Skocz do zawartości

stico

Brony
  • Zawartość

    35
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez stico

  1. Ludzki mózg jest zdolny do wielu rzeczy. Można się rozchorować samym wmawianiem, że jest się chorym, istnieje coś takiego jak świadome śnienie, idosery i wiele innych, to nie widzę problemu, aby móc stworzyć osobną świadomość, wystarczą chęci, pragnienie i przede wszystkim wiara. Te wszystkie pytania o bezpieczeństwo są IMO bez sensu, uzyskasz tylko skrajne odpowiedzi, przemyśl i podejmij swoją decyzję. Takich zabaw jednak nie wolno bagatelizować, to nie jest podpisanie umowy na czas nieokreślony z jednomiesięcznym okresem wypowiedzenia.

    Chyba muszę się zgodzić z Toruniem

    W kwestii religijnej też się podpisuję pod słowami Turonia.

  2. Przez ten czas starałem się zapamiętać wszystkie szczegóły wypowiedziane przez bizona. Mój rozmówca miał naprawdę długą historię do opowiedzenia, zapisałem prawie sześć stron notatnika.

    Na propozycję noclegu przystałem, orientując się, że za oknem panuje już ciemna noc i nie pora do szukania kwatery w nieznanym mi mieście.

  3. Powoli uchyliłem skrzeczące drzwi i od razu buchnął na mnie kłąb tytoniowego dymu. Ostrożnie dostałem się do środka i zapytałem się siedzącej tyłem na fotelu postaci:

    - Czy to Ty nazywasz się Growl? Moje imię to Pehios, pochodzę z Ponyville...

  4. Skierowawszy się w kierunku pokazanego przez portiera, poczułem ulgę, że już bez większych przeszkód będę mógł spotkać owego bizona. Drzwi z numerem 25. znalazłem bez problemu i zawahawszy się chwilę, zapukałem czterokrotnie.

  5. Wokół budynku przebywały wyłącznie bizony, urządzające sobie schadzkę lub grające w miejscową odmianę kościanego pokera na jednej z wielu pustych beczek po cydrze. Obawiałem się wejścia do środka, przeszedłem dookoła budynek udając, że spaceruję i kogoś szukam. W końcu zdecydowałem się wejść do hotelu i zapytałem portiera o Growla.

  6. Jako pierwszy wyskoczyłem z pociągu. Byłem głodny i zmęczony po podróży, jednak nie chciałem tracić cennego czasu i od razu zacząłem poszukiwanie Growla. Zauważyłem starszego, szarego ogiera palącego fajkę przed jednym z barów. Podszedłem do niego mając nadzieję, że wie gdzie znajduje się zamieszkały przez bizona hotel.

    - Przepraszam, panie Starszy! Gdzie znajduje się hotel Bison Steve? To gdzieś w pobliżu?

  7. - Do zobaczenia zatem!

    Moja stacja była następna. Jeszcze chwilę przez okno obserwowałem mieszkańców miasta, którzy przepychając się przez tłum używali ordynarnych wyrażeń. Takiej mieszanki gatunków i ras nie widziałem nigdzie indziej. Patrzyłem na obce mi wielkomiejskie budynki, które wprawiły mnie w osłupienie. Poczułem się nieswojo, wyalienowany od reszty tej społeczności, w której nie wyobrażałbym sobie kiedykolwiek zamieszkać.

    Wstałem z siedzenia narzekając na ból pleców po kilkugodzinnej jeździe. Pozbierałem swoje rzeczy z przedziału i wyszedłem na korytarz w oczekiwaniu na najbliższą stację.

  8. Zabawne anegdoty wplecione w wypowiedź podróżnego sprawiły, że udało mi się chociaż na chwilę zapomnieć o moich troskach. Po pewnym czasie udało mi się nawet nawiązać obustronny dialog, mówiliśmy sobie na "ty", polubiłem go. Zapytany o cel wyprawy, początkowo niechętnie, opowiedziałem historię Shyit.

    - To dlatego pytałem Ciebie o Growla, podobno podczas jednej ze swoich wypraw spotkał podobnego jednorożca. Muszę sprawdzić te informację, każdy promyk nadziei muszę wykorzystać.

    /Chciałbym znać imię gryfa./

  9. Gryf sprawiał wrażenie, jakoby nie rozmawiał z nikim od dawna. Za nic w świecie nie mogłem przerwać jego wypowiedzi, która na końcu doprowadziła do dywagacji na temat oddziaływania wiatru na cenę lokalnego cydru. Nie dał mi powiedzieć choćby jednego zdania, oczekiwał ode mnie jedynie gestów potakiwania. Błagałem w myślach, żeby pociąg przyjechał jak najszybciej.

  10. - Kochanie, ty mówisz? - Zapytałem zdziwiony nagłą poprawą stanu Nysetii. Nie usłyszawszy odpowiedzi podszedłem do łóżka i obejmując ukochaną, opowiedziałem rozmowę ze śpiewakami.

    - Nie wiem co o tym sądzić. Przez te lata poszukiwań byłem kilka razy w Manehattanie i nie spotkałem tam nikogo, kto doświadczył tej historii.

  11. - Tak. - odburknąłem pod nosem, kierując swój wzrok na leżącą stertę plakatów, zapowiadających występ w kolejnej miejscowości.

    - Zatrzymam jeden, dobrze? Jestem twoim dłużnikiem, może w jakiś sposób mogę Ci się odwdzięczyć?

×
×
  • Utwórz nowe...