Skocz do zawartości

[Gra] Ponies of Might and Magic - Hopeful (jkami)


Generalek

Recommended Posts

Kopyto okryte czerwonym, aksamitnym suknem i oplecione łańcuchem złotym łańcuchem uniosło się w górę w brzękiem ogniw. Zwisający z okowów amulet ze szlachetnego kruszcu, przedstawiający słońce w całej swej krasie, rozpalił się do białości, jak gdyby jakiś smok buchnął na niego swoim ognistym oddechem. Jednocześnie kapłan zakończył swe tajemnicze modlitwy w nieznanym zwykłym śmiertelnikom dialekcie. Moment później paskudna rana na zadzie ochotnika zasklepiła się, pozostawiając po sobie tylko skorupę zaschniętej krwi i zlepionej nią sierści. Załzawione oczy robotnika zrobiły się wielkie ze zdziwienia.

- Ogromne niech będą ci dzięki, o Błogosławiony! - wykrzyczał jednym tchem, wierzgając dla próby tylnymi kopytami.

- Dzięki pozostaw dla Księżniczek, dziecko. - choć nie można było tego dostrzec bez charakterystyczną maskę, mistyk uśmiechnął się radośnie. - Wracaj do domu, na dziś masz wolne. - dodał.

Usta robotnika otwarły się, jak gdyby ich właściciel miał zamiar ponownie podziękować, ale po paru sekundach je zamknął. Kiwnął jedynie głową i odszedł w kierunku domostw. Inkwizytor spoglądał za nim jeszcze przez chwilę, zwijając jednocześnie koniec łańcucha z amuletem, by przypadkiem medalion nie dotknął ziemi podczas chodzenia. W końcu odwrócił się do reszty ochotników, który łopata za łopatą nasypywali dookoła prowizoryczny mur, kopiąc przy okazji suchą fosę.

- To jedynie tymczasowy zamiennik - rzucił po chwili patrzenia na roboty w twoim kierunku. - Pierwsza lepsza armia byle lorda będzie w stanie podbić miasteczko. Jeśli faktycznie Lagos ma zostać bastionem Słusznej Wiary, potrzebujemy porządnych fortyfikacji oraz żołnierzy. Potrzebujemy sojuszników. - kapłan zamilkł na moment, smakują własne słowa, po czym kontynuował - Kiedyś posiadaliśmy faktorię handlową w mieście krasnoludów w Kłach, czyli paśmie gór w tym regionie. Nie wiem, czy za twoich czasów się tak nazywały. - spojrzał na ciebie, próbując wyczytać z pyska, czy informacja ta wywarła na tobie jakiekolwiek wrażenie. -  Kontakt urwał się jednak kilka lat temu. Co się stało, nikt nie wie. Bramy są zamknięte. Niektórzy twierdzą, że krasnale dokopały się w końcu do czegoś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła naszych Władczyń.

Inną możliwością są czarodzieje z Kryształowych Miast na południe. Z pomocą ich magii i jej tworów... Ech, Księżniczka by dała. Ci czarnoksiężnicy nie są lepsi w niczym od zwykłych oszustów i kupców. Chciwością są znani na cały Kaon. Kto wie, może są i wśród nich tacy, którzy dołączyliby do naszej sprawy...

Dalej są jeszcze inni, ale decyzja należy do ciebie, Patronie. Równie dobrze może spróbować poradzić sobie sami, ale, niech Władczyni mi wybaczy to bluźnierstwo, sądzę, że w takim wypadku wszyscy zginiemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - To nie będzie łatwa decyzja - Potwierdził na głos swoje trwające już około godziny rozmyślania, jednocześnie zwracając uwagę kilku budowniczych. Z jednej strony Krasnoludy, odseparowane, do których dostać się to cud. Z drugiej czarodzieje, najczęściej zwykli szarlatani, przeceniający swe umiejętności. Zaczynam myśleć że los naprawdę nie chce bym doprowadził swą misję o końca. - Meadow, mogłabyś na chwilę przyjść ? - Zwrócił się do fioletowej jednorożec, jego protegowanej, i ulubienicy.

- Tak ? - Młoda, i porywcza tak dało się opisać ją w dosłownie w dwóch słowach. - O co chodzi Hopeful ?

- Mam dla ciebie zadanie, udasz się z grupą kilku kuców na poselstwo do magów w moim imieniu. - Streścił jej szybko kierunek w którym ma się udać. - I pamiętaj nie daj się naciągnąć na żadne pakty, zaproponujesz im jedną ofertę, a kiedy się nie zgodzą odejdziesz.

- Dobrze... tylko, co mam im przekazać ? - Lazurowy kuc uśmiechnął się pod nosem.

- Powiedz im że dostaną procent ze skarbca każdego lorda który nie przyjmą Celestii, i Luny, jeśli się do nas przyłączą. Masz tu list potwierdzający twe pełnomocnictwo w handlu. Co jak co ale zasad to magowie przestrzegają.

- A ty wybierasz się gdzieś ? - Spytała podejrzliwie.

- Tak, do Kłów. - Zanim zdążył dokończyć, ona już biegła w stronę najbliższej grupki robotników, by zabrać zaraz potem ze sobą dwóch z nich.

   Ruszył powoli w stronę prowizorycznej kapliczki, bo klasztorem, a co dopiero kościołem nazwać tego nie można było. W niezbyt pięknym środku jak zwykle modlił się naczelny Kapłan, i jego dobry przyjaciel.

- Wybieram się do krasnoludów, wrócę za parę dni, zostawiam ci wioskę pod opieką.

- Tylko postaraj się nie zrobić nic głupiego, bez ciebie cała ta zbieranina się rozpadnie. - Odparł mu basowy głos jego przyjaciela.

- A ty broń miasta, na razie lordowie sobie nic z nas nie robią, ale niedługo może ich zaniepokoić nasza ilość. - Rzucił przez ramie wychodząc, ale przystanął w drzwiach i obejrzał się za siebie. - Jeśli dobrze pójdzie przybędą do nas niedługo magowie, a ja wrócę z krasnoludami. Wtedy dopiero zaczną się kłopoty... a i gdybyś mógł zająć się rozbudową spichlerza, będzie nam potrzebne dużo jedzenia.

Edytowano przez jkami
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...