To tak jak ja.
Gram w ASG od dłuższego czasu (od wakacji). Moja pierwsza strzelanka należała do jednej z "zorganizowanych" - była lista na WMASG i dwie strony konfliktu - Wyzwoleńcza Armia Wolnej Somali (byłem z nimi) i USA. Nazwa iprezy: "Kraina potępionych" (jeśli się nie mylę). Nasz oddział stacjonował w niby mieście - po prostu na wzgórzu, gdzie mieliśmy kilka osłon. Zadanie "Amerykanów" polegało na odbiciu "pilota" którego przetrzymywaliśmy u siebie. Siedział sobie z bronią bez magazynka. Na samym początku kilku z nas wyruszyło na poszukiwanie drugiego "pilota", ale bez skutecznie. Następnie Amerykanie zaczęli nas atakować. Sam byłem uzbrojony w replikę AK, czyli jakieś CM coś tam z szynami taktycznymi z składaną kolbą. Nas było chyba z 30, a ich 20. Nie mogli wejść na wzgórze, a więc taki jeden co się wysmarował czymś brązowym (!) zabił pilota tekturową maczetą. Nawet nakręcili filmik, ale usunęli. Potem przychodzi dowódca amerykanów i się pyta: "co zrobiłeś?! Rozwaliłeś scenariusz!" A ten na to: "Każdy wasz atak padał przez odsłoniętą flankę. Nie było sensu..." "Ale już was okrążyliśmy i mieliśmy już atakować!". Potem był szturm na wzgórze bez scenariusza i z zbalansowanymi składami. Najpierw my atakowaliśmy: Idę sobie za jednym takim, a ten się zatrzymuje, kładzie P90 na ziemi i... zbiera jagody . Jak skończył, poszedł dalej i go zastrzelili. Ja skończyłem tak samo (nawet nie wiedziałem skąd strzelili). Potem się broniliśmy, ale weszli na chama z jednej strony. Tak btw. u nas nie ma słowa typu "strzał". U nas jest "dostałeś". Następnie mieliśmy rozgrywkę na "płaszczyźnie", gdzie trzeba było dobiec do środka i zawiesić flagę. Najpierw oni mieli zawieszoną, my próbowaliśmy się tam dostać. Niewiarygodne, ale musiałem zmienić magazynek (z pustego Hi-cap na pełny Hi-cap bo miałem dodatkowy). Potem flagę zmieniliśmy, a oni nawet się nie zorientowali. A potem jeden z pretensjami: "ale my nie wiedzieliśmy, że zmieniliście flagę! Siedzę sobie za drzewem, czasem coś strzelę... Mogliście chociaż krzyknąć, że coś się zmieniło..." Więcej zorganizowanych strzelanek nie było. Grałem tylko, zazwyczaj w niedzielę, z kolegami poznanymi na strzelance. Więcej Legionu nie widziałem (słyszałem, że udzielają się głównie w strzelankach organizowanych poza naszym regionem; może ich spotkaliście?). W między czasie, żeby zaoszczędzić na kulkach, porzuciłem Cymę (nadal mam, bo się nie sprzedała. Jak zacznie się nowy sezon, to spróbuję jeszcze raz). Elektryki są zbyt kulkożerne, a że lubię czterotaktowce, więc kupiłem MB-02F od WELL. Z czasem polubiłem tą replikę, ale niestety z biegiem czasu zaczęła mnie trochę denerwować. Krótka lufa, która zmniejszała celność, brak celowników mechanicznych (a w BF3 były przy SW-98), i latający ciężarek w kolbie i brak reduktora FPS który rzekomo był na końcu cylindra przyczyniły się do zmiany repliki. Przez cały okres swojej używalności zdobyła jedno trafienie, a także własnoręcznie wykonany bagnet (o którym później opowiem) także zdobył "trafienie". Graliśmy wtedy na tryb ograniczonej amunicji, chyba z 20 kulek, po zastrzeleniu jednego ktoś mnie podszedł od flanki i powiedział: "poddaj się!". No niestety, poddałem się. Potem okazało się, że nie miał amunicji! Cóż za hańba... Następnie został zastrzelony przez posiadacza STENa, ale temu też skończyła się amunicja, a został jeszcze jeden. Odłożył STENa, i udał się na walkę na pięści. Zaproponowałem mu moją replikę, ale on tylko machnął ręką. Powiedziałem: "weź chociaż bagnet!" No to wziął i poszedł. Próbował go okrążyć. W międzyczasie ten ostatni ocalały przyszedł do nas i się pyta, gdzie on jest, bo zauważył jego broń leżącą na ziemi. Wystrzelał ostatnie kulki na ślepo. No to zawołaliśmy tego z bagnetem, żeby przyszedł. Zapowiadała się interesująca batalia na tak zwaną "cichą śmierć". Rzucił tym bagnetem w niego, ale nie trafił. Podniósł z ziemi, lecz jego przeciwnik był już uzbrojony w patyk (o nie!). Też rzucił, i też nie trafił. Następnie wykonał jakże skomplikowany manewr potocznie zwany "odwrót". Ale został dogoniony, i tym razem mój bagnet nie chybił - dostał prosto w plecy. Ten "bagnet" wykonałem z tektury oklejonej taśmą klejącą przezroczystą (izolacyjnej nie miałem), a następnie folią srebrną spożywczą/czy do pieczenia - nie mam pojęcia, co to jest. Na samym końcu oklejone zostało chyba z trzema lub czterema rolkami taśmy klejącej (też przezroczystej. Nie mogę nigdzie znaleźć izolacyjnej, a o jej zdolnościach do naprawiania wszystkiego przekonałem się trochę wcześniej). "Gniazdo", czyli coś, gdzie ten bagnet się montuje, też jest z tektury, przyczepionej do lufy także taśmą (poszło na tą taśmę majątek trzech pokoleń... A nie, przepraszam. Tylko dwóch. Wziąłem z CPdMZ dwie rolki, bo patrol rozminowania wziął mniej, niż mieli do wzięcia, to wziąłem nadmiar). W październiku nie byłem na żadnych strzelankach przez praktyki ze szkoły. O, właśnie. Jak będę chciał pojechać na jakiś zlot, to będzie trudno. Nie mam ukończonych osiemnastu lat. A na to chyba się nic nie poradzi. Teraz używam innej repliki, jak się ta z WELL'a nie sprzeda, to zrobię obrzyna bez kolby i z krótką lufą, czyli maksimum mobilności za cenę celności i zasięgu. Aktualnie mam stary, dobry (według wielu opinii) AGM. No, trzeba wszystkiego spróbować. Oczywiście bagnet przemontowany, a chrzest bojowy będzie w niedzielę na strzelance. Zobaczymy, jak się ze strzelby strzela. Jak mi się spodoba, to kupię lepszą. Używałem repliki pistoletu sprężynowego TT, ale znajomy zgubił magazynek. Teraz mam od Galaxy G11 chyba, czyli pistolet Mausera. Ogólnie nie przepadam za niemieckim wyposażeniem, ale Janek z czterech pancernych go miał, to czemu nie? Ale dziwnie siedzi w kaburze. Pistolet to kupię jakiś mały na broń "ostatniej szansy". Nie używałem żadnego konkretnego wzoru maskowania, zwykłe łatki zielone jakich wiele. Teraz mam taki tam "mundur" cały jednolicie zielony (wzorowane na II wojnę światową), spodnie też, a buty - to po prostu Glany. To chyba wszystko.
Ale się rozpisałem... Nie wiem czy przekracza dopuszczalną długość. Przydałoby się to wstawić do spoilera, ale nie wiem jak...