Skocz do zawartości

NightfallHeart

Brony
  • Zawartość

    141
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez NightfallHeart

  1. Pozwól mi zanegować twoje argumenty:

    1) Tak, sesja była robiona z powyższą mapą i jakby to ująć..... była porażką i postanowiono spróbować jeszcze raz.

    2) To, że na poprzedniej sesji wszyscy się na nią zgodzili nie mówi, że ja czy Plothorse mamy się na nią godzić. Tak nawet nie mówi regulamin sesji.

    3) To, że wszyscy chcieli ruszyć na dalszą część wyprawy świadczy o ich małym stopniu zaangażowania i myślenia nad decyzjami mg. Mają podejście "byle iść dalej, nie ważne co się dzieje"

    4) Nie zdołałyby się zaprzyjaźnić? Ta mapa jest w skali 1:100 MIL!!! W samej linii prostej tak na oko mamy coś około 25 000 mil do przebyci. idąc naokoło wyprawa zajmie nam grubo ponad rok jeśli nie dwa. A nie wziąłem jeszcze pod uwagę tego, że w niektórych miejscach spędzimy więcej niż dzień i tego, że nie zawsze będziemy szli od rana do nocy. Podsumowując, nawet idąc trasą zaproponowaną prze zemnie postacie zżyją się ze sobą i przeżyją wiele przygód jeśli MG wykaże się kreatywnością.

  2. KreeoLe, twoje argumenty nie trzymają się kupy. Nie zmienisz trasy bo co? Taki kaprys? Mistrz Gry nie jest bogiem i też musi się podporządkować czasami graczom. Zgodzę się na tą trasę pod jednym warunkiem. Podaj mi logiczne i satysfakcjonujące argumenty dlaczego, które są inne niż "bo ja tak mówię". I wierz mi zam wiele sposobów, aby i tak zmienić trasę.

     

    Plothorse ma racje. Od tak zadecydowaliście sobie co robią nasze postacie nie dając nam szansy wyboru. To wyglądało mniej więcej tak: kłócimy się o trasę i nagle się na nią zgadzamy i idziemy. Przykro mi to mówić, ale musisz przyznać, że ta trasa nie ma żadnego sensu logistycznego i twój argument, że "Twi ją wytyczyła" jest bez sensu bo ona nigdy nie zrobiłaby takiej głupoty.

  3. Miss Apple ta droga nie ma sensu, na mapie jest idealnie zaznaczona wyspa o nazwie Eden, tylko ktoś nie potrafiący czytać by tego nie zauważył, ewentualnie ślepiec- mówiła klacz- to, że ta jakaś książka jest u was od pokoleń nic nie znaczy, tak samo, że trasę wyznaczyła jakaś tam Twilight, sama mogę ją wam wyliczyć i wyznaczyć. Co więcej skoro tą książkę macie od tak dawna, dlaczego nie macie jeszcze jabłka? Odpowiedź jest prosta, jeśli ktoś obierał tą trasę szybko z niej rezygnował widząc swoją głupotę albo już nie wracał-kontynuowała szarawa postać-Czemu tak bardzo upieracie się przy tej trasie? Bo mówi tak jakaś książka? I od kiedy panuje tutaj totalitaryzm? Jeśli chcecie mieć zgraną drużynę na tą wyprawę powinniście pytać się wszystkich o zdanie, albo przynajmniej większość. To tyle co mam do powiedzenia-zakończyła Ion.

     

    Po wyrażeniu swojego zdania klacz udała się na tyły pochodu i zaczęła rozmyślać o czekającej ją podróży.  

    'Ech, to był chyba głupi pomysł. uczestnicy tej wyprawy nie przykładają wagi do decyzji dotyczących ich, a rodzina Apple nie jest o wiele lepsza. Zawsze to mi mówiono, że jestem easy going'

  4. Wycieczka krajoznawcza?-spytała się Ion-To byłby dobry pomysł, ale pod jednym warunkiem. A dokładniej takim, że nie wyruszamy na wyprawę. Przypominam ci, co to jest. To jest pustynia. Morze piachu bez wody i praktycznie bez roślinności-kontynuowała jasno szara klacz-W tamtym miejscu jedyna nadzieja to albo nomadzi albo fartownie znaleziona oaza. Chociaż wycieczka krajoznawcza brzmi zabawnie. Jeśli chcesz taką to lepiej udać się przez królestwo gryfów i tam zaleście statek płynący do Hosstrali albo nawet tego nieznanego lądu przed tym-mówiła-Oprócz walorów krajoznawczych są tez praktyczne. Mianowicie zgodnie z teorią kulistości ziemi kierując się na północ średnica zmniejszy się, a wraz z nią nasza droga. Nie sądzicie, że tak jest lepiej?-Helium zadała pytanie-Jak rozważycie moją propozycje dajcie mi znać-zakończyła swoja wypowiedź i odeszła.

     

    'Ech no cóż, tą kwestie rozwiąże się później. Teraz skoro mam jeszcze czas i zawszę mogę wrócić do domu zajmę się projektowaniem nowego wynalazku'

     

    Klacz zrobiła trochę miejsca obok mapy i wyjęła kartkę i ołówek 'hmmm... od czego by tu zacząć. Mam ten magiczny rozrusznik i co on może zasilać? Można by zrobić coś co pozwalałoby latać jednorożcom, ale do tego potrzeba była by duża energia. Musiałaby być silniejsza od przyciągania ziemskiego....'

     

    Myśląc tak Helium zaczęła szkicować i zapisywać obliczenia. Na kartce pojawiały się coraz to nowe rachunki różniczkowe oraz całki. 

     

    'Hmmm.... już wiem, zamiast myśleć nad takimi rzeczami lepiej pomyśleć nad czymś co nam pomoże. Ech nieważne. Po prostu rozwiąże jakieś równania, zacznijmy od czegoś prostego'

    I tak oto na kartce pojawił się następujący wzór 3fe203f1038f69bcd67679c527887fac.png, a zaraz po nim d31747bfc55fdc78c0b3c4671f4e95d1.png

  5. Helium podeszła do mapy i przyjrzała się uważnie mapie...

    'Ta droga nie ma sensu, idziemy dookoła i musimy iść przez pustynię i to przez wiele dni pod rząd....' - pomyślała klacz.

    - Ummm... jeśli to jest nasza trasa to ja chyba zrezygnuje. Iść przez pustynie i to jeszcze wiele dni. To nie ma sensu i jest niepotrzebnym ryzykiem.-powiedziała-Lepiej udać się do Appleloosy i następnie przez tereny należące do bawołów, bo nie są do nas wrogo nastawione. Tam będziemy mogli udać się na wybrzeże i wsiąść na jakiś statek. Reszta zaplanowanej drogi jest w miarę dobra. Co o tym sądzisz Shivy?-zapytała się i omiotła spojrzeniem zebranych.

    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    KreeoLe, chciałbym ci przypomnieć zasady sesji, które sama łamiesz. Chodzi mi dokładnie o punkt siódmy regulaminu tej sesji.

    7. Na każdą turę obowiązuje tylko jeden post. Turą nazywamy okres od jednej z wypowiedzi prowadzącego, do drugiej.

    + posty nierozwijające akcję. Że nazywają się dialogowe to już inna sprawa. Przed rozpoczęciem podróży to nie obowiązuje. Pisałam w poprzedniej sesji, tu zapomniałam - sorry.To samo mógłbyś napisać do MewTwo. Dajmy sobie trochę swobody. A w ogóle... być może to moje "ostatnie dni", bo w wakacje mogę W OGÓLE nie wejść na forum.

    ~KreeoLe

  6. Okey, jakoś się wyrobiłem. Karta słaba, ale zawsze coś. Porównania do postaci z show są aby łatwiej było wyobrazić sobie wygląd.

    Imię: Helium Ion

    Wiek: 19

    Rasa: Kuc Ziemny

    Płeć: Klacz

    Wygląd: Jest dosyć niska jak na swój wiek, posiada oczy koloru szkarłatu, grzywa jest dosyć krótka(coś w stylu Vinyl) i jest wraz z ogonem koloru bieli przeplatanej z wrzosowym , sierść jest koloru jasnej szarości(mniej więcej tak jak Octavia), jej Cutie Markiem są zębatki na tle atomu helu

     

    Życiorys: Okey nie wiem czemu to piszę, ale może jak zginę na tej wyprawię ktoś znajdzie moje kości i trochę sobie o mnie poczyta? Chociaż skoro kazali to pewnie ma to jakiś sens... Nieważne, miejmy to już za sobą. Zacznijmy od początku.

    Urodziłam się w małym miasteczku nieopodal Fillydelphi. Moją mama jest Silent Wind, pracuje przy pogodzie. Dokładniej rzecz ujmując jest koordynatorką ekip pogodowych. Właściwie dosyć ciekawa praca, siedzisz cały dzień i tylko mówisz ci tutaj niech zrobią to, ci tamto. Chociaż nie wiem czy bym wytrzymała tak dzień w dzień. Ale wracając do tematu. Mój tata, Nightfall Shade, jest artystą. Z tego co zaobserwowałam, zajmuje się głównie malarstwem i rysunkami. Raz nawet napisał książkę, ale jej nie opublikował. Szkoda, bo moim zdaniem była całkiem niezła. Szczerze mówiąc, mało pamiętam ze swoich najmłodszych lat, ale rodzice mówili mi, że byłam wtedy naprawdę urocza i szybko się uczyłam. Miasteczko było urocze, z młodości go nie pamiętam, ale odwiedziłam je kilka razy jak byłam starsza. A i tu przechodzimy do dalszej części historii. Mianowicie w wieku 2 lat ja i rodzice przeprowadziliśmy się na obrzeża Ponyville. Hmmm, chyba te 5 lat nie było jakieś nadzwyczaj entuzjastycznie. Zero Cutie Mark’a, zero jakichś specyficznych przygód, po prostu normalne dzieciństwo. Bawiłem się z źrebakami z sąsiedztwa i zajmowałam się innymi dziecięce sprawy. Chociaż, jak teraz o tym pomyślę, to zaczęłam już wykazywać zainteresowania majsterkowaniem, no dobra po prostu lubiłam rozkładać rzeczy na czynniki pierwsze aby potem sprawdzić czy uda mi się je złożyć. Z tego okresu pamiętam, że czasami nawet pomagałam tacie przy rysowaniu, ach chyba zapomniałam o tym wspomnieć, jest on jednorożcem. Niestety nie wychodziło mi to najlepiej, więc tylko podawałam mu odpowiednie kolory i przyrządy. Mamy niestety przez większość dnia nie było, ale rozumiałam to w jakimś stopniu, w końcu miała odpowiedzialną pracę.

    Ciekawe rzeczy zaczęły się dziać jak poszłam do podstawówki. Pierwsze dni upłynęły spokojnie. Dopiero po jakiś dwóch dniach źrebaki postanowiły poszerzyć swoje znajomości poza tych przyjaciół, których już mieli. W tym okresie poznałam kilka dobrych przyjaciółek i Scinitallating Shiver. Ten ostatni był nawet interesujący. Aby sprecyzować, był jednorożcem o specyficznych umiejętnościach magicznych, ale to zachowam na później, nie chcecie popsuć sobie lektury prawda? Wracając do tematu, szybko się z nim zaprzyjaźniłam. Niestety jak to każdy ogierek w swoim wieku nawet nie słuchał tego, co ja chcę teraz robić. W momencie kiedy jego specyficzny talent magiczny, a dokładniej jego brak się ukazał, chciał pokazać innym, że nie jest gorszy i ciągle chciał tylko grać w piłkę i inne gry z rówieśnikami jego płci. Nawet nie raczył mnie posłuchać, czy może chciałabym porobić coś innego. Niby grałam z nim trochę, ale jestem klaczą, prawda? Nawet teraz mam inne zainteresowania. Chociaż muszę przyznać, że wyglądał uroczo jak starał się rzucać zaklęcia, które kończyły się katastrofą, jak starał się pokazać, że mimo braku magii może być tak samo dobry jak inne kuce. Chociaż kierował swe starania bardziej do kuców ziemskich, bo jednorożce uważały, że jest czymś w stylu nieudacznika czy czegoś tam bo nie umie rzucać zaklęć. Szczerze to nie wiem o co im chodziło, jak dla mnie był słodki. Wracając do mojego życia, w czasie jak mój przyjaciel starał się zaimponować innym ja robiłam postępy w nauce, bawiłam się z nim i moimi przyjaciółkami jeśli tamten wolał grać z innymi. Ach, zapomniałabym o najważniejszym, dalej rozwijałam swoje umiejętności w majsterkowaniu i jakby to fachowo nazwać, inżynierii. Oczywiście to nie było tak, że Shivy non stop mnie ignorował. Pamiętam jak razem bawiliśmy się po szkole w różne fajne gry. Swoją drogą nasi rodzice też utrzymywali dobry kontakt. Przytrafiło nam się nawet kilka przygód, no to nic w porównaniu do tego na co teraz wyruszam, ale zawsze coś prawda? A na pewno dla źrebaka w moim ówczesnym wieku. Chyba nie ma sensu ich wszystkich wypisywać, a więc pozwolicie, że podzielę się z wami tylko jedną dobrze?

    Z tego co pamiętam był to sierpień. Bawiliśmy się trochę dalej od domu, a dokładniej obok pobliskiego lasu. Zabawa była przeciętna nie warta właściwie tej wzmianki o niej, ale wracając do głównego wątku w pewnym momencie Shiver wpadł na pomysł aby pobawić się w lesie. Mówiąc prawdę spodobał mi się ten pomysł, ale wolałam mu przypomnieć, że nasi rodzice mogliby nie być zadowoleni z tego pomysłu. Jednak jak się pewnie można domyślić namówił mnie na wejście do lasu. Po jakieś godzinie biegania i zabaw znaleźliśmy malutkie jeziorko, a raczej stawik tylko bez rzęsy w środku lasu. Byliśmy zmęczeni i spoceni tym całym bieganiem, więc wpadłam na pomysł aby się wykąpać. Mój towarzysz zgodził się i po chwili oboje byliśmy w wodzie chlapiąc się wzajemnie i pływając. Nie wiem ile tak się bawiliśmy, ale podliczając, że do lasu weszliśmy popołudniu plus godzina biegania to w jeziorku i leniuchując obok niego spędziliśmy około trzech godzin. O upływie czasu zorientowaliśmy się po czerwieniejącym słońcu.  Postanowiliśmy wracać do domu, ale powstał jeden problem. Mianowicie, w którą stronę jest ten dom. Z początku nie było tak źle, trochę błądzenia po lesie i tyle. Ale czas płynął, a my dalej błądziliśmy. Naprawdę zaczynałam się wtedy martwić bo było już prawie ciemno. W pewnym momencie zaczęłam już płakać, że nigdy nie znajdziemy drogi do domu itp. Na szczęście mój towarzysz jakoś mnie pocieszył, ale to nie zmieniło faktu, że było już ciemno, a my byliśmy w środku lasu. Na szczęście po jakieś godzinie błądzenia i moich płaczów zobaczyliśmy światełko. Kiedy do niego podeszliśmy okazało się, że to nasi rodzice nas szukali już od dłuższego czasu. Pamiętam, że mimo iż wszyscy byli zadowoleni z tego, że się odnaleźliśmy to byli na nas też bardzo źli, bo upominali nas, że nie powinniśmy wchodzić sami do lasu. Dostałam wtedy tygodniowy szlaban na wychodzenie gdziekolwiek indziej niż szkoła.No i takich przygód było jeszcze kilka, ale nie będę już wszystkich opisywać. Tak więc wracając do mojego dzieciństwa.

    Przez rok żyłam sobie normalnie bawiąc się i ucząc. Nic ciekawego, prawda? Zmiany zaszły pewnego słonecznego dnia jak Shivy bawił się z innymi ogierami swoją zabawką. Był to jakiś Ponyzord? A może coś innego? Nie wiem sami się go o to spytajcie ja się takimi zabawkami nie interesowałam. Ale wracając do tematu. Podczas tej zabawy jego zabawka uległa no krótko mówiąc zniszczeniu. Bardzo wtedy posmutniał. Ja oczywiście postanowiłam to zmienić. Zebrałam elementy zabawki i wzięłam się za naprawę. Nie było to nic super trudnego, trochę kleju tu i tam, przykręcić jaką śrubkę, dodać brakującą zębatkę, naprawdę nic trudnego. Kiedy naprawiłam mu tą zabawkę tak bardzo się ucieszył, nawet mnie przytulił w podzięce. Wyglądał tak uroczo. Ale oczywiście podczas naprawy zdarzył się maleńki “wypadek przy pracy”. Mianowicie przez przypadek jak kleiłam różne rzeczy i odkładałam klej to ciut za mocno ścisnęłam tubkę i co by tu dużo mówić, przez przypadek skleiłam mu grzywę z ogonem. Zorientowaliśmy się dopiero później i przez to klej już zasechł. Z tego co pamiętam to przez jakiś okres miał ciut krótszą grzywę i ogonek(ale dalej wyglądał słodko). A co do zabawki to działała idealnie. I kolejny plus, wtedy pojawił się mój Cutie Mark. Byłam wniebowzięta, nawet rodzice zrobili mi Imprezę na tą cześć. Jeśli zgubiliście się to dla przypomnienia, miałam wtedy 8 lat. Pamiętam też jak Shiver zdobył swój CM. W skrócie zapomniał o moich imieninach i przypomniał sobie jakoś pod wieczór kiedy robiło się już ciemno(było mi trochę smutno, że nic mi wtedy nie dał), ale jak już było ciemno przyniósł mi bukiet przebiśniegów i ta da miał już Cutie Mark’a. Ale z moim CM’em wiązała się jeszcze jedna sprawa, a dokładniej tata urządził mi warsztacik w piwnicy. Spędzałam tam dużo czasu szczególnie po tym jak Scinitallating otrzymał swój znaczek, bo w szkole znowu się od niego odsunęli, ponieważ “jego talent nie był niczym specjalnym” i zaczął od nowa mnie ignorować i bawić się głównie z innymi ogierami. Chociaż muszę przyznać, że w porównaniu do pierwszego razu jak tak robił to teraz poświęcał mi więcej czasu. Tak więc on grał, a ja jeśli nie bawiłam się z przyjaciółkami lub nie grałam z nim to spędzałam czas w warsztacie rozkładając i składają coraz to bardziej skomplikowane przedmioty i mechanizmy. Zaowocowało to tym, że kiedy znowu moje życie wróciło do rytmu spędzania dużej ilości czasu z Shiver’em to byłam już dosyć dobra  w różnych naprawach czy innych mechanicznych rzeczach. Wiem, że to mało ważne, ale w szkole szło mi bardzo dobrze. Dostawałam z tego powodu dużo nagród od rodziców takich jak wycieczki do Canterlot i innych dużych miast i ciekawych miejsc. Oczywiście mój talent też rozwijał się w najlepsze. Pamiętam, że w wieku 10 lat stworzyłam swój własny mechanizm. Nic skomplikowanego, był to po prostu mechanizm do wybijania małych obrazków o średnicy trzech centymetrów na blaszkę.

    Od tego momentu tworzyłam pełno takich urządzeń. Natomiast jeden z moich najnowszych wynalazków zabieram ze sobą. Nie nadałam mu jeszcze nazwy  ale roboczo nazywa się wyrzutnia liny. Jest to coś na styl dwóch symetrycznych pojemników o długości prawie całego mojego tułowia, wysokości mniej więcej ¾ tułowia i grubości 5 cali. W środku znajduje się zwój stalowej linki o grubości 2 cali. Jest ona i elastyczna jak normalna lina, ale dużo bardziej wytrzymała i nie zerwie się. Na końcu tej liny jest coś na styl ostrza/zaczepu, a w środku cały mechanizm wystrzeliwujący tą linę, z taką siłą, że może wbić się nawet w beton lub mury z innego kruszcu(sprawdzałam), chociaż ustawienie odpowiednich parametrów mechanizmu zajęło mi wieki. A to za słabo wyrzuca, a to nic się nie dzieje, a to się zacina, ale to już przeszłość, ten prototyp pracuje i jest skalibrowany idealnie. Oczywiście samo wystrzelenie liny nie jest jedynym zadaniem tego urządzenia. Kiedy już wbijesz się w coś odwracasz działanie maszyny i przyciągasz siebie do miejsca wbicia liny, a to ma trochę zasięgu. Udało mi się tam zamontować 20 metrów tej stalowej linki. A najlepsze jest to, że mechanizm pozwala wypiąć linę z celu co pozwala na wielokrotne używanie liny. Pewnie spytacie się po co jest drugi pojemnik, co? Mianowicie z celu możesz wypiąć się w dowolnym momencie i drugiego pojemnika możesz użyć do wszczepienie się w przeciwległy cel, ot cała logika. Używać tego można w dwóch pozycjach. Pierwsza: normalna pozycja na czterech noga i “wyrzutnia” zajmuje miejsce juków, a druga to pozycja na tylnych kopytach. Trzeba utrzymać pion i wtedy ma się mechanizm przyczepiony na wysokości swojego Cutie Marka, no może trochę wyżej aby nie zasłaniać zadu użytkownika hiihihi. Oczywiście to nie lata ot. tak sobie luźno i nieskoordynowanie.

    Kolejnym wynalazkiem jest silnik zasilany magią. Shivy męczył mnie o to strasznie długo. Mniej więcej po zakończeniu podstawówki zrobiłam mu taki prototyp. Niedawno udało mi się nawet usprawnić sam konwerter to tego stopnia, że po krótkiej pracy można go podłączyć do innych urządzeń. O ile pamiętam miałam wtedy coś koło 15 lat.

    Hmmm to chyba już wszystkie ważniejsze rzeczy. No jeszcze może powód, dla którego idę. Jest on banalny, Shivy mnie poprosił, a przecież nie mogę odmówić mojemu uroczemu przyjacielowi, prawda?


    Charakter: Pogodna, sprawia wrażenie postaci tak zwanej “easy going” lecz mimo, że tego nie pokazuje, to jak trzeba myśli przy wykonywaniu akcji. Lubi majsterkować i bawić się różnymi mechanizmami oraz czytać książki. 


    Umiejętności: Mechanika i inżynieria dzięki czemu potrafi poskładać większość rzeczy, Jest całkiem dobra w tworzeniu różnych rzeczy i inżynieria nie ma przed nią tajemnic, bo po krótkiej chwili rozpracuje działanie danej rzeczy.

     

    Wyposażenie: Kilka książek o technologi dawnych cywilizacji, swój pierwszy wynalazek, a mianowicie wyrzutnie linek(działanie i budowa jest opisana w historii), juki, prowiant na pierwsze 3 dni drogi, zestaw narzędzi, gogle spawalnicze, konwerter magiczny(własny wynalazek, a dokładniej to co odpala ten silnik magiczny), 200 bits

      :octavia:

×
×
  • Utwórz nowe...