Skocz do zawartości

Camed

Brony
  • Zawartość

    286
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Camed

  1. Wbity w ścianę. Po raz kolejny w kajdankach... Po raz kolejny.

    - Ze ściany już się tak łatwo nie wyrwę, a nie umiem wykonywać transmutacji na samym sobie - pomyślałem. Musiałem zachować spokój, byłem tego pewien. Już wiedziałem co zrobić.

    - Równy oddech, uspokój się. - myślałem. I zaczęło to pomagać. Zacząłem się... Topić. Zmieniłem się w ciecz, w ten sposób wydostałem się z ekstremalnych kajdanków. Byłem bardzo zadowolony. Odrazu użyłem czasu, który rozrósł je w pył. Wcześniej nie mogłem tego zrobić, gdyż doznałym wielkiego uszczerbku na zdrowiu. Teraz lekko zdenerwowany postanowiłem zaatakować oponentkę. Postanowiłem skorzystać z poprzednich materiałów. Z pozostałych resztek błota, i wielkich kawałków czekolady zacząłem zbierać elektrony. Wszystkie z nich zabrałem w jednej kuli. Wbrew pozorom była ona bardzo mała. Wielkości paznokcia. Miała jednak wielki potencjał ujemny. Przy dotknieciu jakiegokolwiek ciała stałego lub ciekłego, wywoła efekt podobny to spotkania antymaterii z materią. Dla porównania uściśnięcie dłoni człowieka i "Anty-człowieka" może rozsadzić Ziemię. Dla kamuflażu ukryłem ją w kawałku betonu, aczkolwiek za sprawą łatwego zaklęcia nie wybuchło do czasu zderzenia z innym ciałem stałym. - Postanowiłem telepatycznie wysłać wiadomość do Koschei. Brzmiała ona... "Naleśniki!!!" - Wtedy też posłałem betonowy ładunek prosto w jej ciało. Trafiłem. Nie zdążyła założyć magicznej tarczy. Jedyne co potem widziałem, to oślepiające białe światło wypełniające całą arenę. Powoli zaczęło ginąć. Podbiegłem w kierunku wybuchu. Powstał tam wielki dół. Na jego dnie leżała Koschei, i rozbity kubek od herbaty. Na górze stworzyłem antyteleportacyjną i magioodporną powłokę (jako "dach"). Pobiegłem wtedy do drugiego końca areny. Zastanowiłem się, czy przypadkiem nie użyłem zbyt silnego zaklęcia. Nie chciałem śmierci oponentki. Miałem nadzieję, że przeżyła. Właściwie wykorzystałem tylko czekoladę i błoto, które teraz zachowywały się wysoko niestabilne z powodu braku elektronów i wysokim dodatnim ładunkiem (zostały tylko protony (ładunek +) i neurony (ładunek neutralny)). Usiadłem w kącie. Mój dysk wymienny dalej był sprawny, a gwiazdy wciąż świeciły mocniej niż zwykle. Zasiadłem, uruchomiłem Visual Studio, i zacząłem dalej pisać. Czekałem na ruch Koschei...

  2. Przypięty, przypięty i jeszcze raz przypięty. - Pomyślałem. Nie byłem w stanie się ruszać. Na dodatek moje "błoto" stało się czekoladą.

    Czekoladą mleczną. Zaczęła się strasznie kleić, gdyż zaczęła powoli, ale to powoli zasychać.

    To jeszcze bardziej ograniczało możliwość mego ruchu. Modliłem się tylko, by mój dysk wymienny z rozpoczętym kodem nie zamókł za bardzo, gdyż uszkodziłoby to tamtejsze dane.

    - Ale nic, trzeba działać, dane nie są aż tak ważne. - Poruszyłem się, i zacząłem gorączkowo myśleć. Krople potu spływały mi z czoła, prawdopodobnie ze strachu, nie zmęczenia. Cały czas próbowałem się wyrwać z kajdanków, użyć na nich magii. Lecz nic, nie dało rady się ich przerwać. Nagle przed oczami przebiegła mi myśl.

    - To na pewno mi pomoże, tamto zostawię sobie na później. - Roztopiłem trochę czekolady, i korzystając ze zmniejszonego oporu po prostu... wyrwałem je z ziemi. Były dosyć ciężkie, a płynna czekolada dodatkowo krępowała me ruchy. Postanowiłem wbiec na Koschei i oplątać ją jej własną bronią.

    - Powinny mnie wtedy puścić - pomyślałem. I tak zrobiłem. Plan podziałał... połowicznie. Niestety nie puściły mnie, ale schwytały Koschei. Staliśmy ze sobą twarzą w twarz. Trochę się skrępowałem, lecz twarz rudowłosej nie wyrażała ani grymasu uśmieszku. Może coś działo się tylko pod jej "kopułą"? Nie byłem pewny. Aczkolwiek postanowiłem się zabezpieczyć. Dookoła mnie powstało pole siłowe. Przylegało do mnie co do centymetra. Było nawet "pod" kajdankami. Spojrzałem na urodziwą, i rzekłem - Przykro mi, lecz teraz twa kolej...

  3. OMG! ROTFL! To są kule! - krzyknąłem. Podczas zbliżania, podwoiły swoją prędkość. Nie miałem co robić. Byłem w szachu. Nagle dostałem olśnienia. - To moja jedyna szansa - pomyślałem. Skupiłem w sobie całą moją energię magiczną. I kliknąłem "RESET". Nastała ciemność. Wszystko co było na arenie zniknęło. Wciąż jednak miałem zmagazynowaną energię będącą w innym wymiarze. Uzupełniłem swą siłę, lecz spostrzegłem, że kończą się już "zapasy". Uśmiechnąłem się w kierunku Koschei, i wysłałem jej ciepłą herbatkę. Sam też wziąłem łyk i postanowiłem zagrać przeciwnym żywiołem, mianowicie wodą. Zciagnąłem nad arenę burzowe chmury. Zaczęło padać. Ziemia na arenie zaczęła się stopniowo w błoto. Spojrzałem w oczy Koschei. - Chyba nie jest pewna co chcę zrobić - pomyślałem. Nagle dookoła niej powstały błotne kule. Wszystkie zaczęły ją okrążać. Powstawało ich coraz więcej. Teraz tylko wypowiedzieć... - Globemero! Wszędobylskie błoto zaczęło atakować Koschei. Miałem nadzieję, że atak się powiedzie. Jest on bardzo niebezpieczny. - Byleby zdołał on utrzymać ją w szachu, to jeden z moich najtrudniejszych czarów - pomyślałem, i zacząłem pisać, pisać moduł autoochrony na podręcznym laptopie...

  4. Ze dwa lata + biorąc pod uwagę to, że teraz mam 12. Ostatnio mama się dowiedziała. Pewnego dnia wyjeżdża mi z czymś takim: "Asia, przesłuchałam twoje piosenki. Co ty, rapu słuchasz? Bardzo dużo tam przekleństw jest. A może papierosy palisz i ćpasz jeszcze, co?". Nie rozumiem jej, chamstwo kompletne, ocenianie jak Meweł czegoś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Pewnie nawet w życiu rapu nie słyszała. Czasem mi dogryza co do tego, ale poza tym nic nie mówi. Nie wykasowała mi całego folderu, wow, jak to ma w zwyczaju.

    Jestem prawie w twoim wieku (13), a hip-hopu słucham od 3 klasy podstawówki (tak szybko że względu na dzielnicę, zobacz sobie w Google: Dziesieciny NON Koneksja). U mnie też rodzice na początku tak myśleli. Ale pewnego razu poprostu porozmawiałem. Powiedziałem o tej muzyce, porozmawiałem o czym mówi, a odsetek zespołów typu JP jest naprawdę mały. Teraz mogę sobie spokojnie puszczać w domu sobie muzykę z wieży, nie ma problemu. Czasem występujące przekleństwa jej nie przeskadzają. Puściłem jej piosenkę "Motywacje" HG i jeszcze kilka utworów. Mówi, że naprawdę są fajne, nie jest to jakieś "Jest tu ciemno wszystko jedno", a piosenka wyrażająca emocje, pokazująca to co się dzieje, jest swego rodzaju wolna, swobodna. Nawet ustawiła sobie "Lojalność" na dzwonek :) Rozmowa to najlepszy sposób. Porozmawiaj, i jak nie pójdzie pokaż mój post ;)

  5. Polecam, potężne kawałki. Mocny przekaz.

    Hemp Gru ~ Kiedy zabraknie słońca  - 

    NON Koneksja - To dla mych ludzi  - 

    NON Koneksja - Co przyniesie jutro  - 

    Hemp Gru - Coś z niczego  - 

  6. Insomnia nie jest blondynką . Aglet nie jest ruda. Mój świat się kończy.

    Chyba nie :E Piesły szczekają, TVN24 gra, więc jest okej. I nie narzekaj bo naprawdę jesteś ładna :)

    Bierzcie, i widźcie z tego wszyscy!

    5Kvrw9c.jpg

    FSbxfYdh.jpg

    I mój nowy nabytek! (UWAGA! JAKOŚĆ BOLI)

    oNxDli5.jpg

  7. Gdy czarodziejka chroniła się w polu siłowym postanowiłem użyć magicznych strzał. Wystrzeliłem w niebo wiązkę magii. Ukazał mi się wtedy dobrze znany obraz. Gwiazdy zaczęły świecić jaśniej, czyli wszystko się powiodło. Nagle poczułem okropną woń spalenizny. Nie było to ani trochę przyjemne. Spojrzałem wówczas na Koschei. Wokół niej znajdowało się jezioro ognia. Bardzo chciałem, aby nie było to tym o czym myślę. Lecz tak... Utwierdziła mnie w tym sama moja przeciwniczka. Uciekłem w kąt, a było to złym wyborem. Wtedy powstał też jak sądzę demon (( pszypadek? )) Dotarł do mnie. Nie miałem gdzie się ruszyć. Nie myśląc szybko otworzyłem portal do 7 wymiaru i wskoczył. Miałem podgląd na prawdziwy świat. Postanowiłem zniszczyć ten ogień siłą gwiazd, które wcześniej sprzymierzyłem ze sobą. Przez międzywymiarową szparkę widziałem dwa walczące żywioły. Dostałem się za nic nie spodziewajacą się Koschei. Korzystając z zaszyfrowanej energii w ciągu kilku nanosekund stworzyłem wielką dziurę pod jej nogami na głębokość ponad 50 metrów. Na samym dole znajdowały się korzenie odporne na ogień i światło. Były oślizgłę i nieprzyjemne w dotyku. Dusiły one, i wytwarzały aurę przeciw-teleportacyjną. Gdy spadła, rzuciłem ku niej kwiat róży stworzony z energii. Błyszczał w ciemności, będąc przy okazji jedynym źródłem światła. Z uśmiechem na twarzy krzyknąłem do niej:

    -Twoja kolej o przemiła!

×
×
  • Utwórz nowe...