykład pióropusznik strusi wytwarza wyspecjalizowane liście zarodnionośne i asymilacyjne.

    Długosze zaś wykształcają liście o mieszanej funkcji, np.: u długosza królewskiego części zarodnionośne są w szczycie liścia.

    Innym przykładem paproci o dwupostaciowych liściach (osobne liście zarodnionośne i asymilacyjne jest podrzeń żebrowiec.

     

    Ogólnie większość paproci ma liście o mieszanych funkcjach.

  8. Merystem to tkanka twórcza. Ja wybieram merystem interkalarny, wstawowy.

     

    Jest to tkanka twórcza pierwotna, powodująca przyrost pędu na długość. Komórki merystemu interkalarnego pochodzą od stożka wzrostu pędu i umożliwiają wzrost międzywęźli pomimo tego, że są oddzielone od stożka wzrostu komórkami zróżnicowanymi. Merystemy interkalarne stosunkowo szybko zanikają, różnicując się w tkanki stałe.

    Tworzą się one zazwyczaj u roślin, które bardzo szybko na szczycie łodygi wytwarzają kwiaty lub kwiatostany (rośliny jednoliścienne, goździkowate). Jednoczesny wzrost wierzchołkowy oraz w obrębie merystemów interkalarnych powoduje, że łodyga wydłuża się bardzo szybko. Merystem interkalarny występuje również u skrzypów, czy w szypułkach kwiatowych babki.

  9. Kto pierwszy ten lepszy, a tym razem pierwszy był Jasiulo.

     

    Rzeczywiście, najstarszym klonalnym drzewem jest Stary Tjikko. Jest to świerk pospolity i znajduje się na górze Fulufjället w prowincji Dalarna (Szwecja).

     

    Najstarszym drzewem nieklonalnym jest zaś Methuselah - sosna rosnąca w Górach Białych we wschodniej Kalifornii.

     

    Drzewa klonalne to zbiory drzew stanowiących odrośla wspólneg systemu korzeniowego. W przypadku wegetatywnego klonowania, pień może obumierać co kilkaset lat, ale system korzeniowy żyje cały czas przez tysiące lat.

     

  10. Jeśli chodzi o taniec to w sumie nie inspirowałem się niczym konkretnym, bardziej ogólnym wrażeniem: no, musi być ognisko, bębny, korowód postaci wokół ogniska - i musi jakoś dość bezpośrednio się odwoływać do życia plemienia.

     

    Co do siodeł, to jest tak samo jak u kuców w serialu: pełnią one rolę ubrania i wieszaka na rzeczy :)

    Jeśli chodzi o mięso, to przyznaję, że chciałem trochę podpuścić czytelników. W sumie kuce to nie są literalnie biologiczne konie, tylko magiczne stworzenia z fantastycznego świata i mogą jeść cokolwiek. A w serialu też nigdzie (chyba) nie jest powiedziane, że nie jedzą mięsa.

    Kogo Zalika spotkała, to ja sam nie wiem, po prostu pasowało mi takie zakończenie do kompozycji. Ale nie wykluczam, że napiszę coś jeszcze z tymi bohaterami.

     

    Dzięki za komentarz!

  11. Zebry świętują święto zmarłych.

     

    To jest opowiadanie, które napisałem na konkurs Zecory, ale ciekawi mnie, jak się przyjmie wśród szerszej publiczności. Inspiracje czerpałem z Indian północnoamerykańskich i ogólnie społeczności plemiennych, oraz trochę z wierzeń celtyckich. Życzę miłego czytania :)

     

    https://docs.google.com/document/d/1FGcVFs_PORB_eFsa9YoTGlotqxxucBsg7W8X1UwIT-c/edit?usp=sharing

     

    • +1 2
  12. Moim zdaniem, wśród tagów tego opowiadania zdecydowanie brakuje [Slice of Life]. Poulsen ma reputację mistrza tego gatunku i w "Efekcie Magii", mimo, że niewątpliwie jest to opowiadanie przygodowe, to widać. Mocną stroną fika są postacie poboczne. Są one interesujące i charakterystyczne, nawet te, które pojawiają się tylko w tle (urzekł mnie kucharz składający origami). Wiele uwagi jest poświęcone relacjom między bohaterami, dzięki czemu postacie nie wydają się puste. Jedni się lubią, inni nie lubią, a jeszcze inni ze sobą rywalizują. Wszystko to razem tworzy żywe i naturalne otoczenie. Świetnie w kontekście postaci i relacji między nimi wypadła scena narady na Cytadeli i wejście Celestii, a także napięcie między nią, a księżną Adamantium.

     

    Plusem jest to, ze chociaż fik jest crossoverem z grą, to w przeciwieństwie do choćby Fallout: Equestria, nie czyta się go  jak relacji z rozgrywki. Mało tego, główna bohaterka nie ma w sobie nic z "postaci gracza", a wręcz przeciwnie: w oryginalnym Mass Effect mogła by raczej pełnić funkcję NPC. Co do samego świata, to jest to ciekawe połączenie świata kuców, ze światem ME. Motywy z ME zostały zręcznie połączone z historią Equestii, znalazło się nawet miejsce dla Mane 6. Czyli jest to porządny crossover.

     

    Jeśli mógłbym coś zasugerować, to dodać nieco charakteru statkowi "Ponyville". Statki kosmiczne, takie, jak choćby "Normandia" z Mass Effect mogą być niemal bohaterami samymi w sobie.

     

    Krótko mówiąc, zapowiada się ciekawy fanfik w ciekawym uniwersum.

    • +1 1
  13. Wee, nie zauważyłem, że są już oceny!

    Tradycyjnie dzięki za organizację konkursu i gratulacje dla zwyciężczyni.

     

    Mam jednak dwie uwagi:

    1: Dreszcz w moich tagach to był tytuł książki z którą zrobiłem crossover. Myślałem, że będzie można się tego domyślić z poprzedzającego go tagu "crossover", ale widać w przyszłości pisząc crossovery, będę musiał wyraźniej zaznaczać z czym crossuję.

    2. Scena z Flashem była sceną inspirowaną książką, tak, jak i cały sposób przedstawienia osiedla Tysiąclecia (naprawdę ono wcale tak nie wygląda, jedyne co w tym fanfiku przypomina rzeczywistość, to fakt, że osiedle znajduje się na granicy Katowic i Chorzowa i jest blisko do parku i na stadion. Taką dresiarsko - menelską dzielnicą w Katowicach prędzej jest Zawodzie i okolice Rynku). Przypuszczam, że odbiór tego fanfika byłby inny, gdyby jurorzy znali książkę. Ale to oczywiście mój błąd, bo pisząc crossa z jakimś randomowym wytworem popkultury i wstawiając sceny, które mają sens tylko w kontekście tego wytworu, nie mogę oczekiwać, że każdy będzie go znał.

    • +1 1
  14. Początek nie jest najgorszy, postacie są oddane przyzwoicie, nawet nie przerysowane (co szczególnie w przypadku Pinkie jest sztuką). Jednak po chwili zaczyna się dłużyć, jak dla mnie było o jedną scenę nietowarzyskości Sunset za dużo. Stylistyka jest w porządku. Nie ma jakichś poważnych usterek, ale też nie porywa.

     

    Niestety, sam tytułowy sekret okazuje się rozczarowaniem.

    Spoiler

    Więc mamy świat, w którym każda przeciętna licealistka (w tym wszystkie koleżanki Sunset) posiada kilka jednostek broni palnej, a do tego RD wręcz trenuje strzelectwo sportowe i jakimś cudem Sunset nie dość, że nic o tym nie wie (choć żyje tu już na tyle długo, aby dowiedzieć się o istnieniu broni palnej i wymyślić sobie takie hobby), to jeszcze uważa chodzenie na strzelnicę za coś wstydliwego i nazywa niebezpiecznym hobby. Wat? To nawet w Polsce wizyta na strzelnicy jest nieodłącznym punktem niemal każdego wieczoru panieńskiego i kawalerskiego też, więc jakoś nie widzę tego, żeby w jakimś Teksasie ktoś to uważał za sport ekstremalny. Dalej, zabawa na strzelnicy okazuje się pretekstem do wciśnięcia w usta bohaterek pogaduszek o zaletach powszechnego dostępu do broni palnej (Co ma w ogóle jedno do drugiego?) a, jeżeli akcja toczy się w USA to tekst o braku strzelanin na ulicach to takie śmieszki, nie?

    Ogółem uważam, że fabuła została sklecona na siłę, tylko po to, aby dać bohaterkom pretekst do określonych wypowiedzi i wieje nachalnym dydaktyzmem.

    • +1 2
  15. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego fanfika.

     

    Wyciąga on moim zdaniem to, co można najlepszego wyciągnąć z TCB, czyli poważne podejście do problemu przemiany własnego ciała i różne postawy z tym związane, konflikty społeczne, czy kwestia asymiliacji konwertytów i wpływ ponyfikacji na nich. Żadne z tych zagadnień nie jest zbyte machnięciem ręki.

     

    Lektura jest przyjemna. Większa część fanfika to doskonałe slice of life z wyrazistymi postaciami, naturalnie brzmiącymi dialogami i bogatymi relacjami między postaciami. Jednak to co najbardziej przyciąga w trakcie lektury i pozostawia dobre wrażenie po jej zakończeniu to wewnętrzny konflikt głównego bohatera, na którego rozstrzygnięcie czytelnik oczekuje (prawdę mówiąc, do połowy fanfika miałem wrażenie, że zmierza to w zupełnie inną stronę), absolutnie genialna końcówka i to, że po zakończeniu lektury pozostaje kilka rzeczy do przemyślenia.

     

    Jeśli chodzi o głównego bohatera, to budzi on sympatię swoim poczuciem humoru, ale jego motywacje są co najmniej kontrowersyjne - wielu czytelników z pewnością będzie przeklinało jego bezsensowny, choć naturalny i całkowicie zrozumiały upór. Na końcu można tylko zapytać, czy było warto.

    Drugą ważną postacią jest pani doktor z Biura Adaptacyjnego. Trudną ją opisać bez spoilerów, ale jest to postać równie ciekawa, jak główny bohater. można by nawet powiedzieć, że jest drugą stroną tej samej monety.

    Spoiler

    Zwrot akcji z jej udziałem jest genialny, ale moim zdaniem szkoda, że jej czyn zmusza do zakwalifikowania jej jako jednoznacznie złej. Gdyby pozostawiono tu więcej przypadkowi, gdyby zdarzenia potoczyły się tak, że panią doktor, mimo jej poglądów i celów można by uznać za moralnie niejednoznaczną, wtedy mielibyśmy bardziej symetryczny konflikt między dwoma ideologiami i czytelnik sam musiałby wybrać z którą z nich się identyfikuje. A tak, Tomek został ofiarą, a Majska katem.

     

    Konstrukcja opowieści pokazuje, że Autor przemyślał wszystko w najdrobniejszych detalach, od początku do końca. Informacje są dawkowane we właściwym tempie, zwroty akcji tam, gdzie być powinny i, podkreślę to jeszcze raz, absolutnie satysfakcjonujące zakończenie.

     

    Fabuła ma kilka drobnych wpadek, jak np. reakcja bohatera na pewną ofertę pracy (przecież to aż krzyczało "jestem magicznym stworkiem, który proponuje ci zostanie czarodziejką", a Tomek jednak nie jest trzynastoletnią gimnazjalistką), czy pytanie, po co właściwie kucyki zajmowały się rekultywacją skażonych obszarów. Niie wpływa to jednak na ogólną ocenę.

     

    Krótko mówiąc, polecam. Podejście do tematu ponyfikacji i... coś czego nie mogę zaspoilować, a czego czytelnik musi się sam domyślić w trakcie lektury, sprawiają, że zwłaszcza fani posthumanistycznych wątków w s-f będą zadowoleni.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...