Skocz do zawartości

SolarIsEpic

Brony
  • Zawartość

    644
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez SolarIsEpic

  1. O! Triste dzięki żeś mi przypomniał o tym temacie, za bardzo zaniedbuje coś co w pewnym stopniu jest moim własnym dzieckiem. No cóż, żadnego komiksu z kucykami jeszcze nie przeczytałem, głównie dlatego że 1- superbohaterowie wciąż mają pierwszeństwo (a kasy mało) 2- moja siostra zadeklarowała że nie lubi kucyków i nie mam kim tłumaczyć kupowania tego typu rzeczy :( .

    Ale że to temat o komiksach ogólnie chciałem polecić dwa komiksy które miały premierę ze dwa miesiące temu ale warto je polecić ponieważ i są całkiem dobre dla nowicjuszy (chociaż nie w 100 procentach) i kupienie ich dodaję nieco szans na poszerzenie istnienia Marvela w Polsce. Jednak po kolei:

     

    Pierwszy z komiksów który chciałem przedstawić to pierwszy tom "Avengers" wydany przez Egmont napisany przez Jonatana Hickmana (i narysowany prze kogoś-tam, nie pamiętam nazwisk). Ten album o podtytule "Świat Avengers" opowiada dość typową historyjkę o tym jak pewne zagrożenie jest tak wielkie że Avengers (którzy na początku komiksu są w składzie filmowym- tzn. Kapitan Ameryka, Iron Man, Thor, Hulk, Czarna Wdowa i Hawkeye) muszą zaprosić do swojej grupy większą ilość bohaterów, są to persony od tak znanych jak Wolverine czy Spider-Man przez takie które są nieco mniej znane jak Manifold (australijski mag) i Shang-Chi (wymiatający równie jak Bruce Lee znawca wszystkich sztuk walki) po całkowitych nowicjuszy jak Smasher(ka), Kapitan Wszechświat czy Hyperion, o których to nic nie napiszę gdyż album składa się z trzech zeszytów fabuły naprędce napisanej powyżej oraz trzech historii które są historiami powyższej trójki nowych herosów.

    Komiks czyta się całkiem dobrze, ta raczej typowa super bohaterska historia, z walkami, ratowaniem świata i pewnego rodzaju podniosłością w narracji, z wydarzeniami dziejącymi się w tle które kiedyś zmienią świat Marvela.

    Teraz rysunki- autorem trzech pierwszych zeszytów jest Jerome Opena który ma bardzo ładne, dynamiczną oraz w pewnym stopniu realistyczną kreskę. Kolejne trzy historie są za to rysowane przez Adama Kuberta którego rysunek jest nieco bardziej "komiksowy" jednak wciąż bardzo ładny.

    Osobiście komiks polecam, niezwykle mi się podobał, dla ludzi którzy chcieli by zacząć przygodę z Marvelem to całkiem dobra pozycja a ci którzy już czytają Marvela ale z jakiegoś powodu nie kupili tego albumu powinni szybko nadrobić straty szczególnie że jak mówiłem, są tu wprowadzane wątki dotyczące dziejącego się w tej chwili Marvelowego eventu o nazwie "Secret Wars".

    Rozpisałem się więc drugi komiks opiszę nieco później.

  2. MT przyglądał się z lekkim zdziwieniem młodemu kucykowi.

    -Na imię mi Magictech. Witam. I nie jestem opiekunem Pokemkony...chociaż trochę jestem mimo woli, ale raczej to ona powinna zdecydować czy z wami pójdę...oczywiście jeżeli ona chce pójść z panem- powiedział to tonem wyjątkowo neutralnym, praktycznie bez żadnych uczuć z wyjątkowo kamiennym (a może i stalowym) wyrazem twarzy. Po tym spojrzał wyczekująco na Pokemone (offtop: która jak rozumiem wciąż siedzi MT na grzbiecie). Jednorożec miał nadzieje że może będzie mógł odsunąć swój udział w bitwie...kto wie może bitwa się nawet zdąży skończyć. Jednak czuł też że nie całkiem uśmiecha mu się zostawianie Pokemony samej z obcą osobą i to dość niedawno po tym jak znalazł ją skuloną na polu bitwy.

     

  3. Jednorożec westchnął ciężko. Naprawdę nie chciał zgrywać bohatera.

    W takim razie zostajesz tu, i nie wychodzisz. Jeżeli nie możesz siedzieć nic nie robiąc to popytaj czy nie możesz pomóc przy rannych, małych źrebakach i tak dalej. I nie myśl o wychylaniu się, pola bitwy to nie miejsca dla tak młodych klaczy...dla kucyków myślących zresztą też-ostatnie słowa wyburczał niewyraźnie pod nosem- Teraz ziuu. Wyskakuj ze skrzydeł, przed wyjściem wolałbym je ułożyć tak żeby jak najbardziej osłaniały mi boki, później muszę wracać...wież mi mała, chętnie bym się z tobą zamienił miejscami.

  4. Po trochę za długim odpoczynku, usprawiedliwionym faktem dziwienia się na tak dobrą organizacją ewakuacji Magictech zaczął się zastanawiać co zrobić dalej. Chętnie by tu został, jednak nie zaliczał się do "starych", "za młodych", "zranionych" czy też chorowitych (A mógł zawiesić poranne ćwiczenia...ale nie! Sam musiał testować skrzydła a do tego musiał mieć co najmniej "dobrą" formę). Czuł też że jeżeli tu zostanie przez całą walkę to wszyscy się na niego obrażą. Nie żeby go to obchodziło ale dobre stosunki z ekipą ,równa się dostęp do surowców, kuźni i tak dalej, równa się projekty. Wyglądało na to że musiał zostawić tu Pokemone po czym wyruszyć na pole walki.

    <Może przynajmniej jako mag dostanę przydział na tylnych liniach>- pomyślał po czym zwrócił się do Pokemony- Dobrze dzieciaku. Powiedz, jesteś ranna czy coś? Coś czuję że tym tutaj nie spodoba się jeżeli za długo tu będę siedział, ale wolę cię zostawić z jakąś opieką jeżeli takiej potrzebujesz.

  5. Wszechświecie... Dlaczego?

    Sun masz ewidentnie za dużo czasu że to piszesz(a ja mam go za dużo żeby czytać).

    Ale do rzeczy- utwór ten cechuje się całkiem ładnymi rymami przedstawiającymi całkiem nieładną treść co jest...ciekawe? O humorze się nie będe rozpisywał- to rzecz subiektywna, rozumiem że do niektórych humor toaletowy może przemawiać.

    "Koniował" mnie rozbawił.

    Uznajmy że fanfik napisany zacnie, co do treści jest ona wysoce dyskusyjna.

    PS.Jej. Rozbudowany, uzbrojony w wymyślne słowa post dotyczący historii o... Eh. Oficjalnie- mam za dużo czasu 

     

     

     

  6. -Jasna malaria! Oczywiście, prosto w kopyto. Ta chmura irytuje mnie nawet bardziej niż kiedy w to żelastwo włazi piach. Dobrze wszyscy, może pozbądźmy się tego lepkiego świństwa i ruszajmy- Jednorożec spojrzał na Silver- Super. Kolejny zemdlał, wiecie, nie żebym w swoim życiu nie nosił klaczy w kopytach ale tamte raczej preferowały suknie...lub skórzane kurtki. Bullet...to była klacz- Clint rozglądnął się po reszcie i ugryzł się w język-Wracając, co wy na to żebyśmy sobie tu przeczekali aż nie usuniemy z siebie tego cukrowego kataklizmu i aż ta tutaj księżniczka będzie łaskaw się obudzić. Kto za?

    Nie czekając na odpowiedź Clint zaczął powoli i ostrożnie odlepiać resztki waty cukrowej z kopyta za pomocą telekinezy.

  7. Wiele kilometrów nad areną (i parę metrów od niej) leciał nietypowy środek transportu, a ja na jego pokładzie w zwyczajowym rynsztunku bojowym. Czerwony płaszcz, srebrny wizjer z czerwonym szkłem, srebrne metaliczne rękawice, oraz całkiem zwyczajny czarny podkoszulek, niebieskie jeansy oraz czarne adidasy. Na osobie piętnastoletniego chłopaka z rozczochraną fryzurą koloru brązowego wyglądało to wszystko wyjątkowo dobrze. Lecąc na transporcie w postaci wściekło czerwonego gryfa z metalowymi częściami napędzanymi parą zastanawiałem się kiedy wreszcie dolecimy NAD miejsce walki. Kiedy mój parowy towarzysz wydał odgłos który brzmiał jak ryk lwa połączony ze skrzekiem orła którym towarzyszy wypuszczający parę pociąg wiedziałem że na mnie już czas.

    -Vulcanie, oddal się na bezpieczną odległość. Przyzwę cię jeżeli będziesz potrzebny- zeskoczyłem z grzbietu stwora który ponownie wydał ni-to-ryk-ni-to-skrzek-ni-to-wypuszczanie-pary po czym zawrócił. Ja w tym czasie mknąłem przez powietrze myśląc o tym jakie to będzie niesamowite wejście. Lot, fikołek tuż nad ziemię po czym wyląduję wywołując falę energii, i tworząc przepiękny wielki krater. Jednak najpierw musiałem się znaleźć bliżej ziemi.

    Po paru sekundach dostrzegłem arenę już uśmiechając się na myśl o wspaniałym manewrze który zaraz wykonam. Po nad to okolica była piękna, zamek, arena na moście, drugi zamek... ARENA NA MOŚCIE!!! Zawalę most jeżeli tak wyląduje! A ludziom przygotowującym pojedynek to się nie spodoba. Trzeba szybko myśleć, może jeżeli trochę wyhamuję w locie...Nie to by było za mało epickie. Chyba że...tak!

    Szybko złączyłem opuszki palców wskazujących tak by jedna dłoń była na górze a druga na dole (względem ziemi a nie względem mnie) po czym obróciłem je tak że dłonie zamieniły się miejscami. Poczułem dziwne łaskotanie w brzuchu, zaczyna się. Teraz trzeba się zając przeciwnikiem, nie był tak okrutny by zostawiać go w takiej sytuacji. Pstryknąłem, a moje srebrne rękawice zmieniły się w ciecz która uformowała się w coś w rodzaju uprzęży, która to leciała tusz obok mnie. Zmieniłem trochę położenie by zamiast lądować na moście przelecieć obok niego, kiedy przemknąłem tuż obok krawędzi pomachałem do mojego przeciwnika, po czym uprząż go chwyciła i poniosła za mną. Kiedy zacząłem się zbliżać do spodu mostu zacząłem zwalniać i wytracać energię, lekko zmieniłem swoje położenie tak że teraz spód mostu miałem nad głową... a właściwie pod stopami. Zwalniałem jeszcze bardziej po czym zatrzymałem się w powietrzu by zacząć znów spadać- tym razem nogami w "dół" i z wysokości metra.

    Kiedy wylądowałem srebrna uprząż razem z Riddlerem wylądowała naprzeciw mnie.

    -Wybacz, przez fakt położenia areny plan wejścia nieco mi się pokićkał. Musiałem go nieco zmienić- spojrzałem w "górę" gdzie widoczna była ziemia i wszystko co się pod mostem znajdowało, potem spojrzałem w "dół" oglądając chmury- Jakby co. Zmieniłem grawitację w najbliższej okolicy, mostowi nic nie jest, albo jest dość wytrzymały albo niechcący sprawiłem że zaklęcie działa tylko na organizmy żywe-Popatrzyłem na coś co wyglądało jak szczur który spadł z dużej wysokości- chyba to drugie. Wybacz mi za to, w ramach przeprosin ofiaruję ci teraz pierwszy atak...- srebrna uprząż zaczęła się powoli znów zmieniać w ciecz- Chociaż, wiesz? Zawsze chciałem zobaczyć jak ktoś wpada w niebo- srebrna ciecz transformowała się w wielką rękę która wyrzuciła mojego przeciwnika po za arenę, kiedy zaczął spadać "w dół" krzyknąłem jeszcze za nim:

    -Wybacz! To ta nieposkromiona ciekawość!- kiedy Riddler już nieco odleciał przyzwałem do siebie srebrną ciecz która owinęła mi się wokół rąk i znów przeistoczyła w rękawice. Po tym, wyciągnąłem zza płaszcza coś co wyglądało jak topornie wyrzeźbione serce (o wyglądzie medycznym, a nie romantycznym) z czerwonej skały. Rękę z przedmiotem włożyłem do podłoża na którym stałem, moja ręka wraz z sercem przebiła się do przez skałę jakby była z budyniu (skała, nie ręka). Następnie wyciągnąłem rękę, już bez serca z kamienia, a miejsce gdzie je włożyłem zasklepiło się tak iż wyglądało zupełnie tak samo jak reszta podłoża (czyli spodu mostu/areny).

    Teraz wystarczyło mi tylko czekać, aż mój przeciwnik znajdzie jakiś sposób by nie wpaść w otchłań kosmosu.

  8. Gdzie ja jestem? Celestynko najdroższa człowiek się przyzwaczaii a później zmieniają wygląd strony o 180* (O! Nie wiem gdzie są stopnie na klawiaturze)

    Nie będę się wypowiadał o technikaliach bo nie znam się, tak więc nic mi do tego. Do stylu też się mogę przyzwyczaić.

    Ale odpowie mi ktoś po ciężką szarlotkę to wprowadzono? Jak na razie jestem tylko skonfundowany (zresztą jak przy pierwszej zmianie wyglądu forum) i nie wiem po co wprowadzać jakieś zmiany.

  9. Clint nie wierzył że ten pomysł naprawdę się udał. Po zmuszeniu luf by kręciły się w drugą stronę by odwinąć zielsko rozejrzał się po polu walki. Spojrzsł krytycznie na zalepionych towarzyszy.

    -No ładnie, nie wiem co to jest ale wolę się do tego nie zbliżać. Ktoś ma pomysł co zrobić z tymi tu?

  10. <rzuca w Graya czterema jajami>

     

    Skoro już zająłem się czymś mniej ważnym przejdźmy do rzeczy ważnych.

     

    Avatar i to jakiej muzyki słuchasz, to OK, to twój gust i nikt nie powinien cię za to krzyżować. Dodatkowo przypomnę, jesteśmy na forum o kucykach z bajki (tak wiem że to oznacza utwór literacki) dla siedmiolatków. Tutaj każdy traci automatycznie prawo do obrażania kogoś przez jego zainteresowania.

     

    Jednak "luźniejsze pisanie" to już inna para chodaków. Może i pisze ci się szybciej ale jest naprawdę jest wielu ludzi których boli takie kaleczenie języka polskiego. I nie zapominajmy, sposób pisania w internecie często automatycznie jest uznawany za sam poziom intelektualny autora wiadomości. Więc niestety, może zainwestuj w klawiaturę do tabletu, wiem że są takie.

  11. Clint krytycznie spojrzał na obracające się lufy. Bez jakiegoś ostrza i tak mało zdziała. Jednorożec pomyślał że w jego fachu jednak przydałyby się mu jakieś zaklęcia.

    Rzucił się w stronę pnączy, i zamachnął się na najbliższe metalowym ramieniem z obracającymi się lufami. Miał nadzieje że jeśli coś pójdzie nie tak to wystarczy że wyskrobię zielsko spomiędzy metalowych kawałków.

  12. MT zastanowił się nad pytaniem małej pegazicy. Wydawało mu się niedorzeczne. Kucyk nie mógł zmienić swojej rasy.

    I wtedy go oświeciło. Pierwszy dzień podróży. Pokemona zmienia się w coś z rogiem i skrzydłami jak u nietoperza.

     

    -Mała. Jeśli chodzi ci o twoją...eee, przypadłość. To nie mam pojęcia czym to jest, w co się zmieniasz. Nie przypomina Alicorna ,o nie. Nie znam się na tym ale wygląda mi to na jakąś...demoniczną hybrydę gada z kucykiem? Od kiedy to się dzieje? Wiesz kto to ci zrobił? I nawet jeżeli cię wzmacnia, jesteś dzieckiem, jeżeli coś ci się stanie nikt sobie tego nie wybaczy. Właściwie dlaczego z nami podróżujesz? Twoi rodzice się nie martwią?

  13. Clint cicho zaklął pod nosem. W tym momencie żałował że nie ma noża. Ale przypomniało mu się pewne urządzenie do cięcia trawy. Skupił się, podniósł metalowe ramię. Zastanawiał się czy mógłby sprawić by lufy tylko się ciągle i szybko obracały bez wystrzału. Skoro potrafił strzelać bez obrotów to może obracać bez strzelania też potrafił.

    Ale nawet jeśli mu się uda to nie wystarczy. Przewrócił oczami i krzyknął w stronę Silver.

     

    -Silver, pancerniku! Maż może jakiś nóż po za tym na patyku? Przydałby mi się.

     

    Po czym znów się skupił na kopycie.

  14. MT uśmiechnął się delikatnie, ciesząc się faktem że udało mu się wyciagnąc małą z tego smutnego stanu. Przynajmniej chwilowo.

     

    -Nie uczyłaś się tego jeszcze? Alicorny są w pewnym sęsie połączeniem trzech najbardziej rozpowszechnonych ras kucyków. Potrafią latać, są w miarę wytrzymałe i władają wyjątkowo potężną magią. Jednak są oczywiście pewne wady fizyczne alicornów, wiesz dlaczego ksieżniczki mają takie wielkie skrzydła? Bo same są duże, a ich kości są tylko nieco lżejsze od jednorożców przy tym zachowują wytrzymałość. Ciała alicornów ogólnie to wyjątkowo ciekawy temat, ale nikt jeszcze ich dobrze nie zbadał. Za mało ich jest, a te które były to wyłacznie władcy, a ich nie godzi się badać. Więc tak, alicorny nadają sie do walki, potężna magia daje im tą przewagę. I mimo tego jak moje dzieło jest genialne nie jestem alicornem. Niestety, brakuje mi siły i potęgi magicznej...chcociaż gdybym stworzył mój pewien projekt...-MT zamilkł na chwilę po czym, uznał że chyba Pokemona mogła źle zrozumieć jego pewne słowa- Jagby co mała. Nie uważam pegazy za całkiem bezużyteczne, jesteście tylko zbyt leciwe do walki na pierwszej linii w ogniu walki. Słyszałaś kiedyś historie jak trzy rody kucyków założyły Equestrię? Z opowieści tej jasno wyniki że to pegazy były najbardziej wojowniczą nacją. Jednak preferowały nagłę ataki z góry, szybkie ciosy i błyskawiczne uniki. Oczywisćie niektóre pegazy sądzą że mogą walczyć na pierwszej linii z mieczem i tarczą. Ja myślę że to głupota...no chyba że mówimy o wyjątkowo wyrośniętym pegazie. Chyba widziałem takiego raz kiedy p[rzeprowadziłem się do Ponyville, ale czy umiał latać to ja nie wiem.

  15. Magictech, nie przyznałby się do tego głośno ale w duchu czuł ulgę że może wycować się z pola bitwy...na razie. Teraz musiał zabrać Pokemone daleko, daleko stąd, gdzie nic jej się nie stanie. Gdzie będzie bezpieczna. Rozglądał się nerwowo na boki i zaczął iść, i mówić, mówić do Pokemony. Trochę żeby dodać sobie otychy a troche by wylać swoje żalę.

     

    -Wiesz co mała? Nie powinnaś się tu znajdować. W sumie żadne z nas nie powinno, pisałem się na pomoc. Tak. Czy pisałem się na udział w wojnie? Apsolutnie nie. Gdyby chcieli żebym przynajmniej im pomógł. Ale nie! Oni wszyscy chcą tylko brutalnej siły do pomocy. NIkt nie chce nowych sposobów walki. Tylko lance, miecze, tarcze, sztylety...i ten cały proch w rurach. To muszę kiedyś obadać, bezmi ciekawie. Ale ja ci mówię dzieciaku, kiedyś to maszyny będą wygrywały wojnę. Wyobraź sobie taki powóz z metalu i armatą. Genialnę! Parę kucyków by tym mogła sterować i zapewne żaden by nie zginął. Ale nie...oni będą się pchać na front zakuci w puszki i ginąc w nich, bohaterowie kur...czaki. Wracając, bo chyba się rozgadałem- ktokolwiek ci pozwolił tu przyjść i walczyć jest albo głupi, albo szalony albo akurat był pijany. A ty co myślałaś? Jesteś pegazem. Wybacz dziecko ale pegazy są bojowo upośledzone. Kucyki ziemskie są twarde i silne, a jednorożce są na tyle mądre i na tyle potężne by trzymać się z dala od walki. Pegazy nadają się do wyścigów, albo do zmiany pogody. Ale do walki? Że skrzydła? Tak, ale jak strzał będzie tysiąc ni jak tego nie ominiesz. I te wasze kości, zbyt delikatne są. A dzięki mojemu wynalazkowi mogę sprawić że jednorożce i kucyki ziemiskie też mogłyby latać. Chociaż wróć, kucyki ziemskie są cieżkie...chociaż cięższe ciało a lżejsza głowa w sumie się zerują. Tak, trzeba kiedyś poeksperymentować. Wracając- zabiorę cię teraz tam gdzie się tobą zaopiekuja, nie wolno ci z tamtad wychodzić, wiesz chętnie bym się tobą zajął ale pewnie ktoś powie, "Nie mósisz pomóc bo honor, bo ojczyzna bo cośtam". Tobie to dobrze, dzieciak jesteś, nie musisz walczyć. A ja? Matko dlaczego się nie urodziłem z astmą? Mógłbym nawet poświęcić kończynę, żeby nie walczyć, mógłbym ją zastąpić. Strzelam że Rebon pozwoliłby mi popatrzeć na te jego piękne nogi. To może być przełom w medycynie dzieciaku. I ja bym to opatentował! Miał bym mnóstwo pieniędzy. Może dostał bym jakąś nagrodę? Ludzie nazywali by mnie geniuszem, a ja zacząłbym dozbrajać Equestrię. Wyobraź sobie! MT Industries. Brzmi nieźle, co? Ale nie oni teraz pokładają nadzieję w Grimmie i jego "puł-głowo-nikowaniu". Pewnie gdzieś teraz kona, i miśli "Dalczego zgrywałem bohatera"-jednorożec przestał mówić, rozglądnął się po polu bitwy. Zaraz pożałował tego co powiedział, Grimm naprawdę mógł właśnie ginąć. Nie żeby się nim przejmował, co to to nie. Ale gdyby jednak zginął do końca życia miał by wyrzuty że powiedział to w złą minutę. Kontunułował podróż do bazy cały czas rozglądając się nerwowo, z różnymi zaklęciami bariery w głowie. Milcząc.

  16. Clint pogrążył sie w rozmyślaniu jak mógł nie upilnować Dziurki, myślał tak długo że coś zaczeło się dziać. I nie było to nic dobrego.

    Atakowały ich pnącza i chmury. Clint uznał że pomoże Silver. Kleista chmura raczej nie zrobi zbyt dużej krzywdy Shadowowi ale ciernie mogłyby po jakimś czasie rozbroić Silver i ją uszkodzić. Trzeba działać.

     

    -Chwasty...- szepnął i zmrużył oczy patrząc na pnącza, mógł przyjść do Silver i jej pomóc ale uznał że to zbyt ryzykowne...jedyne co teraz było sensowne było za to wyjątkowo trudne. Wycelował w miarę oddalony od Silver punkt pnącza, strzelił, rozległ się huk...ale czy trafił?

  17. Ten temat jest jak Feniks, umiera by się odradzać. I żeby to działało zarzucę małym temacikiem.

    Razu pewnego zdałem sobie sprawę jak bardzo lubię fikcyjnych psychopatów. Jakąż to sympatię daże Bullsaya czy Jokera. I Harley Quinn,jej nie da się nie kochać.

    Ale to właściwie ciekawe dlaczego tak jest, i nie tylko ze mną. Ludzie kochają Jokera, Harley ukochali tak że z serialu animowanego trafiła do komiksu.

  18. Clint krzywo spojrzał na Silver po upuszczeniu podmieńca.

     

    -Moja droga, to żywe stworzenie. Nie machaj nim jak szmatką. Shadow, może jednak ja wezmę dziurkę, raczej nie jest ciężki a o twoją zbroję będzie się tylko obijał, ale jagbym się zmęczył będziesz drugi- Clint przykucnął i telekinezą delikatnie podniósł Dziurkę i położył go na swoim grzbiecie po czym się wyprostował- No chodźmy już, za dużo tu siedzieliśmy.

×
×
  • Utwórz nowe...