No, jest kilka różnic pomiędzy Pismem Św. a "bibliami" pisanymi dla beki przez śmieszków. Przede wszystkim taka, że Pismo było pisane na przestrzeni dwóch tysięcy lat, przez wielu autorów. Mimo to po analizie stylu okazuje się, że wszystkie księgi ST zdają się wychodzić spod ręki jednego autora (w takim NT już mamy wyraźne różnice w stylach). Poza tym Pismo jest też wiarygodnym i cennym źródłem historycznym.
Ktoś mógłby się przyczepić, że Pismo i Mitologia to to samo. Otóż tak też nie jest. Mitologia jest tylko zbiorem opowiadań bez żadnego pokrycia w historii, w dodatku istnieją dziesiątki różnych wersji tych samych mitów. W Piśmie jedyny taki przypadek dotyczy stworzenia świata, które jest opisane na dwa sposoby. Oba jednak zgadzają się ze sobą co do treści.
Stąd wyższość (nie mylić z prawdziwością) Pisma. Oni wierzą sobie w białe bizony i całą zgraję bóstw, a my mamy jednego wszechmogącego Boga.
Nie, te uznane przez Kościół nie są. W przeciwnym wypadku nie zostałyby uznane. Poza tym Kościół niezmiennie twierdzi, że wiara w objawienia jest czysto dobrowolna i niekonieczna do zbawienia.
Owszem, wywyższył. W ewangelii św. Jana jest cały fragment na ten temat. Nazwał ją przy tym "niewiastą", co zapewne było nawiązaniem do słów Boga z Księgi Rodzaju. Nie wiem za to, gdzie jest napisane coś o tym, że Jezus prostował ludzi wywyższających Maryję. Jedyny fragment, jaki możesz mieć na myśli to ten, kiedy nie wyszedł do Maryi i uczniów, bo był zajęty nauczaniem ludzi. Sens tego fragmentu jest zupełnie inny. Jezus wskazał w nim, że jego rodziną są wszyscy spełniający wolę Bożą.
I tak jest. Nie prosimy Maryi, żeby wstawiła się za nami u Boga, tylko u Jezusa. To znaczy, że Jezusa jako bramy wcale nie pomijamy. Sens pośredniczenia widać choćby w najstarszej znanej polskiej pieśni - "Bogurodzicy". Prosimy świętego o wstawiennictwo u Maryi. Ta z kolei wstawia się u Jezusa. A on pośredniczy między nią, a Bogiem. W ten sposób wcale nie zostaje pominięty.
Co do tego wykręcania już nie chce mi się odnosić, bo żadnych przykładów poza dekalogiem nie podałeś. A co do dekalogu - wcale nie został zmieniony, a drugie przykazanie nie zostało wywalone. Mówisz o wersji katechetycznej, czyli o wersji do łatwego nauczenia się. W niej żydowskie drugie przykazanie zostało także zawarte w drugim przykazaniu - "nie będziesz brał imienia" itd. Sens jednak został ten sam.
Przykład nie odnosi się też w żadnym stopniu do samego Pisma, bo w nim nie zaszły kompletnie żadne zmiany w tej materii. Ucząc się wersji katechetycznej cały czas powinno się mieć na myśli dokładnie to, co jest zawarte w Piśmie.
No, ale to było w kwestii samego Pisma. A co do reszty:
Kościół katolicki, w przeciwieństwie do niektórych innych, uznaje coś takiego jak prawo naturalne. W skrócie, jeśli umierając byłeś w łasce uświęcającej, bo po prostu nie popełniłeś żadnego grzechu ciężkiego, i tak zostaniesz zbawiony.
Tu już się zgodzę. Z jednym wyjątkiem, mianowicie Konstantym nie uformował wiary, a zezwolił na tę już istniejącą. Ale wykorzystał ją sprytnie i polać mu za to. Religia często była wykorzystywana w polityce, np. przy rzekomym chrzcie Polski w 966. A z Kościołem też nie do końca jest wszystko w porządku - 1/5 papieży jest teraz określana mianem antypapieży.
Na koniec pozwolę sobie zacytować Blaise'a Pascala.