Skocz do zawartości

MacTavish

Brony
  • Zawartość

    321
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez MacTavish

  1. Zarzucam dwoma pracami, aby zwiększyć swoje marne szanse http://fav.me/d6ohrq4 http://fav.me/d5wbsu7
  2. Chyba wracam na forum : )

  3. A jeśli kiedyś zrobiłem pracę, która pasuje do tematu konkursu, to czy też mogę ją zgłosić?
  4. Byłem następny w kolejce do beczki, w której każdy wyławiał jakieś dziwne przedmioty. Postanowiłem, że skoro już tu jestem także spróbuję szczęścia, a nóż trafi mi się coś, co będę używał przez lata. - Dobra, spróbujmy - powiedziałem, zanurzając głowę w beczce. To, co ujrzałem lekko mnie zaskoczyło. Była to babeczka, taka sama, jak te, które uwielbia jeść Derpy. Szybko obejrzałem się wokół, aby sprawdzić, czy nie ma jej gdzieś w pobliżu. W sumie miałem ogromny apetyt na coś słodkiego, a jeśli zobaczyłaby mnie z tym, na pewno bym się nie najadł. - No, tą babeczką narobiliście mi tylko smaku na więcej. Macie je gdzieś jeszcze?
  5. MacTavish

    [Zabawa] Nazwij drzewo 2.0

    To zdjęcie mnie zaskoczyło, dat twarz Ja bym go nazwał Borys - kwadratowy drzewokrzak... nie wiem, czemu wybrałem to imię XD
  6. - Oczywiście, jeśli chcesz, mogę ci kiedyś wytłumaczyć oraz pokazać to i owo. To nie jest trudne, wystarczy chcieć. - odpowiedziałem, patrząc z uśmiechem na Sun. - A jeśli chodzi o zabijanie to nie miałem zbyt wielu szans, aby wykorzystywać go w ten sposób, tak naprawdę to żadnej. Nie spotkałem dotychczas nikogo o złym sercu, kogo mógłbym odrazu zabić. Mimo to przysłużył się mi parę razy przy odstraszaniu dzikiej zwierzyny podczas wcześniejszych podróży. Skierowałem się w stronę łuku, po czym chwyciłem go w kopyta i wracając na stare miejsce, podałem niebieskookiej. - Wiesz, mnie także interesują instrumenty. Zwłaszcza klasyczne, ale lepiej, abym nie dostał ich w swoje kopyta bo strasznie bym pewnei fałszował. Ogółem ze wszystkich instrumentów najbardziej lubię gitary. Mam nawet jedną w domu. Całkiem przyjemnie się na niej gra. - powiedziałem, obserwując klacz, trzymającą drewnianą broń.
  7. - To prawda. Rzadko się z nim rostaję. Towarzyszył mi na prawie każdej wyprawie od kiedy go dostałem, czyli od około 7 lat. Dostałem go od rodziców na urodziny. Na początku ciężko mi było cokolwiek z niego ustrzelić, ale po latach praktyk opanowałem go na całkiem dobrym poziomie... tak bynajmniej mi się zdaje. - powiedziałem, po czym wziąłem łyk wody. Podczas tej całej dzisiejszej rozmowy zaschło mi w gardle. - Jest dla mnie najcenniejszą rzeczą, jaką od nich dostałem - dokończyłem. - A jak z twoją grą na skrzypcach. Długo już na nich grasz?
  8. - D-Dziękuję - wyjąkałem. Ciągle byłem zaskoczony rozmiarami namiotu, który został przez nas rozłożony. Po chwili postanowiłem, że rozpakuję rzeczy z torby, tak jak zrobiła to Sun. Na początku zdjąłem z grzbietu swój drewniany łuk i odstawiłem w najbliższy kąt. Podobnie postąpiłem ze śpiworem, kładąc go obok broni. Po chwili zauważyłem także prowiant i kilka łakoci, którymi odrazu postanowiłem podzielić się z klaczą. - Ty także sie częstuj - powiedziałem z uśmiechem na twarzy, po czym wziąłem kilka krakersów.
  9. - Jeśli ty się na to zgadzasz, to ja także - odpowiedziałem bez zastanowienia, po czym skierowałem swój pyszczek w jej stronę. Nasz drugi pocałunek trwał nieco dłużej, niż ten pierwszy i był nawet lepszy niż ten poprzedni, lecz został przerwany przez krople deszczu spadające na nasze głowy. - Przez to wszystko zapomnieliśmy nawet o rozbiciu namiotu, a Applejack ostrzegała wszystkich, że zaraz się rozpada - Po tych słowach zacząłem przeszukiwać swój plecak z rzeczami. Pomimo kilkukrotnego sprawdzenia torby, nigdzie nie mogłem go odnaleźć, co oznaczało tylko jedno. - Ups, chyba zapomniałem wziąć go ze sobą. Czyli dzisiaj muszę spać pod drzewem - powiedziałem do Sun, wskazując ma drzewo, które znajdowało się nieopodal.
  10. To co przed chwilą się zdarzyło mocno mnie zdziwiło. Liczyłem jedynie na to, że przyjmie moje objęcie jako gest bliskiej przyjaźni, lecz po chwili odsunęła się ode mnie. Już chciałem ją za to przeprosić, lecz nie zdążyłem, ponieważ odrazu zbliżyła swój pyszczek do mojego i pocałowała. Chciałbym, aby pocałunek ten trwał wieczność, ale niestety nie mógł. Po chwili odsunęła się i zaczerwieniła, ale nie wiem, czy bardziej ode mnie. Mimo, że chciałem coś do niej powiedzieć nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa, przez sytuację, która zaszła dosłownie kilka sekund temu. Po chwili udało mi się jednak coś wypowiedzieć. - Nie przepraszaj - zacząłem. - To było całkiem... przyjemne. Po tych słowach przestałem mówić na krótki moment. CIąglę myślałem o pocałunku Sun, który był moim pierwszym w dotychczasowym życiu. Teraz wiedziałem, jak się czują zakochane osoby.
  11. - Tak jak już wspomniałem, być może to mój tata mi o tym nie wspominał bo myślał, że nie będzie mnie to interesowało, a szkoda... Jeśli chodzi o twoje podróże, to pod tym, względem wcale się nie różnimy, mimo licznych wypraw, nigdy nie zagrzewałem miejsca w nowo poznanych miejscach, lecz pomimo to zawsze do nich wracam, ponieważ lubię podziwiać ich naturalne piękno - powiedziałem, po czym zaczerpnąłem powietrza, aby kontynuować moją wypowiedź. - Szkoda, że nie wróciłaś nigdy wcześniej do swojego domu w Cloudsdale, być może poznalibyśmy się trochę wcześniej. Jeśli chodzi o twoją grę to tak naprawdę także i ja z uwagą słuchałem dźwięków, które wydobywałaś ze swojego instrumentu, ale w odróżnieniu do innych, o których wspomniałaś wiem , że nie pochodzi ona sama z siebie, za każdym razem musiałaś wkładać do tego część siebie, czego żaden inny kucyk ośmielony twoją sztuką nie potrafił dostrzec. Nie mogę się jedynie zgodzić z twoimi "farmazonami", jak je sama nazwałaś. Od samego początku naszej rozmowy z ciekawością wsłuchuje się w każde twoje słowo, a nawet oddech. Tutaj przerwałem na chwilę, aby móc wyszeptać do niej jeszcze parę słów. - Ja także ci dziękuję Sun, za to, że nie boisz się ze mną rozmawiać. Dzięki tobie zapomniałem o nieśmiałości, którą się odwzorowywałem, aż do tej chwili. Dziękuję... Po tych słowach zbliżyłem się do niej i przytuliłem do siebie. Nie byłem pewien, czy nie odrzuci mnie od siebie, ale musiałem zaryzykować...
  12. - To on jest twoim ojcem?! - spytałem z niedowierzeniem. - Pewnie, że go znam, jest jednym z bliższych znajomych mojego taty, którzy z nim pracują. On także kontroluje pogodę na pobliskich terenach Cloudsdale. Nie wiedziałem, że ma córkę w twoim wieku. Bardzo mnie to zdziwiło, że Sun Circle miał dzieci, o którym nigdy nie słyszałem, a może po prostu to mój tata mi nie chciał o tym powiedzieć? - Niestety twoją matkę mniej pamiętam. Widziałem ją może z dwa - trzy razy, gdy odwiedzałem fabrykę pogody, obserwując, jak powstają - powiedziałem. - A masz może jakieś rodzeństwo lub bliższych przyjaciół, którzy ci ich zastępują? - spytałem niebieskooką klacz. - Jeśli chodzi o mnie to moim przybranym bratem jest pegaz o imieniu Shiny Moon, którego poznał podczas letniego obozu latania. - A ty? - spytałem ponownie.
  13. - Tak. Uczyła tam, jeśli dobrze pamiętam, już dwa lata przed moimi narodziniami. To właśnie tam poznała mojego tatę, z którym nie całe pół roku później wzięła ślub - odpowiedziałem. - Być może ją znasz? Zwie się Clear Mind i ma niebieską grzywę z nieco jaśniejszymi pasemkami. Dużo jej zawdzięczam, gdyby nie ona, to pewnie dzisiaj nie byłbym tak świetnym lotnikiem. Ale mniejsza o to. A co z twoimi rodzicami? - spytałem z zaciekawieniem klacz o jasnożółtej sierści.
  14. Zdziwiło mnie to, że Sun postanowiła zejść z mojego grzbietu. Widziałem, jak cała dygotała, przez co musiała na chwilę usiąść, aby się odstresować. Najbardziej w tym wszystkim niepokoił mnie jej smutek oraz łzy spływajace po jej policzku. Słowa, które wypowiedziała Sun wcale mnie nie uspokoiły, wręcz skłoniły mnie do myślenia nad tym, jaki sen mógł ją tak bardzo wystraszyć. Chciałem spytaćją o to, lecz nie miałem odwagi tego zrobić. Nie chciałem, aby musiała przywoływać wspomnienia, do których zapewne nie chciała wracać, a już tym bardziej mówić o nich innym. - Jesteś pewna, że dobrze wypoczęłaś? - spytałem. - Nie chciałbym, aby coś ci się stało podczas tej podróży... Po tych słowach skierowałem swój wzrok na ziemię, lekko się przy tym uśmiechając.
  15. Musiałem przerwać patrzeć w niebo, ponieważ z Sun było coś nie tak. Odwróciłem głowę w jej stronę, aby sprawdzić, co się stało, ale jedyne co zauważyłem to spływająca łza z jej policzka. Dostrzegłem także, że cała się trzęsła, jakby przed chwilą przeżyła jakiś duży szok. - Co się stało? Śnił ci się jakiś koszmar? - spytałem.
  16. Słysząc jej ostatnie słowo, postanowiłem, że spojrzę na nią jeszcze raz. Teraz, gdy spała wyglądała jeszcze bardziej słodko, przez co nie mogłem oderwać od niej oczu. Najbardziej ucieszyła mnie myśl, że udało sie mi zdobyć bliskiego przyjaciela, z którym miło mi się rozmawiało. Odwróciłem głowę w stronę nieba, aby sprawdzić jak bardzo zmieniło się odkąd ostatni raz na nie patrzałem, ponieważ ta rozmowa na dobre mnie od niego odcinągnęła. Tym razem na niebie pojawiło się sporo więcej gwiazd. Patrząc na nie, zauważyłem, że ułożyły się w kształt przypominajacy mnie i Sun. Byliśmy przytuleni do siebie, a ja pieściłem jej grzywę. To był piękny widok. Za to właśnie kochałem nocne niebo, któremu w każdej wolnej chwili lubiłem się przyglądać.
  17. - Spokojnie. Nie jesteś ani troszeczkę za ciężka - powiedziałem do Sun, znajdującej się na moim grzbiecie. Mimo, że miałem na sobie lekkie obciążenie, to kilka kilogramów więcej nie zrobiło dla mnie zbyt dużej różnicy. - Muszę ci podziękować za wspólnie spędzony czas i za to, że tak miło się mi z tobą rozmawiało... mówiąc to, zauważyłem, że Sun już ledwie otwiera oczy. - Śpij już. Niedługo powinniśmy dojść do punktu założenia obozu. Jestem pewien, że to tylko kawałek stąd. Jedyne, co zdążyłem jeszcze wyszeptać zanim zamknęła oczy to "Dobranoc".
  18. - Pewnie, czemu niby nie miałbym tego zrobić? Widzę, że ledwo idziesz, a w takim stanie długo nie pociągniesz - odrzekłem, po czym uśmiechnąłem się do niej. Jedyne, co mnie teraz zastanawiało to to, kiedy dojdziemy na drugi koniec sadu, gdzie rozbijemy swój pierwszy obóz. Przewiesiłem swój łuk na drugi bok - Już możesz siadać, ja jestem gotowy, a ty?
  19. - To dobrze - odpowiedziałem. Tak jak trafnie zauważyła Sun większość z grupy była już wyczerpana. Wiele z nich ziewało co chwilę, już przymykało na chwilę oczy. Sam byłem podmęczony, ale ta rozmowa mnie mobilizowała do dalszej wędrówki. - To co aktualnie mam na sobie nie stanowi dla mnie większego ciężaru. , więc jeśli chcesz mogę cię ponieść do najbliższego rozbicia obozu. Co ty na to - spytałem, wsłuchując się w to, co teraz powie klacz o niebieskich oczach.
  20. - Każdego kogo spotkałem i rozmawiałem nazywam przyjacielem, więc dlaczego ciebie nie miałbym tak nazywać? Nie lubię odrazu osądzać ludzi, że są źli, lepiej myśleć o nich w drugim kierunku bo wtedy nawet się lepiej rozmawia - odpowiedziałem. Trochę mnie zdziwiło, że w Cloudsdale mieszka ktoś taki jak ona, a ja nie miałem nawet pojęcia o jej istnieniu... - Musisz mieć wspaniałych rodziców, skoro tak bardzo cię kochają i tak dużo ci powierzyli. Moja mama nauczyła mnie latania od podstaw, teraz nie dziwi mnie, dlaczego jest nauczycielką w jednej z większych szkół w Cloudsdale... stare, dobre czasy nauki latania... - po tych słowach zacząłem myśleć o tym, jak po raz pierwszy wzniosłem się ponad ziemią i poszybowałem kilka metrów, po których niestety upadłem bo nei byłem jeszcze na dość dobry, aby utrzymać się tak na dłuższy czas. Moje wspomnienia przerwała niedaleko wystająca gałąź. Najpierw przepuściłem Sun, aby sprawdzić, czy nie jest na tyle zmęczona, aby ją sama zauważyć w odpowiednim czasie. Jak wcześniej zauważyłem, mimo, że nie zwolniła kroku po jej oczach mogłem się domyślić, że jest już wyczerpana tym całym dniem. Tak, jak też myślałem... nie zdążyłaby zareagować, gdyby nie moja interwencja. Jedyne, co udało mi się zrobić, to złapać ją i rozijając skrzydła ulecieć do góry. Po chwili wylądowałem, opuszczając ją powoli na ziemię obok mnie. - Nic ci nie jest?
  21. - Nazywam się Night Arrow, ale możesz mówić Hunter, bo tak nazywają mnie moi przyjaciele - odpowiedziałem. Z jej głosu wynikało, że musiała się trochę bać. Nie dziwiło mnie to zbytnio, sam się trochę bałem podczas rozmowy z nowymi ludźmi, lecz rozmowa w cztery oczy była czymś innym... była przyjemniejsza i ciekawsza niż rozmowa w większej grupie. - Spory kawał czasu minął od kiedy zacząłaś grać na nich... teraz się nie dziwię, dlaczego tak dobrze to ci wychodzi. Zapomniałem sie ciebie spytać... skąd pochodzisz? Jeśli chodzi o mnie to pochodzę z Cloudsdale, które jest niedaleko stąd.
  22. Słysząc, że zaraz wyruszają, Night sprawdził jeszcze raz, czy aby na pewno wszystko ze sobą wziął. Po ostatnich słowach farmerki ruszyli w drogę. Każdy szedł obok swojego kompana, którego poznał tego dnia. Tych, którzy nie mieli swojej pary było naprawdę mało i kimś takim był właśnie Arrow. Mimo, że mógł do kogoś podejść i porozmawiać, nie chciał tego robić. Dziwnie się czuł po tym ostatnim spotkaniem z Secret'em i Snowy, nie chciał, aby taka sytuacja powtórzyła się po raz kolejny, dlatego wolał poczekać, aż ktoś sam zaproponuje mu towarzystwo w tej podróży. Największą uwagę ze wszystkich kucy, które szły w pojedynkę pryciągnęła klacz o niebieskich włosach, grająca na swoich skrzypcach. Muzyka, którą z nich wydobywała uspokajała stopniowo zielonookiego pegaza. Po chwili od wyruszenia grupy na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Podziwianie ich znajdujących się na nocnym niebie było jednym z jego ulubionych zajęci, przypominamy mu one także o nocy, w której zdobył swój własny CM. Jego rozmyślanie przerwało zderzenie z jednym z kucy, idącym niedaleko niego. Jak się okazało była to ta sama klacz, która grała na swoich skrzypcach. Przeprosiła go za tą wpadkę, pytając, czy nic mu się nie stało. Night, pomagając jej wstać, uśmiechnął się i powiedział - Nie. To ja przepraszam, że to się stało. Zamyśliłem się trochę za mocno no i... to jest efekt mojej nieuwagi. Pegaz, widząc jej błękitne oczy nie wiedział, czy zdobędzie się na odwagę rozmowy z nią, ale jeśli chciał poznać kogoś nowego musiał to zrobić. - Słyszalem twoją grę na skrzypcach - zaczął. Pięknie ci to wychodziło. Czy mogę wiedzieć, jak się nazywasz?
  23. Zdziwiła mnie ich reakcja, a zwłaszcza ukłon Secret'a, któremu odwdzięczyłem się tym samym. Wyczułem w nich narastający niepokój, który najprawdopodobniej został spowodowany moją zbyt gwałtowną reakcją. Nie tak to miało być - pomyślałem. Jedyne co mogłem teraz zrobić to ich za to przeprosić i odejść. - Przepraszam, że was zaniepokoiłem. Zrobiłem to zbyt nachalnie względem was. Nie wiedziałem, że tak to przyjmiecie... Miło było was poznać. - powiedziałem, tym samym kończąc rozmowę. Następnie odwróciłem się od nich i zacząłem iść w kierunku jednego z wielu drzew znajdujących się na tejże farmie.
  24. Idąc, myślałem jeszcze o czym mógłbym z nimi pogadać, gdy już się im przedstawię. Jeśli na nic nie wpadnę, to mogę liczyć tylko na to, że oni rozpoczną jakiś ciekawy temat do rozmów. Najważniejsze, aby nie palnąć przy nich jakiegoś głupstwa. Dochodząc do nich, zauważyłem, że jeden z nich miał coś nie tak z okiem. Wiedziałem, co to oznaczało, bo już nie raz się z czymś takim spotkałem, ale nigdy nie widziałem tego u zebr, dodatkowo w tęczowe paski. - Hej! - rozpoczął pegaz. - Jak się macie? Nazywam się Night Arrow i pochodzę z Cloudsdale, a wy? - powiedział zielonooki, po czym się uśmiechnął.
  25. - No nic... sam muszę do kogoś podejść i zacząć rozmowę. Czekanie tutaj na innych nie było dobrym pomysłem. - powiedziawszy to cicho, Night Arrow zaczął rozglądać się po okolicy. Po raz kolei nie mógł oderwać wzroku od tajemniczej postaci, przy której teraz znajdowała się tęczowa zebra. Po chwili namysłu, zdecydował się, że podejdzie do nich i tak też zrobił.
×
×
  • Utwórz nowe...