-
Zawartość
29 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Informacje profilowe
-
Płeć
Klacz
Chocolate Punch's Achievements
Źrebaczek (1/17)
2
Reputacja
-
((Bo będzie niezdolny do walki))
-
/Wszyscy w pokoju Spoglądam z podziwem na medyków. Przyjmuję po prostu do wiadomości, że głoszą świętą prawdę. Wiedzą o rzeczach, których nigdy nie pojmę. - A kto teraz wejdzie na jego miejsce? W końcu mają się odbyć pojedynki 1vs1, no nie?
-
/Wolfast i wszyscy obecni w pokoju Podchodzę trochę bliżej, spoglądam na zakrwawione łóżko i mocno okaleczonego kuca. - Zdąży wyzdrowieć do bitwy? - unoszę pytająco brew, spoglądając na medyka. Znam Rex'a tylko z jego dziwacznych wypowiedzi podczas symulacji, ale zawsze to jednak członek drużyny.
-
/Wolfast Również rozkładam skrzydła (nie czarne, lecz karmelowo-brązowe) i frunę za pegazem. Ostrożnie wlatuję przez wyważone drzwi. Widząc łuk przy łóżku Rex'a i znając jego nieobliczalność, przezornie robię krok w bok, schodząc z linii strzału.
-
/Wolfast Odpowiadam na uprzejmość kucyka szczerym uśmiechem, zaczynam iść powoli korytarzem. Nadal myślę o wielkiej bitwie, która wkrótce nas czeka. A że zapadła niezręczna cisza, postanawiam zagadać towarzysza. Nagle dobiega mnie okropny huk z oddali, posyłam pytające spojrzenie Wolfast'owi. - Czy to nie pokój Rex'a? - czekając na odpowiedź zastanawiam się, cóż mogło się tam stać.
-
A co mi tam, również się zgłaszam.
-
/Wolfast Zastanawiam się nad dobrym tematem do zaproponowania. Nie robię tego zbyt długo, aby nie wyjść na filozofa, którym nie chcę być. Ja tylko tak mądrze wyglądam! - Może po prostu się przejdziemy? - proponuję nieśmiało. - Przy okazji zwiedzimy zamek i zobaczymy, co u innych.
-
- Wow, jeszcze nikt nigdy nie nazwał mnie myślicielką. "Czekoladowa Filozofia Wojny", tak, to brzmi nieźle. - uśmiecham się - No to mam kolejną wielką teorię: że gdybyśmy byli całkiem identyczni, to musiałbyś być karmelową klaczą. - śmieję się. - Ale zejdźmy już z wyższego poziomu metaforycznego, bo faktycznie zaraz mój znaczek zamieni się w jakiś zwój czy książkę.
-
/Wolfast - Pewnie masz rację, że ta sytuacja wpłynie na mój sposób postrzegania innych. - przyznaję - Z drugiej strony nie żałuję że tu jestem. Zawsze to jakaś "przygoda", jeśli w ogóle można tak powiedzieć o wojnie. Staram się dostrzegać pozytywne strony sytuacji, w których się znajduję. Poza tym nie mam powodu narzekać, w zamku niczego nam nie brakuje. - myślę o miękkich pościelach, przestronnym pokoju i górach słodyczy. - Tak sobie teraz myślę, że skoro wojna nigdy nie ma sensu, to nie ma znaczenia, kto z jakiego powodu tu trafił. Z resztą wolę walczyć za biedronki, niż z jakichś sadystycznych pobudek i żądzy mordu. - myślę o niektórych kucykach z naszej drużyny, lecz nie oceniam ich. Nie mnie sądzić. Nie odpowiadam natomiast na pytanie o wiek, bo sama już przestałam liczyć moje lata.
-
/Wolfast - Słuchasz? - upewniam się - Było tak - zaczynam - po wygranej walce o Kryształowe Kalesony pod honorowym patronatem Shining Armora, łaziłam po Kryształowym Królestwie. Niechcący wpadłam na zwolenników Sombry, chcieli mnie zachęcić do wzięcia udziału w bitwie, oczywiście odmówiłam. Następnie opowiedzieli mi o fundacji pomagającej bezdomnym biedronkom twierdząc, że wypełniony przeze mnie formularz w jakiś sposób może im pomóc. Nie zagłębiając się w temat, wypisałam wszystko na tej ichniej karteczce i tak trafiłam tu, bo odrzucić przyjęte choćby nawet przypadkowo wyzwanie nie wypada. Mam swoje zasady, może niezrozumiałe dla innych ale mam. - przerywam na chwilę - Teraz pewnie pomyślisz: "Co za idiota dałby się w coś takiego wkręcić?", i będziesz miał rację. Dzisiaj już aż tak siebie nie krytykuję, w końcu wierzyłam w taką zwykłą, kucykową uczciwość. No i nadal wierzę, bo kilka osób nie może świadczyć o wszystkich, no nie? - kończę.już po raz któryś pytaniem retorycznym. Zastanawiam się, jaka będzie reakcja Wolfast'a. Owszem, słyszał już na pewno wiele rzeczy, ale choć ta historia wydarzyła się na prawdę, to brzmiała niczym bajeczka z morałem, opowiadana na wiejskim jarmarku.
-
/Wolfast Uśmiecham się sama do siebie. - Skoro nalegasz... - wzdycham - Ale lepiej usiądź, bo jak usłyszysz moją historię, to padniesz na miejscu. - ostrzegam takim tonem, jakbym mówiła o zagrożeniu bombą atomową, jednak w duchu się śmieję. Podsuwam kucykowi krzesło.
-
/Wolfast -Teraz rozumiem. - kiwam głową po wysłuchaniu opowieści. Po chwili spoglądam w oczy kuca z uśmiechem - A o mnie się nie martw, tak sobie tylko myślę nad sensem tej bitwy. Ale już przecież nie czas na filozofie, no nie? - unoszę pytająco jedną brew - Z resztą i tak nie jestem typem mędrca. - stwierdzam. Postanawiam zmienić temat. - A jak tam nastroje u innych? Rozmawiałeś z nimi po symulacji? - cierpliwie czekam na odpowiedź.
-
/Wolfast -Hmmm, ciekawe. - zamyślam się na chwilę. - Mam kolejne pytanie, oczywiście jeśli to zbyt osobiste, nie musisz odpowiadać. No więc... Dlaczego akurat praca najemnego zabójcy? - robię krótką przerwę - Niby praca jak każda inna, ale nie masz czasem oporów przed zabijaniem kogoś, kto Ci nawet niczym nie zawinił? Wiem, może głupie pytanie przed ostateczną bitwą, zwłaszcza że stoimy po stronie zła... - spuszczam wzrok. Sięgam po czekoladę, którą zagryzam niepewność. Często to robię, jednak moja sylwetka na szczęście na to nie wskazuje.
-
/Wolfast Ucieszyłam się, że przyszedł mnie przeprosić, choć nie było takiej potrzeby. - Zupełnie nie masz się czym przejmować! - uśmiecham się, jak zawsze - Trening to trening, a nawet tam nie było między nami wrogości, tylko neutralne wykonywanie rozkazów. - stwierdzam rzeczowo. - Dziękuję za pochwały, Tobie też świetnie szło. Znakomicie strzelasz, gdzie się tego nauczyłeś? - przechylam głowę pytająco, szczerze zainteresowana tematem.
-
Usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby goście? A może kolejna pułapka? Ryzyk-fizyk. Podeszłam i otworzyłam, a moim oczom ukazał się znajomy z symulacji kucyk. /Wolfast -Witaj, może wejdziesz? - proponuję gościnnie. Zastanawiam się, czym przywitać przybysza. Pospiesznie przeglądam wyposażenie szafki z jedzeniem, jednak po chwili tracę cierpliwość na poszukiwania, biorę wszystko, co tam jest i wykładam na stolik. - Proszę, częstuj się. - uśmiecham się zachęcająco. W końcu zbliża się bitwa, warto zadbać o dobre relacje w szeregach.