Spoiler Cat Napisano Luty 24, 2013 Share Napisano Luty 24, 2013 Obudziłam się rano w bardzo fajnym humorze, lecz nie wiedziałam dlaczego. Ale wiecie jak to jest, kiedy wstajecie rano i za nic nie potraficie sobie przypomnieć czemu tak jest. Cóż, dziś właśnie tak miałam. Poza tym wczoraj po pracy podszedł do mnie mój szef i powiedział: "Jutro masz wolne panienko." To miło z jego strony, że nazwał mnie tak, ale nie wiem dlaczego mam wolne... chyba nie chce mnie zwolnić... bardzo lubię swoją pracę. Rano nie wiem czemu, moja córcia Dinky mnie nie budziła. Zawsze mnie budzi, żebym jej naszykowała śniadanko do szkoły, ale dziś nie chciała. Twierdzi, że ma dziś wolne. Pobudkę miałam bardzo fajną, ale to już wiecie... ach tak, co było potem. Potem dość późno, o takiej godzinie o której przeważnie jeszcze roznoszę listy i paczki, zawołał mnie mój mąż, Whoovsio, nie lubi gdy tak na niego mówię, ale dziś mu to nie przeszkadzało. Mój kochany Whoovsio zrobił dla mnie śniadanie, jak ładnie wyglądał nasz stolik kuchenny, był cały zastawiony. Był serek, który bardzo lubię, bułeczki maślane, miodek, dżemik i... i... myślałam, ze moje oczy mnie mylą... moje najulubieńsze mufinki! Teraz popatrzyłam uważniej na kuchnię i zobaczyłam coś pięknego. Wszędzie były kokardki, serpentyny i goście, ten stół był tak ładny, że ich nie widziałam. - Niespodzianka! - Wykrzyknęli goście, było ich mnóstwo, nie myślałam nigdy, że ta kuchnia może pomieścić aż tyle kucyków. Były tam kucyki ziemne, pegazy, jednorożce, sami przyjaciele. - Wszystkiego najlepszego Derpy! Wreszcie spojrzałam na kalendarz. To moje urodzinki! Pamiętnik chce być ciekawy, chce być pisany porządnie i dlatego proszę was o to, aby wasze wpisy były napisane w sposób należyty. Proszę Was o używanie pełnych zdań i budowanie spójnych wypowiedzi. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lordek Napisano Marzec 1, 2013 Share Napisano Marzec 1, 2013 W tej chwili mogę stwierdzić jedno - nasza niespodzianka się udała. Moje bąbelkowe szczęście było zaskoczone, jak gdyby zupełnie zapomniała co to za dzień. Goście także spisali się na medal, zręcznie przygotowując przyjęcie i ukrywając się w zakamarkach domowej kuchni. Dopisywał nam także fart, Derpy nie była jeszcze w pełni obudzona, więc nie zauważyła tych wszystkich zmyślnych dekoracji. Gratulacje należą się także Dinky, która tego poranka była wyjątkowo spokojna. Podszedłem spokojnie do mojej żony, trzymając w pysku bukiet kwiatów. Ditzy cała się rumieniła, na jej pyszczku było widać rumieńce zakłopotania. Wyglądała przez to bardziej uroczo niż zwykle. Podałem jej moje specjalne zamówienie z kwiaciarni, po czym rozpocząłem przemowę. - Derpy! Moja asystentko, żono i matko mojego dziecka! Dzisiaj, w dniu Twoich urodzin, zebraliśmy się tutaj, aby uczcić kolejny rok, który spędzasz z nami. Jak możesz zauważyć, nie tylko ja i Dinky wzięliśmy w tym udział. Są z nami nasi znajomi i bliscy przyjaciele. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie moje słowa mogą brzmieć sztucznie, lecz zwyczajnie muszę to powiedzieć. -spuściłem na chwilę głowę, zbierając myśli. Ha! Zachciało mi się improwizacji zamiast przygotowanych życzeń... - Jesteśmy ze sobą już wiele czasu, doczekaliśmy się potomka, prowadzimy spokojne, szczęśliwe życie. To wszystko dzięki Tobie. To Ty jako pierwsza mnie spotkałaś i zaakceptowałaś jako towarzysza, później zaś założyłaś ze mną rodzinę. Czego mogę Ci życzyć? Zdrowia, pomyślności, przychylności dla przyjaciół i powodzenia, powodzenia w nadchodzących latach, które zdają się być dla nas świetlaną przyszłością. Kocham Cię. Ba! Kochamy Cię wszyscy! Ja, Dinky i reszta tu obecnych. Dziękujemy Ci za wszystko! Wtedy, chóralnym okrzykiem, zakończyliśmy wstęp do przyjęcia głośnym okrzykiem - ,,Wszystkiego Najlepszego!'' Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Talar Napisano Marzec 3, 2013 Share Napisano Marzec 3, 2013 Podczas gdy Derpy weszła do kuchni, wszyscy, w tym także ja i mój brat, wykrzyknęliśmy "Wszystkiego najlepszego Derpy!". Niestety, mój brat zahaczył kopytem o obrus na stole i prawię wszystko by z niego pospadało. Na szczęście ja wraz z jakimś innym kucykiem, szybko chwyciliśmy całą zastawę i nic nie spadło ani się nie przewróciło. Następnie Pan Hooves wygłosił swą mowę oraz wręczył swej żonie życzenia. Były one naprawdę przepiękne. Wiele osób miało łzy w oczach. Następnie przyszłą pora na wręczani prezentów. wszyscy ustawili się w kolejce, żeby wręczyć naszej wspólnej przyjaciółce prezent. Ponieważ w kuchni staliśmy z tyłu (z powodu wysokiego wzrostu) byliśmy jedni z ostatnich w kolejce. Gdy w końcu stanąłem tuż przed naszą obładowaną prezentami solenizantki, ucałowałem jej kopyto i powiedziałem: "Derpy, nie znamy się za dobrze. Tak praktycznie to widzimy się chyba pierwszy raz w życiu. Ale nie zmienia to faktu, że jesteś mi osobą bliską sercu. Dlaczego? Znam twojego męża. To wspaniały człowiek i wierny przyjaciel. Dużo nam o tobie opowiadał. Mówił, że jesteś spełnieniem jego marzeń. Kochającą żoną, wspaniałą matką. Klaczą uczciwą, wyrozumiałą, dobroduszną... Mówił nawet, że jeśli chodzi o wygląd, to nie zamienił by Ciebie na żadną inną... nawet na Księżniczkę Cadence! Mówił, że jesteś najwspanialszą klaczą na świecie i jest najszczęśliwszym kucykiem w Equestrii. Zawsze wierzyłem w jego słowa, a ta krótka chwila, jaką Cię teraz widzę udowadnia, że ten ogier jest naprawdę szczęśliwy, a te wszystkie rzeczy, jakie o tobie mówił, były szczerą prawdą." Uścisnąłem ją, a ona... odwzajemniła mój gest. Gdy ją puściłem, a uczyniłem to po paru sekundach, powiedziałem: "Żałuje, że wcześniej się nie poznaliśmy" i wręczyłem jej mój prezent. W środku znajdowała się koperta z czekiem na 500 monet oraz stara, drewniana pozytywka. Wyciągneła ją i przyjrzała jej się z bliska. "Uważaj, ma ponad 100 lat i kupiłem ją za 2500 monet. Dla mnie jest bezużyteczna. Wole takie rzeczy sprzedawać, lub, jak w tym przypadku, oddawać je innym." Zrobiła olbrzymie oczy i delikatnie odłożyła pozytywkę na stół. Już chciała ją włączyć, lecz szybko powiedziałem "Jest tutaj zbyt duży hałas, żeby marnować taką muzykę." Zrozumiałą, o co mi chodzi i powiedziała "Z całego serca dziękuje Ci.", a brzmienie jej głosu było tak szczere, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Popatrzyłem przez chwilę na nią, lecz kolejka mnie pogoniła i musiałem odejść. Zorientowałem się, że wręczanie prezentów dobiega końca, a zabawa zaczyna się zaczynać. Wyjąłem spory zapas cydru z lodówki, który wraz z bratem przywieźliśmy. I tak właśnie zaczęło się przyjęcie... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lordek Napisano Marzec 9, 2013 Share Napisano Marzec 9, 2013 Wszyscy zgromadzeni przeszli do okazałego, położonego tuż obok kuchni, salonu. Był wystarczająco duży, aby pomieścić w swym wnętrzu gospodarzy i ich gości. Mimo tego panował tam lekki ścisk, który jednak nikomu z obecnych tam kucyków nie przeszkadzał. W końcu to były urodziny klaczy domu, nie wypadało jej niepotrzebnie kłopotać. Pośrodku pomieszczenia umieszczono stolik z okrągłym blatem. Ot, wystarczająco duży, aby dało się na nim postawić blachę z przygotowanym wcześniej tortem. Łakomie spoglądały na niego liczne źrebięta, stojące przed dorosłymi. Bez problemu dawało się wyczuć chęć do zabawy. W kuchni czekały już butelki z najprzedniejszym cydrem, jaki tylko można było dostać w Equestrii. W końcu nadeszła ta chwila. Ditzy, wraz z małżonkiem stwierdzili, że pokrojony smakołyk zostanie rozdany najmłodszym uczestnikom przyjęcia. Przyniesiono napoje, a także zadbano o muzykę. Dzieci wybiegły pobawić się na zewnątrz, w związku z czym pojawiło się miejsce na tańce. Pary zaczęły szalenie wirować. Kanonada dźwięków zdawała się wręcz rozsadzać przybytek. Po całym dniu zabawy zapadła noc. Wszyscy rozeszli się do swoich domostw. Dinky wraz z siostrą już spały. Nad miastem wisiał Księżyc. Pod drzewem rosnącym na tyłach domu, odpoczywało młode małżeństwo. Ditzy opierała swoją głowę na grzbiecie męża. -Ach... Lepszego życia chyba nie mogłam sobie wyobrazić. Dom, rodzina, spokój.... Czego chcieć więcej? - rzekła do Doctora. -Niczego kochana... Niczego... I tak skończył się ten dzień. I ja tam byłem, przysłowiowe miód i wino piłem. Co dalej działo się z parą? W swoim czasie sami nam to opowiedzą. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts