Skocz do zawartości

Krocząc przez popioły i zgliszcza - „Wędrówka ku wieczności” (Draco Brae)


Applejuice

Recommended Posts

Imię: nieznane.

Ksywa/Przydomek: Nightmare.

Rodzina: nieznane.

Wiek: wygląda na około dwudziestoletniego kuca

Rodzaj: będę oryginalny... Smoczy kuc.

Charakter: Nightmare jest honorowym i śmiałym ogierem. Jego reszta osobowości skupiła się na samotności. Bowiem przez samotne podróżowanie w wieczności, w sercu ogiera zrodził się smutek oraz zagościło cierpienie. Łatwo poddaje się swojej dumie, choć nie wie skąd ją ma, ani co wciąż ją napędza.

Wygląd: umaszczenie ma barwę atramentu, zaś grzywa jest koloru błękitu paryskiego. Włosy ogiera są średnio długie, zaniedbane i opadają nieco na pysk, nie utrudniając mu przy tym życia. Oczy Nightmare są jak u smoka, węża czy też w ostateczności kota gapiącego się na światło, o barwie błękitu Thénarda. Pysk ogiera jest smukły z męskimi rysami, które podkreślają jego urodę. Sam Nightmare jest dobrze zbudowanym ogierem, lecz nie jest górą mięśni. Błona jego smoczych skrzydeł jest tylko delikatnie ciemniejsze niż sierść. Ogon Nightmare jest bardzo długi jak na płeć, do której należy, poza tym jest podobnie zaniedbany jak grzywa. Kopyta ogiera są czarne jak smoła.

Uroczy Znaczek: chorągiew w ciemne czerwone i niebieskie romby. Na samym środku jest uskrzydlona smoczymi skrzydłami korona.

Specjalny talent: bezimienny dobrze radzi sobie walcząc, jest nie tylko świetnie wyćwiczony, ale i nienaturalnie silny. Ponadto potrafi pluć silnie żrącym kwasem. Poza tym nie orientuje się co jest jego wyjątkowym talentem.

Historia: Nightmare nie pamięta początku swojej tułaczki. Ona się po prostu zaczęła, dając mu nienaturalnie długi żywot. Wieczny żywot. Jego dar, a zarazem przekleństwo z początku popychało go do szukania swojej tożsamości, rozwiązania problemu niewiedzy. Bezimienny przez swój wygląd został utożsamiony z nocnym koszmarem, przez to dostawał taki przydomek gdziekolwiek by się pojawił. Co więcej, zawsze natrafiał na osady czy miasta nocą. Jego oczy budziły lęk we wszystkich istotach o tej porze, a skrzydła do cna przerażały każdą istotę. Skazany na samotność, wędrował nie mogąc zaznać spokoju. Nightmare nie zna uczucia głodu czy zmęczenia. Potrawy nie mają dlań smaku, a ognisko nie grzeje jego ciała. Mimo to i on musi spać. Zupełnie jakby ładował swój nienaturalny żywot, by dalej egzystować. Gdy zasypia, zawsze śni mu się jeden i ten sam sen. Jest skazany na ten koszmar.

Płonące miasto. Krzyki niewinnych pełne bólu i cierpienia. Wiele kucyków podobnych jemu, może nawet spokrewnionych, biega próbując ratować swój żywot. Przygląda się im, lecz nie potrafi rozpoznać żadnego z nich. Wszyscy są tak bliscy, a zarazem obcy. Pożoga pochłaniająca mieścinę barwi niebo czernią i jednocześnie oświetla je niczym ognisko w mroku. Pożar nie jest wynikiem przypadku, lecz najazdu. Przez mieścinę przelało się coś, co zabijało jego pobratymców i paliło ich domy. A Nightmare? On mógł tylko to obserwować, stojąc w samym środku tego piekła.

Gdy każdy normalny budzi się z koszmaru, jest przerażony. Bezimienny jednak zdążył już przywyknąć do swoich wizji sennych. Przyszłość czy przeszłość... Nie mają one dla niego znaczenia. On po prostu kontynuuje swą przeklętą tułaczkę.

Cel: Nightmare pragnie zaznać spokoju i odnaleźć prawdę o swoim życiu, pomimo iż utracił dawno wiarę w spełnienie się jego pragnień.

Każda żyjąca istota egzystuje na świecie w jakimś celu. Rodzisz się, by żyć. Żyjesz, by móc marzyć. Spełniasz marzenia, by być szczęśliwym. Umierasz, gdy wypełnisz swoje przeznaczenie, dane ci już w dniu twoich narodzin. Jesteś cząstką świata, a każdy twój krok pozostawia ślad na kartach historii wszystkich istnień. Celem, przeznaczeniem, może być samo istnienie. Liczy się tylko to, w jaki sposób będziesz kroczył przez życie.

Jednakże ciężko jest żyć z brakiem świadomości o swoim przeznaczeniu. Twoim życiem jest wieczna wędrówka... pozbawiona celu. A przynajmniej nadal pozostaje on nieodkryty. Czy to oznacza, że kiedykolwiek uda ci się zaznać spokoju? Czy kiedykolwiek dojdziesz do rozwiązania swojej zagadki, która zwie się twoją egzystencją?

Wszystko, co kucykowe, ciebie nie dotyczy. Wędrówka się nie skończy. Podobnie jak twoje życie.

Świat nie ma dla ciebie barw. To jedynie ogrom ziemi, ruin i więdnących roślin. Otaczające cię zewsząd życie unika cię i ucieka z przerażeniem. Jesteś Koszmarem. Twoim jedynym celem jest istnienie, które jest skazane na ten sam żywot przez wieczność.

Brak sensu.

Brak marzeń.

Brak słońca.


Okoliczne równiny wyglądają jak zielone fale na morzu. Długie źdźbła trawy są poruszane przez wiatr, który uderza cię w twarz niczym lodowy bicz. Porywiste podmuchy wprawiają w wędrówkę puszyste chmury, które odpływają, by odsłonić ostre i górujące w zenicie słońce. Wszystko dookoła wygląda tak samo. Jedynym wyróżniającym się elementem jest mgła, spowijająca wysokie skalne góry, znajdujące się kilometry przed tobą. Prawdopodobnie w ich dolinach znajdują się osady. Powinieneś dotrzeć tam tuż po zapadnięciu zmierzchu.
Kolejny dzień, wypełniony takim samym porządkiem ciągnącym się przez wieczność...

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 55
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Dni ustępowały miejsca tygodniom, te miesiącom, a one zmieniały się w lata. Będąc uwięzionym w rzece czasu, przyglądam się światu z perspektywy kogoś jakby w nim nieobecnego. Wszyscy przemijają, tylko nie ja, podobnie z resztą jak otaczający mnie świat.

Wieczna wędrówka, nie... Wieczne życie jest mym przekleństwem. I muszę w tym trwać, przemierzając świat jednocześnie. Nie wiem czego szukam, lecz wiem na pewno, że pragnę spokoju, odpoczynku. Jestem już tym wszystkim zmęczony, ale wciąż coś mnie pcha dalej. Nie posiadam już żadnej nadziei, a tym bardziej chęci. Mimo to błąkam się dalej. Zawsze wierny i ślepo zapatrzony w swój koszmar. O ironio, tak samo jestem nazywany. I znów dziś mimowolnie zajdę do jakiejś osady, gdzie zostanę przywitany krzykiem pełnym strachu. Niestrudzenie daję się prowadzić teraz moim kopytom ku nadejściu nocy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to właśnie nadzieja pcha cię naprzód? Może to ona wypełnia resztki twojego zepsutego cierpieniem i bólem serca? Pcha cię ku twoim, już niemal wymarłym, pragnieniom... Wędrówka i wieczne życie jest twoim celem istnienia. Jednakże możesz ten cel wzbogacić o nowe kolory, inne od monotonnej szarości. Możesz także pozbawić go wszelkich barw. Prawdopodobnie właśnie do tego dążysz. Do całkowitej nicości. Utoniesz w rzece czasu, która pozostanie twoim wiecznym więzieniem.

Klucz do odkrycia prawdy może być tuż obok ciebie. Ale cóż z tego, jeśli brakuje ci chęci, by go odnaleźć? To nic dziwnego, że jesteś zmęczony, jednak jeśli padniesz, już nigdy się nie podniesiesz...

Słońce stopniowo chyli się ku drugiej stronie błękitnego nieba. Powoli błękit przechodzi w inne, cieplejsze barwy, by potem utonąć w purpurze i granacie. Słońce ustępuje miejsca na nieboskłonie swojemu bratu, Księżycowi. To oczywiste, że nie odczuwasz zmęczenia po długiej wędrówce. Z nadejściem niezwykłej nocy wiatr wzmaga się. Skutecznie rozwiewa mgłę, która cię otacza, a twoim oczom ukazuje się zupełnie inna sceneria niż do tej pory.
Przechodzisz pomiędzy dwoma wysokimi, skalistymi wzniesieniami. Wąskie przejście zamyka się nad tobą i odcina ci dostęp od światła gwiazd i księżyca. Wkrótce dostrzegasz pierwszą oznakę życia w tym rejonie - do skalnych ścian tunelu przytwierdzone są pochodnie, które jarzą się jaskrawym światłem i oświetlają ci drogę. Kończysz wędrówkę przed wejściem do doliny.
Góry otaczają ją z każdej strony. Nawet ty dostrzegasz niezwykłość w tym krajobrazie. Dolina sprawia wrażenie maleńkiej wobec ogromu szczytów, w rzeczywistości jednak jest ona wielka. Widzisz lasy, rzeki, jeziora, pola uprawne i wzgórza.
W dolinie mieści się kilka drewnianych chat. Część jest wybudowanych w skupiskach - prawdopodobnie mieszkają tam większe rodziny, plemiona lub osobne wioski - inne oddzielają się od reszty i stoją samotnie. Do niektórych dobudowana jest zagroda, w których pasie się bydło i owce.
Po zielonej trawie ze śmiechem ganiają się młode kucyki. Dorośli siedzą przed chatami i obserwują zabawę swoich dzieci z uśmiechami na ustach. Nikt jeszcze nie zdaje sobie sprawy z twojej obecności.

 

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień, który nie różni się od pozostałych. Zatem schemat mojego życia na razie się nie zmieni, jeśli w ogóle ma się to kiedyś stać.

Widząc życie, które wypala się jak świeca zazdroszczę mu, chciałbym go nie mącić. Jednakże, pragnę też do niego dołączyć. Niestety mam wrażenie, że moim przeznaczeniem jest błąkać się i straszyć. Jest to niegodne... Niegodne mnie? Czyżbym zaczynał tracić zmysły? To niemożliwe, już dawno powinienem oszaleć, a nie w tak nagły sposób. Nic mi nie jest i może to właśnie jest najgorsze. Bycie uwięzionym w takowej pętli oraz zdawanie sobie z tego sprawy.

Pora mieć te noc już za sobą, czas pokazać się tym niczego niespodziewającym się kucykom. Nie chcę tego przeciągać. Przyspieszę ten przebieg wydarzeń lotem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwałtowny ruch twoich smoczych skrzydeł wprawia w ruch liście najbliższych drzew. Szum zwraca uwagę dzieci, które odwracają głowy w kierunku miejsca, gdzie przed chwilą stałeś. Jednak cię nie dostrzegają. Jesteś już w powietrzu. Przelatujesz na tle srebrnej tarczy księżyca, a cień twojej sylwetki pada na źrebięta, by potem rozpłynąć się w mroku.

Być może wystarczyło zakłócić nieustannie pracujący mechanizm jedną, niemal nic nie wnoszącą w obliczu całej wieczności usterką, która, pomimo swych maleńkich rozmiarów, byłaby dla ciebie nadzwyczaj znacząca. Być może po prostu wystarczyło nie wkraczać do doliny i zmienić kierunek swojej wędrówki. Zmienić... przeznaczenie.

Dzieci z okrzykami przerażenia biegną do swoich rodziców. Niektóre są zbyt oszołomione, by się ruszyć. Matki zabierają je, a potem uciekają do swoich chat. Boją się nawet spojrzeć w górę. Natychmiast kryją się w swoich domostwach. Na pewno nie spodziewali się przybycia czegoś tak odmiennego, co mogłoby zakłócić ich nieustającą monotonię.
Jesteś jednak już do tego przyzwyczajony. Nadal znajdujesz się w powietrzu. Okolica pustoszeje... lecz nie na długo.
- Nightmare! - słyszysz wrzask, należący do jakiegoś ogiera. - To on!
Spoglądasz w dół. Grupa składająca się z około dziesięciu ogierów rozgląda się gorączkowo dookoła. Wkrótce jeden z nich znalazł to, czego szukali. Ciebie.
- Tam! - krzyczy, wskazując na ciebie kopytem.
Posiadają broń, jednak jeden rzut oka wystarczy, by stwierdzić, że nie uczyni ci ona żadnej znaczącej krzywdy. Dzidy i oszczepy są wykonane z wiotkiego drewna, a ich kamienne ostrza są tępo zakończone. Nie mają dużej siły rażenia. Jeśli nadal pozostaniesz na tej wysokości, nawet cię nie drasną.
Ogiery najwidoczniej nie wiedzą, co uczynić. Gdy cię dostrzegli, sparaliżował ich strach. Jednak jeden bojowy okrzyk pewnego śmiałka, który wypuszcza w twoim kierunku dzidę, wyrywa ich z tego stanu. Broń mija cię. Wkrótce w ślad za śmiałkiem idą też inni. Widzisz, jak szykują się do rzutów. Być może któryś z nich odznacza się większą siłą mięśni i precyzją niż tamten młodzik...

 

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popełniłem błąd. Mój lot okazał się bardziej przerażający niż mogłem przypuszczać. Wrzaski i jęki przeszywają przez to moje myśli. Zdaje się, że nie prezentuje niczego więcej. Nawet słowa tłumaczenia zdadzą się na nic. Pełni strachu mają jednak swych obrońców, kucyki, które nie mają zielonego pojęcia o walce. Ich serca przeżarte lękiem jednak mają coś co kochają i chcą tego bronić. Właśnie to coś zmusiło jednego z nich, do desperackiego rzutu. Tyle hałasu i zamieszania o nic. Nawet nie trafił, a już w jego śladu idą następni. Zawsze tak samo, zawsze. Nie dziwię się im, zrobiłbym to samo... Nie ma co gdybać, pora kontynuować podróż.

Potężnym zamachem skrzydeł, zmieniłem swój lot w pikowanie z zamiarem wyminięcia każdego oszczepu. Potem, skoro tak bardzo pragną się bać, będą mogli ujrzeć mnie z bliska, przelatującego tuż obok. Nie ma co się zatrzymywać i tak nic się nie zmieni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Omijanie wirujących w powietrzu broni nie sprawia ci żadnego problemu. Unikasz ich instynktownie. Nie odczuwasz żadnej obawy o swoje życie. To po prostu niemożliwe, by cokolwiek ci się stało. Ideał ruchów twojego nieśmiertelnego ciała, które zgrywają się z podmuchami wiatru, są nie do przełamania. Szybkość, zwinność, zmysły... Nie grozi ci nawet najmniejsze draśnięcie.
Widzisz zdumienie w oczach ogierów, które natychmiast zmienia się w przerażenie. Nie mają pojęcia, jak się zachować - nie potrafią nawet uciec. Znów ogarnął ich strach, który unieruchomił ich każdy mięsień. Są sparaliżowani. Słyszysz głuche uderzenia broni o ziemię.

...Wąż, który obezwładnia swoją ofiarę, nim ją zabije...

Gdy przelatujesz tuż obok nich, wydają z siebie zgłuszone okrzyki, a potem padają na ziemię. Nie czynisz im jednak żadnej krzywdy i ponownie wznosisz się w powietrze. Kątem oka dostrzegasz jakiś ruch - jeden z ogierów trzyma sieć, prawdopodobnie na ryby, ale dociera do niego, że nic tym nie osiągnie, dlatego wycofuje się.
- Przeklęte monstrum! - wrzeszczy, gdy zdaje sobie sprawę, że zagrożenie minęło. Ponownie w ślad za nim idą następni, obrzucając cię wyzwiskami i obelgami.
- Zgnij w Tartarze!
- Dopadną cię! Tak jak wszystkich innych!
- Cholerna maszkara...

 

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojne życie, którego nie potrafią obronić. Mimo to mają czelność obrzucać silniejszych błotem. Wyzwiska. Obelgi. Czym sobie na to zasłużyłem? Czy to moja wina, że jestem jaki jestem? Że jestem... Przeklęty? Może i różnię się od nich, ale też mam uczucia, które odżywają za każdym razem, gdy to się dzieje...

- MORDA! - wrzasnąłem z całych sił i zmniejszyłem dystans. Czułem jak mięśnie pyska wykrzywiają go w grymasie gniewu oraz pogardy. - Chyba, że chcecie bym dorzucił was do mojego jadłospisu - dodałem szczerząc zęby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spodziewali się usłyszeć twojego głosu, a tym bardziej wrzasku, przepełnionego aż takim gniewem. Ich oczy powiększają się i po raz kolejny widzisz w nich strach. Cofają się parę kroków, a niektórzy nawet uciekają do swoich chat. Lecz ci, co pozostali, potrafią wykrzesać z siebie jeszcze nieco więcej idiotycznej odwagi. A może po prostu głupoty? Dostrzegają w tobie słabość, część zwyczajnej natury wszystkich kucyków. Po części należysz do tych istot i tak samo jak one posiadasz uczucia, które łatwo można zranić... I oni postanawiają to wykorzystać.
- W-wynoś się stąd, bestio! - krzyknął jeden. - Trzymaj się z dala od nas i od całego świata!
- I tak zdechniesz! - wrzasnął kolejny.
Ich głosy drżą i mimo wszystko nie ma już w niej tej samej pewności, co wcześniej. Wycofują się jeszcze bardziej, gotowi do ucieczki, lecz nadal nie odrywają od ciebie wzroku.

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bestio? Słowa tych wieśniaków odbijały się w moim umyśle. Aż ścisnęło mnie w gardle, na myśl że mogą mieć rację, że jestem niczym innym jak potworem. Mylą się jednak co do jednego. Pożałują więc swojego wyboru. Im bardziej się cofali, tym i ja znów zbliżałem się.

- Śmierć mnie nie dotyczy dzieciaku - rzuciłem srogo i powoli zacząłem szykować się do splunięcia kwasem. Dość nieprzyjemne uczucie, nie wspominając już o smaku. - Nie tak winno traktować się przyjezdnych - dodałem.

Byłem gotów pokazać im po raz kolejny moją wyższość, jednak zrozumiałem, że to nie ma sensu. Dałem się ponieść emocjom. Zawsze jest tak samo. Za każdym razem jestem bestią, której nie chcą na swoim podwórku. Tym bardziej nie zrobię im krzywdy, nie mam ochoty udowadniać im... Nie, sobie, że mają racje.

Zrezygnowany tylko westchnąłem i wzbiłem się w powietrze, by kontynuować wędrówkę. Potem tylko znaleźć miejsce, w którym dopadnie mnie sen, a raczej koszmar. Po prostu ciągnąć to wszystko dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem nie słyszysz żadnych okrzyków nienawiści, obelg czy wyzwisk. Towarzyszy ci jedynie świst wiatru, gdy przecinasz powietrze swoimi potężnymi smoczymi skrzydłami, wznosząc się coraz wyżej i wyżej. Musisz wzbić się na dużą wysokość i przebyć ogromny dystans, by wydostać się z tej otoczonej gigantycznymi skałami doliny.
Lecisz nad jednym ze szczytów. Pomimo letniej pory, nadal jest na nim osadzony biały puch. Górę obrastają lasy iglaste, a w niewielkich dolinkach znajdują się stawy.
Wkrótce wylatujesz na otwartą przestrzeń. Wysokie trawy otaczają cię z każdej strony i prawdopodobnie ciągną się jeszcze wiele kilometrów dalej. Wyczuwasz jednak zmianę w powietrzu - do twoich nozdrzy dociera łagodna i słona morska bryza, od jej źródła na pewno dzieli cię duża odległość.

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matka natura zna się na rzeczy. Choć wszystko jest zawsze podobne, to i tak za każdym razem przyjemnie jest popatrzeć na jej dzieło. Piękne połączenie zieleni i bieli daje fantastyczny widok. Genialna z niej artystka, której nikt nie widział, która ma dziwne kaprysy... Chyba nawet jestem jednym z nich. Uwięzionym na pustym niebie i zielonej przestrzeni. Błąd. Jestem raczej ptaszkiem w klatce ku uciesze matki natury, która patrzy jak sobie latam i przez całe moje życie nie mogę zaznać smaku wolności. Sęk w tym, że moje więzienie, jest nieskończone, podobnie jak mój żywot. Dołująca perspektywa. Mimo to nie mogę pozwolić sobie na tak długi lot ku morzu, które przyćmiłoby swoim pięknem moje myśli. Gdy sen nadejdzie, dobrze by było, jakbym skrył swe oblicze przed potencjalnymi kucykami. Jestem przecież bestią...

Szczyty górskie i lasy powinny być najodpowiedniejsze, może nawet jakaś jaskinia. W końcu tam nikt nie znajdzie czegoś gorszego ode mnie. Nikt mnie w ogóle nie znajdzie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponownie zawracasz ku skalnym wzniesieniom. Początkowo wznosisz się nad jednym z większych sosnowych lasów. Drzewa rosną gęsto, blisko siebie i ciągną się w dół, aż po skraj doliny.
Twoją uwagę przykuwa pewne spore skalne sklepienie, wyodrębniające się od reszty tej góry. Gdy zniżasz swój lot, by przyjrzeć się temu z bliska, widzisz niewielką jaskinię. Kryjówka jak każda inna.
Lądujesz. Jaskinia jest niewielka i otaczają ją ciemności. W środku jej część musiała się zawalić, gdyż widziałeś mnóstwo leżących bezwładnych głazów, a dalsze wejście było zablokowane.
Widzisz także coś jeszcze. Element wyróżniający się od szarych skał. Nie musiałeś nawet specjalnie się przyglądać, by wiedzieć, co to jest.

Ciało.

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Melodia szumiących drzew jest znacznie bardziej przyjemna od wrzasków pełnych obelg. Mogłoby się nawet wydawać, że po prostu powinienem zaprzestać dalszej wędrówki i ukryć się właśnie w takim niedostępnym miejscu dla żywych. Jedynie natura mnie nie odrzucała. Ha! Dała mi nawet schronienie. W dodatku dorzuciła też towarzystwo. Martwy współlokator nie będzie mi przeszkadzać, chyba że jest na tyle świeży, by sprowadzić tutaj niedźwiedzie. Myślę jednak, iż zwierzęta są inteligentniejsze od tych kuców z doliny. Wzdrygnąłem się na samą myśl o ich głupocie. Z drugiej strony jednak to rozumiałem. Może przez wzgląd na mój koszmar?

Trup specjalnie nie przyciągał mojej uwagi, raczej skupiłem się na solidności sufitu tegoż schronienia. Przecież z tym nieśmiertelnym ciałem będąc pogrzebanym na pewno bym oszalał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sklepienie na pierwszy rzut oka wydaje się być solidne, po głębszej obserwacji możesz stwierdzić, że nie będzie ci ono w żaden sposób narażać na niebezpieczeństwo.
Trupem jest ogier w podeszłym wieku. Przez jasnożółtą grzywę przebijają się siwe włosy, a umaszczenie ma kolor bieli... przez to jeszcze bardziej widać, jakie musiał odnieść rany, które zadecydowały o jego śmierci. Plamy czerwonej krwi, jeszcze świeżej, pokrywają jego ciało. Musiał umrzeć całkiem niedawno. Jedno z kopyt ma wyciągnięte przed siebie, w ostatnim geście rozpaczy. Wygląda tak, jakby ktoś go zaatakował. Jakaś bestia. Dodatkowo ma zmiażdżone tylne kopyta - prawdopodobnie przez lawinę głazów.
To jednak nie ma dla ciebie znaczenia. Teraz wystarczy położyć się, oczekując na koszmar, a potem obudzić się kolejnego dnia wieczności...

 

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schronienie było zadowalające. Wizja cichego snu, który odbędzie się bez zakłóceń, była satysfakcjonująca. W końcu głupio by było, gdybym odwieczny rytuał został przerwany.

Mimowolnie mój wzrok przez chwilę obadał trupa. Pechowiec, gwałtownie odebrano mu to co było dla niego najważniejsze. Śmierć w samotności jest równie okropna co życie w niej. Cokolwiek go zaatakowało, zrobiło to z premedytacją. Z pewnością mogę wykluczyć zwierza czy jakiegoś stwora. Te nie zabijają dla zabawy. Inaczej jest ze zdeprawowanymi kucykami i owocami Nightmare Moon czy chaosu Discorda. Jednak czy jakiś kuc byłby wstanie zadać takie rany? Kto wie. Wiem na pewno, iż lawina również musiała być skutkiem tego czegoś. Zatem to coś albo jest głęboko w jaskini, albo tu jeszcze przyjdzie. Za moim zapachem.

Prychnąłem tylko i postarałem się znaleźć jak najciemniejsze oraz najmniej widoczne miejsce jakie tylko było, by tam udać się na spoczynek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kierujesz się jak najdalej w głąb jaskini. Wkrótce udaje ci się położyć się w najciemniejszym dostępnym kącie. Skały otaczają cię z dwóch stron i masz dobry widok na to, co dzieje się przed tobą. Zamykasz oczy i pozwalasz, by sen po raz wtóry cię pochłonął...
- Dręczą cię koszmary?
Głos jest całkowicie wyraźny i należy do żyjącej istoty. Potrafisz to odczuć. Sęk w tym, że żadnej żyjącej istoty nie ma w pobliżu...
Odruchowo kierujesz swój wzrok na ciało. Nawet nie drgnęło. Kolejne słowa jednak jeszcze bardziej utwierdzają cię w przekonaniu, że mimo wszystko głos należy do tamtego ogiera:
- Wielce żałuję, że moje zioła pozostały pod tymi głazami... Być może udałoby ci się je wydobyć. Znajduje się tam niebieski bez. Zmieszany z odrobinką mięty zawsze przynosi upragnione ukojenie podczas snu.

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten sam wieczny schemat. Mówi się, że woda nie siłą, lecz wytrwałością drąży skałę. Nie wiem ile czasu minęło od początku mojej wędrówki, ale chyba zaczynałem się przyzwyczajać do swojego losu. Ot skała nie dała się wodzie albo było na odwrót.

Układając się w miarę wygodnie oraz jednocześnie tak, by być przygotowanym od razu do dalszej wędrówki, zamknąłem oczy. Moje myśli skupiały się na kwestii ile mi jeszcze zostało czasu, w którym będę sobą.

Nagłe słowa żywej duszy wyrwały mnie z moich czynności. Czyżby zatem szaleństwo przyszło szybciej niż mogłem się spodziewać? Nigdy przecież czegoś takiego nie było... Moje oczy omiotły wszystko dokoła i czułem jak głupieje. Odkąd wędruję po świecie, pierwszy raz mam styczność z mówiącym trupem, który wydaję się rozmowny jak żywy, choć wcale się nie rusza. Kolejne słowa postawiły całe moje ciało w gotowości. Aż włos się jeżył na myśl, iż jedno dziwadło spotkało drugie. Nieśmiertelny i nieumarły, wyborne połączenie. Materiał na świetną książkę...

Nabrałem sporo powietrza i spokojnie je wypuściłem. Nie było mowy o pomyłce, zaczynam słyszeć głosy. Zatem dalsza część mojej klątwy? To nie było istotne, żadne zioła mi nie pomogą, nic mi nie pomoże.

Zbliżyłem się do truchła, by jednak upewnić się co do jego stanu. Odniesione rany i zmiażdżone kopyta utwierdziły mnie w przekonaniu, iż jest on bez dwóch zdań martwy. Mimo to spojrzałem na zawaloną część jaskini. Były dwie możliwości. Monstrum, które ubiło nieszczęśnika, miało jeszcze większego pecha, bo wyjście ma zagrodzone i samo nie da rady. Drugą perspektywą było moje szaleństwo.

- Już pędzę - stwierdziłem z wyraźną nutą ironii, zerkając co chwila to na trupa, to na głazy.

Spokojniej jedynie może być na szczytach górskich. Z taką myślą powoli zaczynałem się cofać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaskinia ponownie wypełnia się milczeniem i lekkim szumem wiatru. Wydawać by się mogło, że tak już pozostanie... cofasz się i do twoich uszu nie dochodzą żadne podejrzane dźwięki.
Wtem jednak, gdy znajdujesz się tuż przy wyjściu z jaskini, głos odzywa się ponownie. Tym razem brzmi o wiele bardziej... chłodniej niż poprzednio.
- Dlaczego dziwi cię to, że mnie słyszysz? - pyta. - Jestem duszą. Ty także nią jesteś...

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem to naprawdę taniec dwóch dziwadeł. Stałem przez chwilę i jeszcze raz rozglądałem się za źródłem dźwięku. Opcje wciąż były tylko dwie.

- Długo żyję, ale pierwszy raz mam wrażenie, by mówił do mnie trup. Ot taka niecodzienność mnie dziwi, iż słyszę nieboszczyka - odparłem. Pierwszy raz spotkała mnie taka sytuacja i prawdę mówiąc czułem jak pewien rytm mego życia był zachwiany. Potem jeszcze dodałem: - Poza tym, dusza duszy nierówna. Grzechy i przekleństwa odbierają nam wartości.

Oszalałem, prowadzę dialog sam ze sobą. Tragiczny zatem koniec mej wiecznej tułaczki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głos milczy przez krótką chwilę, a gdy ponownie się odzywa, słyszysz w nim nutkę smutku:

- A więc naprawdę umarłem w taki sposób... - mówi, bardziej do siebie niż do ciebie. - Tutaj nic nie widać. Zastanawiam się, jak to wygląda.

W twoją twarz uderza łagodny powiew zimnego wiatru.

- Żyjesz? - powtarza głos. - Na pewno? Dlaczego więc ja słyszę ciebie i ty słyszysz mnie? Dusza duszy nierówna... odbierają wartości... Chyba nie do końca rozumiesz to pojęcie.

Edytowano przez Applejuice
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba do końca nie rozumiem? - powtórzyłem z rozbawieniem.

Truposz zatem był przekonany o swojej wyższości. Wyborna pycha. Żaden potwór nie wykazałby się czymś takim jeśli chciałby bym go uwolnił. Ja naprawdę rozmawiałem z trupem lub sam ze sobą. Napawało mnie to jeszcze większym rozbawieniem, aż wybuchłem wreszcie śmiechem pełnym pogardy. Potrzebowałem kilku sekund, by się z tym opanować.

- Stwierdzenie, że żyje, to zbyt mocne określenie. Ja po prostu nie umieram, jestem wieczny - stwierdziłem z nutą obłędu. - A to, że cię słyszę zapewne jest chwilowe. W końcu, prędzej czy później opuścisz ten świat. Albo raczej mój rozszalały umysł.

Zatem wdałem się w rozmowę z tym czego nie widzę i co może być imaginacją mojego rozumu. Piękny kres. Wiedziałem, że nic nie ma sensu, że nigdy go mieć nie będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem głos wydaje z siebie długie i ciężkie westchnienie.

- A więc legendy okazują się prawdziwe - mówi. - Jesteś nieśmiertelny. W takim razie faktycznie rozumiesz wiele rzeczy inaczej niż ja. Jestem po prostu zwykłym rolnikiem... A raczej byłem. Nie sądzę, by moje zdanie miało dla ciebie jakiekolwiek znaczenie.

Ze sklepienia jaskini zaczynają spadać pojedyncze krople wody.

- Zanim odejdziesz... Czy mógłbyś spełnić moją ostatnią prośbę? - Głos wypowiada te słowa z największym dotąd smutkiem i niepewnością. - Nie chcę, by ktokolwiek mnie tutaj odnalazł. Zapieczętuj wejście do tej jaskini. Proszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze słowa wprawiły mnie w zdumienie. Potwór obrósł w legendę. Brzmi to tak, jakby straszono mną małe źrebaki. To uczucie szybko jednak gdzieś odeszło. Moja pogarda i rozbawienie również. Zdałem sobie sprawę, że coś się zmieniło. Pierwszy raz rozmawiałem z duchem. I to jeszcze w tak wyrazisty sposób. Echo przeszłości? Prosto z koszmaru? To nie ma w sumie znaczenia, skoro i tak jestem uwięziony w klatce czasu. Coś jednak się zmieniło. Pewien rytm został złamany, po raz pierwszy. Może to była tylko pewna norma, która powtórzy się dopiero po podobnie długim cyklu.

Westchnąłem.

Druga część wypowiedzi wzbudziła we mnie pewien żal dla zmarłego. Pragnął grobu, o którym nikt nie będzie wiedział. Przez myśl mi przeleciało, że jeśli będzie pogrzebany, a moc go nie opuści, to będzie wiecznie samotny. Będzie skazany na to samo co dręczy mnie. Na taki los nikt nie zasługuje.

- Czy wiesz czego pragniesz? - spytałem i przysiadłem w miejscu gdzie stałem. - Samotność na którą chcesz się skazać, będzie trwać calutką wieczność - zauważyłem i wyszczerzyłem swoje zęby. - Pokuta nie jest niczym szlachetnym...

Dopiero po tych słowach zdałem sobie sprawę, że coś kapie. Dotarło do mnie, że jeśli zaczęło niedawno, to jest gorzej niż źle. Ciekawe ile ma czasu to miejsce.

- Decyduj się szybko. Możliwe, że masz mało czasu - stwierdziłem mechanicznie, zerkając przy tym na sklepienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Grzechy i przekleństwa odbierają nam wartości, prawda? - pyta głos w zamyśleniu. Wydaje ci się, jakby chwilę zastanawiał się nad twoimi słowami. - Ta pokuta w pewien sposób mnie uspokoi... Choć nigdy nie sprawi, że się oczyszczę. W takim razie będę przeklęty. Jeśli mam być przeklęty, muszę być samotny. Obłęd. 

Ostatnie słowo przez chwilę niesie się echem po niewielkiej jaskini.

- Wiem, czego pragnę - mówi dalej. - Błagam, zrób to. Nikt nie może mnie znaleźć... Nikt...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...