Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hetman WK

  1. - Rzecz oczywista. Uczennica to albinos, więc raczej łatwiej ją znaleźć. Nekromanta jest bardziej specyficzny, choć zakamuflowany - westchnął, po czym zaczął sobie przypominać każdy, choć najdrobniejszy szczegół mężczyzny - Ostrzegam tylko że ostatnio mam ciężkie sny, więc nie wiem jak to będzie wyglądać. Dobrze. Jestem gotów. - wyprostował się.

    Spostrzegając szkielet, kątem oka, poczuł lekkie zainteresowanie, ale szybko ponownie skupił się na rzeczonych postaciach.

  2. - Racja. Chris chyba przez dłuży czas nie będzie raczej zdolny do wykonywania obowiązków. Zdaję sobie sprawę jak bardzo byli blisko. A co do pańskiego pytania - przechylił się trochę do przodu, wciągając powietrze - To może zacznę od początku. Razem z panią doktor i Chrisem, zatrzymaliśmy się przy pewnym kamiennym kręgu. Swoją drogą, rzeczone kamienie do przekaźniki mocy Celtyckiej ale nie o to teraz. Wraz z nim, wybraliśmy się do ruin pewnego zamku. Rozdzieliliśmy się. Tam też spotkałem uczennicę. Wygląda w sumie dość nietypowo, więc od razu nabrałem podejrzeń i ułożyłem pewien plan. Chciałem zyskać jej zaufanie, udać niezbyt rozgarniętego. Po powrocie do motelu byliśmy mocno zmęczeni to od razu poszliśmy spać - przełknął ślinę - Obudziłem się wcześnie i chciałem się upewnić do do moich podejrzeń. Skontaktowałem się z nią i umówiłem w pewnym miejscu. Nie wiedziałem że pani doktor zniknęła. Tak czy tak, spotkawszy się z nią w ruinach... - mlasnął językiem - Podjąłem się nastraszenia jej. Prawie mnie przekonała. Szczęśliwie miałem po swojej stronie ducha i srebrny łańcuch. Zostawił na jej ręce pokaźny ślad - pokiwał głową - Zaczęła coś pleść że jej czyny są dobre. Ta. Oczywiście. Że nikogo nie skrzywdzi no chyba że w obronie własnej. Zadzwonił do mnie Chris z informacją o zniknięciu przełożonej. Trochę się posprzeczaliśmy a ona, w sumie słusznie odszedł. Razem z Julią, bo tak miała na imię, wybraliśmy się do miejsca gdzie przeprowadzała jakiś rytuał. Był to zwykły, stary dom. I na piętrze, było właśnie truchło. Wyschnięte. Sama nekromantka, stwierdziła że pani doktor musiał się zakraść, a ona niczego nie świadoma, zabiła ją. Chciała się pozbyć dowodów. I tu ukazał się jej brak doświadczenia. Dała się zaskoczyć, bowiem mnie i  kompanowi, udało się zdać jej rany. Chciałem ją pochwycić, acz na moment ożywiła zwłoki i przez to uciekła. No...nie na długo bo przez utratę krwi padła. Potem pojawił się jej mentor, zaczął prawić mądrości i... - spuścił wzrok na podłogę - Ogłuszył mnie i odebrał możliwość kontaktowania się z duchami. Czyli mogę rzecz tak...cele misji zrealizowane, bo odkryliśmy obecność heretyków ale ponieśliśmy też znaczne straty - westchnął ciężko.

  3. - Czy ja wiem...korytarz to w sumie bardzo urodziwe miejsce.

    Trzymając ręce za plecami, spokojnie wszedł do pokoju. Zasiadł na swoim miejscu, wypuszczając powietrze. Spojrzał na założyciela. Kotłowały się w nim myśli, co powiedzieć, by wyszło jak najbardziej szczerze. Słysząc pytanie, splótł ręce, i na moment opuścił wzrok.

    - Tak. Zgadza się - rzekł - Mogę powiedzieć...że cel naszej misji powiódł się. Faktycznie, odkryliśmy obecność nekromantów. Dwójki. Jeden, dość raczej doświadczony i uczennica...- pokiwał głową - Że tak to ujmę do poziomu poważnego zagrożenia, jej daleko. Głównie przez jej młody wiek, oraz brak jakieś wprawy - zamilkł na momet, po czym przemówił ciszej - Niestety, są też gorsze wieści. Otóż...Pani doktor... - przetarł oczy - Odeszła z tego świata - szybko wyrecytował - Przez właśnie rzeczoną uczennicę. Wiem, to może być sprzeczność, ale śmierć nie została zadana świadomie - wyjaśnił.

  4. W czasie oczekiwania na założyciela opierał się o ścianę. Zerknął w stronę Benu. Westchnął.

    - Wie pan...trochę dłużej już nie śpię - powiedział patrząc w podłogę, smętnie - Jest coś o czym chciałem z panem porozmawiać. Aczkolwiek wolałbym to uczynić w środku - Starał się zachować pozory tego, iż jest faktycznie przejęty, zniesmaczony oraz zmęczony.

  5. Hetman

    .

    Obserwując hakera, trzymał ciągle pistolet. Kiedy jego oko się dezaktywowało, zacisnął rękę na uchwycie. Wyszedł z pojazdu i rozejrzał się po terenie. Zerknął na Nelsona.

    - Nic mi nie mów - pokręcił głową - Może słyszałeś, ale tej nocy gang dziesiątek dokonał ataku bombowego na jakiś sklep. Co najmniej trzech ludzi straciłem, a jeden cywili ranny. Tyle dobrego że jeden śmieć nie żyje, a druga, bo okazało się że miałem do czynienia z przedstawicielką przeciwnej do nas płci. Trochę było śmiechu, ale puściła farbę...Ach... - przetarł twarz - Muszę jeszcze coś zrobić. Nie ważne. Aczkolwiek zgadzam się z tobą. Jak tak dalej pójdzie...z drugiej strony podopieczni będą mieli o - machnął ręką nad głową - Tyle obiektów do ćwiczeń. He - zaśmiał się - Nie będziemy musieli z drugiej strony narzekać na nudę. Można by coś wykorzystać i wygrać A powiedz mi...wy w oddziałach specjalnych macie jakieś problemy z funduszami, bronią, wiesz...jakieś niedobory lub zbyt ostre ograniczenia?

    Przy okazji zaczął przeszukiwać bazę danych w poszukiwaniu jakieś znajomego lub wtyki w firmach produkujących broń i implanty.

  6. - Nom. W sumie racja - Nie wiem, może dlatego że zostałeś wyznaczony na mojego mentora.

    Nie zamierzał bezczynnie siedzieć. Nabrał powietrza i wyszedł z pojazdu. Zaczął z wolna iść w kierunku siedziby. Obrał sobie za cel Benu. W sumie najbardziej spokojny ze wszystkich. Krokiem szedł spokojnym, niepieszym. W głowie układa plan rozmowy oraz niektórych ruchów. Przede wszystkim, przyjął wyraz twarzy na zmartwiony, trochę zmęczony. Wiarygodność przede wszystkim. Przed wejściem do gabinet założyciela, rzecz oczywista, zapukać.

     

  7. - No w sumie już zdążyłem to odkryć. Pytasz jak kończą ci co umrą? Wiesz że jestem tu nowy. W sumie nie wiem - rzekł - Choć faktycznie, spotkałem się...z lekkim że tak powiem niechęcią oraz pogardą ze strony przełożonych. Sądzę, że większość członków, tego niskiego szczebla, są jak pionki. Można je od tak poświęcić, tylko po to by osiągnąć jakiś cel. A te inne stworzenia, padają pewno po to, aby było mniej przeciwników na arenie. Ale powiedz mi co to ma do rzeczy. Wiem że stowarzyszenie nie jest organizacją ze szczytnymi celami, tak jak nekromanci. Dlaczego mnie wezwałaś?

  8. Słuchaj jej uważnie, z dużym zaciekawieniem.

    - Mojemu...mam nadzieję że myślimy to tym samym - Czego potrzebują pytasz? Wyznawców. Wyznawcy oddają im cześć, składają im ofiary. Dzięki temu istnieją. Bez ludzi którzy by się do nich modlili, stare bóstwa dawno by odeszły. Wiara dla nich to jak powietrze dla śmiertelnych. Z jej niedoboru, umierają.

  9. Z racji tego, że miał niewiele czasu, nie zwracał uwagi na piękno okolicy. Docierając w końcu na cmentarz, i widząc...coś, lekko tylko mruknął. Wiedział że nic go już nie zdziwi. No. Może nie licząc pewnej rzeczy.

    - Przyszedłem - rzekł - Wzywałaś, więc musisz mieć wyraźny powód. Więc mów - pozwolił, krzyżując ręce.

  10. - Wiesz co? Jak chcesz. Powiedziałeś że mogę iść sam, i to zamierzam zrobić - podniósł na moment otwarte dłonie w górę. Miał dość tych głosów które mu dudniły w głowie. No i ogólnie tego całego szajsu - Wy róbcie co chcecie. Mogę zginąć nie interesuje mnie że na tej ziemi.

    Odwrócił się i ruszył we wskazaną przez głosy stronę.

    - Już już.

  11. - To już sam wykombinuje - odrzekł Chrisowi - Słuchaj Lars. To te duchy mnie wybrały, przez nie tu jestem trzy razy lub cztery ratowały mi skórę. Do tego gdybym posłuchał się jednego, to może nie byłbym w tak kijowym położeniu. A ten cholerny kocur-nekromanta, nie pytaj, je zablokował. Jeśli te głosy które mi zostały w głowie, należą do nich, czy są z nimi związane to na wszystko co kocham, idę w tamtą stronę. Z racji tego że to ja byłem niejako zapalnikiem tego wszystkiego, nie oczekuje że po mnie wrócicie. Muszę to chyba jednak sam zrobić - powiedział zdecydowanie.

     

  12. Nie to że się zdziwił że samochód nie współpracował. Niemiecka robota to to nie była. Zdziwił się tym, że w ogóle mógł zaparkować tam gdzie chciał. Kiedy tylko znowu usłyszał głosy, zastanowił się. Kurde. W sumie to Wilk miał ciągle rację z Julią. Więc jeżeli to co po nim zostało...hm. Dobra.

    Postanowił pomóc Larsowi w przeniesieniu ciała pani doktor, a kiedy już to zrobi, powie żeby sami pojechali a on musi coś załatwić.

  13. Przez cały ten czas, zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej gdyby nie skończył w psychiatryku.

    Otworzył tamtym drzwi. Zdziwił się, widząc że Lars ma dziurę w piersi.

    - Dobra najpierw może wejdźcie - westchnął - Chris, pamiętasz tamtą dziewczynę? No. To postanowiłem ją szpiegować, bo miałem podejrzenia że jest nekromantką. Chciałem zdobyć jej zaufanie. Nawet trochę się udało. Doprowadziła mnie do tego domu, w którym odprawiała jakiś rytuał. Znaleźliśmy ciało pani doktor. Chciała je usunąć, ale udało mi się ją zatrzymać. Miałem w zamiarze ją schwytać i przesłuchać. No niestety nie udało się i zginęła. Znaczy tak myślałem. Potem pojawił się jej mistrz, ogłuszyli mnie a potem obudziłem obok ciała. Po krótce mówiąc. A krew należała do tamtej dziewczyny - wyjaśnił spokojnie.

  14. - CO?!

    - Dobra Chris spokojnie. Wiem, sytuacja jest tragiczna, ale nie możemy panikować. Trzeba zachować zimną krew. Przede wszystkim, przepraszam cię za tamto. Zachowałem się jak ostatni gnój, żałuje tego. Ale teraz musimy naprawić pewne sprawy. Słuchaj. Weź Larsa, i koło wieczora przyjedźcie do mnie  - tu podał adres - Zabierzemy ciało i zdecydujemy się co robić dalej. W porządku?

     

  15. Przejął się tym, że teraz będzie mu się ciągle kotłowały te głosy po głowie, ale co poradzić.

    Przewrócił oczyma, słysząc głos Chrisa.

    - Chris słuchaj. Nie wiem czy chcesz mnie słuchać czy nie, nieistotne. Ale ważne jest to, że znalazłem ciało pani doktor - powiedział, trochę głośniej, wkładając więcej emocji niż wcześniej.

×
×
  • Utwórz nowe...