Skocz do zawartości

(Pawlex) Oko śmierci.


Wilk11

Recommended Posts

Poczekałem jeszcze chwile, dopóki wszystkie naboje się zregenerują. Gdy wszystkie były na swoim miejscu zawołałem do strażników. - Hej, a co byście zrobili, gdyby zamiast jednego pocisku było sześć? - Zapytałem pół żartem pół serio. - Zamknij się i najlepiej strzel sobie w łeb. - No cóż....niespodzianka debile - Po tych słowach strażnicy padli na ziemie z przewietrzonymi głowami. Wyrywając więzy, "pożyczyłem" strzelbę od martwego strażnika. Przestrzeliwując zamek od metalowych drzwi wyszedłem z pomieszczenia obadać teren.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozległ się alarm, a ochrona zaczęła znów ustawiać na odpowiednie miejsca by zatrzymać napastnika. Obok miejsca w którym stał Deadyey, był zsyp na brudne ubrania i dwie drogi, w prawo lub w lewo. Ta pierwsza rozgałęziała się na trzy inne a droga w lewo prowadziła do wyjścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Popatrzyłem w stronę dwóch dróg, po czym skupiłem uwagę na zsypie. - Nawet nie wiem czemu się tak poświęcam - Szybko otworzyłem zsyp po czym władowałem się do środka. Wylądowałem w dużym koszu pełnym brudnych ubrań. Badając okolicę zaciągnąłem się powietrzem. -...Dzięki bogu że przez tą maskę nie czuć tego smrodu - Powiedziałem do siebie z radością. Wychodząc z kosza zauważyłem śpiącego strażnika. Nie ryzykując postanowiłem załatwić go gołymi rękoma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A co on ku*a kapitan bomba? - Powiedziałem do siebie, po czym sięgnąłem po swoją strzelbę. Mimo iż strażnik strzelał w każde strony, jego celność sięgała dna własnego dna. przestrzeliwując strażnikowi kolano, zbliżyłem się do niego, po czym dobiłem go strzałem w głowę. Niestety alarm postawił na nogi każdego strażnika. Postanowiłem zabrać się za to inaczej. Ubrałem pancerz martwego strażnika, po czym schowałem maskę i ruszyłem przed siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej, tam jest! - Krzyknąłem. Strażnicy odwrócili się w stronę pustego korytarza. Korzystając z okazji płynnym ruchem ukręciłem karki dwóm strażnikom. Chowając ich w poprzednim pomieszczeniu, od którego się za bardzo nie oddaliłem, zabrałem jednemu martwemu hełm, aby zmniejszyć szanse wykrycia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, to tylko zadrapanie - szybko odpowiedziałem - Widziałem jak ten psychopata szedł w stronę arsenału, możliwe że chce go wysadzić. Dowodzący razem z swoją drużyną pobiegli do arsenału. - Idioci - powiedziałem do siebie - Arsenał to najdalsze pomieszczenie od mojego celu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korytarz przed Deadeye prowadził do pomieszczeń w których są prowadzone badania, przed wejściem Deadeye napotkał sporą grupę żołnierzy stróżujących. - Stój! Nie wolno tam wchodzić! Chyba że to coś ważnego... - warknął jeden ze strażników, tymczasem inni podnieśli pistolety, gotowi użyć ich w razie konieczności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie...mam...serce skaga dla naukowców, bo im jest potrzebne do....czegoś tam - Z ledwością wymyśliłem jakieś kłamstwo. Strażnik niepewnie na mnie spojrzał -...dobra, ale załatw to szybko - Strażnicy odsunęli się, a ja ruszyłem na przód - Nie wierze..za łatwo mi idzie - Powiedziałem sam do siebie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kątem oka zauważyłem pojemnik z mocno żrącym kwasem - Przyda się - Pomyślałem. - Gdzie jest Jack? - Z tego co słyszałem to jest w pokoju przesłuchań. Ostatnio żołnierze złapali jakiegoś kolesia w jakimś kasku i mieczem. Słysząc to odwróciłem się i podążyłem w stronę wyjścia. - Chwila - Powiedział jeden z naukowców - Przecież masz mundur strażnika więziennego, jakim cudem jesteś w laboratorium? Nie myśląc chwyciłem wspomniany pojemnik z kwasem po czym rzuciłem go w stronę naukowców. Podążałem do wyjścia, słysząc krzyki wywołane bólem i przerażeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przedłużając aktywowałem zatrzymanie czasu. Nie ryzykując ominąłem żołnierzy i skierowałem się do drzwi, które prowadziły do pokoju przesłuchań. Fakt, jestem dobry, ale nawet z pełnymi tarczami i ponadprzeciętną wytrzymałością nie przeżyłbym zmasowanego ostrzału z karabinów szturmowych. Poza tym wiek dawał się we znaki. Gdy zablokowałem drzwi, aby żaden niechciany gość nie podążał moim śladem, cudowny efekt zatrzymanego czasu się skończył. - Efekty dobry...i krótki zarazem - Powiedziałem do siebie. Podążając dalej zastanawiałem się, czy to wszystko, całe to zlecenie...cały ten mord ma jeszcze sens. Może to już czas na emeryturę. - NIE, jeszcze Jack, jeszcze tylko ten gnojek. Zginie, a jeżeli zginie mogę już rzucić to wszystko w cholerę. Jeszcze tylko on....tylko on.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lekkim uśmiechem na na ustach postrzeliłem strażnika w kolano. Chowając broń podszedłem do rannego fajtłapy. -Wiesz młody, o swoją broń warto dbać. Technologia lubi nas, ludzi czasami kopnąć w dupę, więc my musimy o nią dbać, aby nie wywołała buntu - Mówiąc to, chwyciłem swój niezawodny rewolwer. - Spójrz na to cacko. Ten morderca jeszcze nigdy mnie nie zawiódł - Przestrzeliłem strażnikowi drugie kolano. Strażnik potwornie darł się z powodu bólu. - To będzie dla ciebie lekcja - Powiedziałem ze spokojem. - Dbaj o swoją broń młody...dbaj Złapałem rewolwer za lufę, oszałamiając strażnika uchwytem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To jeszcze nie koniec. - wymamrotał między zgrzytaniem zębów, a jęczeniem, nim stracił przytomność.

Przed Deadeye stał wybór, droga na powrót się rozgałęziała, tym razem nigdzie nie było wskazówek gdzie można się udać, oba końce korytarza wyglądały tak samo, oba na końcach miały drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...