Skocz do zawartości

Geledrin

Brony
  • Zawartość

    114
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Geledrin

  1. Krew płynęła po twojej twarzy, boku, zlepiała ci grzywę.

    - Na pewno będziesz po tym miała błyszczącą sierść. hihihi

    Powoli dobiegałaś do miasteczka. Wszyscy zbierali się dookoła. Jakiś wysoki ogier odebrał od ciebie Scootaloo i pobiegł do doktora. Z jednej strony było lżej bo nie musiałaś dźwigać ciała, ale z drugiej, tyle cierpienia dawało ci mnóstwo siły. Teraz czułaś się jakbyś mogła wszystko. Magia, aż w tobie buzowała.

    Wszyscy zebrani dookoła zasypywali cię gradem pytań, nie dając ci odetchnąć. Gdzieś z tyłu słyszałaś Twilight starającą się rozpędzić kucyki. Nie dawała jednak rady. Ciągle dookoła padało:

    - Co się stało? Jak to się stało? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Po co?

    W kółko i w kółko. Zaczynało ci się kręcić w głowie. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, zmartwieni i zainteresowani tym ci się stało.

    -Wyślij ich gdzieś, do jaskini z niedźwiedziami, albo na środek oceanu. Taaak hahahihihi Dadzą ci wtedy spokój. Albo rzuć nimi o ściany niech dadzą ci przejść.

    Ciągle ten głos, cały czas go słyszałaś.

  2. Nanoboty naprawcze zatkały wszelkie uszkodzenia, może nie działała maska najlepiej teraz, ale gaz się nie dostanie do środka. Nie miałeś też dostępu do wspomaganego celowania, teraz musisz sam to robić. Uszkodzenia nie były tak straszne jesteś w stanie prowadzić walkę.

    Twój oddział ruszył, Gnaeus biegł z przodu, delikatne rozbłyski pokazywały że jego tarcza działa ale na jego szczęście jej wytrzymałość nie jest wystawiana na próbę. Marcus przedzierał się zaraz obok ostrzeliwując się sporadycznie. Dotarli obaj do bunkra. Zobaczyłeś że przybijają sobie kopyto i podnoszą coś z jednej strony bunkra. Gdy Marcus odsłonił kawałek zobaczyłeś prawdziwe cudeńko. Solarni nazywają to Promykiem. Karabin maszynowy z szybkostrzelnością sięgającą stu pocisków na minutę. Ich smugi tworzyły właśnie ów promyk, ta broń potrafi oddział dzielnych żołnierzy przerobić na mielone mięso w ciągu paru minut.

    Marcus podłączył wszystko i działko było gotowe. Kolejny bunkier został zasypany ogniem, takiego nawału nie mogły wytrzymać nawet magiczne tarcze. Jedyną wadą było to że broń zjadała skrzynkę amunicji w ciągu pięciu minut. Ta nie starczyła nawet na trzy. W czasie gdy Marcus strzelał z miną źrebaka który dostał wymarzoną zabawkę pod choinkę, Gnaeus wszedł głębiej, prawdopodobnie do jakiegoś pomieszczenia pod gniazdem, bunkra, by wyciągnąć więcej amunicji. Jednak po chwili wybiegł stamtąd i zwymiotował zaraz za progiem.

    To co zobaczył na pewno nie było przyjemne, ale co to mogło być, Solarni raczej nie mieli takiego syfu by żołnierz tego nie wytrzymał. Marcus spojrzał na towarzysza i samemu wszedł do środka. Po minucie wywlekł czerwono-czarną skrzynkę z wnętrza, ale zataczał się i ledwo powstrzymywał by nie zwymiotować. Podłączył pas amunicji i znów zaczął strzelać, ale z jego dawnej radości nic nie zostało, było to metodyczne przebijanie się przez osłony materialne i magiczne.

    Co tam było, że dwójka weteranów tak odebrała ten widok.

    Nie widziałeś co się dzieje z kolejnym okopem ale miałeś prawo przypuszczać że wygląda jak jedna posiekana pociskami masa. Nagle przed oczami przemknęło ci kilka niebieskich kul, najwyraźniej gdzieś trzeba było koncentrować ogień ciężkich broni. Zobaczyłeś że pociski uderzyły w mur okalający obóz i wybiły w nim olbrzymie dziury, strzelało coraz mniej obrońców, czułeś że zbliżacie się do końca pierwszej bitwy, a właściwie początku końca, pozostał jeszcze duży obóz w którym mogą być dziesiątki obrońców. Jednak przedpola powoli zaczynały być wasze.

    Inżynierom w końcu udało się ustawić słupy i zamigotała osłona, pozwoliło to waszym siłom wypakowywać sprzęt dotąd osłonięty zasłonami i stalą desantowców. Wszystko szło jak na razie po waszej myśli, jednak czy było tak dobrze okaże się dopiero gdy policzycie martwych.

  3. Kilka kroków i znów usłyszałeś śmiech. Rozbrzmiewał w okolicy, a może w twojej głowie. Może wariowałeś ze zmęczenia i głodu, może wyobraźnia zaczynała płatać ci figle.

    Szedłeś, ostatkiem sił, ale dawałeś radę. Cały czas przed siebie. Po kilku minutach takiego marszu, gdy padałeś i podnosiłeś się, gdy czułeś się na skraju wyczerpania, dotarłeś w końcu do końca ścieżki, teraz musiałeś po prostu zejść. W oddali widziałeś domek, malutki domek dający nadzieję. Ale wciąż musiałeś zejść, a nie zapowiadało się lekko. Do wyboru miałeś dwie drogi a znak przy nich informował cię że jedna jest długa ale względnie bezpieczna, a druga szybko sprowadzi cię na dół, równie szybko sprowadzi na ciebie kłopoty. Decyduj młody kucyku.

  4. Powoli wkroczyłeś w ciemności domu. Twoje oczy zaczęły rozpoznawać kształty w środku więc byłaś w stanie iść nie potykając się o wszystko dookoła. Witty zaczęła wariować na twojej głowie. Węszyła w każdą stronę i popiskiwała. Coś jej się tu nie podobało.

    Masz przed sobą korytarz, na końcu ma zamknięte drzwi, ale ze szpar jakby widać światło. Po lewej i prawej także są drzwi jednak zza nich nic nie świeci. Cały czas czujesz te wstrętne zapach wydaje się że wydobywają się właśnie zza tych centralnych drzwi.

  5. Nie obchodzi cię honorowa walka, wszystko sprowadza się do tego kto przeżyje. Powrót do korzeni, pierwotnej nienawiści, żądzy zabijania. Uderzasz kopytem w kolano przeciwnika, z łatwością je łamiesz, trzask łamanych kości, dźwięk rozrywanej torebki stawowej. Przeciwnik jest już prawie twój, jednak jakaś zbłąkana kula uderza cię i rozprasza na kilka sekund.

    Na wojnie właśnie te sekundy decydują o życiu i śmierci. Solarny uderzył na ciebie. Szybki cios stalowym hełmem w twoją maskę uszkodził kilka wyświetlaczy, oraz jeden z filtrów. Szybko się jednak pozbierałeś. Kilka ruchów i znalazłeś się z boku przeciwnika, uderzenie obu kopyt powaliło go na ziemię. Wtedy Gnesus spadł na jego czaszkę oboma kopytami. Lata wojen zbudowały na nim potężną muskulaturę, uderzenie było więc miażdżące. Głowa rozprysnęła się, kawałki czaszki wpadły do środka jeszcze bardziej potęgując efekt zmiażdżonego mózgu. Żuchwa opadła w dół odsłaniając zęby i napuchnięty język, nie trzyma się dobrze bo uderzenie zerwało część mięśni.

    W tym czasie Marcus wystrzelił swój granat gazowy. Odbił się on od tarczy, jednak upadł tuż obok bunkra. Chwile poleżał i z obu końców zaczęła uwalniać się trucizna. gaz powoli się unosił, rozchodził dookoła. Macki buro-żółtej substancji dotarły w końcu do bariery. Na chwilę wstrzymałeś oddech, jednak mag nie zabezpieczył się przed gazem. Szybko zaczęło działać, kuce padły na ziemię, tocząc pianę z ust. Wszystkie żyły na ich szyjach i tułowiu pociemniały, po czym nabrzmiały niesamowicie. Śmierć przyszła po chwili jednak mogłeś podziwiać jak niesamowicie powiększone żyły zaczynają pękać, na wpół skrzepła krew wylała się na wszystko dookoła. Z ust i oczu płynęła ropa wymieszana z krwią. Kuce jeszcze chwilę drżały na ziemi i przestały się ruszać.

    Z bunkra wybiegł jednak jednorożec. Nie testowaliście jak działa gaz na magicznych kucach. Nie wiecie czego się spodziewać. Magia była nieprzewidywalną siłą. Oczy jednorożca płonęły, bił od nich jakiś dziwny blask, były jednak puste, bez źrenic, bez tęczówki tylko świecąca powierzchnia. Jego róg wysyłał błyski na wszelkie strony a tam gdzie trafiły powstawały bruzdy jakby ktoś uderzył to miejsce wielkim ostrzem. Nieszczęsne kuce trafione owymi błyskami padały przecięte, z wypadającymi narządami wewnętrznymi, zwisającymi żyłami, umierały we własnym gównie. Nie była to chwalebna śmierć, jednak najczęściej tak wyglądały wojny. Chwała przychodziła po latach, gdy na wojnę patrzyły inne pokolenia.

    Mag dobiegł do innego bunkra zajętego ostrzeliwaniem załogi prawego słupa energetycznego. Nagle zatrzymał się, wszystkie objawy u normalnych organizmów przebiegły w ciągu paru sekund i mag leżał martwy. Jednak jego magia się nie skończyła, oczy mimo lejącej się z nich krwi wciąż świeciły, a róg aż emanował energią. Solarni obejrzeli i rzucili się w dół bunkra. Ich szczęście, tyle mogłeś powiedzieć, mieli refleks. Sekundę później czaszka po prostu wybuchła i uwolniła skumulowaną moc. Wypaliła ona wszystko w promieniu pięciu metrów i wybiła lej głęboki na dwa. Ze swojej pozycji widziałeś, że ziemia jest zeszklona, gorąco stopiło piach, krew i łuski w jedną masę.

    Cisza spowodowana twoim skupieniem na magu zniknęła, znów uderzyły cię wszelkie odgłosy wojny. Strzały, huk i krzyki rannych przerwał głos Traviniusa:

    - Quintus, z oddziałem będziecie poruszali się od bunkra do bunkra czyszcząc każdy z nich. Gdy dotrzecie do tej pozycji - na masce wyświetliła ci się mapa - zaczekacie, dołączą do was inne wyforsowane grupy i uderzycie razem na bramę. Wykonać!

    - To jakieś cztery bunkry, licząc z tym który jest czysty. praktycznie w linii prostej. Jeśli w czystym gnieździe mają jakieś swoje cacuszko będziemy mogli łatwo sprzątnąć kolejne, i tak aż nie dotrzemy do punktu docelowego. - Powiedział Gnaeus i obejrzał się na ciebie.

  6. -Nic mi się nie stanie! Uwaga lecę!

    Mała, biedna Scoot wzięła rozbieg i skoczyła z drzewa. Nie zdąrzyłabyś nawet użyć magii. Słodka Scootaloo poleciała... kilkanaście metrów w dół... małe skrzydełka wyhamowały trochę upadek, tylko dzięki temu przeżyła upadek. Jednak nie skończył on się dla niej dobrze. Uderzenie o ziemie było druzgoczące, pióra ze skrzydeł latały wszędzie, złamała nogę, wiedziałaś to bo kość przerwała skórę i wyszła na wierzch. Krew lała się obficie. Małą Scoot było nieprzytomna, zdana na twą łaskę i niełaskę.

    -Masz szansę hihihi wyciągnij jej kość na pewno się nie zorientuje. może przybić jej skrzydła do drzewa, to na pewno uchroni ją przed kolejnymi upadkami. hahaha Nikt nie widział jak tu z nią szłaś... Śmiało, zaspakajaj potrzeby hahahahahihihi

    Zapach krwi uderzył cię w nozdrza. Wyostrzył zmysły i pobudził ciało. Widziałaś każdą kroplę życia jaka wycieka z małej Scootaloo prosto w ziemię, każdą rysę na kości, każde złamane pióro, a także półotwarte oczy, oczy które najwięcej wyrażały, kumulowało się tam całe jej cierpienie, jakby Scoot wszystko czuła, jednak nie mogła sobie w żaden sposób pomóc. Jej spojrzenie emanowało bólem, promieniał na ciebie, czułaś że rośnie twa moc. Jednak było coś, poza bliskością Luny i Nightmare Moon zwiększało twe możliwości.

  7. Dróżka wiła się szczytem, była niewyraźna, zatarta, ale widać było że ktoś tędy chodzi. Często, jest szansa że na jej końcu jest jakiś domek, schronienie.

    Usłyszałeś cichy śmiech.

    Wszystko dookoła przybrało na chwilę barwy szarości, tak jakby ktoś narysował to wszystko atramentem, jednak po kilku sekundach powróciło do normy. Świat zawirował, kamień pod tobą poruszył się, każdy gwałtowny ruch może go zepchnąć z urwiska.

  8. Nagle drzwi otworzyły się, przeraźliwe skrzypienie dobiegło twych uszu. Smużka dymu wydostawała się ze środka przy framudze, wnętrze zasnuwała nieprzenikniona ciemność, słońce zachodzące z drugiej strony domu nie poprawiało widoczności. Poczułaś zapach spalonej sierści, pieczonego mięsa, siarki i nie masz pojęcia czego jeszcze

    Z środka słyszysz jakieś syki, szepty i śmiech. Nie wygląda to normalnie.

  9. Z Dantem znamy się nie od dziś, człowiek nie do ogarnięcia, ale jak już za coś się weźmie to robi to porządnie. Podanko takie jakiego mogłem się po nim spodziewać, opowiadanie lekkie, patetyczne kapkę, ale to w końcu Polska, tu patos to tradycja narodowa. Sesje prowadzi on w fajnej atmosferze, o ile uda się zacząć :P

    Trzy razy tak, widzimy się w Warszawie.

    Jednocześnie proponuję zamknąć na jakiś czas nabór, MG będzie już pięciu, i powinno na razie być ok, jeśli ludzie będą nieszczęśliwi, że nie mogą pograć to nabór się otworzy.

  10. Dałaś z siebie wszystko, i w ciągu kilkunastu minut byłaś na miejscu.

    Wioska prezentowała się miło i przyjaźnie, jednak nie widziałaś nikogo na ulicy. To dziwne, może to jakaś tradycja, albo coś strasznego się tu stało. Może jeśli pomożesz dostaniesz schronienie i jedzenie. Ostatnie pieniądze skończyły ci się już w połowie drogi.

    Nagle gdzieś w wiosce usłyszałaś wybuch, dach jednego z domów się zatrząsł, smużka dymu wyleciała oknem. Nie wyglądało to normalnie.

  11. Scootaloo zatrzymała się nagle, tak że na nią wpadłaś. Odwróciła się i z uśmiechem powiedziała.

    -Nie, nikt. Może spróbujemy teraz, znajdźmy tylko jakieś wysokie drzewo. Na pewno się uda! - Krzyknęła z ożywieniem

    Chwila biegania w tą i z powrotem i Scoot odnalazła odpowiednie drzewo. Działo się to tak szybko że nawet nie zdążyłaś zaprotestować gdy Scoot wdrapała się dwadzieścia metrów w górę i szykowała się do skoku, szybko poruszając skrzydełkami.

    Jeśli skoczy na pewno zostanie z niej bardzo połamany, albo martwy kucyk.

    -Ciekawe jak by to wyglądało. Mogłabyś jej krwią coś namalować, może to twój Znaczek? Hihihihahahi

  12. Biegniecie, kule świszczą wszędzie dookoła. Kolejny twój towarzysz pada pod ostrzałem. Ostatnie metry, wasza trójka kontra oni, zatwardziali wyznawcy Imperializmu, wierni swej monarchini do ostatniego oddechu. Jednak to nie chroniło przed strachem, czasem jednak dodaje on sił. Tak stało się teraz, jeden z nich wyskoczył z bunkra i pobiegł w waszą stronę, trzymając coś w zębach.

    Kolejne metry mijają w ciągu ułamków sekund, jednak każdy z nich wydłuża się w godziny. Dostrzegasz co niesie solarny. Pas wypełniony Blaskiem Equestrii i przyczepione do niego granaty. Wiedziałeś co to jest, szkolili was. Jeśli on dotrze żywy do waszego oddziału, Recyklerzy nie będą musieli nawet dezintegrować waszych ciał. Po prostu znikniecie oblani świecącym kwasem. Sekundy mijały.

    Jedna za drugą...

    Nagle oślepiło was, nim maski wyciemniły i wyostrzyły obraz do waszych uszu dotarł huk jakby wybuchła tu co najmniej Księżycowa Bomba Taktyczna. Gdy efekty ustały zobaczyłeś co się stało, snajperzy trafili idealnie w granat na pasie co zainicjowało kombinację. Solarny zniknął z hukiem, a wy mieliście wolną drogę do bunkra.

    Ostatnie kroki, skok. Powolny lot, wszystko widziałeś jakby kilkukrotnie wyostrzone. Twoje kopyt trafiło w locie w pysk przeciwnika. Chrzęst było słychać nawet przez filtry w hełmie. Żuchwa zwisała mu bezwładnie, krew lała się z rozerwanych żył. Jednak szybko się opanował i mimo ran podniósł swojego Solarisa i zaczął do was strzelać, wasze tarcze wytrzymają jeszcze tylko kilka sekund, a drugi bunkier miał możliwość celniejszych i bardziej morderczych ataków.

    Ratowało was tylko jedno, artyleria zasypywała cały teren pociskami, tak że przez fontanny piasku niewiele było widać. Chwała Lunie że wasze hełmy miały czujniki podczerwieni. Dzięki temu wiedzieliście, z której strony do was strzelają. Nie potrafiłeś pojąć jednego jakim cudem artyleria nie udekorowała posoką załogi drugiego bunkra całej okolicy. Czyżby mieli tam jednorożca?

  13. Cała konstrukcja chwiała się pod twoimi stopami, półprzytomny ze strachu dotarłeś na szczyt. Na szczęście udało ci się, przedostałeś się teraz na pewno będziesz mógł odpocząć, przespać się, zjeść coś smacznego. Przecież ta dolinka jakieś piętnaście metrów pod tobą jest piękna.

    No tak, pozostało pytanie jak zejść na dół, nie możesz tu zostać, bo wiatr stawał się coraz silniejszy i niedługo cię zepchnie jak tak dalej pójdzie. A magia, nigdy nie możesz być pewien czy utrzymasz wszystko, cze jakiś papierek nie wyrwie się i nie pociągnie za sobą całej konstrukcji.

    Coś zamajaczyło po twojej lewej. Jakiś szybki ruch. Jednak większość szczytu urwiska pokryta jest rozpadlinami, w których może czaić się wszystko, węże, skorpiony czy jadowite pająki. Na pewno nie były przyjazne jak zwierzęta w Ponyville.

  14. Okolica wydawała się wymarłą, ale może znajdziesz jakieś dzikie owoce i strumyk.

    Dookoła ciebie wznosiły się potężne drzewa, gdzieniegdzie zauważałeś jakieś pagórki, jednak najdziwniejsza tu było tu rumowisko prawie idealnie jajowatych głazów. Leżały tu pewnie od niedawna, bo nawet mech nie zdążył pokryć spodu kamieni. Pozostaje mieć nadzieję że coś tam jednak znajdziesz.

    Poobserwowałeś trochę okolicę i wydaje ci się że za ścianą głazów jest mała dolinka, słyszysz śpiewanie ptaków i coś jakby wodę wpadającą do jeziorka. Jednak nie możesz się tam wspiąć głazy są strome i śliskie. Musisz jakoś sobie poradzić z tym problemem.

  15. Pociski latały wszędzie dookoła, widziałeś jak seria z Solarisa 56, standardowego karabinu Gwardii, rozorała pierś twojego towarzysza, dziury po kulach były jak ślady po meteorytach, widziałeś żebra i serce pracujące ostatkiem sił, nie pomogą już nawet nanoboty, zwalił się na ziemię wystrzeliwując ostatnie pociski. Jedna z kropek na twoim wyświetlaczu zgasła.

    Poczułeś adrenalinę pompowaną przez twój organizm, spięły ci się wszystkie mięśnie, biegłeś za technikami.

    Snajperzy po twojej lewej właśnie przygotowywali się do strzału. Jeden mierzył drugi obliczał odległość i podawał dane dla swojego partnera. Strzał! Na maksymalnym zbliżeniu widziałeś co się stało. Z powodu zbyt dużej dawki enzymów wszystko działo się jakby wolniej. Kula powoli wbiła się w róg jednego z magów, rozorała go na trzy części, przepiła się przez czaszkę, wyszła drugą stroną, ciągnąc za sobą smugę krwi. Mag padł na ziemię. Z satysfakcją pomyślałeś, że technicy Republiki nie na darmo siedzieli miesiącami nad kulami zdolnymi przebić każdą magiczną ochronę.

    Nagle poczułeś wstrząs. Szybki rzut oka przez kamerkę umieszczoną z tyłu hełmu pozwolił ci zobaczyć dumę waszego oddziału. Potężny ogier, wyszedł powoli ciągnąc na plecach potężne działko. Rozstawił szeroko nogi i aktywował system. Z specjalnych osłon na nogach wysunęły się stalowe bolce po czym wbiły się w ziemię. Działko się opuściło, chwilę poszumiało, nagle bardzo szybko rozświetliło się na ciemnoniebiesko i wystrzeliło. Pocisk plazmy poleciał z szybkością dźwięku i uderzył w jedną z wieżyczek, z których Solarni ostrzeliwali wasze oddziały. Plazma wybiła olbrzymią dziurę w ścianach drewnianej konstrukcji. Powoli zaczynała się zawalać. nagle belki się złamały i konstrukcja pogrzebała pod sobą swoją załogę, mogłeś zauważyć jak jedna z krokwi przebija się przez brzuch gwardzisty, nie był to przyjemny widok. Drewno zmieszane z wnętrznościami kuca.

    Biegłeś dalej, technicy zaczynali rozstawiać słup i wtedy się zaczęło. Najwyraźniej jakiś oficer Solarnych zorientował się co macie zamiar zrobić. Wokół was wykwitały rozbryzgi piasku podniesione kulami. Wszędzie dookoła latały pociski. Wasze osobiste mini pola siłowe się wyczerpywały, a możliwość ich odnowienia nastąpi dopiero po bitwie. Musisz coś zrobić. Dostrzegłeś stanowiska z których do was strzelano, w każdym były dwa kuce osłonięte małą kamienną konstrukcją. Spiesz się bo cała misja spełznie na niczym.

  16. Imię: Shining Sapphire to jej pełne imię jednak często nazywają ją Crystal.

    Rodzina: White Lily (matka-jednorożec) Cloud Blast (ojciec-pegaz) Twilight Sparkle (aktualna opiekunka)

    Pochodzenie: Przedmieścia Canterlot

    Gatunek: Jednorożec

    Wiek: W wieku CMC (bo ja wiem? Około 10 lat)

    Wygląd: http://img7.imageshack.us/img7/7396/myponyb.png

    Cutie Mark: Aktualnie brak

    Specjalność: Lewitacja oraz inne zaklęcia (z delikatną nutką czarnej magii)

    Charakter: Lekko nieśmiała, lubi się śmiać i bawić oraz czytać książki.

    Krótka historia: Crystal urodziła się na przedmieściach Canterlot. Wiodła spokojne życie. Uwielbiała się bawić oraz wykazywała wielką pasję do magii. Często patrzyła jak jej mama używa magii aby podnosić przedmioty. Kiedy pewnego dnia spróbowała zrobić to samo, udało jej się natychmiast. Rodzice postanowili posłać córkę do szkoły magii. Uczyła się błyskawicznie co pozwoliło jej dostać się do królewskiej szkoły i zdać test (tak samo jak Twilight). Księżniczka Luna bardzo upodobała ją sobie i wkrótce ogłosiła Sapphire jako jej wierna uczennica.

    Niestety, z Luną ostatnio działo się coś złego. Każde nieodpowiednie słowo skierowane w jej kierunku strasznie ją złościło, a niektóre napady złości przemieniały ją chwilowo w Nightmare Moon. Celestia postanowiła wezwać Twilight Sparkle, aby jakoś temu zaradzić. Twilight powiedziała, że będzie potrzebny jej jednorożec, który często przebywa z Luną. Wzięła więc Crystal i razem spróbowały użyć poznanego zaklęcia. Wszystko przebiegło w miarę dobrze... poza tym, że klacze oddzieliły ciało Nightmare Moon od ciała Luny. Na szczęście Celestia szybko zareagowała i zagroziła użyciem Elementów Harmonii. Jednak NMM nie miała złych zamiarów. Zło które się w niej tliło, podzieliło się na trzy części. Część otrzymała Nightmare Moon, część Luna... i niestety cząstka zła wstąpiła w duszę Crystal. Została ona wierną studentką Luny oraz Nightmare Moon. Twilight zobaczyła, że ma wielki potencjał i poprosiła, aby mogła uczyć Sapphire w Ponyville. Celestia zgodziła się. Od tej pory Crystal uczy się u boku Twilight, bawi się z CMC oraz wykonuje polecenia Luny i NMM.

    Cel postaci (co chcesz osiągnąć w czasie przygody): Zdobyć swojego Cutiemarka, pomagać Lunie i Nightmare Moon oraz bawić się!

    Towarzysz (inny kuc lub zwierzątko): Często kręci się ze Scootaloo.

    Fajna historia, już mam kilka pomysłów w którą stronę to może pójść. I tak jak yuko ciebie też przepraszam za poślizg.

    ----------------------------------------------------------------------

    - Hej Crystal, chodź za mną muszę ci coś pokazać!

    Niewiele się namyślając pobiegłaś za swoją przyjaciółką Scootaloo. Podprowadziła cię nad jakieś jezioro. Był tu piękny widok, cisza i spokój. Idealne warunki by kogoś zabić ... NIE ... by się tu uczyć. Jak zwykle gdy odzywał się w tobie ten zły głos zimny pot spłynął ci po grzbiecie.

    Tak się działo odkąd otrzymałaś część mrocznej duszy Nightmare, potrafiłaś z tym walczyć, jednak wciąż w tobie się tliły ten czarny płomyczek nienawiści, zemsty i zdrady.

    Twilight, Luna i Celestia starały się odciągnąć cię od smutnych myśli twierdząc że z czasem to całkiem zniknie. Jednak coś podpowiadało, że nie uwolnisz się od podszeptów nigdy.

    Zauważyłaś że im dalej jesteś od innych części tym łatwiej ci nad tym panować, jednak twoja magia stawała się silniejsza gdy którakolwiek z Trójki była obok. Potrafiłaś wtedy przenosić samą myślą ciężkie skrzynie. Stać się niewidzialna i właściwie równie silna co Luna czy Celestia. To kusiło zwłaszcza klaczkę która nie poznała jeszcze swojego przeznaczenia.

    Teraz stojąc tu nad jeziorem, patrząc na świat odsunęłaś czarne myśli i zaczęłaś się bawić razem ze Scootaloo która radośnie biegała dookoła jeziora. Dołączyłaś do niej, nie mogłaś używać zbyt mocnej magii, bo byłaś tak daleko od Canterlot.

    -Co cię tak przygnębiło Crystal? Choć pobawimy się i od razu poprawi ci się humor.

  17. Imię: Scatty

    Rodzina: Onestia (matka), Clamanty (ojciec), Furthy (młodszy brat)

    Pochodzenie: Cloudsdale

    Gatunek: Pegaz

    Wiek: 21

    Wygląd: http://i44.tinypic.com/1fwc9e.jpg

    Cutie Mark: Znak zapytania i wykrzyknik w komiksowym dymku.

    Specjalność: Zapominanie o ważnych rzeczach, spotkaniach, wydarzeniach etc.

    Charakter: Scatty to bardzo roztrzepany kucyk. Ma wiele szalonych i zwariowanych pomysłów. Jest bardzo ciekawska i gadatliwa. Mimo tego jest również bardzo ambitna i odważna. Jeżeli ma jakiś cel to stara się go za wszelką cenę osiągnąć. Ceni sobie szczerość.

    Krótka historia: Kiedy była małą klaczką, rodzice nie pozwalali jej się zadawać i bawić z rówieśnikami. Była wychowywana na porządną młodą damę. Bardzo żałowała, że nie może gonić się i szaleć z innymi pegazami. Gdy miała 13 lat i już nie wytrzymywała wykwintnego stylu życia rodziny, postanowiła opuścić rodzinne miasto i udać się do pobliskiego Ponyville. Tam poznała swoją najlepszą przyjaciółkę i towarzyszkę przygód - wiewiórkę Witty. Razem postanowiły zacząć wędrować i poznawać różne zakątki Equestrii.

    Cel postaci: Przeżywać wspaniałe przygody, odnaleźć swoje przeznaczenie i własny kąt

    Towarzysz: wiewiórka Witty

    Historia zwięzła ale fajna, oczywiście przepraszam za poślizg, sylwester :P.

    --------------------------------------------------------------------

    Kolejny dzień lotu, ale wciąż dawałaś radę. Chmury dookoła przypominały różne fantastyczne stworzenia, Witty zafascynowana przyglądała się każdej i starała się łapać te które wyglądały jak orzechy czy żołędzie. Pod tobą mroczny las, lecz w oddali widziałaś góry.

    Nigdy nie byłaś tak daleko od domu, ale większość miejsc bliżej zwiedziłaś, wiedziałaś że za kilka kilometrów będzie małą osada. Ostatni punkt przed potężnymi górami.

    Poczułaś łaskotanie na szyi, po czym znad twojego ucha wysunęła się lornetko małej wiewiórki. kilka stuknięć łapką powiedziało ci ile jeszcze zajmie ci podróż. To powinna być niesamowita przygoda, podobno gdzieś tam można znaleźć nietknięte kopytem doliny pełne owoców i mroźne jaskinie z stworzeniami zarówno mrocznymi jak i miłymi i przyjaznymi.

    Jak mawiał poznany w jednym z miast podróżnik "Nigdy nie wiesz co może kryć się za kolejną górą"

  18. Imię: Open Book.

    Rodzina: Blue Pencil i Sparkly Shoes.

    Pochodzenie: Ponyvile

    Gatunek: Jednorożec

    Wiek: 20

    Wygląd: Słabo zbudowany szary jednorożec z czarną zaniedbaną grzywą, widać po nim, że nie przebywał zbyt wiele na słońcu do tej pory.

    Cutie Mark: Rozpostarta zniszczona księga.

    Specjalność: Prawie całe życie spędził w swoim domu ze swoimi książkami, nauczył się dzięki temu formować przeróżne rzeczy z papieru, które dzięki jego magii są wytrzymałe i dorównują swoim odpowiednikom.

    Charakter: Nieśmiały oraz nieufny wobec nieznajomych, chociaż jeśli dojdzie do bliższego poznania to jest serdeczny. Jest tchórzliwy choć nad tym pracuje.

    Krótka historia: Od małego Open Book lubił przebywać wśród książek, nie tylko je czytał lecz także się nimi bawił. Wolał siedzieć w swoim pokoju niż spędzać czas razem z rówieśnikami przez co nigdy nie był lubiany. Po ukończeniu nauki praktycznie nikt go już nie widywał prócz jego rodziców. Całymi dniami siedział zamknięty w swoim pokoju, opuszczał go tylko by coś zjeść, lub załatwić potrzeby. Jego ulubionym zajęciem prócz czytania coraz to nowych książek dostarczanych przez rodzinę było formowanie ze starych okazów swej kolekcji coraz to bardziej wymyślnych kształtów i przedmiotów po to tylko żeby rozpadały się na koniec. Obecnie już nie musi pomniejszać swego zbioru, gdyż podłoga w jego pokoju pokryta jest centymetrową warstwą papieru z którego mógłby zrobić co tylko sobie by wymarzył. Niestety, mieszkańcy Ponyvile już dawno zapomnieli o kucyku zamkniętym w swoim domu. Po przeczytaniu kolejnej książki postanowił zmienić coś w swoim życiu, postanowił wyjść ze swojego domu i przeżyć przygodę jak postacie z jego ukochanych opowieści.

    Cel postaci: Przeżyć przygody o których nie śniło się zwykłym kucykom.

    Towarzysz: Brak, chociaż jako swoistego "towarzysza" wybrał sobie jedną ze swoich ulubionych książek przygodowych, którą nosi w swoim plecaku.

    Ciekawy pomysł z magią papieru, podanie dobre.

    ----------------------------------------------------------------------

    Od kilku dni podróżowałeś zdany tylko na siebie. Była to całkiem nowa sytuacja, rzeczywistość okazała się całkiem inna od przygód w książkach. Na szczęście dzięki właśnie książkom wiedziałeś jak przetrwać, a możliwość stworzenia czegokolwiek, korzystając z torby papieru, bardzo ci pomagała. Nie wiedziałeś co chcesz osiągnąć, poza przeżyciem przygody, gdy wyruszałeś z domu. Jednak przed tobą ukazała się już wizja. Podczas przejazdu przez miasteczko usłyszałeś o tajemniczej książce, zawierającej historie i legendy z czasów Discorda.

    Nie słyszałeś wcześniej o czymś takim, miały to być wieki ciemne, a wszelka wiedza o tym co się działo zaginęła. Jednak ty, młody poszukiwacz przygód, miałeś zamiar to odnaleźć, odkryć legendy przed kucykami i pokazać, że jesteś taki jak bohaterowie książek. Pomóc miała ci w tym mapa, jednak nie zwyczajna, pokaże ona miejsce ukrycia skarbu dopiero wtedy gdy znajdziesz krajobraz na niej przedstawiony, wtedy pomoże ci on odnaleźć księgę.

    Na razie jednak twoją uwagę przyciągały inne problemy. Jesteś głodny, woda w bukłaku się kończy, i nie masz gdzie spać, a zmierzch zapada bardzo szybko.

  19. Imię: Quintus Equesus Tacitus

    Ksywa: "Grzywa"

    Rodzina:

    - Ojciec: Septimus Equesus Tacitus - Aktualna głowa rodu

    - Matka: Gaia Equesus Tacitus - pochodzi z mało znaczącego rodu, przez co przejęła nowe nazwisko rodowe i przydomek rodowy by poprawić swój status.

    - Rodzeństwo: czterech braci ( Agrippa, Faustus, Sertor, Vibius ) i dwie siostry ( Prima, Secunda )

    Pochodzenie: Cytadela - Lunarna stolica. Siedziba senatu, Rady Wojskowej, główne centrym handlu i nauki. Serce Republiki. Wśród wygnańców było zawsze niewiele jednorożców. Skoro magia nie pomagała w codziennych zadaniach, Republika Lunarna zmuszona była szukać innego wyjścia - rozwój technologii. Stąd jej poziom na księżycu jest nieporównywalnie wyższy niż w przypadku Equestrii.

    Gatunek: zwykły, ordynarny, naziemny kuc.

    Wiek: 27 lat standardowych

    Wygląd: Szary ogier z czerwoną grzywą i czerwonym ogonem. Wszystkie kuce urodzone już na księżycu mają ciemniejszą maść i przytłumione kolory. Stąd jasny czerwony jest niezwykle rzadki i kojarzy się go jako symbol szczęścia.

    Dołączona grafika

    Cutie Mark: Topór. Wydaje się, iż lunarni mają Cutie Marki świadczące raczej o przynależności do danej rodziny, niż o umiejętnościach. Stąd całą rodzina Equesus jest naznaczona symbolicznym toporem w takiej czy innej wersji.

    Specjalność: Legionista służący w V Centurii wchodzącej w skład V Legionu Szturmowego pod wodzą Marcusa Aemiliusa Paulusa Maximusa - generała potężnego zarówno fizycznie jak i politycznie, wywodzącego się z patrycjuszowskiego rodu.

    Charakter: Praworządny neutralny. Od dzieciństwa miał wpajane posłuszeństwo wobec przełożonych, więc wykona każdy rozkaz jaki dostanie o ile ten nie będzie wyjątkowo głupi, lub nie będzie godził w ogólnie przyjęte na Lunie pojęcia Honoru czy Sprawiedliwości.

    Krótka historia: Quintus urodził się jako trzecie dziecko w szlachetnej, lecz nie patrycjuszowskiej rodzinie Equesus wywodzącej swe korzenie od pierwszych wygnańców. Rozporządzenie senatu z roku 972 kalendarza republikańskiego zachęca każdą rodzinę do posiadania przynajmniej czworga potomstwa, gdyż troje najstarszych dzieci musi odbyć służbę wojskową. Czwarte dziecko byłoby potencjalnym gwarantem ciągłości rodu. Wobec tego Quintus - zgodnie z prawem - miał zostać żołnierzem. Życie na Lunie nie należy do najłatwiejszych, ale dzięki swemu uporowi i wstawiennictwu rodziny udało mu się dostać do elitarnej Akademii Szturmowej, którą to ukończył z 52 wynikiem. Tam też zdobył swą ksywę "Grzywa" wynikającą z jej nietypowego koloru.

    Oddelegowany do V Legionu Szturmowego przygotowywał się do tzw. "Pierwszej Fali": etapu inwazji, w którym wojska szturmowe miały się przebić desantowcami na powierzchnię Equestrii i ustanowić placówkę z Portalem - kluczem do "Drugiej Fali".

    "Druga Fala" miałaby polegać na przerzucaniu wojsk liniowych oraz zaopatrzenia bezpośrednio z Luny na Equestrię, poprzez zaawansowany technicznie obiekt tworzący tunel wymiarowy między dwoma punktami. Dzięki temu można by uniknąć niebezpieczeństw związanych z dokonywaniem desantu.

    Cel postaci (co chcesz osiągnąć w czasie przygody): Przynieść honor swej rodzinie i ojczyźnie, zwalczyć uzurpatora i tyrana Celestię, wziąć udział w operacji "Pierwsza Fala" a po jej ukończeniu czekać na dalsze rozkazy.

    Towarzysz (inny kuc lub zwierzątko): Teoretycznie nikt. Praktycznie chyba cała centuria.

    Zasady Honoru:

    ----------------------------------------------------------------------

    1) Honos habet onus - zaszczyt pociąga za sobą obowiązki. Niezrównana chwała spływa na walczących w imię ojczyzny! Tym samym i odpowiedzialność olbrzymia na ich barkach spoczywa. Pamiętajcie o tym żołnierze kiedy w boju naprzeciw wroga staniecie.

    2) Amor patriae nostra lex - miłość do ojczyzny naszym prawem. Święte to prawo każdego obywatela w jedynej słusznej sprawie walczyć. Ku chwale Luny! Za Republikę! Za Honor!

    3) Audaces fortuna iuvat timidosque repellit - śmiałym los sprzyja i bojaźliwych odtrąca. Prawdziwy wojownik nie boi się walki. Walcz mądrze, ryzykuj, wycofuj się jeśli stratedzy dopuszczą takie rozwiązanie. Lecz nigdy, NIGDY nie uciekaj.

    *Według nowego rozporządzenia senatu wprowadzającego poprawki do punktu 5 w VII rozdziale Podręcznika Walki, w przypadku ucieczki z pola bitwy lub poddania się, pojedynczą osobę czeka 50 batów. W przypadku dezercji bądź poddania się całej centurii, ma ona być zdziesiątkowana ( tzn. co dziesiąty żołnierz ma zostać dla przykładu i uratowania honoru Legionu rozstrzelany, ewentualnie powieszony ).

    4) Audi, vide, sile - słuchaj, patrz, zachowaj milczenie. Słowa potrafią być równie groźne co pociski i magia. Roztropnie dziel się informacjami, gdyż wszędzie mogą być solarni szpiedzy.

    5) Aut vincere, aut mori - Albo zwyciężać, albo umierać. Teraz, gdy podnosimy znów nasze głowy. Pełni Dumy i Nadziei na lepsze jutro i sprawiedliwą Equestrię, nie możemy się wycofać. Zwycięzca zgarnia wszystko. Pamiętajcie o swych rodzinach, swych przodkach, swych przyjaciołach, swej ojczyźnie. Nie można ich zawieść!

    6) Dulce et decorum est pro patria mori - Słodko i zaszczytnie jest umierać za ojczyznę. Tak jak nasi przodkowie wygnańcy, tworzący Republikę w niesprzyjających warunkach, okupujący krwią i śmiercią każdą piędź terenu wydartą surowemu księżycowi - tak i my teraz mamy okazję doznać Zaszczytu jakim niewątpliwie jest ostateczna ofiara na ołtarzu wolności. Nie bójmy się śmierci, bo z nią przychodzi wieczna chwała!

    7) Extremis malis extrema remedia - Na krańcowe zło krańcowe środki. Choć środki użyte mogą wydawać się niegodne czy brutalne, sami historycy i przyszłe pokolenia przyznają nam rację, że w obaleniu tyrana jakim jest Celestia nie można przebierać w środkach. Solarni z pewnością nie będą się kierowali Kodeksem Honorowym.

    8) Fas est et ab hoste doceri - Godzi się uczyć i od wroga. Choć Solarni są godną pożałowania zbieraniną słabeuszy - i u nich może pojawić się wybitna postać zmieniająca losy wojny. Należy wtedy odłożyć na bok urażoną dumę i uczyć się na błędach.

    9) Labores pariunt honores - trudy przynoszą zaszczyty. Poprzez walkę za swą ojczyznę możesz stać się pełnoprawnym obywatelem i przynieść chwałę swemu rodowi. Nie jest to droga łatwa, za to wielce zaszczytna.

    10) Parcere subiectis et debellare superbos - Oszczędzać zwyciężonych, a dumnych poskramiać. Pamiętajcie, iż niesiecie Equestrii wyzwolenie a nam Zemstę. Oszczędzajcie wroga gdy ten się podda i nie miejcie litości gdy dalej stawia opór.

    11) Potius mori quam fodeari - Prędzej śmierć niż pohańbienie. Tak jak rzecze Kodeks. Dla rodu lepsza jest śmierć pierworodnego syna niż wieczna hańba.

    12) Semper fidelis - zawsze wierny

    13) Semper invictus - zawsze niezwyciężony

    14) Semper paratus - zawsze gotowy

    Nie na darmo trzy ostatnie punkty to zawołania naszych Legionów Szturmowych. Tylko chwała! Tylko sprawiedliwość! Tylko Luna! Zważajcie żołnierze na te punkty a otworzy się przed wami droga do zostania wojownikiem doskonałym. Obrońcą ojczyzny. Wzorem dla potomnych i powodem do dumy dla przodków.

    ----------------------------------------------------------------------

    *Ulotki rozdawane żołnierzom w koszarach wraz z ekwipunkiem.

    Oto jego podanie, świetne moim zdaniem. Dziś zaczyna się jego podróż.

    ---------------------------------------------------------------------

    Całym statkiem trzęsło. Lunarni obijali się o siebie, część weteranów dawała radę oprzeć się turbulencjom spowodowanym szybkim lotem w kierunku Equestrii. Ty siedziałeś obok swojego pododdziału i z całych sił zaciskałeś szczęki by przypadkiem nie wybić sobie zębów. Nagle Kapitan Travinius Eqseptus wstał.

    -Zbliżamy się do jakiejś wioski na granicach Imperium Solarnego, wiemy o dwóch bazach wojskowych, nie powinny stanowić dla nas problemu o ile nie mają tam zbyt wielu "magów". - Ostatnie słowo wypowiedział z wyraźnym obrzydzeniem, wszyscy Lunarni nie lubili jednorożców, to właśnie one dysponowały mocą zdolną ich zatrzymać. - Solarni nie wiedzą n arazie o naszym ataku dlatego nie lata wokół nas kupa pocisków, kul ognia i Luna wie czego jeszcze. Oto co zrobimy: nie macie co liczyć na miłe powitanie, oni nas niedługo zobaczą i przygotują się do walki, dlatego gdy statek wyląduje, wybiegacie jak najszybciej, ustawiacie generatory pola ochronnego nawet za cenę życia, to podstawa gdy będziemy mieli przyczółek wybicie tych kuców nie będzie stanowiło problemu. Aha, nie przewidujemy brania jeńców, nie wiadomo czy nie wyślą jakoś wiadomości, więc wszystko co spotkacie ma zostać zabite. Zrozumieliście?

    -TAK JEST!

    Nagle usłyszałeś huk, zaczęło się, Solarni was wypatrzyli. Zgadywałeś że Ziemia jest już niedaleko. Poprawiłeś swój karabin przypasany do boku, maskę ustawiłeś na maksymalne oczyszczanie widoku, tak by nic ci nie przeszkadzało w walce. Ty i twoi towarzysze musicie ustawić środkowy słup generujący pole, będziecie w samym środku piekła.

    Szarpnęło całym statkiem, wylądowaliście. Pneumatycznie poruszane drzwi opuszczają się powoli. Do środka wdziera się coraz więcej czerwonego światła, Zapada noc, czas Lunarnych. Drzwi opuściły się do końca do środka zaczęły wpadać pociski, twoi towarzysze odpowiedzieli ogniem, dwójka techników z twojego oddziału podniosła słup i zaczęła biec. Lunarny obok ciebie dostał nagle dziwnych konwulsji, zgadujesz że to robota maga, było blisko, to ty mogłeś leżeć i powoli umierać.

    -ZERO LITOŚCI!! LUNA I REPUBLIKA!!

    Los Equestrii jest w waszych rękach.

  20. No to i ja się wypowiem, cały dzień czytałem różne prace użytkowników i je oceniałem, więc czemu nie załatwić od razu podań.

    Yay zgadzam się w pełni z Niklasem, piszesz ciekawie, ale chodzi o to że MG musi pisać na bieżąco, odpowiadać na zachowania graczy, panować nad paroma historiami i wszystkie prowadzić ciekawie. Tu się wstrzymam na razie.

    Soczek historia ciekawa, mimo że to tylko prolog. Przedstawiłaś własny pomysł, zaznaczyłaś kreację świata, ale to też kopia z gotowego, twojego opowiadania. Mimo wszystko najlepsze tutaj. Martwię się tylko czy dasz radę udźwignąć tyle funkcji na forum naraz. zobaczymy, jak na razie jestem za tym byś została MG.

    Goblin historia niespójna dla mnie, łączysz kilka światów, widzę tu nawiązania do Forgotten realms, mitologii i MLP. Błędy, czasem powtórzenia, mocno rzucające się w oczy błędy składniowe zaznaczył Niklas. Praca nie jest najgorsza, rozumiem że wymyślana na poczekaniu, mimo wszystko na razie jestem przeciwny.

  21. Gra ktoś? Ma ochotę? Nick mam jak tu Geledrin :D Jeśli ktoś chce pograć ja bardzo chętnie.

    Napiszę na jakim poziomie mniej więcej gram, ale dawno nie mialem okazji bo samemu mi się nie chciało już zbytnio. Więc 1v1 gold, 2v2 silver, 3v3 silver w 4v4 nie grałem.

    Tytułu chyba nie muszę przedstawiać.

×
×
  • Utwórz nowe...