OjtamOjtam Napisano Listopad 2, 2012 Share Napisano Listopad 2, 2012 Aż muszę się tym z wami podzielić, bo padłem jak to czytałem xD Za siedmioma durami, za siedmioma mollami, dawno, dawno temu, w prastarym grodzie Hesesie mieszkał król Tryton III ze swą żoną Septymą Wielką. Mieli oni córkę jedynaczkę - śliczną królewnę Dominantę. Była to miła i mądra panienka, nic więc dziwnego, że król Tryton i królowa Septyma bardzo ją kochali i nigdy nie dochodziło między nimi do rodzinnych dysonansów. Dominanta szybko dorastała i pewnego dnia królowa oznajmiła: "Córko, czas już, abyś wyszła za mąż". Nadszedł czas poszukiwania odpowiedniego kandydata. W całym królestwie i w sąsiednich tonacjach ogłoszono, co następuje: "Jego Dyminucja, król Tryton III oznajmia, iż pierwszemu kawalerowi znamienitego rodu, który przybędzie i pozyska względy królewny Dominanty, odda swoją córkę za żonę, a ponadto sto tysięcy bemoli w złocie i pół królestwa w posagu". Zaczęli tedy przybywać kandydaci. Z Francji przyjechał niejaki książę de Moll, zjawił się również pewien akord neapolitański z Włoch, a także hrabia Geses-dur z Niemiec oraz major z królewskiej armii, weteran, zasłużony w pierwszym przewrocie majowym. Niestety, żaden z kawalerów nie uzyskał uznania Dominanty. Książę de Moll cierpiał na dur brzuszny i zawsze przed obiadem musiał zażywać Amoll. Hrabia Geses-dur, choć miał dużo bemoli, był już stary i chorował na przewlekły paralelizm. Major natomiast ciągle był w minorowym nastroju i często spuszczał nos na kwintę. Najgorzej jednak było z akordem neapolitańskim. Był to osobnik podatny na niedobre wpływy i okazało się, że rok temu związał się z jakąś podejrzaną sekstą. Od tego czasu cierpiał na lekkie zboczenie modulacyjne i zaczął przejawiać skłonności homofoniczne. Widząc, że żaden kandydat nie odpowiada Dominancie, królowa Septyma bardzo się zalterowała i popadła w stan głębokiej progresji. W końcu jednak znalazł się pewien młody i przystojny Kasownik, syn skarbnika królewskiego, który zyskawszy sympatię i miłość Dominanty, wkrótce pojął ją za żonę, a przy okazji skasował sto tysięcy bemoli w złocie. Jako że młodzi często przebywali ze sobą w stosunku kwinty, wkrótce ogłoszono radosną nowinę, iż królewna Dominanta spodziewa się nowego składnika. Wszyscy gorączkowo zaczęli przygotowywać się na to ważne wydarzenie. Dla Dominanty i jej mającego przyjść na świat maleństwa znoszono rozmaite podarunki. Najpopularniejszym prezentem były pampersy i pieluszki tetrachordowe. Nadszedł wreszcie dla Dominanty czas rozwiązania. W obawie, aby nie okazało się zwodnicze, sprowadzono najlepszych lekarzy z całego królestwa. Na szczęście rozwiązanie przebiegło ściśle według przewidywań medyków i na świat przyszła malutka dziewczynka, której nadano imię Subdominanta. Na uroczyste chrzciny zjechały się wszystkie zaprzyjaźnione interwały, akordy tonalne i poboczne, przybyły również cztery dźwięki obce z sąsiednich tonacji, a nawet dwie egzotyczne skale miksolidyjskie, które z królem Trytonem łączyło dalekie pokrewieństwo tercjowe. Po ceremonii odbyła się uczta. Dominanta przybyła z podwójnym opóźnieniem, gdyż, schodząc schodami ze swej komnaty, odziana w długą, purpurową tonikę, nie zauważyła, że szósty stopień był obniżony i nieszczęśliwie upadła, niszcząc sobie na głowie trwałą modulację. Po chwili jednak wszyscy goście zasiedli w układzie skupionym do okrągłego jak koło kwintowe stołu. Stół uginał się pod ciężarem rozmaitych potraw. Czegóż tam nie było! Alikwoty w zalewie oktawowej, rożki angielskie, kuplety schabowe alterowane, na deser zaś przepyszna akolada mleczna z orzechami. Goście jedli ze smakiem, aż im się uszy trzęsły. Tylko Dominanta nic nie tknęła, ponieważ dbała o pięciolinię. Bardzo pragnęła odzyskać swą dawną, szczupłą figurację. Uczta już dobiegała końca, gdy nagle za oknami zrobiło się ciemno, a z dziedzińca zamkowego dobiegł do uszu zebranych przeraźliwy chichot. Zajęczały zgryźliwie dysonanse, zabrzmiały ukośnie półtony, wreszcie zadudnił charakterystyczny skok oktawy i przerażeni goście ujrzeli przed sobą chudą, czarną postać. To stara wiedźma Kadencja, dawna wróżka królewska, która nie została zaproszona na ucztę. Kadencja, zawieszona niegdyś w swej funkcji za nadużywanie alikwotu, przybyła teraz, aby się zemścić. Była już stara, ale wciąż jeszcze mocna metrycznie i harmonicznie. "Więc to tak, wstrętne skordatury!" - zawołała chrypliwie. - "Nie zaprosiliście starej Kadencji na chrzciny małej Subdominanty! Niech więc ona zapłaci za waszą niewdzięczność! Rzucę na nią klątwę. Kiedy królewna skończy 18 lat, zamienię ją enharmonicznie w subdominantę drugiego stopnia i wtrącę do nieznanej tonacji docelowej!". Goście zamarli z przerażenia, a królową chwycił atak chromatycznego kaszlu. Pewnie całe zajście skończyłoby się tragicznie, gdyby nie dzielny Kasownik, który jako jedyny nie wystraszył się wiedźmy. Błyskawicznie wykonał skok o dwie oktawy w stronę Kadencji i szybkim ruchem o sekundę odebrał jej wszystkie tercje. Zaskoczona wiedźma, nie mogąc bez tercji określić swojego trybu, straciła w ten sposób całą swoją moc. Obezwładnioną wiedźmę służba zamknęła w lochu na dwa klucze wiolinowe i jeden basowy. Gromkie "Vivace" ozwało się na cześć dzielnego Kasownika, zaś król Tryton odznaczył swego zięcia złotym krzyżykiem za odwagę. Od tej pory już nic nie zakłócało życia królewskiej rodziny i wszyscy żyli długo i szczęśliwie w wielkim konsonansie. 1 Link do komentarza
Favri Napisano Listopad 2, 2012 Share Napisano Listopad 2, 2012 Ma to jakieś przełożenie na formę muzyczną, język dźwięków? Jeśli nie to koniecznie trzeba nadrobić to karygodne zaniedbanie, hmm... Pomyślimy Link do komentarza
Recommended Posts