Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'te sprawy'.
Znaleziono 1 wynik
-
Duszny i parny dzień zbliżał się ku końcowi. Słońce zachodziło w - jak to miało w zwyczaju - zawrotnym tempie. Mimo zapadających ciemności, Kingston dopiero zaczynało ożywać. Niektórzy budzili się z alkoholowego snu, inni pozbywali się resztek kaca, a jeszcze inni - nieliczni - pozostawali trzeźwi i tej nocy pić nie zamierzali. Do ostatniej grupy należał kapitan Intyre, z pochodzenia szkot, oraz jego bosman, Hoare, którego pochodzenie było kwestią uprzejmie przez wszystkich ignorowaną, o co zadbał, kiedy tylko po raz pierwszy pojawił się w Kingston. Prezentowali się razem dość specyficznie, ale też mało kto widział ich kiedykolwiek osobno. Kapitan był na oko czterdziestoletnim mężczyzną, średniego wzrostu. Sprawiał wrażenie flegmatycznego angielskiego dżentelmena i tylko ubiór, dłuższe włosy oraz kilkudniowy zarost dementowały tę iluzję. Bosman natomiast był wysoki i już sam wygląd był wystarczającym sygnałem, że nie należy z nim zadzierać, jeśli jednak znalazł się ktoś na tyle durny, żeby spróbować, cóż... Szybko i w dość efektowny sposób uczył się, że był to błąd. Zdarzały się przypadki, że przeciwnik nie miał możliwości się nauczyć. Miał bardzo przenikliwe oczy, a kiedy się uśmiechał, przypominał coś bardzo drapieżnego i wyrachowanego. Teraz zajmowali miejsca w tawernie portowej, której szyld był zbyt zatarty, żeby odczytać nazwę. Czekali na śmiałków, którym zachciało się zaciągnąć do załogi. Kapitan siedział przy stole podpierając głowę łokciem, a bosman stał oparty o stół, bawiąc się dość charakterystycznym nożem o ząbkowanej klindze. Była to tylko jedna jego broń z bogatego zaopatrzenia poupychanego w kieszeniach. Ilość ludzi w tawernie rosła wprost proporcjonalnie do kłębów dymu tytoniowego, śmiechu oraz innych hałasów, między innymi fałszywej melodii. Ogłoszenia zostały porozwieszanie, zatem lada chwila powinni znaleźć się chętni.