-
Zawartość
200 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Razjel666
-
Spadłem z krzesła. Wiem, że "racjonalista" jest czasem trochę(albo bardziej) antyklerykalny i antyreligijny, co nawet mnie ateiście, nie bardzo się podoba przez wzgląd na to, że takie emocjonalne nastawienie do religii wypacza trochę obraz rzeczywistości i w gruncie rzeczy jest to przeciwieństwo racjonalizmu X2. Mimo to trzeba przyznać, że ta strona jest ciekawą i dość barwną opozycją wobec myśli chrześcijańskiej. Ale wróćmy do samego Szatana/Lucyfera i innych pomiotów. Abstrahując już od porównania Lucyfera do Prometeusza, zastanawia mnie jedna rzecz która zazwyczaj umyka teistom chrześcijańskim. Chodzi mi o pewien konflikt związany z istnieniem Szatana i innych demonów. Jak zapewne wiecie, w teologi religii monoteistycznych w tym chrześcijaństwa, Bóg posiada pewne atrybuty które czynią go Bogiem. Są to: Immortalizm, czyli nieśmiertelność. Omnipotencja, czyli bycie wszechmogącym. Omniprezencja, czyli wszechobecność. Omniscjencja, czyli wszechwiedza. Immanencja, bycie istotą wszechrzeczy (sensem wszystkiego). Świętość. Sprawiedliwość. Transcendencja (człowiek nie może go pojąć). I na koniec omnibenewolencja, czyli wszechmiłosierdzie. Paradoks istnienia demonów i w ogóle zła polega wiec na tym, że Bóg stworzył Szatana/Lucyfera itd będąc jednocześnie wszechwiedzącym i wszechmiłosiernym. Innymi słowy, wiedział, że Szatan stanie się zły, ale i tak go stworzył. Gdybyśmy uznali, że Bóg nie jest wszechmiłosierny, wtedy sprawa byłaby rozwiązana. Bóg byłby po prostu zły. Jednak zakładając, że jednak jest dobry, musiałby nie być wszechwiedzący, a wtedy nie byłby Bogiem. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że Bóg jest transcendentny więc i tak tego nie zrozumiemy, ale wydaje się to mocno naciągana linia obrony stosowana przez teologów i w istocie w pewnym stopniu potwierdzająca treść artykułu z Racjonalisty, którą zacytowałem.
-
Rubinka, jeżeli przyjmiemy słuszność tego opisu Szatana, to faktycznie. Kawał %$#@. Myślę jednak, że jest to trochę zrzucanie odpowiedzialności za ludzkie występki na jakąś niematerialną siłę. Takie podejście jest trochę niebezpieczne, ponieważ człowiekowi który żałuje np: morderstwa ksiądz może odpuścić grzechy i nie poddać go sprawiedliwej karze, zwalając wszystko na diabła. Dla równowagi zamieszczam fragment ciekawego artykułu, który przedstawia Lucyfera w zupełnie innym świetle. Racjonalista
-
Airlick, zgiń przepadnij! No dobra, żart, mam nadzieję, że to trolling, ale i tak ... NIE RÓB TEGO NIGDY WIĘCEJ!!!!
-
Ej! Spokojnie Moje Małe Kucyki. Po co te nerwy? Sprawa została wyjaśniona, więc niema sensu robić offtop'u. Pamiętajcie, miłość, tolerancja i czasem pickle barrel.
-
A z prostej mój bracie. To jest jeden z tych momentów w których aktywność Cthulhu jest największa. Nie wiem czy wiesz, ale Cthulhu jest bogiem który oddziałuje na ludzi przez sny. Głównie pomiędzy 28 lutego a 2 kwietnia. Więc, jeżeli zaszczepił Ci w tym czasie ideę żebyś napisał opowiadanie w którym jest wolny, a to opowiadanie (zgodnie z logiką L-Przestrzeni, Świata Dysku i innych rzeczy których nie rozumiem) stało się ważne i wpływa na rzeczywistość to w momencie gdy je ukończyłeś przed nocą z 22 na 23 marca, Cthulhu uwolnił się z R'lyeh. Dziwny zbieg okoliczności, aż mnie ciarki przechodzą. Przeczytaj sekcję AKTYWNOŚĆ w linku poniżej. Zaczynam się dziwnie czuć. No dobra, ale już nie spamuje moimi teoriami spiskowymi. Mam nadzieję, że powrócisz do poprzedniej formy i tematyki Orła Białego, ponieważ jest ona moim zdaniem świetna... Z resztą sam wiesz, co nie?
-
Przebrnąłem w końcu przez "Bibliotekę" ... ufff. Hmmm, zacznę od tego, że nigdy nie miałem przyjemności czytać dzieł autorstwa Terry’ego Pratchetta. Nie jestem więc zbytnio obeznany z terminologią Świata Dysku, ani z jego koncepcjami etc. To też niesamowicie utrudniło mi rozumienie pewnych rzeczy i zmuszało do nieustannego doczytywania na boku Całość napisana jest dobrze, spójnie i ciekawie. Niektóre sceny, jak choćby pojawienie się Pinkie, czy Discorda wyszły świetnie, to fakt. Najbardziej jednak podobała mi się scena gdzie wkracza Cthulhu, ale mam jedno pytanie. Czy on aktualnie nie powinien spać w R'lyeh? :qKFPC: Data publikacji tego rozdziału też była jakimś strasznym zbiegiem okoliczności niezwykle bliska nocy z 22 na 23 marca. Jeżeli L-przestrzeń istnieje, to właśnie doprowadziłeś do zagłady całej ludzkości ngageman. Powiedz mi, że to było celowe! Proszę? ... ale wracając do meritum. Jednak to, że kompletnie nie rozumiem Świata Dysku sprawia, że moich odczuć po przeczytaniu nie da się wyjaśnić w prosty sposób. Chyba najlepszym sposobem na opisanie moich wrażeń będzie ukazanie ich za pomocą przesadni : [spoiler=Jedyny sposób opisania moich odczuć ] Porucznik Elen Ripley była uzbrojona tylko w pistolet Ursa XD7 Minor na amunicję 6,5 mm produkcji Weyland-Yutani. Dookoła panowała obezwładniająca cisza. Co parę minut z rur biegnących wzdłuż ciemnego korytarza buchała para. W oddali migotało słabe niebieskie światło. Elen wiedziała, że w każdej chwili może zginąć. Nie było szans na ratunek ze strony Marines, którzy już prawdopodobnie nie żyli, albo co gorsza, zostali zabrani do gniazda. W pewnym momencie Ripley usłyszała szmer. Poświeciła latarką w jego kierunku, ale zobaczyła jedynie szczura który coś zjadał. To ją trochę uspokoiło, ale kiedy przyjrzała się bliżej, zobaczyła, że jest to ludzka ręka. Nim zdążyła się przestraszyć została pchnięta na ścianę. Usiadła pod nią i zaświeciła w ciemność. Z mroku zaczął powoli wyłaniać się "obcy kształt". Serce podeszło jej do gardła i oddała strzał. Obcy uskoczył na bok i przy pomocy długiego ogona wytrącił jej broń. Potwór zbliżał się do porucznik, a z jego paszczy kapała ciecz. W pewnym momencie przez sufit przeleciała kula ognia i trafiła Obcego. Metalowe sklepienie rozwarło się, a do pomieszczenia wpadli rycerze w średniowiecznych zbrojach i mag ubrany w długą szarą szatę oraz wielki spiczasty kapelusz. Kosmita rzucił się na nich, ale jeden z rycerzy powstrzymał go odcinając mu ogon. Kwas skapnął na jego zbroje przepalając ją. Kompani pomogli mu usunąć pancerz pozostawiając go jedynie w kolczudze. Kosmita cofnął się i głośno piszcząc skoczył ponownie na wojowników. Mag zablokował mu drogę krzycząc "You shall not pass!". Obcy spróbował podejść kompanię i tym razem oddał skok. W tym momencie mag wymierzył w niego elektryczny pocisk ze swojej różdżki rozsadzając Xenomorfowi głowę. Elen siedziała na podłodze, nie mogąc uwierzyć w to co widziała. Rycerze i mag ukłonili się z gracją, po czym przez magiczny portal opuścili statek kosmiczny. Moja ocena tego rozdziału znajduje się więc gdzieś pomiędzy 3π/4 a rybką/ 10
-
Definicja bycia Brony'm? Cóż, na usta ciśnie się, że ktoś kto ogląda serial i uczestniczy w życiu fandomu. Jednak to byłby tylko zwykły fan kucyków. No less, no more. Można by zwrócić uwagę, na wiek i płeć, czyli mężczyzna w wieku powyżej lat 20, ale to też jest nie do końca prawdą, ponieważ są też młodsze osoby które można określić mianem Brony oraz oczywiście nasze kochane Pegasisters. Moim zdaniem najważniejszy czynnik to utożsamianie się z ideałami fandomu (bo w końcu to właśnie wyznacza istnienie subkultury). Innymi słowy Brony/Pegasister to każdy kto wyznaje Love & Tolerance, charytatywność, kieruje się w życiu wartościami reprezentowanymi przez Elementy Harmonii. Ale to oczywiście tylko moje zdanie, a każdy zapewne definiuje bycie Brony'm na swój sposób.
-
Ciej, ja Cię proszę. To było porównanie do tybetańskiej definicji, bo do takiej odnieśli się matyas i Spinwide (post 106 i 109). W tybetańskiej definicji tulpa nie musi być nawet świadoma, więc porównanie do serwitora jest jak najbardziej na miejscu. Przerabialiśmy to już chyba w temacie o tulpach, te rozróżnienia definicji. Zaczynam się bać, że temat o tulpach "osiągnął wiek dojrzały i zaczyna się rozmnażać przez pączkowanie". Nie no żarcik Jednak jakby na to nie patrzeć z punktu widzenia modernistycznej definicji tulpy, niema ona nic wspólnego z jakąkolwiek metafizyką, a już na pewno demonologią. To czysta psychologia.
-
Bawi mnie to, że w pewnym sensie teiści przestrzegają ateistów przed Szatanem/demonami, a ateiści teistów przed religią. Paradoks naszego gatunku. Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy aroganckimi maluczkimi ludzikami. "Our ignorance owns us." Wracając stricte do tematyki demonów, chciałbym poruszyć troszeczkę inną kategorię złych duchów. Jestem ze śląska i moja babcia (rodowita hanyska) opowiadała mi kiedyś, że podobno w stawach na terenie śląska mieszkały stworzenia zwane utopkami. W internecie nie znalazłem za wiele na ich temat (chodź można znaleźć podstawowe informację i parę legend). Istoty te były z tego co udało mi się ustalić uważane za demoniczne, aczkolwiek nie wszystkie były złe. Oczywiście zajmowały się głównie topieniem ludzi, najczęściej pijaków (co chyba dostatecznie wskazuje co w istocie jest utopkiem ), ale niektóre pomagały też ludziom, jak choćby młynarzom czy niewiastom napadniętym przez bandytów. Najciekawsza informacja dotyczy jednak tego, że teraz podobno ich już niema z powodu klątwy, którą jeden z papieży(niestety nie pamiętam który) je obłożył. Co o tym myślicie?
-
Owszem jest to w pewnej mierze podobne do tulpy (ale tylko w tybetańskim rozumieniu, nie mylić z modernistycznym pojęciem. Już o tym pisałem w temacie o tulpie, więc nie będę się powtarzał) aczkolwiek występuje parę istotnych różnic, jak choćby to, że to o czym ja mówię jest wyłącznie efektem wiary zbiorowej, nigdy indywidualnej. Ponadto to o czym ja mówię powstaje przez wiarę, ale głównie wtedy, gdy ludzie nie zdają sobie sprawy, że tworzą to w co wierzą(choć to jest dyskusyjne nawet w ramach mojej hipotezy). Tulpa zaś zawsze jest wynikiem treningu i samodyscypliny - w jednostkowym wykonaniu. Gdyby tak się dało to można by to udowodnić badając kogoś kto to umie. Tak więc tulpie tybetańskiej mówię ... raczej nie (nie powiem "nie" bo to by była wiara, że czegoś na 100% niema, a jaki był by ze mnie wtedy niewierzący?)
-
Sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie. Ludzie modlący się za JPII nie wierzyli, że go uzdrowią tylko modlili się do Boga. W myśl mojej teorii taki właśnie sztucznie stworzony bóg sam decyduje co z tą energią/mocą/czymś (zwał jak zwał) zrobić, a nie ludzie. Co innego gdyby wszyscy wierzyli, że ta modlitwa rzeczywiście i praktycznie uzdrowi papieża, ale na to nikt w w historii ludzkości chyba nie wpadł. Ciekawy pomysł. Spotkałem się już kiedyś z takim modelem "zaświatów", choćby w przedstawieniu piekła w buddyzmie (naraka). Z tym, że tam nasz świat fizyczny także uważa się za jedną z płaszczyzn (są jeszcze płaszczyzny bogów, świętych etc). W tym buddyjskim modelu dokładnie tak jak pisałeś, ląduje się w odpowiednim punkcie(płaszczyźnie) w zależności od przewinień/zasług (karma). Jeżeli świat duchowy faktycznie istnieje, co de facto nie jest wykluczone, to ta koncepcja jest moim zdaniem dość bliska prawdy. Oczywiście zakładając, że istnieje jakiś system karania grzechów i honorowania zasług, a taki może w ogóle nie istnieć. Jako socjolog nie mogę się powstrzymać od wstawienia tego linku. http://pl.wikipedia.org/wiki/Fenomen_sprawiedliwego_%C5%9Bwiata Ze strachu? Jak choćby strach przed piekłem, potępieniem? Szatan i demony? Czyż nie są potężne? Co do Celestii i Luny, jeżeli Bronies faktycznie wierzą, że te alikorny istnieją (w co wątpię -_-) to dokładnie tak jak powiedziałeś, jeśli założymy, że moja teoria jest prawdą wtedy powinny powstać w naszym uniwersum... jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Byłyby jednak fałszywe, tak jak wszystkie inne twory włącznie z bogiem, aniołami, demonami etc.
-
Zgadzam się, że koncepcje tego typu są trudne do udowodnienia, a właściwie na obecną chwilę jest to chyba nawet niemożliwe. Dlatego też nie staram się udowodnić mojej teorii, ot taka tam sobie luźna próba zebrania wszystkiego "duchowego" do kupy i przedstawienie w jednej spójnej teorii. Tak jak mówisz, dowiemy się tego dopiero w swoim czasie, a do tego momentu pozostaje nam wiara ... albo niewiara XD. Jak wymyślę jak to udowodnić, albo obalić to na pewno o tym usłyszycie, gwarantuje XD ( w sensie jeśli udowodnię, jeśli obalę to będę siedział cichutko jak mysz pod miotłą, he he) Chętnie przeczytam Twoją koncepcję. Lubię poznawać inne punkty widzenia. Czasem pozwalają zweryfikować pewne błędy w rozumowaniu, a ja nie znoszę błędów w swoim rozumowaniu jak Twi bycia opieszałą.
-
Niech to kucyk! Mówię jak jakiś świr
-
Tak sobie czytam ten temat i czytam i nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo zaciekle niektóre osoby potrafią bronić swoich przekonań. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale trochę mnie to przeraża, takie bezkrytyczne podejście. Jak na razie jedynym głosem rozsądku na paru ostatnich stronach był chyba tylko Spinwide (przynajmniej w mojej opinii). Ale zbaczam z tematu. Widzę, że prezentowane są tutaj dwa podejścia do zagadnienia demonów. Jedno z perspektywy "antydemon" (chrześcijanogenicznej = niech żyje słowotwórstwo), a drugie z perspektywy "prodemon" (okultystykogenicznej). Mimo że postawy obydwu grup są odmienne, to zauważcie, że bazujecie na jednej płaszczyźnie "wiary", a mianowicie zakładacie, że demony są rzeczywistymi niezależnymi istotami, jakiegoś rodzaju upadłymi aniołami. To was łączy, dlatego ja przedstawię hipotezę (i tylko hipotezę, ja nie wierzę w nic XD), że demony mogą być projekcją zbiorowej świadomości (czyt. wiary). W zasadzie ten model można by odnieść nie tylko do demonów, ale i do zapewne dużej części zjawisk o naturze duchowej, których nauka nie potrafi zrozumieć np. aniołów, duchów, cudów, objawień, opętań, magii itd, itp. Nie zastanawiało was nigdy dlaczego we wszystkich religiach pojawiają się "cuda", ale prawie nigdy nie wykraczają poza terytorium dominacji danej religii (a jeśli już to zachodzą tylko na jaj wyznawcy)? Cóż, wyobraźcie sobie, że wszyscy ludzie mają maluteńką "moc" by urzeczywistniać to w co wierzą. Oczywiście to zdolność jest za słaba by ktokolwiek mógł jej użyć w pojedynkę, ale co innego jak w jedną rzecz wierzą setki, tysiące, miliony, a nawet miliardy ludzi. Wtedy hipotetycznie taka grupa wierzących mogłaby wytworzyć "fałszywych bogów, demony i anioły" którzy przy tak wielkiej ilości mocy mogliby objawiać się nawet fizycznie, czynić cuda, opętać człowieka etc. Istnienie takich tworów byłoby jednak w ciąż zależne od ludzkiej wiary w nie, dlatego musiałyby wymyślać rozmaite sposoby pozyskiwania jej. Jednym ze sposobów może być cud, który zaszedł publicznie. Każdy go widział i każdy zaczyna wierzyć. Innym sposobem (i tutaj wracam do demonów) może być opętanie, przy którym można nawet stworzyć schemat :nK2Q1:. -> Ktoś jest osobą nie za bardzo wierzącą, dlatego "fałszywy twór wierzących" wysyła demony które skłaniają go do okultyzmu, a następnie taki demon dokonuje opętania, wtedy pojawia się kapłan który za pomocą "fałszywych aniołów" wypędza/nadpisuje opętanie, a osoba która na początku nie wierzyła zaczyna być gorliwym wyznawcą jakiejś religii. Bateryjka wyssana, krąg się zamknął, witamy w MATRIXIE. Oczywiście nie bierzcie tego jakoś na serio, ale polecam do przemyśleń (może znajdziecie jakieś luki w tej koncepcji które ja przeoczyłem). To tylko taka moja teoria, która może być poprawna tylko przy założeniu, że zjawiska duchowe naprawdę istnieją, ale przecież mogą to być zwyczajne oszustwa lub halucynacje, prawda? Jednakowoż, jeśli cuda i opętania zachodzą w istocie we wszystkich religiach to ta teoria jest moim zdaniem jedynym logicznym wyjaśnieniem. W każdym bądź razie ja innego nie wymyśliłem, a wierzcie mi że dużo o tym myślę.
-
Przeczytałem w gorszej jakości, ponieważ nigdzie nie mogłem znaleźć lepszych skanów (pewnie jeszcze ich nie ma), ale mimo tego, że niektóre zdania były nieczytelne i trzeba było wnioskować z kontekstu to wniosek podsumowujący mam jeden. Ta historia była lepsza niż wszystko co wdzieliśmy w serialu. Humor zdecydowanie ulega poprawie ( jest też dojrzalszy, w serialu pewnie niektóre sceny i teksty by nie przeszły). Moim zdaniem za sprawą tego komiksu kanon zyskał potężną dawkę czadowości. Dużo o magii, świetne sceny walki niczym z niektórych FF, przy jednoczesnym zachowaniu specyfiki i ducha MLP. Czego chcieć więcej? 10/10 Mam nadzieję, że będą kolejne historie (części komiksu). Jeżeli się nie mylę to ta która właśnie się zakończyła, na osi czasu znajduje się gdzieś pomiędzy Magic Duel a Magical Mystery Cure.
-
Spinwide, nie zapominaj o tęczy XD. Jakie to straszne, że matką naturą kieruje Szatan.
-
Natanek says - Medytacja, pozytywne myślenie, My Little Pony ...
-
Kucyki znienawidzone przez rodziców młodszych fanów serialu ?
temat napisał nowy post w Dawne Dzieje
Widzę, że dyskusje się rozwija. Od zwykłego komentowania tego beznadziejnego artykułu przeszliśmy do tego, czego ludzie w MLP w ogóle mogliby się czepiać. Co do tego obrazka, to jest to ewidentne nawiązanie do kultur wschodnich. Taoizmu, buddyzmu, hinduizmu, dżinizmu. Rzecz w tym, że nawet przyjmując, że takie nawiązanie występuje, to jest ono zupełnie bez znaczenia. W końcu serial został przeznaczony dla małych dzieci, a te raczej nie wiedzą co ten znak oznacza. Ba, nawet większość dorosłych tego nie wie. Często spotykam się z mylnym przeświadczeniem, że symbolizuje on równowagę dobra i zła. Nawet tak znane osoby, jak choćby Wojciech Cejrowski, mówiły nie raz na temat tego symbolu, że oznacza równowagę między dobrem a złem. Nic bardziej mylnego. Ten symbol oznacza po prostu każdy rodzaj dualizmu, jaki istnieje na świecie. Małe-duże, gładkie-szorstkie itd, itp. Niema więc w nim nic złego. Jeżeli jesteście zainteresowani znaczeniem tego symbolu to najlepiej udać się do źródła, czyli świętej księgi Taoizmu. Osobiście, nie wierzę w jakiś nadnaturalny wpływ symboli, czy "demoniczną siłę drzemiącą w amulecie", jak napisała Turoń, więc moim zdaniem w zasadzie mogą używać każdego znaku. Problem nie tkwi w symbolach, tylko w Nas, bo to w końcu ludzie nadają im znaczenie. Paradoks polega też na tym, że dla każdego dany symbol może oznaczać coś innego i przez to niema sensu klasyfikować symboli jako dobre czy złe. Ostatecznie, gdybym zignorował fakt, że ten chamski artykuł na temat MLP nie jest prawdziwy i uznałbym, że rodzice naprawdę mają takie poglądy, to mógłbym przyjąć wyjaśnienie, że wynika to ich awersji do jakichś motywów czy symboli. Jednakowoż nadal uważałbym, że jest to nieuzasadnione i niesprawiedliwe. Tak jak mówił monsignore, nie każdy jest chrześcijaninem, więc automatycznie nie każdy musi się wystrzegać okultystycznych symboli. Niestety, większość kultur ma tak silnie zinternalizowane normy wewnętrzne, że doszukuje się ukrytych znaczeń tam gdzie ich niema. No bo jakim prawem np: chrześcijanin uznaje symbol taoizmu za zły? Nie mam pojęcia. Bardzo wyraźnie widać to zjawisko na przykładzie krajów muzułmańskich, gdzie duża część odcinków MLP została po prostu zbanowana, ponieważ coś im tam nie spasiło. Moim skromnym zdaniem w serialu takim jak MLP dopuszczalne jest stosowanie symboli i motywów z różnych kultur, ale pod warunkiem, że będą one ukryte. Wściekłbym się, gdyby jakiś kucyk otwarcie opowiedział się za np: nieistnieniem boga (choć sam jestem ateistą). Dlatego też uważam, że wprowadzenie ewidentnych i jawnych motywów religijnych czy ideologicznych było by nieskończenie złe. MLP reprezentuje pozytywne wartości samo w sobie i nie potrzebuje wymuszonej chrystianizacji, islamizacji, laicyzacji et cetera. -
Kucyki znienawidzone przez rodziców młodszych fanów serialu ?
temat napisał nowy post w Dawne Dzieje
-
@ngageman No, no, no. Ktoś tu zaczyna przechodzić samego siebie. DiscordxCelestia to jeden z moich ulubionych wątków poruszanych przez Bronies. Można wymyślać naprawdę nieskończoną ilość opcji/scenariuszy co do ich "kłótni". Twój pomysł na jej przedstawienie bardzo mi się podobał. Oryginalne rozwiązanie z tym zaklęciem obejmującym Equestrię, rolą Discorda i jego gatunku, wytłumaczeniem początków Equestrii oraz przedstawieniem dzieciństwa "bóstw". Ja także mam pewną własną wersję ich historii i zaintrygowało mnie, że podobnie widzimy sprawę powodu ich "nieporozumienia" - to, że Celestia zignorowała tłumaczenia Discorda (pewnie nie tylko my, ale co tam XD). Swoją drogą, dobrze zrobiłeś, że nie próbowałeś pociągnąć wątku zgodnie z kanonem. "Keep Calm and Flutter On" strasznie miesza w sprawie koncepcji tego, że Celestia i Discord byli kiedyś przyjaciółmi. Szczególnie zdanie które Discord wypowiada -"I never really had a friend". To jedno zdanie jest jak wrzód na tyłku którego nie da się dosięgnąć. Co nie znaczy, że nie da się go obejść przy pomocy jakiegoś zabiegu chirurgicznego literackiego. Niemniej jednak cieszę się, że udało Ci się tak ciekawie opowiedzieć historię naszego ulubionego Ducha Chaosu. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju fabuły. Pojawiają się coraz to nowsze wątki, a wojna wisi na włosku. Doprowadza to do tego, że nie mam pojęcie co się stanie, a to wprawia mnie w dodatkową ekscytację. Przyszłość tego ff zapowiada się znakomicie.
-
O dzięki, czekałem na to. Dziwię się trochę że zainteresowanie jest takie małe. Skoro jest oficjalny to automatycznie zalicza się do kanonu, mam rację?
-
No dobra, to skoro jesteśmy już na fali Twilicornomani, to ja wrzucam to. Każdy powinien kojarzyć czego jest to przeróbka.
-
Zastanawiacie się cały czas, czego księżniczką jest Twilight, a wystarczy tylko ruszyć głową. Celestia - jej znaczek to Słońce, więc jest księżniczką słońca i dnia. Luna - jej znaczek to Księżyc, więc jest księżniczką księżyca i nocy. Cadence - jej znaczek to serce, więc jest księżniczką miłości. Dodatkowo jest ono kryształowe, co oznacza czystość i można to też odnieść do Crystal Empire. Twilight - jej znaczek to magią, więc jest księżniczką magii. Dodatkowo tytuł serialu mówi - "Friendship is Magic", więc można to też zinterpretować tak, że jest księżniczką przyjaźni. Proste.
-
A ja myślałem, że chodziło o rozwałkę w Nowym Wrocławiu. ... kucykożercy? Błagam Was ... to wcale nie było brutalne.