Skocz do zawartości

Casper

Brony
  • Zawartość

    7
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Casper

  1. A więc tu przenieśli mój ulubiony temat ;_;

    No więc mam 15 lat, będę kończył 2 klasę gimnazjum. Jestem dobity. Powodów jest kilka. Nie mam takiego bliskiego towarzystwa w szkole, przyjaciół którym mógłbym się wyżalić, którzy by mnie pocieszali gdybym był smutny, przytulili. Niby mam kilku kolegów, ale nie czuję specjalnej więzi z nimi ani chęci pogłębienia znajomości. Nie mamy nawet o czym rozmawiać. Jak tylko ktoś z nich zaczyna mówić o swoich zainteresowaniach, to praktycznie nic nie rozumiem o czym oni mówią i tylko czasem przytakuję dla sprawienia wrażenia, że słucham. Niestety, moje zainteresowania trochę wychodzą poza założenia tego czym się interesuje standardowa gimbaza ;_;

    Z resztą, w szkole raczej nikt nie chciałby się ze mną kolegować. Dlatego też nie lubię się przywiązywać do kogoś, a w szczególności nie znoszę wpadać w zauroczenie, czy zakochiwać się w kimś. Po co przysparzać sobie smutku, skoro i tak ci wszyscy piękni, mądrzy i idealni nie chcieliby się nawet kolegować z brzydalem. Taka myśl tylko wprawia ich w przerażenie.

    Lubię podkładać głos pod postacie i śpiewać. Taka trochę moja pasja. Czasem coś tam nagrywam, ale nie znoszę swojego głosu! Do niczego się nie nadaje! O ile śpiewać jako tako umiem, to mój głos psuje cały efekt.

    Poza tym, boję się o przyszłość. Przez cały czas byłem fajtłapowaty, nieogarniający niczego. Boję się o to, co będę robił po szkole, czy będę kontynuował męczącą mnie naukę, czy znajdę dobrą pracę, bądź zamienię pasję w zawód, czy będę miał własny dom, czy znajdę kogoś kto będzie podzielał moje zainteresowania, czy kiedykolwiek zakocham się ze wzajemnością, i tego typu rzeczy. Mówią mi, że "wszystko się samo jakoś ułoży", ale nie zmienia to faktu, że kiedy pomyślę o moich dalszych losach, to popadam w przerażenie.

  2. Chyba jesteś młody, sądząc bu buzujących hormonach, to całkiem zrozumiałe. Ale zwróć uwagę, że szło Ci dobrze od początku roku do maja - to spory kawał czasu, nie każdy może się pochwalić taką wytrzymałością, ciekawe, jak idzie Ci teraz? ^^ Rada na zaś - za bardzo dajesz się sprowokować z niewartych tego przyczyn, staraj się nieprzyjemne rzeczy po prostu ignorować, wiem, że to nie proste, ale istnieją różne techniki tego, jak ten stan utrzymać, jak choćby myślenie o czymś przyjemnym~ ^^

    No lepiej nie jest. Nie wiem czy to ja bardziej się denerwuje, czy to ludzie są bardziej natarczywi. Chyba to i to. Niestety jakoś ciężej mi się znosi ten cały bullshit wokół mnie. W sumie to chyba normalne jak na dzień chłopaka nie dostajesz nic poza tym że 3 klasy jadą ci po głowie samochodzikami które dostali z wcześniej wspomnianej okazji. Albo że dzień później przynoszą do szkoły prezerwatywę, napełniają ją wodą i leją mnie ją po głowie. Mam ogólnie dosyć tej całej populacji, na moje nieszczęście rzadko bywam na jakichkolwiek Meetach więc mam problem z relacjami międzyludzkimi ;_; Serio, już nawet na AlkoMeet bym przylazł, byle się oderwać od mojej szkolnej hołoty. Mieszkam w województwie Zachodniopomorskim, a nie mogę jeździć na Meety do Szczecina bo za daleko. Do Gorzowa jest bliżej bo tylko 30 km, i ogólnie rodzina cała lepiej zna Gorzów, ale w Gorzowie rzadko są organizowane, a przez pracę mamy i tak nie mogę jeździć za często. Chciałem iść na noc integracyjną w szkole by jakoś załagodzić sytuację, a co się stało? Zarówno moja wychowawczyni jak i moja mama stwierdziły że lepiej nie. I weź się tu człowieku staraj choć trochę integrować, poznać z kimś ;_;

    Już nawet wolny czas mnie nie cieszy, weekendy to po prostu nudne dni z którymi nie mam co robić, czasem mi się zdarzy zrobić jakiś film na YT albo coś ugrać na gitarze. Nie mam po co wyjść na dwór albo do miasta, z resztą i tak mróz, smród i nie ma do kogo. Właściwie weekend jest dla mnie po prostu zapowiedzią kolejnych dupnych dni, niczym przyjemnym. Nie wiem, chyba po prostu wyczerpał mi się limit znoszenia tego całego Bullshitu.

     

    Plus wiadomości z 2 lutego 2014

    Co do moich nerwów to jeszcze bardziej się pogorszyło. Coraz bardziej nie wytrzymuję, najgorszy jest fakt że daję się już zdenerwować przez jakieś durne baby. Jedną ostatnio uderzyłem bo mnie strasznie irytowała. Doszło już do czegoś takiego że nie wytrzymałem i w świetlicy podniosłem krzesło na debila który mnie denerwował i usiłowałem go zbić. Oczywiście nie mogło zabraknąć tłumu gapiącego się na zdenerwowanego, bezużytecznego i głupiego grubasa z krzesłem którego starał się powstrzymać świetlicowy. W końcu postanowili dać mi lekcje indywidualne. Niby mam mniej godzin i jeśli będę chciał to nie będę wychodził z górnej części budynku (gdzie nikt nie włazi bo w zasadzie tam odbywają się zajęcia przedszkolaków), ale będę miał mniej lekcji z moją klasą przez co mniej integruje się z ludźmi. Przynajmniej z tymi z mojej klasy bo z resztą to już w ogóle. Nie wiem jak się tak subtelnie wtrącić do rozmowy żeby to nie było nachalne. I tak nie mamy wspólnych tematów, nie wiem o czym z nimi rozmawiać. Eh, i tak wszystkich denerwowałem. Czasem starałem się rzucić coś śmiesznego, a czasem nie mogłem znieść tego jak ta klasa jest momentami idiotyczna i jakoś mi ten gniew sam się ulatniał z ust. Chyba już nie mam większych szans na poprawienie relacji z kimkolwiek. Miło byłoby znaleźć sobie dziewczynę, czasem się przytulić, pospacerować nocą, mieć jakiś powód do tego by wyjść z domu i cieszyć się tym co się ma. Tak się chyba nie stanie, kto by chciał mieć nudnego, przewrażliwionego i grubego brzydala jako chłopaka. Eh, samotność mnie czeka : (

  3. Najzwyczajniej w świecie już mnie nerwy ponoszą. Przez długi czas (od początku roku szkolnego do maja) jakoś próbowałem w miarę spokojnie wytrzymać w szkole, i szło to dosyć dobrze. Rzadko kiedy zdarzały się jakieś poważniejsze akcje więc było w porządku. Teraz jakoś jestem bardziej nerwowy, nie jestem w stanie wytrzymać w szkole dwóch lekcji, bo już jestem nabuzowany. Coraz bardziej denerwują mnie ludzie z mojego otoczenia, i nawet w miarę fajni goście z mojej klasy zaczynają stawać się idiotami nie do wytrzymania, tylko dziwiącymi się że ktoś ich chce obrazić, a sami denerwują innych, kebabują plecaki czy oblewają wodą. Dziś nawet się na ławce na korytarzu położyłem żeby ochłonąć (było od cholerki innych wolnych ławek więc uznałem że będzie spoko bo nigdzie nie ma zakazów leżenia na ławkach -_-). Tak se leżałem, aż w końcu jakiś kretyn z trzeciej klasy mnie wywalił z ławki "dla śmiechu". No i nie wytrzymałem, szedłem powolnym, aczkolwiek stanowczym krokiem w jego stronę, a on biegł w ucieczce przede mną. I tak wylądowałem u pedagoga (świetnie, moja mama ma za to kolejne zmartwienia, a wystarczy że znosi to co się dzieje w moim domu). Ja już po prostu nie wytrzymuję tego co się dzieje w moim szkolnym otoczeniu, i na dodatek tamten kretyn powinien do teraz bać się o swoje zdrowie fizyczne -_-

  4. "A jeśli chodzi o tych świni z 3 klas, bibliotekarka miała rację, użyłeś siły i pomogło?"

    Źle się zrozumieliśmy, nie użyłem siły! Powiedziałem tylko że podniosłem na niego pięść, ale go nawet nie tknąłem!

    Nic nie poradzę że źle mi z tego powodu, że mój trudny okres skończy się powtarzaną klasą jeśli nie uda mi się ogarnąć niemca, i że jeśli nie opanuję nerwów to (znowu) trafię do psychiatryka.

  5. Dziś był jeden z moich gorszych dni.

    Cały dzień byłem dziś jak jakiś zombie, ledwo żywy. Nie ma to jak przesunięcie godzin -_-

    A że jeszcze tata mnie ogolił na łyso, to musiałem cały dzień w szkole w kapturze łazić bo było w szkole zimno. Nawet na lekcjach go nie zdejmowałem. Boję się że nie zdam z niemieckiego, i dlatego się umówiłem z panią na konsultację by coś z tym zaradzić (jak mi nie da jakichś słówek to po mnie bo niczego innego nie przyswajam z tego języka, nie umiem tego zapamiętać ani zrozumieć, i co gorsza nie chcę! chcę angielski znać, przynajmniej wiem że ten język mi się przyda w życiu, ale w cholernej gimbazie muszą być 2 języki). Z biblioteki miałem wziąć 2 podręczniki, ale weszły nagle te świnie z trzecich klas i zaczęli mnie przedrzeźniać. Że już miałem dosyć tego wszystkiego to podniosłem na jednego z nich pięść. Niby nie było bijatyki, ale jak wyszli to byłem tak zdenerwowany że pani bibliotekarka musiała mnie uspokajać. Mówiła mi że nie można na nich zwracać uwagi, a potem prędzej czy później się odczepią. Za to mi we wściekłości łzy spływały po twarzy, ciągle krzyczałem że z nimi inaczej nie można niż siłą bo tylko tak zrozumieją. Nie udało mi się też powstrzymać od wulgaryzowania się. Powiedziałem głośno i stanowczo "Do widzenia!" i wyszedłem do toalety. Miałem obmyć twarz, ale pomyślałem że i tak będę okropnie wyglądał, jakbym był bombą zegarową która może w dowolnej chwili połamać wszystkim kości. Zamknąłem się w toalecie, płakałem, zastanawiałem się nad życiem. Starałem się siedzieć cicho, nie dawać znaku życia, i nikt mnie nie zauważył. Siedziałem tak przez dwie lekcje. Nawet mnie nie szukali, może nawet lepiej, jeszcze by się komuś niewinnemu coś stało, ja znowu byłbym w psycholu, i już nie miał nic. No i tak przeczekałem te dwie ostatnie lekcje szlochając, a potem wziąłem kurtkę i poszedłem do domu. Najchętniej już bym ze sobą skończył, ale się za bardzo boję śmierci i bólu podczas umierania.

  6. Trochę się zapędziłem to fakt , ale wg mnie to jest po prostu baardzo dziwne. Aha znam takie anime . Spicy and wolf ?!?

    Żaden z was nie zgadł : )

    Furry chyba taką mocną podpowiedzią nie będzie, ale trochę pomoże dla bardziej szczegółowych gości ; )

    (a tak w ogóle to sory za offtop")

  7. Jak to powiedział Casper , też mam swoje ,,zboczenia" jak pewnie każdy . Ale jak można lubić kucyki robiące , no wiecie co . Z jakimś anime czy coś to rozumiem , w nich jest taki nasz normalny świat pokazany w inny sposób ale w nich są ludzie i wydaje się to normalne że mają taki pociąg , ale kucyki które żyją w krainie szczęśliwości i spokoju w którym nie ma przemocy wycinają sobie to i owo i robią coś takiego to jest po prostu nienormalne . Mam na to jedno określenie , a jest to zoofilia . Takie jest moje zdanie w tym temacie .

    Widzisz, właśnie w tym rzecz że w anime też są zwierzęta (kto się domyślił o jakie anime chodzi dostaje 10pkt do za****stości), ale mówiłem, głównie chodzi mi o to że tęsknię za tą kreską, chcę nowych obrazków z tą kreską, nowych filmów z nią, ale nigdzie tego nie znajdę, poza tymi Clopami.

  8. Jeśli mam być szczery to mam wiele okropnych zboczeń, aż strach wymieniać. Za to właśnie jak trafiam na jakiś Clop z MLP to omijam to. Nie mam nic do tego ale nie chcę tego oglądać. Ale skoro już o Clopach mowa to akurat zdarza mi się obejrzeć z czegoś innego niż MLP, i częściowo to rzeczywiście dlatego że pod względem fantazji mnie to trochę pociąga. Ale chodzi o to że są sytuacje że jest np. jakaś seria gier, i te gry są trójwymiarowe. I robią na podstawie tych gier anime, i właśnie kreska w tym anime wygląda o niebo lepiej niż gry, i chce się żeby zrobili gry z wykorzystaniem kreski z anime. Już kilku gości wspominało że czasem się to ogląda właśnie dlatego że są to fajne obrazki, i właśnie te Clopy z innych rzeczy które widziałem, mają tą fajną kreskę anime, której nie ma w grach, i częściowo dlatego czasem oglądam Clopy z tych rzeczy, ale do Clopów z MLP mnie nie ciągnie.

  9. Kurcze, sporo mam do gadania jak widzę.

    Na pewno jestem jakiś inny niż reszta. Częste kłótnie (niekiedy bijatyki) z rodzeństwem, i to dość poważne. Od przedszkola byłem gruby i takim pozostałem, podobnie z płaczliwością i (nad)wrażliwością, występowały też problemy z opanowaniem gniewu, w przedszkolu od czasu do (dłuższego) czasu zdarzyło mi się obrazić przedszkolanki (dzięki bogu że przepraszałem). W podstawówce w klasach 1-3 obrażałem moją nauczycielkę (często się zdarzały przekleństwa i jej odpowiedzią na to była też przemoc, czyli ciągnięcie za ucho, za włosy) i wdawałem się w częste bójki z chłopakami z klasy, było wielu takich którzy ciągle mnie prowokowali, najczęściej bez powodu zaczynali, i nieraz na nasze potyczki patrzyło większość uczniów ze szkoły. Czasem mnie atakowali grupami. O wszystkim wiedzieli moi rodzice, były jakieś sprawy u dyrektorów, ale i tak było jak było, czyli bez zmian. Starałem się szukać świętego spokoju na parku Skateboardowym, ale i tam było wielu ludzi (oczywiście też prowokatorów). Raz jak stamtąd wracałem na lekcję to mnie kilku gości z mojej klasy otoczyło i wbiło patyk w pobliżu ucha (cud że nie w samo ucho O_O). A po tym była sprawa z policją po której sytuacje denerwowania mnie były rzadsze. W 3 klasie zostałem przeniesiony do innej klasy (był tam mój kuzyn ale on jest dziwny i nic nie wnosi bo w zasadzie to były osobiste sprawy, albo było u nas dobrze, albo marnie), ten rok spędziłem w ten sposób: od czasu do czasu miałem problemy z prowokatorami, czasem ich walnąłem itp itd

    4 klasa- Jednocześnie najlepszy, a jednocześnie najgorszy rok. Najlepszy, ponieważ poznałem pewnego gościa z naszej klasy (dopiero wtedy do nas doszedł) i do teraz jest moim dobrym kumplem. Najgorszy rok, bo ledwo to przeżyłem, przez moje późniejsze przygody z prowokatorami trafiłem do psychiatryka! 2 tygodnie w nim posiedziałem z płaczem i nerwami, potem ustaliłem warunki ugody z psychologiem (:lkBLv: dziwne, że też miałem kiedyś podejście do psychologów) i ustaliliśmy że jak przez tydzień nie będę rozrabiał to na weekend jadę do domu, a jak przez następny tydzień też nic nie będzie to wracam do domu na dobre. Cudem wytrzymałem tam bez wkurzania się. Na szczęście dziewczyny w tym psychiatryku były miłe, i jakoś mi się udawało przetrwać. Niekiedy nawet pomagałem im jak ktoś je tam denerwował, i nie pozwalałem innym chłopakom ich podglądać podczas kąpieli (mimo iż sam miałem i nadal mam problemy ze zboczeniami ale o tym potem). Jakoś dzięki temu wyrobił mi się szacunek do dziewczyn (chyba że któraś mnie prowokowała czy coś, wtedy to po prostu starałem się olewać).

    Po tym wszystkim większość klasy (prawie wszyscy z mojej 6 klasy przeszli ze mną do tej samej klasy w gimnazjum) uznała mnie za popychadło, beksę itp itd. Za to reszta, za kogoś z kim lepiej się nie zadawać (no poza tym kolegą i kuzynem który jak już mówiłem, jest dziwny i go pomijam bo nic nie wnosi O_O).

    5-6: Klasa, częste nerwy (przez to miałem zakaz na jakieś wycieczki z klasą), wulgaryzowanie języka, zboczone gadanie itp itd.

    Gimnazjum: (jestem w pierwszej klasie) Z początku tak trochę źle ale po jakimś czasie się lekko uspokoiło. Ogólnie ludzie mnie ciągle denerwują, głównie starsze klasy, ale staram się nie reagować, ewentualnie robię Facepalma. Nie ma chwilowo żadnych bójek, ogólnie ja się już nie znoszę bić, mimo iż często mam taką ochotę komuś porządnie walnąć. Jestem inny niż wszyscy, mam całkiem odrębne zainteresowania i nie za bardzo mam przez to z kim rozmawiać. Ciągle jestem według większości ludzi uznawany za definicję bycia największą ciotą, idiotą, kretynem, i życiową porażką. A według mniejszości za kogoś z kim się nie zadziera. Boli mnie to że nie umiem się na nikogo otworzyć, powiedzieć zwykłe "Cześć" innym osobom. Mam kilku kolegów, ale przy nich nie robię z tego wszystkiego takiej tragedii, raczej staram się żartować, ale w środku czuję że mnie to wykańcza, że jestem jak taka pochodnia z Shakugan no Shana (swoją drogą to pozdro dla kumatych). Że jestem taką nicością z powłoką z człowieka. Ja się już boję ludzi. Poza tym, nawet w tym gimnazjum nie tyle mam problem też z ludźmi co z ocenami. Nie chodzi o to że żaden przedmiot mi nie wychodzi. Ale za Chiny ludowe nie jestem w stanie zrozumieć J.Niemieckiego, i zmusić się do chociażby przejrzenia tematu w podręczniku, bo i tak nic nie rozumiem co tam jest. NIGDY NIE ROZUMIAŁEM! Przez to prawdopodobne że nie zdam w tym roku.

    Problemy ze zboczeniami, o Celestio. Powiem tak, w wieku 10 lat zacząłem oglądać porno. 11 lat, w miarę ograniczam, jak jest okazja to oglądam (w tym wieku było taaak blisko żeby z tym skończyć, a potem obejrzałem Haruhi Suzumiyę [pozdro dla kumatych], więc jak ktoś na ostatnio zorganizowanym Szczecińskim Ponymeecie gadał ze mną o anime to już wie czemu tak tej postaci i tego anime nie szanuję [no może poza Asahiną, ona jest po prostu słodka :twilight3:). 12.Normalne oglądanie porno, po prostu s*ks, gołe babki i tyle (w psychiatryku powstrzymywałem się od podglądania dziewczyn, a nawet byłem przeciw temu).

    13 lat czyli teraz, różne mózgoj**ne zboczenia (wstyd mówić).

    Kurcze, i jeszcze problemy sercowe, mimo wszystko wstydziłem się i do teraz się wstydzę zagadywać do dziewczyn. Jak w 6 klasie było przyjęcie pożegnalne, bo 1 koleżanka z domu dziecka musiała się przenieść to cały dzień płakałem bo byłem w niej zakochany (lub zauroczony, no wiecie, ten pierwszy etap). Teraz też można powiedzieć że mam ten pierwszy etap, i wstydzę się zagadać. Ogólnie się boję że mimo mojego szacunku do dziewczyn, to i tak prędzej czy później zacznę molestować lub gwałcić dziewczyny.

    Jestem strasznie niekumaty i głupi, trzeba mi wszystko dosłownie tłumaczyć bo nic nie rozumiem co mam zrobić, przez to wszyscy mówią że jestem jakimś przygłupem. Kontrastuje to z tym że nie chcę niczego spaprać (gra w piłkę, pisanie czegoś na tablicy itp itd) by nie być jeszcze bardziej ośmieszanym.

    Nie znoszę też tego że tata kupił mi na gwiazdkę gitarę basową (jedna ze szczęśliwszych chwil w życiu) i od dłuższego czasu nie mam chęci na niej grać. Czuję się przez to źle, że nie pokazuję mojego entuzjazmu w czymś w co mój tata włożył tyle pracy bym to miał, a to dlatego że po prostu nie mam chęci. Nie umiem się do tego zmusić, do nauki.

    Eh, no i nie umiem się zmusić do wysiłku by schudnąć, tak często o tym myślę, nawet próbuję, ale i tak po tym nic. Nie umiem zdrowo jeść, nie umiem się zmusić do ruchu. Już niekiedy myślałem że przez to zostanę chociaż anorektykiem, ale byłem zbyt głodny! A co najgorsze? NIENAWIDZĘ WARZYW! Tylko ziemniaki (a w zasadzie to przysmaki z nich) i marchew (bez gotowania ani smarzenia, po prostu zwykła marchew). Próbowałem innych warzyw, nic mi z nich nie smakuje! (wiem że JESTEM DZIWNY!)

    Nie potrafię sobie z nakładem tego wszystkiego poradzić, w ogóle cud że się nie pociąłem i nie powiesiłem!

    Masz ciekawą historię, muszę to przyznać. Brutalna, ale zajmująca. Poza tym masz zbyt niską samoocenę. Samokrytycyzm jest dobry, ale to już wykracza poza jego ryzy. Zagadanie do jakiejś dziewczyny bo Ci naprawdę pomogło, bo jeśli przełamałbyś strach to bardzo byś właśnie tą samoocenę podniósł. Jeśli by odmówiła, samokrytyka by Cię uchroniła przed głębszą depresją, skończyłoby się prawdopodobnie na kilku chwilach spędzonych nad myśleniem na sensem życia.

    Próbowałeś jogurtów? Są odpowiednio słodkie, ale nie zanadto kaloryczne. W połączeniu z pływalnią, bo najwięcej spala się nie podczas szybkiego pływania, a podczas średniego, równomiernego. Pływam pięć lat, zawodowo od trzech. Wiem o czym mówię. Radziłbym 100 metrówki minuta odpoczynku po każdej + 2 min po każdych pięciu. I jogurty zamiast słodyczy. Nie wymaga to dużego wysiłku, a daje efekty.

    Problemem jest to że najbliższa pływalnia jest w Gorzowie, a ja nie mam czasu ani pieniędzy by jechać tam codziennie (30 km). Najwyżej mógłbym pływać w jeziorze, ale aktualnie jeszcze sporo lodu stoi, i w ogóle woda strasznie zimna, więc na to bym poczekał do najwcześniej czerwca.

  10. Kurcze, sporo mam do gadania jak widzę.

    Na pewno jestem jakiś inny niż reszta. Częste kłótnie (niekiedy bijatyki) z rodzeństwem, i to dość poważne. Od przedszkola byłem gruby i takim pozostałem, podobnie z płaczliwością i (nad)wrażliwością, występowały też problemy z opanowaniem gniewu, w przedszkolu od czasu do (dłuższego) czasu zdarzyło mi się obrazić przedszkolanki (dzięki bogu że przepraszałem). W podstawówce w klasach 1-3 obrażałem moją nauczycielkę (często się zdarzały przekleństwa i jej odpowiedzią na to była też przemoc, czyli ciągnięcie za ucho, za włosy) i wdawałem się w częste bójki z chłopakami z klasy, było wielu takich którzy ciągle mnie prowokowali, najczęściej bez powodu zaczynali, i nieraz na nasze potyczki patrzyło większość uczniów ze szkoły. Czasem mnie atakowali grupami. O wszystkim wiedzieli moi rodzice, były jakieś sprawy u dyrektorów, ale i tak było jak było, czyli bez zmian. Starałem się szukać świętego spokoju na parku Skateboardowym, ale i tam było wielu ludzi (oczywiście też prowokatorów). Raz jak stamtąd wracałem na lekcję to mnie kilku gości z mojej klasy otoczyło i wbiło patyk w pobliżu ucha (cud że nie w samo ucho O_O). A po tym była sprawa z policją po której sytuacje denerwowania mnie były rzadsze. W 3 klasie zostałem przeniesiony do innej klasy (był tam mój kuzyn ale on jest dziwny i nic nie wnosi bo w zasadzie to były osobiste sprawy, albo było u nas dobrze, albo marnie), ten rok spędziłem w ten sposób: od czasu do czasu miałem problemy z prowokatorami, czasem ich walnąłem itp itd

    4 klasa- Jednocześnie najlepszy, a jednocześnie najgorszy rok. Najlepszy, ponieważ poznałem pewnego gościa z naszej klasy (dopiero wtedy do nas doszedł) i do teraz jest moim dobrym kumplem. Najgorszy rok, bo ledwo to przeżyłem, przez moje późniejsze przygody z prowokatorami trafiłem do psychiatryka! 2 tygodnie w nim posiedziałem z płaczem i nerwami, potem ustaliłem warunki ugody z psychologiem (:lkBLv: dziwne, że też miałem kiedyś podejście do psychologów) i ustaliliśmy że jak przez tydzień nie będę rozrabiał to na weekend jadę do domu, a jak przez następny tydzień też nic nie będzie to wracam do domu na dobre. Cudem wytrzymałem tam bez wkurzania się. Na szczęście dziewczyny w tym psychiatryku były miłe, i jakoś mi się udawało przetrwać. Niekiedy nawet pomagałem im jak ktoś je tam denerwował, i nie pozwalałem innym chłopakom ich podglądać podczas kąpieli (mimo iż sam miałem i nadal mam problemy ze zboczeniami ale o tym potem). Jakoś dzięki temu wyrobił mi się szacunek do dziewczyn (chyba że któraś mnie prowokowała czy coś, wtedy to po prostu starałem się olewać).

    Po tym wszystkim większość klasy (prawie wszyscy z mojej 6 klasy przeszli ze mną do tej samej klasy w gimnazjum) uznała mnie za popychadło, beksę itp itd. Za to reszta, za kogoś z kim lepiej się nie zadawać (no poza tym kolegą i kuzynem który jak już mówiłem, jest dziwny i go pomijam bo nic nie wnosi O_O).

    5-6: Klasa, częste nerwy (przez to miałem zakaz na jakieś wycieczki z klasą), wulgaryzowanie języka, zboczone gadanie itp itd.

    Gimnazjum: (jestem w pierwszej klasie) Z początku tak trochę źle ale po jakimś czasie się lekko uspokoiło. Ogólnie ludzie mnie ciągle denerwują, głównie starsze klasy, ale staram się nie reagować, ewentualnie robię Facepalma. Nie ma chwilowo żadnych bójek, ogólnie ja się już nie znoszę bić, mimo iż często mam taką ochotę komuś porządnie walnąć. Jestem inny niż wszyscy, mam całkiem odrębne zainteresowania i nie za bardzo mam przez to z kim rozmawiać. Ciągle jestem według większości ludzi uznawany za definicję bycia największą ciotą, idiotą, kretynem, i życiową porażką. A według mniejszości za kogoś z kim się nie zadziera. Boli mnie to że nie umiem się na nikogo otworzyć, powiedzieć zwykłe "Cześć" innym osobom. Mam kilku kolegów, ale przy nich nie robię z tego wszystkiego takiej tragedii, raczej staram się żartować, ale w środku czuję że mnie to wykańcza, że jestem jak taka pochodnia z Shakugan no Shana (swoją drogą to pozdro dla kumatych). Że jestem taką nicością z powłoką z człowieka. Ja się już boję ludzi. Poza tym, nawet w tym gimnazjum nie tyle mam problem też z ludźmi co z ocenami. Nie chodzi o to że żaden przedmiot mi nie wychodzi. Ale za Chiny ludowe nie jestem w stanie zrozumieć J.Niemieckiego, i zmusić się do chociażby przejrzenia tematu w podręczniku, bo i tak nic nie rozumiem co tam jest. NIGDY NIE ROZUMIAŁEM! Przez to prawdopodobne że nie zdam w tym roku.

    Problemy ze zboczeniami, o Celestio. Powiem tak, w wieku 10 lat zacząłem oglądać porno. 11 lat, w miarę ograniczam, jak jest okazja to oglądam (w tym wieku było taaak blisko żeby z tym skończyć, a potem obejrzałem Haruhi Suzumiyę [pozdro dla kumatych], więc jak ktoś na ostatnio zorganizowanym Szczecińskim Ponymeecie gadał ze mną o anime to już wie czemu tak tej postaci i tego anime nie szanuję [no może poza Asahiną, ona jest po prostu słodka :twilight3:). 12.Normalne oglądanie porno, po prostu s*ks, gołe babki i tyle (w psychiatryku powstrzymywałem się od podglądania dziewczyn, a nawet byłem przeciw temu).

    13 lat czyli teraz, różne mózgoj**ne zboczenia (wstyd mówić).

    Kurcze, i jeszcze problemy sercowe, mimo wszystko wstydziłem się i do teraz się wstydzę zagadywać do dziewczyn. Jak w 6 klasie było przyjęcie pożegnalne, bo 1 koleżanka z domu dziecka musiała się przenieść to cały dzień płakałem bo byłem w niej zakochany (lub zauroczony, no wiecie, ten pierwszy etap). Teraz też można powiedzieć że mam ten pierwszy etap, i wstydzę się zagadać. Ogólnie się boję że mimo mojego szacunku do dziewczyn, to i tak prędzej czy później zacznę molestować lub gwałcić dziewczyny.

    Jestem strasznie niekumaty i głupi, trzeba mi wszystko dosłownie tłumaczyć bo nic nie rozumiem co mam zrobić, przez to wszyscy mówią że jestem jakimś przygłupem. Kontrastuje to z tym że nie chcę niczego spaprać (gra w piłkę, pisanie czegoś na tablicy itp itd) by nie być jeszcze bardziej ośmieszanym.

    Nie znoszę też tego że tata kupił mi na gwiazdkę gitarę basową (jedna ze szczęśliwszych chwil w życiu) i od dłuższego czasu nie mam chęci na niej grać. Czuję się przez to źle, że nie pokazuję mojego entuzjazmu w czymś w co mój tata włożył tyle pracy bym to miał, a to dlatego że po prostu nie mam chęci. Nie umiem się do tego zmusić, do nauki.

    Eh, no i nie umiem się zmusić do wysiłku by schudnąć, tak często o tym myślę, nawet próbuję, ale i tak po tym nic. Nie umiem zdrowo jeść, nie umiem się zmusić do ruchu. Już niekiedy myślałem że przez to zostanę chociaż anorektykiem, ale byłem zbyt głodny! A co najgorsze? NIENAWIDZĘ WARZYW! Tylko ziemniaki (a w zasadzie to przysmaki z nich) i marchew (bez gotowania ani smarzenia, po prostu zwykła marchew). Próbowałem innych warzyw, nic mi z nich nie smakuje! (wiem że JESTEM DZIWNY!)

    Nie potrafię sobie z nakładem tego wszystkiego poradzić, w ogóle cud że się nie pociąłem i nie powiesiłem!

×
×
  • Utwórz nowe...