Canterlot....Przedmieścia....Dom ofiary......Godzina 9:20
Ofiara była jednym z zamorzniejszych i bardziej poważanych mieszkańców Canterlotu,
Dało się to rozpoznać po przepychu i elegancji jakie reprezentowało jego mieszkanie.
Marmurowa posadzka idealnie współgrała z białymi kolumnami potrzymującymi niewielkie balkony.
Wszystko było krystalicznie czyste zwyjątkiem sypialni denata. Na jej środku leżało pokierweszowane ciało z wbitym w pierś nożem. W szkole pokazywali nam zdjęcia przeróżnych ofiar morderstw, gwałtów, czy wypadków. Jednak po mimo wyszkolenia ten widok budził we mnie obrzydzenie. Razem z moim partnerem podzeszliśmy bliżej niepewnym krokiem. W pokoju były wyraźne ślady walki,
poprzewracane krzesła, rozrzucone książki. Ogólny charmider. Gdy już byliśmy przy ciele podszedł do nas nieduży jednorożec o
brązowej sierście i czarnej grzybie.
- Witajcie nazywam się Nasty jesteście nowi w tej robocie?- Powiedział z dziwną radością w głosie.
- Ja jestem BlackHawk dla przyjaciół Blacki.
- A ja nazywam się Iron Shield. Po czym poznałeś, że jesteśmy nowi?
- Po waszych minach.- Cicho zachichotał.- Dobra, ale wróćmy do obowiązków. Ofiara to Felix Mende, jednorożec. Jest szefem fabryki
słodyczy. Zarabiał grube miliony. Godzina zmarł najprawdopodobniej około 5:30 rano. Został 4 razy dźgnięty nożem. Nigdzie nie
widać żadnych śladów włamania, a sejf z pieniędzmi jest nietknięty.
- Dobra robota. Zbierzcie z tąd ciało niech zrobią sekcje i informują nas na bierząco o wynikach.- Wydałem rozkaz dumny, że
nareszcie mogę mówić innym co mogą robić.
- My w tym czasie jeszcze raz przeszukamy miejsce zbrodni, może natkniemy się na jakieś ślady.- Dodał Shield
W tym "burdlu" trudno było doszukać się czegoś innego niż śmieci. Po jakiś 15 minutach natkneliśmy się na dziennik podpisany jako:
"Księga długów". Były z niego wyrwane cztery kartki. Oznaczało to, że mordercą być może jest jakiś dłużnik pana Mende. Zabraliśmy notes do analizy i poszedliśmy do biura.