Moja mama pomaga w TOZ, ja natomiast na studiach chętnie się udzielałem zgłaszająć skurwisyństwo do Łódzkiej policji dla zwierząt. Obecnie nie spotykam się już prawie wcale z tym, ale to pewnie dlatego, że mieszkam w okolicy gdzie są mili i ciężko pracujący, odpowiedzialni ludzie, którzy nie kupują dzieciom na gwiazdkę szczeniaczka tylko po to, żeby go przywiązać w lesie i zostawić po 2 tygodniach. A i z tym się spotkałem. Niestety, dla znalezionych przeze mnie i koleżankę psów było za późno. Sprawców nie znaleziono.
Wiesz, akurat tu to bym się zastanowił. Posiadam tchórzofretkę i jak ona czasem coś dorwie czego nie powinna, zwłaszcza jak się bawi na dworze, to ja wolę ją udeżyć wystarczająco mocno żeby mnie ugryzła i co za tym idzie wypluła świństwo, niż żeby się zatruła i zdechła. Pies kamieniem mógł się zadławić, więc może o to chodziło?