Zegarmistrz Napisano Styczeń 7, 2019 Share Napisano Styczeń 7, 2019 Miała się odbyć jakaś wielka premiera sztuki teatralnej. Nie wiem dlaczego, ale miałam misję żeby podczas tej imprezy doprowadzić do katastrofy. @PervKapitan sprzedawała bilety i załatwiła mi jeden żebym mogła spokojnie wejść. Co ciekawe był to bilet odłożony dla jakiejś ważnej osobistości i nie mam pojęcia jak nikt tego nie zauważył, ale takie już są sny. Perv również miała bilet i byłyśmy gotowe by wejść na salę, ale musiałyśmy jeszcze poczekać kilka godzin. W budynku było pełno miejsc do siedzenia ze stolikami, przy których siedzieli przeróżni ludzie. Pierwsze pomieszczenia wyglądały jak sale w różnych knajpkach, ale dalej było coraz ciemniej, siedzenia coraz bardziej eleganckie. Pamiętam, że musiałam się ukrywać żeby nikt mnie nie rozpoznał. Jakaś koleżanka z pracy Perv nas szukała, ale wolałam jej unikać. Znalazłyśmy obie sobie jakieś miejsce, takie żeby nie rzucać się w oczy. Dwa potencjalne siedzenia pominęłyśmy, ponieważ były tam porozrzucane puszki i podpaski. Taa, to pewnie przez to, że akurat mam okres : P Zaczekałyśmy spokojnie na początek i kiedy zaczęli wszystkich wpuszczać to weszłyśmy na salę bez problemów. Niestety ktoś z widowni wskazał na mnie, wymienił moje i mię i nazwisko (nazwisko miałam jakieś inne) i powiedział, że to nazwisko nie może należeć do mnie, bo blisko niego siedzi mężczyzna z takim nazwiskiem. I pyta się kim w takim razie jestem. Zaczęłam się spokojnie bronić, że przecież nazwiska mogą się powtarzać. Mężczyzna pilnujący drzwi stanął po mojej stronie, ale chyba uznałam, że już trudno i czas przejść do akcji. Zaczęła się jakaś dziwna walka na sali, w trakcie której urwał się film. Nagle widok na pogorzelisko. Budynek całkowicie spłonął. Misja się udała. Ja i Perv byłyśmy już daleko i konno wracałyśmy do siebie przez ponury, uschnięty las. ~@Natuszka Opiszę więc i ja. Generalnie na początek chciałabym zaznaczyć, że ja sny szybko zapominam. Już podczas przebudzenia się czuję, że zapomniałam połowy snu. A im dalej nie utrwalę sobie tego, co z nim było, czyli nie przepiszę go nigdzie, nie pochwalę się nim, tym więcej będę traciła w głowie szczegółów. Tym jednak podzieliłam się parę godzin po przebudzeniu i opowiem, co zapamiętałam: Byłam na studiach. Nie mam pojęcia co studiowałam, ale wiele ludzi z mojego roku to byli ludzie z mojej pracy. Mieliśmy zajęcia głównie na dworze. Była bardzo przyjemna, słoneczna jesień. Żółte i pomarańczowe liście ścieliły trawniki, a my przyszliśmy na zajęcia na kamienne schody. Wyciągam sobie zeszyt i wtedy zagadał do mnie pewien chłopak. Powiedział, że kojarzy mnie z grupy Pokemon GO i spytał czy pobijemy się w gymach, bo okazało się, że tu gdzie siedzimy owy gym się znajduje. Jeśli ktoś gra w PGO to wie, że w sumie średnio to ma sens, bo polegałoby to na tym, że nawzajem byśmy sobie te gymy odbijali i jedynie na tym tracili potki, używane na nasze Pokemony, a nie zyskiwali w sumie nic. Po jakimś czasie zorientowałam się, który to członek grupy. Byłam zdziwiona, bo on był zawsze chamski, arogancki, a jak rozmawialiśmy to wydawał się zupełnie w porządku. Tutaj sen ucięło i nie pamiętam co się działo aż do przerwy. I tutaj zaczyna się część, która chyba najbardziej mnie urzekła. Poszłam sobie na spacer między zajęciami. Kiedy podniosłam nos znad telefonu to moim oczom ukazał się wąż. W śnie liczyło się, że była to żmija zygzakowata, ale tak naprawdę z tego gatunku to miała jedynie głowę. Z tym, że była większa. A sama miała ciało wielkie jak z tych większych anakond. Spanikowałam z początku i zaczęłam uciekać. Okazało się, że robiłam źle, bo to tylko pobudziło węża, który udał się w pogoń za mną. Więc stwierdziłam, że się położę i nie będę ruszać. Tak też zrobiłam, ale byłam w jakiejś niewygodnej pozycji (chyba nogę miałam w górze i mi drżała). Wąż nie ukąsił mnie, ale zaczął po mnie pełzać. Byłam wystraszona. Nie czułam zagrożenia śmiertelnego, ponieważ to była tylko żmija zygzakowata, co z tego, że miała cielsko anakondy. Bałam się jednak, że nikt mi nie pomoże, a ja nie dam rady się ogarnąć z tego wszystkiego, jeśli mnie dziabnie. Czekałam więc aż odpełznie. Ale to na nic. Widocznie ciepełko z mojego ciała podobało się zmiennocieplnemu stworzeniu. Próbowałam rzucać kamienie, by odwrócić uwagę jej i żeby odpełzła ode mnie. Odwracała głowę w miejsce, gdzie rzucałam je, ale nie odchodziła. Robiło się coraz bardziej stresująco, a noga coraz bardziej drżała. (czemu nie mogłam jej położyć po prostu skoro i tak gwałtownie się położyłam?!) Na ratunek przyszła myszka, która przechadzała się obok. Żmija dźabła ją i czekała aż ofiara padnie z zaaplikowanego jadu. Ale tyle było z mojego szczęścia, bo gryzoń padł chodząc po mnie. Wzięłam myszkę za ogonek i rzuciłam ją w pi*du. Na szczęście to zadziałało i żmija poleciała za mychą. Mogłam wtedy wstać i pospiesznie pójść już spóźniona na zajęcia. Na zajęciach wszyscy stali w szeregu niczym w wojsku. Prowadzący też nie wyglądał na zbyt miękkiego. Zaczęłam mu się tłumaczyć. Mówiłam co dokładnie się stało, ale czy uwierzył w to czy nie już wam nie powiem. Ponieważ nie pamiętam. ;_; ~@PervKapitan 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts