Skocz do zawartości

Merszyt

Brony
  • Zawartość

    75
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Merszyt

  1. Teraz jestem w trakcie oglądania (drugie anime zaraz po Vampire Knight) i jest bardzo dobre. Bardzo wciągnęła mnie fabuła (szczególnie wątek z Celty, co widać po awatarze ^^). Kreska jest ładna, a muzyka wpasowująca się do tematyki, ale wg mnie najlepszy jest 1 opening. Ogólnie bardzo dobra seria  :giggle: .

  2. - Dobry pomysł- zgodziła się z Arceusem. Od razu znalazła ścieżkę z okruszków, która prowadziła od blatu w kuchni do okna w bibliotece. Nagle, pod samymi kuchennymi drzwiami, Libro znalazła zwinięty liścik. Pokazała go Arceusowi i zaczęła czytac:

    "Dziś nie mogę się z tobą spotkac, Roseluck, ponieważ wypadło mi coś ważnego. Jutro do Ciebie przyjdę i umówimy się znowu.

    Twój kochany,

    Engine Jo"

    - Oj nie, Enginie, będziesz znowu musiał zostawic Roseluck - stwierdziła cicho Libro, po czym zwróciła się do towarzyszy.- Chodźmy! Wiem, gdzie on mieszka!

  3. Widziałem, że Camed coś tam pisze na tym swoim laptopiku i pomyślałem, że mógł moje potwory wykorzystac przeciwko mnie, więc je odczarowałem.Osy dalej atakowały moją twarz, gdy smoki od razu je wypędziły bez żadnego wysiłku.  Oczywiście dalej myślał, że komputer wszystko za niego wykona. Wiedziałem, że muszę go zabrac, ale napisał jakieś głupoty, które "podobno" miały zniwelowac moje ataki. Na jego nieszczęście, nie wspomniał w swoim programie o smokach! Kazałem więc pierwszemu, by zaatakował bezpośrednio, drugiemu by pomóc pierwszemu, a trzeciemu, aby zabrał laptopa. Plan był perfekcyjny, a rezultaty-wspaniałe. Teraz mogłem namieszac, chociaż nie znałem za grosz informatyki. Miałem jednak trochę sprytu i odwróciłem działanie programu. Teraz wiedziałem, że wszystko mogło pójśc jak z płatka. Najpierw chciałem rzucic jakieś łatwe zaklęcia, lecz byłoby to głupie. Postanowiłem wtedy wykonac efektywne i dośc mocne zaklęcie: Cavea mortis!, po czym pojawiła się ciasna klatka, która wessała w swoje wnętrze Cameda. Kiedy w niej był, magia klatki zaczęła bic i torturowac rywala. Podczas jego męki, krzyknąłem do niego: I co tam, informatyku, wygodnie ci tam?

  4. A niech to! krzyknąłem, kiedy wszystkie te zaklęcia mnie zaatakowały. Czułem się źle, ale mogłem jeszcze resztką sił rzuciłem słabe zaklęcie zaklęcie, które spowodowało, że wszystkie stwory zniknęły. Walka coraz bardziej się zaostrzała, więc ja też musiałem nabierac tempa. Bardzo się zdenerwowałem tym, że Camed  za bardzo cwaniaczkował podczas tej bitwy, więc nie postanowiłem byc gorszy. Ale zaklęcie ochronne nadal było w moim mniemaniu bezsensowne, ponieważ bitwy polegałaby jedynie na rzucanie zaklęc z mojej strony. Musiałem jakoś rozbroic tę obronę rywala i zmiażdżyc. Teraz mogłem jedynie siedziec, patrząc na oblicze mojego przeciwnika. Byłem coraz bardziej wściekły, a oliwy do ognia dolał chichot Cameda. Teraz tak mnie rozzłościł, że wybuchnąłem! Tak, wybuchnąłem gniewem, który przemieniał mnie w dziwną postac. Zacząłem rosnąc i rosnąc, moje zęby  zamieniły się w kły, a skóra pokryła się czerwonymi łuskami. Poczułem, że jestem wielkim, krwistoczerwonym smokiem. Ruszyłem na przeciwnika i, bez najmniejszego wysiłku krzyknąłem: Elementorio!!!, po czym z mojej paszczy wyleciały moce żywiołów: ogień niszczący obronę i z lekka przeciwnika, skały bijące przeciwnika, wielkie liście duszące rywala i grad wielkości piłek od baseballa zabierające wszelkie złoża magii. Po kilku minutach stałem ja jako normalny człowiek i mocno poturbowany Camed, który z wielkim trudem łapał dech, a magii została jedynie odrobinka wielkości ziarnku grochu. Teraz to ja mogłem się zwycięsko zaśmiac z średniej wielkości smokami, które na mój rozkaz mogły zaatakowac Cameda. Teraz jednak zostały jedynie w trybie obrony, a ja powiedziałem głośno do Cameda: I jak mój drogi, chcesz jeszcze więcej? Wystarczy tylko jedno słowo by cię zniszczyc!

×
×
  • Utwórz nowe...