Skocz do zawartości

(Pawlex) Oko śmierci.


Wilk11

Recommended Posts

Stacja w Tartarus Station, Deadeye stał przed sklepem Marcusa Kincaid, tutejszego handlowca oraz multimilionera. Markus wyszedł zza rogu, patrząc na Deadeyea wesoło, świecąc na około swoim złotym zębem. - Aaa! Jesteś! Wchodź musimy pogadać. - zaprosił Deadeyea do środka, metalowego pomieszczenia, które powoli zarastało rdzą, stały w nim dwie maszyny w których, za odpowiednią opłatą można było uzupełnić amunicję oraz kupić nową broń - Słyszałem że chcesz sprzątnąć Handsome Jacka, to prawda? - Markus ściszył głos by nieproszeni słuchacze go przypadkiem nie usłyszeli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem się, patrząc czy na pewno nikt nas nie słyszy. Zaraz po tym również ściszyłem głos. - To prawda przyjacielu, a z tego co wiem mógłbyś mi w tym pomóc. Masz może na zbyciu jakieś....zabawki, które ułatwiły by mi sprzątnięcie tego gnojka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zabawki? Hah! Zabawki możesz kupić na całej Pandorze w tych maszynach. - wskazał kciukiem czerwony automat stojący zaraz z nim - Słuchaj przyjacielu mam coś co może równie bardzo co broń... Informacje. No ale mało pamiętam, starzeję się... Może masz coś co przypomniało by mi jakieś szczegóły?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc to, głęboko spojrzałem Marcusowi w oczy. - Cwaniaczek co? - Może po prostu wyciągnę rewolwer, przystawię ci do łba i pociągnę za spust. - Powoli zacząłem sięgać po broń. - No...to jak będzie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Schowaj gnata. - burkną Marcus - Na niewiele ci się przyda, Hyperon zna moje DNA. Wszystko kosztuję, płacisz albo wynocha! - wskazał ręką stronę z której przyszedł Deadeye - To co wybierasz? Beze mnie przecież nie zabijesz Handsome Jacka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za skur... - Powiedziałem cicho do siebie. Zastanawiałem się chwile po czym odparłem. - Dobra, dobra wygrałeś. Mogę ci dać najwyżej 500 dolarów, ale mam nadzieje że te twoje informacje będą tego warte.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobry chłopiec - zaśmiał się do siebie Marcus, ukazując swój złoty ząb - A teraz słuchaj, Handsome Jack nie ma zeskanowanego DNA, oznacza to że jedna kulka i po nim. Co więcej ten gość jest niedaleko, obecnie jest w Scorched Snake Canyon! Brzmi to trochę nieprawdopodobnie ale jednak! Gdzie jest haczyk? Otóż jest w tym że jest nieźle strzeżony, roboty, żołnierze Hyperonu, to ciężcy przeciwnicy. A on sam jeszcze nie opuścił tamtych wież, do których całkiem ciężko się dostać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak zwykle....zawsze musi być jakiś haczyk. - Pomyślałem chwilę o strażnikach - Z Hyperonem mogę sobie poradzić, ale z tymi przeklętymi blaszakami mogą być problemy. Masz może dla mnie znowu jakieś "płatne" porady?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mogę ci powiedzieć za darmo że te kupy złomu można załatwić na dwa sposoby... A właściwie to na trzy. - zaśmiał się spoglądając na zielony automat za swoimi plecami - Pierwszy sposób - Strzelenie rakietą, niewiele kup złomu to przetrzyma. Drugi sposób - strzelaj pod pachę, są tam nieosłonięte przez co łatwo przerwać jakieś kabelki. I ostatni, mój ulubiony - granat! Najlepiej z przystosowaniem który sprawia że pocisk przyczepia się do przeciwnika... Prawie jak rakieta ale ma swoje plusy... Chodzi o to że dostając takim granatem, blaszaki się cofają i mogą wejść w tłum przez co spowodują większe szkody przeciwników, a tak się składa że mam w zanadrzu jedno takie ulepszenie. - zachichotał złowrogo - Bierzesz? Jedynie 2500 dolarów! Dziś promocja!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- 2500 dolarów....2500 DOLARÓW?? CHYBA CI SIĘ W DUPIE POPRZEWRACAŁO. Ale w zasadzie co mam do stracenia - Pomyślałem. -...Biere, ale jeżeli ta twoja zmodyfikowana zabaweczka nie zadziała, to wsadzę ci jednego granata tam gdzie plecy kończą swoją szlachetna nazwę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobre produkty, dal dobrego konsumenta! - Marcus odwrócił się i poszedł na zaplecze, licząc każdy dolar, po chwili wrócił kładąc ulepszenie na ladę - No idź już, bo ci Handsome Jack ucieknie! Tylko nie zapomnij przynieść mi jakąś broń, zapłacę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwróciłem się i udałem się w stronę drzwi. Cały czas myślałem o tym, czy postąpiłem słusznie kupując to ulepszenie. Wychodząc z budynku oślepiły mnie promienie słoneczne. Rozglądając się dookoła zauważyłem dwóch psychopatów kopiących leżącego mężczyznę. Powoli zbliżałem się w ich kierunku z wyciągniętą bronią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patologia. - Pomyślałem Coraz bardziej zbliżając się do dwóch bandytów, ci jeszcze bardziej zaczęli się miotać, sapać i czochrać. Gdy podszedłem już wystarczająco blisko, jeden z nich nie wytrzymał, i rzucił się w moją stronę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... przebiegł jednak tylko kilka kroków, wciąż mając nadzieje że Deadeye się wycofa, drugiemu przekręciła się głowa, zaczął trząść nią coraz mocniej, w końcu wrzasnął przeraźliwie i z wyciągniętym, uzbrojonym granatem zaczął szarżować w kierunku Deadeyea.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nacierającemu kamikadze przestrzeliłem kolano. Upadając, wypuścił granat, który wylądował szczęśliwie pod nogami drugiego psychola. Eksplozja zamieniła go w czerwoną, mokrą plamę. Podchodząc do drugiego, rannego bandyty postanowiłem mu lekko ulżyć....strzałem w głowę. Truchło ukryłem w pobliskim śmietniku. Zakańczając sprawę dwóch żądnych krwi panów, podszedłem do tajemniczego skopanego mężczyzny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Witaj dzieciaku - powiedziałem, po czym lekko nachyliłem się nad poszkodowanym - Co taki chłopak jak ty może szukać na tej niebezpiecznej stacji co? - Nie odpowiedział. Zastanawiając się, jak dobrze porozumieć się z tym chłopakiem dodałem po chwili - To może inaczej, dlaczego tamci wariaci cię tak skopali?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja... - zaczął drżącym głosem - Ja miałem dostarczyć broń dla żołnierzy w Scorched Snake Canyon... Powiedzieli że to łatwa robota! Zapłacili nawet 5000 dolarów... - chłopak ponownie spanikował, po czym uciekł wyrzucając moduł na którym były "schowane" karabiny. Nie pobiegł on daleko, przejechał go pociąg z wagonami pełnymi psycholi, którzy szybko rzucili się na Deadeyea!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ku**a, nie wierze. - Powiedziawszy to rzuciłem się w stronę modułu. Na moje szczęście znajdowała się w nim wyrzutnia rakiet. Szybko dobywając wyrzutnie strzeliłem w hordę psychopatów. Ponad 3/4 chorych umysłowo panów zamieniło się w krwawe kończyny. reszta widząc to uciekła w przeciwnym kierunku. Łapiąc oddech, schowałem wyrzutnie do modułu. - Dostawa broni....Scorched Snake Canyon......Jack. Ch*j tam, może uda mi się do niego zbliżyć. - Zabrałem moduł ze sobą, po czym postanowiłem wykonać zadanie za przejechanego chłopca na posyłki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga zajęła mu trochę czasu, gdy jednak doszedł zastał dwóch strażników. Jeden z karabinem, drugi z pistoletem. Jeden podszedł do Deadeye mierząc z pistoletu, drugi pozostał na miejscu, zmienił jednak pozycję gotów do oddania strzału. - Czego tu!?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ku**a, nie mam na was czasu. - Po tych słowach wykorzystałem swoją specjalną umiejętność. Podczas gdy czas spowolnił, wykręciłem rękę strażnikowi, zabierając mu pistolet. Skręciwszy mu kark zacząłem strzelać do drugiego strażnika. Gdy czas zaczął płynąć normalnie, strażnicy padli martwi. Ukrywając ich ciała, ruszyłem dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cholera....dużo, za dużo ich wszystkich. - Powiedziałem do siebie. Postanowiłem zmienić taktykę. Wyrzuciłem moduł, po czym ukląkłem z rękoma w górze. Korciło mnie aby zabić zbliżających się strażników, ale to było by samobójstwo. Gdy jeden mnie skuł drugi uderzył mnie kolbą....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stracił przytomność... Obudził się na metalowym stole, związany, wolną miał tylko jedną rękę. Przed jego głową wisiał pokaźnych rozmiarów laser. Obok stało dwóch żołnierzy, jeden miał rewolwer, drugi strzelbę. Do stołu podszedł Handsome Jack. - Witaj Deadeye... Słyszem że chcesz mnie sprzątnąć. Wiesz... Okazuje się że teraz to łowca stał się zwierzyną. - zaśmiał się - Z moich notatek wynika że nigdy nie skanowałeś sobie DNA... Dam ci wybór. Zabijesz się sam albo z pomocą innych. - mówiąc to Jack zaczął podążać w stronę wyjścia - Wręczyć mu rewolwer! - krzyknął po czym wyszedł z pomieszczenia. Żołnierz wręczył mu broń w wolną rękę, uprzednio wkładając w nią jeden nabój. Pistolet miał jednak pewien moduł, trudno zauważalny, ale bardzo przydatny. Uzupełnianie amunicji, przez co w magazynku po chwili pojawił się drugi nabój, a miejsca było na 6 kulek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...