Skocz do zawartości

Graphite Shine

Brony
  • Zawartość

    58
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Graphite Shine

  1. -Nie, niestety... To znaczy ja na pewno nie potrafię, ale wątpię, by ktokolwiek inny z naszej grupy dysponował taką wiedzą. Czy mogłaby mi pani objaśnić działanie owego kamienia? - Spytałem.
  2. Wszedłem do gabinetu. -Przepraszam bardzo, że panią niepokoję. - zacząłem. -Ale... chodzi o sprawę niecierpiącą zwłoki. Widzi pani... Tam, na górze, w Canterlot, został jeszcze jeden członek naszej grupy. Jest nim pegazica o imieniu Pokemona. Jest ranna, a do tego jest jeszcze źrebięciem, martwimy się o nią. Chciałbym zapytać czy... czy nie mogłaby pani teleportować jej tutaj tak samo jak nas? Podmieńce pewnie niedługo rozpoczną obławę na nas, jeśli jeszcze tego nie zrobiły. - Stałem, wpatrując się z powagą klacz i czekałem na odpowiedź.
  3. Potruchtałem do gabinetu Shadow, by złożyć jej prośbę o ściągnięcie Pokemony. Zapukałem do drzwi.
  4. - Jeśli chodzi o teleportację, chętnie wspomogę was swoją magią, Magic. - Wtrąciłem się do rozmowy. -Ale moim zdaniem trzeba poprosić Shadow. W końcu ściągnęła nas wszystkich jednocześnie, z małą pegazicą nie powinna mieć problemów. - Dodałem. ---- Przepraszam wszystkich za moją ostatnią nieaktywność, niestety zostałem chwilowo odcięty od internetu, nie miałem więc okazji usprawiedliwić się wcześniej bądź zapowiedzieć nieobecności.
  5. Stałem w osłupieniu wpatrując się w jaskinię, zahipnotyzowany muzyką. Po chwili ocknąłem się i podszedłem do źródełka. Ugasiłem pragnienie, a także zmyłem z siebie kurz po bitwie, po czym potruchtałem w stronę Shadow. - Przepraszam, chiałbym wyjaśnić kilka kwestii. Rozumiem, że działamy po tej samej stronie, ale... gdzie się właściwie znajdujemy? I jak długo możemy z wami pozostać? - Spytałem.
  6. -Jesteśmy grupą zwykłych kucy, które znalazły się w nieodpowiednim miejsu, w nieopowiednim czasie, i tak, chętnie przyjmiemy każdą pomoc, jaką możesz nam zaoferować. - Wyrecytowałem na jednym tchnieniu. Normalnie w sytuacji pojawienia się obcej osoby pewnie zachowywałbym się choć trochę bardziej podejrzliwie, byłem jednak zbyt zmęczony całą tą sytucają, a stan Grassa pozostawał niestabilny. Jakakolwiek pomoc byłaby w tym momencie błogosławieństwem.
  7. -Wiem o tym, ale Magic ma racje - nie możemy tutaj zostać. A ty - zwróciłem się do podmieńca - jesteś żołnierzem, nie masz w swoim wyposażeniu żadnej pomocy medycznej?
  8. -Green, trafisz stąd do tego płatnerza? - zapytałem. -Może on mógłby nam pomóc z Grassem albo załatwić ewentualną kryjówkę.
  9. - Modest Note? Skąd t-ty się tu wzięłaś?? - Podbiegłem do perłowo-białej klaczki, którą znałem jeszcze ze szkoły muzycznej, zapominając chwilowo o strażniku. -Albo.. na wyjaśnienia będzie czas potem. Słuchaj, ten leżący kucyk, Grass, on... No, widzisz w jakim stanie się znajduje, spróbuj mu pomóc, proszę. - rzuciłem pośpiesznie, po czym wróciłem do pilnowania Podmieńca.
  10. Skoczyłem do strażnika leżącego na ziemi. -Nie ruszaj się. - Warknąłem. Rozejrzałem się w poszukiwaniu liny, sznurka bądź czegokolwiek nadającego się do skrępowania Podmieńca. Gdyby poszukiwania zakończyły się sukcesem, związałbym go za pomocą magii rogu, zachowując dystans, strażnik wciąż mógł mieć bowiem ukryte ostrze.
  11. Zobaczyłem kontem oka atak Melody i osuwające się ciało. Nie wiedziałem co właściwie się stało, ale strażnik, do którego strzeliłem, stracił koncentrację. Miałem zamiar zaatakować podmieńca, ale w tym momencie dostrzegłem spadającą Pokemonę. Zaniechałem więc pomysłu ataku i , używając magii lewitacji, spróbowałem zatrzymać lub choć zmniejszyć prędkość pegazicy, jednocześnie krzycząc: -Pokemona, użyj skrzydeł, leć! Obawiałem się reakcji strażnika, ale w tym momencie dostrzegłem szarżę Dragon, uznałem więc, że strażnik będzie zbyt zajęty. "Pomogę Dragon gdy tylko Pokemona będzie bezpieczna" - pomyślałem.
  12. Uchyliłem się przed szarżą. Strażnik chybił, na dodatek mogłem liczyć na jego utratę równowagi po nieudanym ataku, co dałoby mi możliwość odpowiedzenia na szarżę. Wycelowałem z łuku w jego korpus, z tak małej odległości spudłowanie było niemal niemożliwe, a zabicie bądź zadanie dużych obrażeń - niemal nieuniknione. Szybko upewniłem się, czy żaden z moich kompanów nie znajduje się w polu rażenia i wypuściłem strzałę.
  13. Wziąłem kilka głębokich wdechów, spróbowałem się opanować. Wyrzuciłem z głowy obrazek rannego Grassa. Napiąłem łuk ponownie, zgodnie z poleceniem Magica skupiłem się na drugim strażniku. Odczekałem aż Pokemona ustabilizuje się w powietrzu, unikając ryzyka postrzelenia sojusznika. Wstrzymałem oddech - tej strzały nie zamierzałem zmarnować.
  14. Usłyszałem krzyk Green. Odwróciłem się i zobaczyłem klaczkę pochylającą się nad ciałem Grassa. - O cholera, cholera, cholera... - Zatrzymałem się. -Chryste, czy jest tu choć jeden kuc oprócz nas zdolny walczyć za wolną Equestrię?!. - krzyknąłem w nadziei... no właśnie w nadziei na co? Na to że jakiś przypadkowy kuc ruszy nam z pomocą? O tak, to by było błogosławieństwo, ale póki co nie ma co liczyć na żadną pomoc. Napiąłem łuk, wycelowałem w stronę najbliższego z Podmieńców i wypuściłem strzałę.
  15. - No nareszcie zrozumieliście. - Mruknąłem do siebie, po czym pobiegłem w stronę Magica, modląc się w duchu, by jego zaklęcie zdołało chociaż ogłuszyć strażnika. Gdyby Podmieniec stracił równowagę, nie byłby w stanie wyprowadzić celnego ciosu, a ja miałbym więcej czasu na podniesienie rannego kuca i próbę wyprowadzenia go na drogę. *Przepraszam Kapi
  16. Chciałem zaatakować ponownie, ale w tym momencie strażnik wzbił się w powietrze. -Magic, ten stwór chyba poleciał po resztę kompanii, moim zdaniem powinniśmy się stąd zmywać. - Krzyknąłem do kuca znajdującego się kilka metrów za mną. -Grass, zajmij się Green, nie wiem czy ma wystarczająco sił by iść samodzielnie. Następnie zwróciłem się do Melody: -Podmieńce zwykle najpierw strzelają, potem zadają pytania, a Ciebie pewnie wezmą za jedną z nas. Chodź z nami. - Zaproponowałem. -Nie musisz się nas obawiać, ta walka nie wyniknęła z naszej inicjatywy. Aha, jestem Graphite Shine. - Po raz pierwszy uśmiechnąłem się do klaczki. Walka jednak wciąż trwała, naciągnąłem więc łuk i wymierzyłem strzałę w strażnika walczącego z Magiciem, jednocześnie powoli krocząc w stronę Green, gdyż to ona znała drogę do płatnerza i pełniła rolę przewodnika.
  17. Zobaczyłem Green padającą bez ruchu. Ogarnęła mnie furia, spróbowałem unieruchomić magią Podmieńca, z którym walczyłem od dłuższej chwili, by następnie dokończyć dzieła podcinając mu gardło. -Umrzyjcie. Wreszcie. Głupie. Kreatury! - żądza zemsty wypełniła mój umysł.
  18. Kontem oka dostrzegłem klaczkę, jednak nie przejąłem się nią zbytnio. Miałem przed sobą dużo większy problem w postaci rozjuszonego Podmieńca. Wykorzystałem fakt, iż strzała Green ogłuszyła przeciwnika i zaatakowałem ponownie.
  19. No dobrze, jeden strażnik unieruchomiony, pozostał jeszcze drugi. Spojrzałem na stojącego przede mną, wściekłego Changellinga. Zbyt mała odległość, by użyć łuku, miałem wciąż co prawda swój nóż, motylek, jednak w starciu z długimi ostrzami wojska nie miałbym żadnych szans. Szczęśliwie, w tej chwili strażnik został zaatakowany przez Dragon (Co prawda Kapi nie określiłeś, czy Dragon atakowała strażnika mocującego się ze mną, ale przewertowałem dokładnie całą walkę i doszedłem do wniosku, że nie pozostał żaden inny strażnik pasujący do sytuacji. ) Strażnik zdołał niestety odeprzeć atak Dragon, ale ja miałem wreszcie szansę zaatakować z zaskoczenia, do czego z kolei mój nóż nadaje się idealnie.
  20. Ta walka trwa już zbyt długo - pomyślałem. - Czas przejąć inicjatywę. Spróbowałem unieruchomić leżącego pode mną Podmieńca magią, by następnie podnieść ciało i przyłożyć nóż do gardła stwora, może widok zakładnika dałby nam możliwość postawienia warunków pozostałym strażnikom. Gdyby manewr ten się powiódł, oczywiście zwróciłbym się twarzą do Podmieńca, który dopiero co wykonał na mnie szarżę, utrzymując bezwładne ciało w mocnym uścisku tuż przed sobą i znacząco przyciskając nóż do tętnicy, by wybić strażnikowi z głowy pomysł ewentualnego ataku.
  21. Wziąłem na cel Podmieńca, który mnie atakował. Spróbowałem wytrącić go z równowagi magią, a następnie zadać ostateczny cios nożem. (na przykład w tętnicę bądź serce) *Ok, będę pamiętał o tych unikach, dzięki *
  22. Uskoczyłem przed szarżującym w moją stronę alicornem, jednocześnie zdejmując z ramienia łuk. Wycelowałem w strażnika, który zaatakował Green, wstrzymałem oddech i wypuściłem strzałę.
  23. Pozostawiłem Grassowi rozmowę ze strażnikiem, sam zaś podszedłem do Pokemony. -Nie bój się. - Próbowałem ją pocieszyć. -Nie pozwolimy zrobić Ci krzywdy. - Szepnąłem. Stanąłem obok Green, blisko Pokemony, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
  24. -Ach, dajcie już spokój, po prostu jedźmy z nimi. Nie wiemy co będzie się działo w Canterlocie więc nie ma co jeszcze obmyślać taktyk przetrwania. - Wtrąciłem.
  25. Nic nie odpowiedziałem, przyglądałem się ogierowi w ciszy. Pociąg pełen uzbrojonych oddziałów Changelingów wyszkolonych do tłumienia rozruchów, polegający na zwyczajnym kucu, maszyniście. Albo władze są naprawdę zdesperowane, albo... - Jestem Shadow Horn. - Uznałem utajnienie swojej tożsamości za najlepsze rozwiązanie, w końcu moja rodzina wciąż jeszcze przebywa w Canterlocie. - Miło poznać. - Dodałem mrużąc oczy.
×
×
  • Utwórz nowe...