Moje dni szkolne stały się żałośnie łatwe. Od kiedy zrobiłem się ostrzejszy, zacząłem wyjaśniać jednego debila po drugim, nagle... Zaczęli się mnie bać xD. Mina klasowego ogra po tym, jak go ostrzej wyjaśniłem, i to przy księdzu, który na to wszystko śmiechnął?... Bezcenna. Autentycznie takie pikachu face. Mało tego, nawet na korytarzu nic mi już wiele nie robią. Jak mnie wkurzają, rzucają chamskie teksty, przeobrażam je na żart i się śmieję. Mało tego, moje znajomki mi w tym pomagają i śmiejemy się wszyscy razem. Ma to jednak swoją cenę... Wykorzystywałem najpotężniejsze pokłady mojego humoru i... Nie ukrywam, że byłem po tych dniach kompletnie wyczerpany i wypalony. Jednak... Przynajmniej nie straciłem nerwów, a zamiast tego, pośmiałem się i spędziłem miło czas. Zmiana nastawienia wyszła mi wyłącznie na lepsze.
Jednak... Spokojnie. Nie oznacza to, że atakujemy wszystkich dookoła. Nigdy nie zaczynamy wojny. Jeśli ktoś nas zaczepi, zacznie poniżać, wtedy odpowiadamy, a czasami... Mamy to gdzieś i gramy sobie w takie dylematy, albo karty przeciwko ludzkości. Ewentualnie zaczynamy rewolucję, wieszamy nauczycielkę od matmy, a sztandar szkoły zmieniamy na flagę ze swastyką. Is bin sehr gut und HENDEHOH!
I to tyle, moi drodzy. Trzymajcie się i do następnego.