Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'nieponi'.
Znaleziono 2 wyniki
-
Rennard miał zły dzień. Raz jeden zdecydował się na podróż kanałami pod miastem. 'Będzie świetna zabawa, Dziarski'. 'Poznasz klimacik podziemnego Noxus Prime'. 'Zupełnie inne doznania niż łażenie po dachach, czy zwyczajne wleczenie się ulicami'. No więc nie. Miał dotrzeć na rynek, poczekać aż rozpocznie się egzekucja jakiegoś kompletnie nieistotnego typa i zamordować jakiegoś bogacza, który wyjątkowo naprzykrzał się swoimi inwestycjami Wielkiemu Taktykowi. Stwierdził, że nie lubi kiedy cudze wieże przesłaniają mu widok z okna. To miał być koniec Petro Selvo, wybitnie irytującego noxiańskiego biznesmena. Czy będzie, to się okaże. Bo Rennard zabłądził w kanałach. Wlókł się już przez nie ponad godzinę. Co gorsza, nie widział już nawet kanałów. Wszedł do jakichś lochów, katakumb, czy bogowie wiedzą czego jeszcze. Klimat był, i owszem. Tyle że nie do końca taki, jakiego Rennard się spodziewał. W pewnym momencie nadepnął na coś lepkiego. I jeszcze bardziej lepkiego. Właściwie, tak bardzo lepkiego że po kilku krokach nie mógł oderwać stóp od podłoża. Potem nie mógł oderwać także dłoni, a to z kolei wskazywało na ogromną pajęczynę o ogromnie wytrzymałych niciach.
-
Z ogromnego okna zastępującego ścianę widać było panoramę Piltover. Kolorowe budynki, strzelające w niebo drapacze chmur, przepływającą przez miasto rzekę poprzecinaną liniami mostów i wreszcie niebo. Spokojny dzień, jak wszystkie ostatnie dni. Zero wybuchów, kradzieży, zabójstw, napaści ani ataków terrorystycznych. Policja Piltover triumfowała. W przestronnym pomieszczeniu rozlegało się miarowe tykanie zegarów i szczęk zębatek. Na zagraconych ścianach trudno było odnaleźć kawałek wolnej przestrzeni. Wszystko pokryte zegarami, szkicami, mapami i inną dokumentacją. Gdzieniegdzie wisiała półka z zakurzonymi książkami, pomiędzy kartkami papieru widać było kawałki obrazów. Pośrodku pomieszczenia był ogromny, drewniany stół wokół którego stały niedbale zasunięte krzesła. Blat stołu był zabałaganiony - kolejne mapy, jeszcze więcej map, ołówki, jakieś kamienie (możliwe, że talizmany), opasły tom traktujący o starożytnych szyfrach. Drzwi otwarły się z hukiem i wpadł przez nie niewysoki blondyn ubrany w marynarkę kompletnie niepasującą do spodni. Koszulę miał pogniecioną, na młodej twarzy malował się stres. Był zasapany, czym prędzej pobiegł do stołu i rzucił na niego torbę i papiery które trzymał. Kiedy tylko to zrobił, podszedł do spłoszonej dziewczyny stojącej pod oknem panoramicznym i pocałował ją w policzek. - Bardzo cię przepraszam, Shiro. Przyszedłem tak szybko jak tylko mogłem. Korki i te inne... To co, bierzemy się do roboty? Mamy podróż do zaplanowania.