Skocz do zawartości

KingKryst

Brony
  • Zawartość

    57
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez KingKryst

  1. 13 minuty temu BiP napisał:

    Nie widzę związku :v 

     

    Ja pisałem o czymś nieco innym.

    Szczerze mówiąc ja też nie 

    Ale daj mi chwile zaraz coś wymyśle

     

    Ok, poczekam :enjoy:

     

    Uwaga Uwaga!

    Mój "geniusz" ukażę zaraz

    Wymyśliłem tyle, że i jedno i drugie jest odmienionym antagonistą. Być może w głębi duszy śniło o ponownym samodzielnym objęciu władzy i obserwowało z oddali daną sytuację. Później po śmierci głównego władcy (czy jakoś tam) mógłby rządzić. 

  2. 9 minut temu BiP napisał:

    Also, mnie ciekawi inna sprawa... Dlaczego kucyki nie wezwały Discora? Przecie Discord, to Pan Chaosu, który już nie raz pokazał, że manipulacja pogodą, przyrodą i otoczeniem, to dla niego zwykła zabawa i robi to wszystko bez trudu. Tak więc chyba poradziłby sobie i tym razem, kolejna postać z potencjałem, która skończyła gdzieś na bocznym torze... 

    Dlatego bo Luna nie pomogła w walce z królową odmieńców w ślubie w Canterlocie

  3. 24.03.2016 at 17:23 KingKryst napisał:
    3 godziny temu Ylthin Maruda napisał:

    By the pricking of my thumbs, something wicked this way comes.

    (William Szekspir, Makbet)

     

    Oj, nadchodzi coś złowieszczego, nadchodzi. Taki jeden Milfin nadchodzi, żeby zostawić swój sztandarowy Zgryźliwy Komentarz Zniechęcający Do Pisania.

    Generalnie nie chce mi się pisać typowej mini-recenzji w rodzaju "tu żeś spaskudził, tam żeś spaskudził, a tamto to już w ogóle syf, kiła i mogiła, ale dostajesz krzywy uśmiech na zachętę", więc zrobię małą analizatornię... tak, jednej strony fika. Na razie jednej. I zanim zacznę - nie mam nic do autora. Żadnych pretensji, żadnej zawiści, co najwyżej odrobinę generalnej niechęci, jaką darzę bez mała całą ludzkość. Staram się także nie robić wycieczek osobistych ani uwag ad personam, bo zgryźliwość zgryźliwością, ale są pewne granice... Może (podkreślam - może) czasami posarkam na młodość chmurną i durną, tak własną, jak i cudzą.

    Jedziemy.

      Ukryj zawartość

    Coś sie zepsuło ale nie zostawie 1 strony pustej. Tak więc kiedyś coś tu będzie a ty czytelniku idź na kolejną stronę.

    W pierwszej chwili miałam ochotę napisać coś bardzo złośliwego, ale sama mam na koncie tyle głupich wybryków z niepokończonymi rozdziałami, dziwnym formatowaniem i resztą tego typu szenanigansów, że nie mam co się wypowiadać... Formatowanie dokumentów warto jednak ogarniać. Ludzie zupełnie inaczej podchodzą do estetycznie wykonanych prac.

     

    Nie opisałem tej klaczy z canterlockiej karuzeli bo jej nie pamietam, a szukanie tez mi nie wychodzi ._. Więc później pozmieniam…

    Jak wyżej: nie wrzucaj niepokończonego rozdziału, bo zaboli. Nie pamiętasz? Nie wiesz? Coś ci nie leży? To zostaw rozdział na dysku, pozwól mu poleżakować z tydzień-dwa, ogarnij, co masz ogarnąć, przemęcz cały pre-read wzdłuż i wszerz, a potem wróć. A najlepiej pisz fika w całości, a dopiero potem szatkuj na części - w ten sposób masz zawsze trochę materiału na publikację w zapasie i lepiej kontrolujesz, co piszesz. Innymi słowy, unikasz sytuacji, gdy wywalasz do kosza całe opko, bo skaszaniłeś pierwszy (!) rozdział.

     

    Rozdział 1

    Kolejne listopadowe słońce rozświetliło Canterlot.

    Ponieważ w listopadzie Celestia dawała ekstra-czadu i podnosiła nie jedno, a kilka słońc, jedno po drugim.

     

    Całe miasto zaczęło powoli wybudzać się ze snu. Kolorowe kucyki wybiegały na ulice, jedne aby otworzyć sklepy i zaprosić potencjalnych klientów, a inne aby się najzwyczajniej w świecie przewietrzyć.

    Ten akapit pokazuje miłość autora do krótkich zdań. Autor lubi też krótkie opisy. Opisy, które głodzą wyobraźnię czytelnika.

    Rozumiem także, że mówimy o jakiejś alternatywnej wersji Equestrii, w której Bojówki Tumblrowe zaprowadziły dyktaturę politycznej poprawności i wymordowały wszystkie niekolorowe kuce oraz że istnieją tu tylko trzy profesje: sprzedawca, klient oraz wietrzący się obibok.

     

    Do drugiej grupy zaliczał się Magic Spark. Wyszedł z domu i odetchnął głęboko, przyglądając się krzątaninie. Był czerwonym jednorożcem w czarne plamki, rogiem ukrytym w irokezie zaczesanym na prawą stronę i ogonem w tym samym stylu.

    Autorze, decyzja. Magic Mike Spark jest oczobijnym jednorożcem gwałcącym moje poczucie estetyki czy rogiem ukrytym w irokezie? Bo raczej nie jednym i drugim na raz.

    Zastanawia mnie również, jak można mieć ogon zaczesany w irokez? Bierzesz koński ogon i golisz włosie po bokach, zostawiając tylko wąski pasek na środku?

     

    Jego oczy były koloru błękitnego, co nie pasowało do futra.

    *Cichy szczęk otwierającego się na biurku scyzoryka. Szwajcarskiego. Z korkociągiem.*

     

    Jego beznamiętne spojrzenie nie wykazywało zbytniego zainteresowania porankiem, zresztą prawie jak zawsze. Nie szukał przyjaciół, był samotnikiem.

    Myślałam chwilę, jaką o-mój-Borze-Najzieleńszy-takiś-ostry-że-sam-się-tniesz postać fikcyjną tu wstawić i chyba najlepiej pasuje Iori:

      Pokaż ukrytą zawartość

     

     

    To chyba coś z jego krwiście czerwoną, zaczesaną na oczy fryzurą i olewczo-nihilistycznym podejściem do wszystkiego, co nie jest gitarą basową.

     

    Liczył się tylko on i jego samotnia, to był jego przyjaciel.

    Codziennie rano tulił się do jej ścian i szeptał: "tylko ty mnie rozumiesz, najdroższa, tylko ty nie wytykasz mnie kopytami na ulicy i nie wyśmiewasz z mojego wygolonego ogonka!".

     

    Był w wieku księżniczki Twilight oraz jego znaczek był innego koloru. A mianowicie granatowego.

    "Lubił brukselkę i mieszkał gdzieś indziej." (Dzięki, psoras)

    I... jaki był właściwie jego znaczek? W sensie wyglądał dosłownie jak znaczek pocztowy czy...? Kurczę, to dopiero tajemnica.

     

    Nigdy się nie zastanawiał nad sensem istnienia jego oraz znaczka. Czuł że życie pokaże mu co i jak.

    Wiem, że serial mota się w zeznaniach odnośnie działania Cutie Marków (symbolizują talent? specjalną zdolność? drogę życiową kuca?), ale jak już go dostajesz, to raczej chyba, kurka, wiesz, za co, po co i dlaczego. Chyba, że naszemu nihiliście wyskoczyła na tyłku wielka bezkształtna plama... ja bym jednak poszła z takim czymś do dermatologa, żeby sprawdzić, czy to nie jest przypadkiem kiks z pigmentacją sierści czy coś.

     

    Nigdy nie poznał swoich rodziców. Wychowywał się na Canterlockim odludziu, z dala od innych źrebaków.

    Innymi słowy, wychował się na odludziu w cholernej stolicy Kucolandii (znaczy, nie było tam żadnych ludzi, a tylko same kucyki?) i nie miał kontaktu z rówieśnikami? Autorze... nie wiem, czy słyszałeś, ale pewien władca przeprowadził w mniej cywilizowanych czasach "eksperyment" z całkowitą izolacją małych dzieci: ich jedyny kontakt z innym człowiekiem polegał na tym, że wyznaczeni służący dostarczali im jedzenie i picie. Nic poza tym. Dzieciaki nie usłyszały nawet jednego słowa ani nie zaznały rodzicielskiego ciepła. Efekt był opłakany. Współcześnie coś podobnego obserwuje się u "dzikich dzieci" wychowanych przez zwierzęta - nawet po długotrwałej terapii mają ogromne problemy z posługiwaniem się mową czy podstawowym przystosowaniem do życia w społeczeństwie.

    Innymi słowy, nasz oczobijny nihilista powinien być psychiczną kaleką. Chyba, że autor coś kompletnie poupraszczał.

    A, właśnie... Ubisoft dzwonił i prosił o zwrot fabularnego schematu. Potrzebują go do najnowszej gry.

     

    Dopiero kiedy osiągnął wiek dorosły, zaczął wykorzystywać swoje barwy do „pracy”.

    Znaczy się zarabiał jako żywy sygnalizator uliczny? A może jako szyld jakiegoś przybytku w dzielnicy czerwonych latarnii?

     

    Codziennie kradł.

    A, to spo... zaraz, zaraz, wykorzystywał swoje CZERWONO-CZARNE UMASZCZENIE, żeby KRAŚĆ? ŻEBY WYKONYWAĆ DYSKRETNE ZADANIE WYMAGAJĄCE JAK NAJMNIEJ RZUCAJĄCEGO SIĘ W OCZY WYGLĄDU?

    Jestem w stanie łyknąć "seksowne panny nindża" (klikklik), których strój wygląda jak zwycięski projekt Konkursu Na Odpustowo-Niepraktyczne Badziewie, o ile rzeczone panny nie są akurat zajęte szpiegowaniem i mordowaniem. Tak ledwo, ledwo, ale zawsze. Jednak złodzieja wyglądającego jak ozdoba świąteczna i jeszcze wykorzystującego swój wygląd do wtopienia się w tło NIE PRZYJMUJĘ DO WIADOMOŚCI.

     

    Wieczorami ukrywał się w cieniu zaułków i z pomocą magii wyciągał przechodniom sakiewki.

    Te czerwone plamy bardzo mu w tym pomagały.

    I tak na marginesie: ponoć w półmroku lepiej sprawdzają się szarawe/brunatne odcienie. Ponoć. Nigdy nie próbowałam szlajać się po sztampowych mrocznych zaułkach, więc nie mogę zweryfikować.

     

    Niedługo ludzie zaczęli się orientować co się dzieje. Szukali winnego. Jedni obwiniali drugich.

    Piszesz fik o kucykach czy opko o ludziach? A może Human (tfu, tfu) in Equestria? I czemu zaczęto szukać tylko jednego winnego, a nie, dajmy na to, szajki kieszonkowców buszujących po zaułkach Canterlotu? Po co w ogóle zaczęto obwiniać siebie nawzajem? Przecież mówimy o chędożonej STOLICY, wielotysięcznej metropolii, gdzie kradzieże kieszonkowe czy rabunki dokonywane czy przez pojedynczych delikwentów, czy przez zorganizowane grupy są raczej na porządku dziennym, zwłaszcza w "gorszych" dzielnicach...

     

    Wieczorami kucykowe straże patrolowały miasto.

    Za dnia siedziały na komendzie i żarły pączki na koszt podatników.

     

    Magic Sparka dziwiło jedno, czemu jeszcze nikt go nie podejrzewał o kradzież. A może podejrzewał, ale on o tym nie wiedział? Cóż, nie chciało mu się tym zamartwiać.

    A czemu ktokolwiek miałby cię, tępa pało, podejrzewać? Nie dość, że świecisz się jak psie prącie na dyskotece, to i jeszcze jesteś zaledwie mrówką w mrowisku, jednym kucem w cholernej...

    Co ja się będę pluć. Widać mówimy o super-alternatywnej Equestrii, gdzie Canterlot jest wiochą mniejszą od przeciętnego miasta powiatowego, a przestępczość tu nie istnieje. Nikt nie jest biedny ani chciwy, nikt poza naszym wyjątkowym płateczkiem śniegu w barwach flagi Albanii.

     

    Spojrzał na niebo. Było nieskazitelnie czyste. Trochę dziwne na jesień. Ani jednej chmurki na niebie. I temperatura nieadekwatna.

    Mówiłam. Celestia zaszalała. Wzniosła kilka słońc. Chmury wyparowały. A ziemia zaczęła płonąć.

     

    Nie jego interes.

    Czyżby Magic Spark był ognioodporny?

    ...zaraz. Ognioodporny. Nihilista. Czarny kolor. Kradnie. Nie zna rodziny. Ma wszystko gdzieś. To zestawienie brzmi dziwnie znajomo...

    A, tak. Żeśmy się trochę nie widzieli, paniczu Kejdasz... *wyciąga pogrzebacz*

     

    Pomyślał że mógłby iść chociaż raz do sklepu, zaopatrzyć się w jedzenie i picie jak ktoś normalny jednak odechciało mu się po zobaczeniu cen.

    Nic dziwnego, że ceny są z Księżyca, skoro Celestia regularnie ściąga dodatkowe słoneczka i niszczy klimat (oraz całą produkcję rolną).

     

    Postanowił wrócić do domu. Mieszkał w małej chatce zbudowanej z pionowo ułożonych bali brzóz. W środku stały jedynie najpotrzebniejsze meble. Stół krzesło i łózko.

    ...stać go na utrzymanie własnego domu (swoją drogą, Canterlot to naprawdę niezła wiocha, skoro stawiają tam chaty z pni, a nie murowane domy), ale nie ma kasy na żarcie.

    Nie no, spoko, autor ma niecałych 15 lat i nie wie, jak to jest mieszkać na swoim (albo chociaż wynajmować)... Dlatego podpowiem: większość ludzi z klasy średniej musi brać kredyt, żeby wybudować dom jednorodzinny (~100 m2). Wynajem mojej stancji (pokój ok. 6-7 m2 + wyposażenie, mieszkanie jako całość ma 4 pokoje i ok. 60 m2) kosztuje 630 zł + ok. 100 zł opłat (gaz, prąd, woda, śmieci, Internet - dzielone między 5 osób). Przeciętna kawalerka w Poznaniu (20-30 m2) to koszt powyżej tysiąca złotych miesięcznie (średnio 1200-1400) plus cała reszta opłat.

    Nawet przy założeniu, że chałupa ma powierzchnię mojego pokoju i nie masz tam żadnych usprawnień typu prąd czy woda, dam sobie rękę uciąć, że są jakieś opłaty do wniesienia. Chyba, że Magic Spark zasiedla nielegalnie jakiś pustostan bez właściciela, którego służby nie zdążyły jeszcze znaleźć i rozwalić w drzazgi, bo sam raczej tej chaty nie postawił.

    I ciekawa jestem, jak wygląda taki mebel: stół krzesło. Jak stół z doczepionym siedzeniem? Czy może jak krzesło z małym blatem?

     

    Całą ścianę przykrywała mapa Equestrii.  Lubił podróżować. To było jego hobby.

    Wrrrróć, to jednak nie K'. K' nie ma żadnych hobby (poza byciem wnerwiającym, chamskim szczylem). I jednak czymś się nasz Albańczyk interesuje, no no, jeszcze trochę i cała ta zimna, posępna fasada runie, ukazując jakieś namiastki prawdziwej osobowości!

    A, po raz kolejny: nie stać go na żarcie. Nie pracuje, a jedynie kradnie pieniądze innym. Jest skrajnie aspołeczny i samotny. Mieszka w spartańskich warunkach. W jakiś cudowny sposób może podróżować po Equestrii - która najwyraźniej jest większa, niż gmina Wygwizdowo Mniejsze, skoro jej mapa zakrywa całą ścianę... pod warunkiem, że mapa nie jest w absurdalnie małej skali i/lub obejmuje cały kontynent, a nie tylko rządzoną przez Celkę i Twalota dziurę, gdzie psy szczekają tyłkami.

     

    Miał również dom w Rainbow Falls.

    Taktyczny gugiel (nie oglądałam serialu od E3S4) poinformował mnie, że Rainbow Falls jest malowniczą wioską, w której organizowano próbne zawody przed Equestria Games (czy coś w ten deseń) oraz rodzaj dorocznej imprezy targowej. Ergo, tanio ziemi/nieruchomości tam ci nie sprzedadzą...

     

    OK, skończyłam pierwszą stronę. Zrobię sobie przerwę, zaparzę herbatkę, wrócę i na spokojnie przemagluję całą resztę... a będzie maglowania, oj, będzie...

     

     

    Dzięki za opinie, zmienię to i owo. Uśmiałem się. I dzięki że zajrzałaś :)

  4. Hej wszystkim. Postanowiłem opisać jednego (z moich trzech) ocków. Mianowicie GreenLinka (jak w tytule). 

    Wygląd: Jest zdjęcie (pracuje nad rysunkiem... chyba)

    Wiek: ludzkie 19

    CM: Drzewo (by Gravity)

    Opis: Historia GreenLinka wymaga więcej niż tylko jednej kartki papieru. Jednak początki nie wykazywały jego bardzo rozmaitej (pod względem przygód) przyszłości. Był członkiem bogatej rodziny i mógł zostać tym kim chciał. Kiedy pierwszy raz usłyszał o Discordzie, chciał być taki jak on. Cała rodzina odradzała mu tego pomysłu. Jednorożec nie poddał się jednak i zaczął szukać informacji o panie chaosu.  W dorosłym wieku udało mu się znaleźć i dołączyć do grupy zwanej „Adeptami chaosu Discorda”. Jednakże stwór ten nie mógł prowadzić zajęć. Był zaklęty w kamień. Dlatego też spotkania prowadził jego najlepiej wyszkolony uczeń który zwał się Xarvitas. Był jednorożcem koloru granatowego z grzywą i ogonem koloru błękitnego.  Był w podeszłym wieku. Z wyglądu przypominał bardziej miłego dziadka niż osobę która potrafi rządzić. Zachowanie całkowicie odbiegało od wyglądu. Był bezlitosny i szukał jedynie szczerze utalentowanych kuców. Męczył wszystkich nauką zaklęć. Nieraz zdarzało się że ktoś nie wytrzymał i niestety umierał. Green znalazł się w grupie tych najlepiej utalentowanych i przeżył do końca. Ceremonia awansu odbyła się po uwolnieniu Discorda. Ceną spotkania była obietnica. Jednorożec musiał przysiąc, że nigdy nie wróci do swojej rodziny i nikomu nie powie kim jest. Zdeterminowany GreenLink zgodził się. Jednak następnego dnia postanowił jednak wrócić do swojego domu. Już od progu wiedział że coś jest nie tak. Wchodząc do pokoju rodzinnego zobaczył ciała. Cała jego rodzina leżała martwa w jego salonie. Jednorożec w gniewie obiecał sobie że znajdzie mordercę jego rodziny, następnie uciekł przed siebie, z dala od wspomnień. Prosto do lasu Everfree. Błąkał się po nim miesiącami. Pewnego szczęśliwego dnia udało mu się znaleźć ukryte miasto. Jak się później dowiedział należało do pegazicy zwanej Gravity. Dołączył do niej i ciężką pracą wywalczył sobie miano jednego ze starszych.

     

    GreenLink.png

×
×
  • Utwórz nowe...