Hmm To będzie tru.... chociaż nie naprawdę fajnych ff nie było wiele. 
Ostatnia Rzecz i Semper Fidelis- po prostu Thar...... ale mogą tu być kosmity które jeszcze nie czytały więc wyjaśnię. W pierwszym klimat średnio poważny i infantylny, do tego zwroty akcji i zdarzenia zostające w pamięci na długo. W drugim znowu fabuła i znowu klimat, mniej infantylny, fabuła nie zostaje w głowie na tak długo ale i tak stawiam go ponad Świtem. Po prostu Świt był prototypem. 
Praca Wspólna- absolutne mistrzostwo w pierwszych rozdziałach (szczególnie I i II) z czasem ustępuje na zmianę ttrollingowi i użalaniu sie nad sobą Dawida co ostatecznie uśmierca ff w ostatnim wydanym rozdziale. 
*zapomniałem tytuł :/*- był taki ff Maxyblack'a w którym pomaga jednemu pegazowi dostać się do biura. FF nie zdążył się spieprzyć nim został przerwany, szkoda mial okazje być nawet lepszy od Ostatniej Rzeczy. 
My Little Dashie: Reloated- wiadro internetów dla autora. Zacne, śmieszne i prawie idealne (miejscami nudzi). 
Bańki (nie chcę zrobić błędu przy pisaniu oryginalnej nazwy)- po prostu fajna nowela. 
Ponykalipsa- pomysł i wykonanie- nie ma się nad czym rozwodzić 
Od teraz FF które średnio polubiłem. 
Past Sins- z tych średniaków zdecydowanie najlepszy. Czasami opowieść była prowadzona niezręcznie i nie da się tego czytać drugi raz ale zostaje w pamięci. 
Silent Ponyville- genialny pomysł, fabuła rodem z Ib, zakończenia które pozostają w pamięci. Trochę efekt psuje sposób w jaki jest to napisane ale ujdzie. Za to SP2 było potwornym zawodem- idiotyczna psychika bohaterów, brak klimatu, gówniane zakończenia (tylko jedno było mocne pod warunkiem że nie doczytało się happy end'u dopisanego przez jakiegoś sku...rkowańca). 
Antropologia- trochę czarno-białe i nudnawe- ale ten pomysł! 
From the Mouth of Fillies- nie miałbym nic przeciwko gdyby przetłumaczono tylko tą część derpydeathverse. Nie ma tu plastikowego festiwalu smutnego tekstu z charakterystyczną dla fanficów skretyniałą awanturującą się RD, zasady "każdy z każdym- jeżeli płeć jest ta sama to tym lepiej", pseudo filozoficznego gówniarskiego pieprzenia o miłości i śmierci. Siła tego opowiadania tkwi w prostocie. 
Nie bardzo lubię w ff zbędnego pieprzenia, nudy, klimatów dark fantasy, czy pseudo serialowej tendencyjnej kreacji postaci (nawet z mojej ukochanej Pinkie Pie potrafią zrobić kogoś mega wkurzającego). 
PS: chwila jeszcze White Box!