@Cahan
No tak, śląskie nazewnictwo - mogłem podejrzewać czemu nie rozumiem... Ale cuglami nazywali na mazurach nawet całe ogłowie, błędnie chyba zresztą. Natomiast o "wodzy" to tam niemal nikt nie słyszał albo zwyczajnie nie kojarzył.
Większość koni jest normalnie ujeżdżona i zareaguje na określone tu pomoce, ale niestety znam bardzo wiele takich, które by się zachowały wręcz odwrotnie niż zakładamy, ale to już są zazwyczaj wyjątki od reguły zapadające w pamięć. Że o jeździe na koniach czysto zaprzęgowych nie wspomnę, bo to już przechodzi czasem ludzkie pojęcie. Najlepiej jest usłyszeć 'psujesz mi konia' jak reaguje tylko na komendy typu "hetta, wiśta, wio", a ja go próbuję łydkami pogonić - podobno 'koń rekreacyjny do nauki jazdy'.
Właściwie to moja przygoda z samą jazdą jest taka, że zanim nauczyłem się porządnie ujeżdżenia to jechałem cross..,parkur...nie wiem jak nazwać przeszkody crossowe ustawione w parkur, ale skakałem to częściej niż zwykłe drągi na ziemi. Choć może dlatego, że zanudziłbym się jazdą w kółko i wolałem bawić się z skokami przez zwalony pień albo opony od traktora
Akurat kilka uwag o zachowaniu przy koniach jest dość ważne - na pewno można wspomnieć o spokoju przy nich, braku gwałtownych ruchów, tym by nie chodzić za nimi. Już znam ludzi, którzy stracili niektóre narządy (głównie śledziony) z powodu nagłego kopa od konia, który się ich nie spodziewał za swoim zadem. Też warto wspomnieć, że 'siłowe' podchodzenie do koni i bicie ich mija się z celem, czego niestety spora część ludzi nie potrafi pojąć. Pamiętam instruktorkę, która lała wałacha, na którym jeździłem batem do lonży, bo nie chciał zagalopować, a jak zaczął brykać to tylko zintensyfikowała swoje uderzenia. Na moje prośby i krzyki by przestała reakcja była zerowa i musiałem ją staranować tym koniem by się uspokoiła (wjazd w pierś 700kg belgijskiego kopytnego wystarczył). Ale jeśli tak zachowuje się instruktor "naturalnego jeździectwa" (podobno) to ja bym te uwagi o zachowaniu dawał w każdym możliwym miejscu, bo lepiej by człowiek nie dostał takich nawyków jeśli trafi do patologicznej stajni.
A z każdym koniem da się dogadać co udowadniałem już wielu właścicielom 'diabłów wcielonych', gdy odradzali mi zbliżanie się do nich na odległość wideł, a ja po chwili prowadziłem tego konia jak psa bez smyczy. To zresztą najlepsza zabawa - tak się dogadać z tą półtonową górą mięśni, by lonżować konia siedząc sobie na ziemi i wydając polecenia, bez lonży i bata. Zresztą najlepszy przykład ułożenia konia to ogier, na którym możesz posadzić dziecko i puścić między klacze, a on nawet nie śmie zarżeć.
PS. Podobały mi się wstawki z przysłowiami i niektóre żarciki. A sam od siebie dodam, że kto miał do czynienia z klaczą w PMS, to nigdy już nie powie nic złego o kobietach w tym stanie