Skocz do zawartości

Emronn Marvelous

Brony
  • Zawartość

    403
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Emronn Marvelous

  1. Zaskoczony działaniem przeciwnika, ciągle bacznie obserwował lustro, zaś dziwny, czerwony gaz wciąż wydobywał się z ust u dłoni. Nie spodziewał się takiego ataku. Poczuł nagle, jak opuszczają go siły, zaś barwa pokrywa go jeszcze szybciej (Obliczając status - ok.80%). Zignorował jednak pędzące w jego stronę kryształowe ręce, gdyż automatycznie jego poprzednie się na nie rzuciły (Przypominając - reagują na wszystko, co się w obecnej chwili najszybciej porusza, w tym wypadku ręce - ręce) tworząc przy uderzeniu dosyć wysoki, rubinowy murek.

    Dym z ręki szybko poleciał w stronę lustra, zasłaniając całe odbicie. Był tak gęsty, iż gwarantował idealną zasłonę. Prawdopodobnie miał zostać użyty w innym celu, lecz sytuacja zmusiła go do jak najszybszego działania. Trzecim okiem, zdolnym do kontroli w wymiarze, wyciągnął spojrzeniem mury areny oraz pobliskie skały, zabudowując nimi lustro. Gruz uderzał tak mocno, iż najprawdopodobniej wręcz je zniszczył. Jeśli nie - dla gwarancji wspomniany wcześniej dym spowodował jakąś eksplozję, która powinna się pozbyć lustra na dobre.

    - Przez chwilę nie wiedziałem, jak będę mógł Ci odpowiedzieć. Prawdę mówiąc, pojedynek wręcz za szybko się rozkręcił, a Ty pewnie wciąż masz jakieś asy. Właśnie dlatego pora to powoli już kończyć. - stwierdził Emronn, tym razem patrząc prosto na przeciwnika. Wzrok jednak znów powędrował ku ziemi, by najprawdopodobniej wykonać przy jego pomocy kolejny ruch. Mag zagryzł zęby zupełnie, jakby zaraz miał odczuć jakieś bóle... oko skupiło się na ziemi, wywołując jej małe trzęsienie. Wyciągnął w jej stronę ręce, po czym od siebie odsuwał tak, jakby coś rozrywał - nagle w ziemi pojawiła się niewielka szczelina (status: 85% koloru). Dłoń wraz z wzrokiem szybko wróciły na przeciwnika, gwałtownie cisnąc nim w szczelinę tak, by wbić go tam po same piersi. Mag zleciał, zatrzymując stopy na tak bardzo zmęczonej pojedynkiem ziemi, po czym stanął nie dalej niż metr od przeciwnika.

    - Tak szybko muszę tego używać... jesteś naprawdę potężny. Miało mi to służyć dopiero pod koniec pojedynku, bym mógł powrócić do swej posiadłości pełen sił... Nie lubię tego robić... - kucnął przed przeciwnikiem, wyciągając rękę z ustami prosto przed jego twarz - ...ale to konieczne, jeśli chcę dłużej z Tobą powalczyć.

    Szybko dłoń zacisnęła się na ustach przeciwnika, wysysając z niego energię, która była dostarczana powoli Emronnowi. Niestety w ślimaczym tempie, na dodatek nie widział rąk przeciwnika, gdyż te były pod ziemią i nie wiedział, czy czegoś nawet tam nie kombinuje. Barwy z Emronna zaczęły schodzić, jednak potrzebował by jeszcze wielu minut, by całkiem się oczyścić z "użycia" czy też "ukrytego atutu". Zdawał sobie sprawę z swobody ruchu rąk przeciwnika, jednak chciał go trzymać jak najdłużej, by przynajmniej wyrównać porcję posiadanej mocy. Wbrew pozorom, dłoń wysysająca energię nie dusiła przeciwnika, ani nic w tym stylu - po prostu gromadziła i zabierała to, czego się używa w magicznych pojedynkach. Druga ręka zaczęła masować oko, jakby piekło właściciela od tych kilku użyć.

    Wskazówka/Informacja dodatkowa: Jako, iż oko podczas tego marnego masażu musi być zmrużone, zaś obie ręce są zajęte, to właściciel wymiaru nie może go użyć do nagłego kontrataku. Świetna okazja, lecz czas leci, a wydaje się, że ten potrzebuje go jak najwięcej, by wyssać odpowiednie ilości energii...

  2. Emronn miał wrażenie, iż przeciwnik coś knuje pod zasłoną. Tylko co? Szybko dostał odpowiedź, której zupełnie się nie spodziewał. Po linii prostej od strony przeciwnika wyrósł las kryształowych rąk, które zaczęły głośno strzelać, rozrzucając krystaliczny pył na wszystkie strony. Najprawdopodobniej te z samego przodu zostały trafione jakimś niesamowitym pociskiem, skoro dopiero dłonie najbliżej maga zdołały na sobie zatrzymać zabawkę przeciwnika. Mag był zaskoczony, iż wróg posłał w jego stronę coś tak przeszywającego - sądząc po torze lotu, wycelowanego w główny atut/wadę wymiaru - tajemnicze oko.

    - Sprytnie. Chciałeś się pozbyć mojego oka. Zepsułeś też plan mego zaklęcia... dłonie dusz chwytają to, co najszybciej się rusza w danej chwili, jeśli to więcej rzeczy niż jedna. Najszybciej się ruszał pocisk, więc został chwycony, zaś ty jakimś magicznym trafem zdążyłeś mi zniknąć znów z pola widzenia, skoro miejsce, które obserwuję... jest puste. - Wyjaśnił zaskoczony mag, rozglądając się swym wielkim okiem dookoła.

    - Tamashī o motomeru te! - krzyknął, po czym szybko podniósł ręce do góry dając w ten sposób jakby polecenie zaklęciu. Szybko też jego skóra pokryła się kolejną częścią barwy (Już jest ok. 75%), zaś czwarte oko na plecach powoli się zamknęło. Dłonie gwałtownie zaczęły się wyciągać z areny, wyrastając jako las kilku tysięcy rąk lecących w stronę przeciwnika. Emronn jeszcze nie wiedział, gdzie ten jest, lecz oko pozwalające zarządzać wymiarem w parze z odpowiednią magią mogło zdradzić położenie wrogiego maga.

    - Te rubinowe ręce w końcu Cię pochwycą, wtedy nie będzie tak łatwo o ucieczkę. - oznajmił, bacznie obserwując tor ich pędu. Przeciwnik szybko też zauważył, iż usta w dłoni Emronna wydmuchują dziwny, czerwony gaz w powietrze...

  3. Rozdział 4

    My little Warhammer

    Rozdział 4

    Marines stali i wpatrywali się w znak jak osłupieni. Znak był wypalony w ziemi, Nadal było czuć woń palonej trawy. Powoli, cały oddział przeszedł na drugą stronę pagórka. Leżał tam stos rozkładających się już trupów tubylców. Już mieli zaraportować to do bazy, gdy usłyszeli krzyki. Odwrócili się, i zobaczyli jeszcze żywego obcego, z powyrywanymi odnóżami. leandros wyjął urządzenie tłumaczące, i nachylił się nad stworem. Mieli nowe zadanie, a tubylcy może coś wiedzieli. Obcy jednak niewiele już widział, widocznie odchodził. Leandros tak jak podczas szkolenia wyjął środek przeciwbólowy, wbił w ciało stwora, odczekał dziesięć sekund i rozpoczął podstawową reanimację. bez pomocy konsyliarzy niewiele zdziała, obcy pożyje jeszcze przez kilka godzin. Jednak jeżeli przyślą u konsyliarza, obcy przeżyje. Po kilku minutach stwór obudził się i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na marines. Przeraził się, zaczął kwilić oś w nieznanym języku, próbował uciekać, ale wtedy zobaczył brak odnóży. Miał już mdleć, gdy Leandros wyciągnął drugi środek przeciwbólowy i wbił go w zyłę obcego. W tym czasie urządzenie szukało odpowiedniego języka. Po chwili zatrzymało się na napisie ,,Rubieża j. n. 95261" Leandros spokojnie odezwał się do obcego

    -Nie chcemy zrobić ci krzywdy, ale odpowiadaj na nasze pytania. Wtedy przeżyjesz. - Urządzenie szybko przekalkulowało imperialny gotyk Leandrosa po czym zmieniło go na lekko piskliwy głos lektora. Po chwili stwór odpowiedział, maszyna znów przekalkulowała:

    -co chcecie wiedzieć?

    -Kto zrobił to wszystko?

    -Nie wy? Może jedni z was? Byli podobni do was, tylko zbroje miały inny kolor. - Powiedział przerażony kucyk.

    -Nie to nie my, to nasi najgorsi wrogowie. Tyle starczy. - Wezwij konsyliarza i transport! rzucił do nowego. Po kilku minutach dał sie słyszeć odgłos Transportowca Rhino. Po chwili wyłonił się niszcząc drzewa. Ale to nie był Rhino Imperium. przewiózł on wojowników chaosu. Po kilku sekundach z transportowca wybiegł oddział uzbrojonych zdrajców, którzy rozpoczęli ostrzał. Marines natychmiast rzucili się w poszukiwaniu osłon. Nowemu się nie poszczęściło, Dało sie słyszeć chrzęst pękającej czaszki, i marine padł na ziemię.

    Rozpoczęła się taktyczna strzelanina, niepodobna do rzezi w siedzibie tubylców. Tutaj jeden błąd oznaczał śmierć. Leandros wyskoczył zza osłony, wystrzelił serię w jednego ze zdrajców i z szybkością przetoczył się do następnej, którą był głaz. Wytrzyma kilka minut, potem zacznie się kolejne poszukiwanie. Nacisnął przycisk na pasku i po mikrosekundzie wystrzelił z niego granat przeciwpiechotny. Wychylił się na sekundę i cisnął nim w grupkę przeciwników. Widział, że trzech zdrajców nie zdążyło odskoczyć i eksplozja skończyła się dla nich tragicznie. Szanse obu stron były równe, oba oddziały co chwila wyskakiwały zza osłon ostrzeliwując się nawzajem. Usłyszał krzyk, i zobaczył że Lorgar został trafiony. Żył, ale nie mógł walczyć. Leandros przeklął w duchu, po czym znów zaczął ostrzeliwywać marines chaosu. Jeżeli wsparcie nie nadejdzie, Ich oddział zostanie zniszczony.

  4. Akurat Skyrim z naszym dubbingiem jest dla mnie jedną z najdurniejszych porażek tłumaczeniowych ostatnich lat. Istna tragedia i krzywda dla wspaniałego tytułu.

    Świetnie za to wypadł dubbing w Gothic czy Warcraft 3. Nie wspomnę nawet o arcymistrzowskim tłumaczeniu Planescape: Torment czy Icewind Dale... Można dyskutować, ale koniec końców: kwestia gustu.

  5. Sekundę przed tym, nim rakiety trafiły cel, Emronn się uśmiechnął po raz kolejny. Przeciwnik spoglądając na maga dostrzegł w ostatniej chwili otwierające się oko na czole, które miało rażąco błękitne tęczówki.

    Środek areny wybuchł, zasłaniając dymem i odłamkami kryształu spory kawałek pola widzenia. Po kilku chwilach kontrast barw jakby się całkowicie odwrócił, zaś białowłosy mag wykonujący swe czynności poczuł, iż coś jest nie tak. Powoli zaczął się wręcz unosić, tak samo jak mechaniczne stwory czy widzowie. Wrogie stworzenia zaczęły bezradnie machać w powietrzu swymi kończynami, szukając miejsca przyczepienia, tak samo jak widzowie, którzy zaczęli krzyczeć i płakać, bezradnie machając rękoma czy nogami. Nikt nie wiedział co się dzieje, poza samym Emronnem. Dym wybuchu zniknął, tak samo jak mag z środka areny. Rakiety pozostawiły po sobie nie mały ślad - krater, który pomieściłby spokojnie do stu osób. Przeciwnik najpewniej zaczął się zastanawiać, co się właściwie stało.

    - Już wyjaśniam. - znów ten znajomy głos. Pozycje się odwróciły: mag stał w powietrzu, jak gdyby nigdy nic, zaś przeciwnik lewitował plecami do ziemi, może na metr wysokości. Normalne, ludzkie oczy były zamknięte, zaś trzecie, większe od pozostałych - otwarte. Przy odwróconym kontraście tęczówka była czerwona, co pięknie się komponowało z tłem: ciemnoniebieska noc zmieniła się w pięknie rubinową.

    - Jak zauważyłeś, korzystam z różnych mocy. Głównie manipulacja otoczeniem, czy nawet zmiana wymiaru, tak jak teraz to uczyniłem. Oko, które tak bacznie obserwujesz jest zdolne do kontroli grawitacji, stąd taki chaos na arenie. Na szczęście jego przygotowanie nie zajęło mi dużo czasu... w przeciwnym wypadku było by dla mnie mniej wesoło. W ostatniej chwili zmieniłem tor lotu rakiet, samemu odskakując, co przy kontroli grawitacji doprowadziło mnie do tego miejsca. Cóż... teraz możemy zacząć prawdziwy pojedynek. - wytłumaczył mag, spoglądając na ciało, które w ślimaczym tempie - ale jednak - zaczynało być coraz bardziej czerwone (naturalnie niebieskie, lecz kontrast barw pozostawiam w opisie). Nie było to zaklęcie, lecz magiczny efekt oka. Emronn wyciągnął prawą rękę w stronę przeciwnika, za pomocą kontroli grawitacji mocno wycierając przeciwnika plecami po ziemi/pozostałościach platformy. Czarnowłosy mag powoli zaczął tracić skrzydła, zaś pchnięcie po ziemi było prostolinijne na tyle, iż ten uderzył w ścianę areny plecami i tyłem głowy. Wraz z kontrolą grawitacji określonego celu Emronn zmieniał barwę nieco szybciej. Na polu bitwy panował totalny chaos, któremu ciągle sprzyjały krzyki innych. Maga to jednak najwidoczniej nie obchodziło, co się z tymi stanie.

    Drugą rękę wyciągnął w stronę stworów, powoli zaciskając dłoń, co spowodowało, iż wszystkie mechanizmy z areny zebrały się w kulę. Zwinnie machnął ręką tu i tam, wyrzucając wszystkie obiekty poza teren areny. Widocznie albo go to dodatkowo wzmocniło, albo osłabiło - powiedzmy, że już 60% jego ciała było innej barwy, zaś sam znów zaczął pluć krwią, która zatrzymała się przed nim w powietrzu zamieniając w latające kropelki.

    - Pora na zaklęcie. - Zgarbił się lekko, bacznie obserwując miejsce uderzenia przeciwnika, którego stracił z pola widzenia po wbiciu go w arenę.

    - Te no tamashī - Trzecie z zamkniętych oczu na plecach zaczęło krwawić, zaś ciało otrzymało kolejne 5% zmiany barwy. Z całej areny wyrosły tysiące rubinowych dłoni, nie większych od ludzkich. Obecnie te pozostawały w bezruchu, jakby czekały na jakiś znak. Mag stopniowo ciągle zmieniał barwę, głośno sapiąc, zaś jego twarz, chociaż próbowała to ukryć, ukazywała zmęczenie.

    "Magia nie zmienia zbytnio świata. Właściwie jeszcze bardziej go komplikuje." - J. K. Rowling

    (Cytaty rzeczywiście oddają dodatkowe piękno pojedynkowi, czyż nie?)

    Edit wyjaśniający: Trzecie oko nakłada zupełnie inny wymiar, w którym Panem jest twórca. Dlatego pijawki Lemuura nie były w stanie tego pochłonąć i zostałe wyrzucone. Wymiar to nie zaklęcie, zawsze jest się w jakimś wymiarze.

    2aa0ps7.jpg

  6. Emronn pierwszy raz się uśmiechnął podczas całego pojedynku. Tyle magii w niemal jednej chwili! Ku zaskoczeniu Lemuura, wszystkie stwory padły na platformę (najprawdopodobniej z powodu zniknięcia magicznego zasilania), zaś rakiety opadły w trakcie lotu do celu. Z jakiegoś powodu jednak nie wybuchły w powietrzu, lecz mag to zignorował. Przeciwnik najprawdopodobniej był przynajmniej zaskoczony.

    - Wystarczyło, że nawdychałeś się chociaż tą chwilę. Dym miał na celu rozproszenie Twojej łączności z magią, więc przez najbliższe kilka minut będziesz skazany na swoje mniej magiczne zabawki. Szkoda, że do tego zaklęcia potrzebowałem czegoś dużego, jednak Ty to postawiłeś.

    Mag lekko opadł, zaś jego lewą pierś pokryła niebieska barwa. Najwidoczniej modyfikacja wrogiego zaklęcia niosła jakieś skutki uboczne, bądź ten nie opanował zaklęcia do perfekcji. Wynikiem stworzenia gazu były szybkie wymiociny krwią.

    Emronn jednak nie chciał ani chwili dłużej okazywać słabości, więc szybko się wyprostował i spojrzał z powagą przeciwnikowi w twarz. Dłoń z okiem wyciągnął w stronę przeciwnika, zaś drugą ręką zaczął oblizywać świecący się na klatce piersiowej kryształ.

    - Rirīsu! - krzyknął, po chwili wypluwając na platformę pełno nasion, które po chwili przemieniły się w niemal mechaniczne stwory. Różnica była tylko jedna: te były pokryte kryształem, na dodatek miały z skrystalizowane, dodane skrzydła. Cała arena została pokryta mechaniczno-kryształowymi stworami, przypominającymi skorpiony. Tłumacząc najprościej, słupy, które wchłonęły na początku walki armię stworów przeciwnika, oddały swe zbiory Emronnowi. Kryształ na ciele widocznie był pojemnikiem modyfikującym zaklęcie wroga, które w tej chwili wykorzystał wprowadzając lekką modyfikację. Kryształ na klatce piersiowej zgasł, zaś na plecach zamknęło się trzecie oko.

    - Wykorzystam to przeciw Tobie. Dobrze, że zniszczyłeś zaabsorbowaną wieżę, gdyż nie znałem jej działania, zaś stwory zdążyłem poznać. Są przepełnione moją magia, więc nawet gdybyś mógł przez najbliższe chwile czarować, nie będziesz miał na nie wpływu. Chyba, że mechanizmy idą inną drogą... lecz to szczegół.

    Najwidoczniej kryształy działały nieco inaczej, niż oczy, które Emronn miał na plecach. Gorsze dla przeciwnika jest jednak to, iż mógł łączyć ich magię. Teraz obie dłonie były wyciągnięte w stronę przeciwnika. Na jednej z nich usta wykrzyknęły chrapliwie:

    - Zniszczyć go!

    W tej samej chwili setki, jeśli nie tysiące stworów korzystając z skrzydeł pofrunęło w stronę przeciwnika, by oddać swój atak.

    Mag nie tracił czasu - usiadł po turecku na środku areny i zaczął masować palcami wskazującymi zamknięte oko na czole. Wyglądało to tak, jakby coś przygotowywał... widocznie tak też było.

  7. Autor tematu nie ma dostępu do działu MLN, więc ja będę dodawał następne jego rozdziały otrzymywane przez PW:

    Rozdział 3

    My little Warhammer

    rozdział 3

    pięciu wojowników ze spokojem czekało na wsparcie. Nagle usłyszeli tętent kopyt. Kilka stworów ze skrzydłami w zbrojach biegło na nich z szumem. Byli uzbrojeni w staromodne miecze. Marines natychmiast ustawili się w szyku bojowym, ale misjonarz bez słowa rzucił się na przeciwników. Nie słuchał sprzeciwu innych, przecież tu nie dowodzili. Myślał że ci marnie uzbrojeni obcy to nżaden kłopot dla takiego wojownika jak on. Mylił się. Po chwili był nadziany na miecze przeciwników. Odszedł w inne, lepsze miejsce.

    - Lepiej nie dopuśćci do walki wręcz, bo skończymy jak nasz przełożony! Ostrzegł Leandros przez komunikator. - Łatwo mówić jżeli siedzi się na dupie zamiast strzelać! ponaglił go Lorgar. Marines po chwili nie mieli jak sie wycofać, a stworów nadal było więcej. Zaczęli powoli sięgać po piłomiecze, gotując się do walki. Kolejna seria, kolejny obcy trafiony, lecz nadal za mało by wygrać. Nagle dało się słyszeć silniki burzy, po kilku sekundach oddziały wroga zostały skoszone seriami z działek obrotowych. w górze było widac dwa Thunderhawki przygotowywujące się do lądowania. Siły obcych przerażone widowiskiem rozpierzchły się, a Thunderhawki powoli wylądowały. Z pierwszego wyszedł oddział zwyklych taktycznych marines, drugi powoli sie otworzył i marines ujrzeli cos rzadkiego - oddział weteranów uzbrojonych w energotopory. Ich zbroje były oklejone pieczęciami czystości oraz rysami i wgnieceniami świadczącymi o tym, że weterani niejedno widzieli. Jednak w statku ktos jeszcze był. Ktoś, kto roztaczał wokoło siebie aurę psioniczną. Po chwili z Thunderhawka wyszedł jegomość w srebrzystobiałej zbroi, bez oznakowania zakonu. Miał on dziwnie wyglądającą włócznię i podwójny pistolet boltowy uzbrojony w amunicję kraken. Emanowała od niego aura spokoju i opanowania.

    - Zmiana priorytetu, podejrzenie wystepowania demonicznych sił, rozkaz natychmiastowego założenia obozu wywiadowczego. Powiedział ze spokojem przybysz. ,,A więc to łowca demonów, ciekawe" pomyślał leandros. Przybysz zwrócił się do niego:

    - Dowodzisz tym oddziałem? Zapytał

    - Nie sir, sierżant jest martwy

    - W takim razie teraz ty dowodzisz. Twoja drużyna zostanie uzupełniona, macie sprawdzić to miejsce w polu 20 kilometrów, zrozumiano?

    -Tak sir! odparł Leandros po czym zaczął pyzygotowywac się do zwiadu. Działo się coś dziwnego, jeżeli faktycznie okaże się że stacjonują tu siły chaosu, rozpocznie się bitwa ogólnoplanetarna! Po chwili oddział był gotów. Wyruszyli w las. Poruszali się okręgiem, Powoli zataczali kola od punktu wyjścia. Po dzesięciu kilometrach uslyszeli hałas. Nagle jakieś stworzenie przypominające wilka rzucilo się na Lorgara. Leandros szybko zareagował i strzelił w łeb stwora. O dziwo potwór rozpadł się na kawałeczki.

    - Cholera, to miejsce jest dziwne. Skwitował Lorgar. Po kilku kilometrach las zaczął się rozrzedzać. Zauważyli polankę, na której było coś, co przeraziło ich do szpiku kości - Znak Khorne'a!

  8. Okazało się, że nie wszystko było takie, jakie powinno - dla obu magów. Filary zostały całkiem zniszczone... jednak ich działanie nie poszło na marne. Dym, który rozwiewał wiatr po wybuchu został szybko wchłonięty przez usta prawej dłoni, co sprawiło, iż kryształ na brzuchu maga mocno zaświecił. Tym razem jednak nie stał się bardziej niebieski wbrew oczekiwaniom widowni. Wszystkich bardziej zaskoczyło to, iż jedno z zamkniętych oczu na plecach Emronna zaczęło wylewać łzy z krwi.

    - Nie spodziewałem się tego wybuchu.

    Twarz maga skierowała się w wierzę po lewej, zaś dłoń z ustami w stronę prawej. Usta po obu stronach się otworzyły i zaczęły podmuchem niebieskiego dymu krystalizować wieże, po czym - podobnie jak wcześniej stojące filary - wchłaniać. Miał policzki napełnione jakby powietrzem, zaś tych odpowiednikiem dla ręki był najwidoczniej brzuch. Na plecach zamknęło się trzecie oko, zaś Emronn cisnął powietrzem w stronę przeciwnika wytwarzając ogromną kulę niebieskiego dymu. Magia stała się mgłą dla przeciwnika, w której się znajdował.

    - Mahō o kyapucha! - krzyknął, po czym klasnął. Przeciwnik zdał sobie sprawę z tego, że jego magia nie dość, iż została pochłonięta, to jeszcze zmodyfikowana na korzyść Emronna. Drugie z zamkniętych oczu na plecach zaczęło łzawić krwią, zaś trzecie ponownie się otworzyło.

    Przeciwnik najwidoczniej nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Wisiał w niebieskiej chmurze, która mogła w każdej chwili jakoś się aktywować. Domyślił się też, iż Emronn najwidoczniej specjalnie szybko przemienił magię, by ta znów nie mogła eksplodować.

    - Zniszczyłeś słupy dusz, które miały mnie wspomagać. Wiesz już, że stawianie tego samego nie będzie miało większego sensu. Obaj o tym wiemy. Liczę na kolejny, ciekawy ruch.

    Niepokojące było dla Lemuura to, iż jak zauważył - dym porusza się wraz z jakimkolwiek działaniem jego ciała.

  9. - To, co widzisz pode mną... nie stworzyłem bez powodu.

    Dłoń z okiem przystawił do ust, po czym językiem zamknął umieszczone oko. Druga ręka jednak wciąż była skierowana ku ziemi, dmuchając błękitnym dymem w podłoże. W ten czas jedne z stworzeń machnęło brzytwą przed Emronnem, rozdzierając jego koszulę i lekko odpychając do tyłu. Koszula upadła na ziemię, po chwili zamieniając się w kryształ.

    - Co za... - Skrzywił się, powstrzymując język przed niewłaściwymi słowami. Widownia nie kryła zaskoczenia, gdy ujrzała całe ciało pokryte labiryntem ciemnych linii, pełne otwartych oczu i kilku kryształów w ciele.

    - Hokaku... - powiedziało coś bardzo chrapliwym głosem... najprawdopodobniej dłoń maga. Kryształowa płyta się rozświetliła, a na niebie zawitała nagle noc.

    - Hokaku... Kankyō o torikomu! - tym razem mag krzyknął równocześnie z dłonią, wypowiadając najwidoczniej pełną nazwę zaklęcia.

    Wszystkie mechaniczne istoty nagle zmieniły się w kryształ, tak samo ogromne wieże, które przed chwilą przeciwnik stworzył. Wiatr zaczął bardzo mocno wiać, wytwarzając bardzo głośne gwizdy rozlegające się na całą arenę. Po chwili słupy stojące za Emronnem u szczytu otworzyły... kolejne usta, które zaczęły wciągać wszystko, co uczynił Lemuur, a broniący skrystalizował. Emronn zaczął się nagle trząść, zaś jego prawa ręka stała się całkiem niebieska po same ramię.

    Przeciwnik nie tracił czasu, gdyż każda sekunda pojedynku była niesamowicie ważna: na bieżąco badał sprawę. Dostrzegł na ciele przeciwnika sześć oczu wielkości ust na plecach (ustawione w kolumnie po trzy, z lewej i prawej strony), zaś na klatce piersiowej trzy duże kryształy, tworzące po wyobrażonym połączeniu trójkąt: po jednym na pierś, trzeci na brzuchu. Na dodatek wszystko było pokryte dziwnymi, czarnymi liniami, co wspólnie tworzyło dziwaczne labirynty. Widzowie wciąż nie mogli ukryć zdziwienia, patrząc na maga w czarnej spódnicy.

    Najdziwniejsze jednak było to, że gdy kolumny wchłonęły twory przeciwnika... jedna z par oczu się zamknęła, od strony szyi. Emronn przestał się telepać, wyprostował i znów zwrócił wzrok w stronę przeciwnika.

    - To było bardzo ciekawe posunięcie. Walka z Tobą to czysta przyjemność... władasz potężną magią, jestem pod wrażeniem. Szkoda tylko, że jeden z Twoich stworów odkrył to, czego nie powinien.

  10. Emronn wstał i spojrzał przeciwnikowi w oczy. Wyglądał ciągle na spokojnego, jakby wiedział, że przeciwnik wszystko od samego początku obserwował. Lewą rękę wyciągnął w stronę przeciwnika, ukazując dłoń, zaś prawą wyprostował ku ziemi. Przeciwnik dostrzegł, iż w lewej dłoni maga otworzyło się oko.

    - Liczę na Ciebie. - wyszeptał wiedząc doskonale, że przeciwnik doskonale usłyszał słowa. W prawej dłoni otworzyły się usta, które zaczęły dmuchać w ziemię, całkowicie zmieniając jej barwę na błękitną. Lemuur z pewnością poczuł chłód bijący z ziemi zupełnie, jakby ta zamarzła. Widownia też dostrzegła inną zmianę: dłoń maga stała się cała niebieska!

    Minęło kilka chwil, a magowie wciąż utrzymywali swe pozycje.

    - Jimen no kōkan! - krzyknął Emronn, a po chwili całe podłoże zostało pokryte kryształową płytą.

    - Honor po obu stronach, bracie. Twój ruch.

  11. Na arenie panuje grobowa cisza. Uczestnicy pojedynku wciąż nie wyszli z swych sal. Nagle... na środku areny część piachu zmieniła się w wielką, czarną kałużę, która zaczęła bulgotać. Ku zaskoczeniu widowni, ciecz nagle zaczęła pluć strumieniami na pobliską ścianę areny, wypisując dużymi literami "GREEAT AND POWERRRFUUL... EMRRRONN!". Część osób z widowni opuściła wzrok coś pod nosem jęcząc, gdy inni zaczęli podskakiwać i gwizdać odbierając nietypowe przywitanie za ciekawe. Inni jednak patrzyli znudzeni, czekając po prostu na pojedynek.

    Zamiast drzwi, opadła płyta ściany obok, za którą stał Emronn. Kałuża z dziwną cieczą po prostu magicznie wyparowała, gdy ten wyszedł na środek areny. Miał na sobie białą, długą koszulę, której rękawy lekko przysłaniały nawet dłonie, zaś nogi okrywała długa, czarna męska spódnica. Gołe stopy okrywał naturalny but utworzony z skóry - najwidoczniej był wynikiem długich, bosych podróży. Długie, ciemne włosy były związane w kuc sięgający tylnego pasa, zaś czoło posiadało trzecie, zamknięte oko. Jeden z widzów zmrużył oczy najwidoczniej dostrzegając też jakieś czarne znaki na szyi wnioskując, że mag ma pokryte nimi całe ciało - być może rzeczywiście tak było, kto wie. Tłum przycichł, czekając na drugiego zawodnika...

    W oczekiwaniu na rywala, usiadł po turecku na samym środku przyszłego pola bitwy. Wiedział, że nie powinien marnować czasu, a jego przeciwnik z pewnością go widzi i nie będzie miał za złe przygotowującego działania. Prawą dłoń przysunął do ust, zacisnął pięść i wyprostował swe cztery palce, dmuchając w nie dziwnym, niebieskim dymem. Ziemia zaczęła się lekko trząść, a za magiem wyrosły cztery wielkie, dwumetrowe pręty, które były wykonane jakby z jakiegoś kryształu. Wysokie na około trzy metry, nie większe w obwodzie niż sam Emronn. Palce u dłoni nagle zrobiły się niebieskie, nikt jednak nie wiedział z jakiego powodu.

    - Tamashī no koramu. - cicho rzucił pod nosem mag, spoglądając na drzwi wyjściowe komnat przeciwnika.

    - Mam nadzieję, że pokażemy tu prawdziwy pojedynek magiczny.

  12. Tuńczykowy Pan zasiada przy stole, grzebiąc w uchu. Po chwili niewygoda wynikająca z działań dłubań skierowała jego głowę w bok, wraz z wzrokiem - gdzie ujrzał ogłoszenie dotyczące naboru do Magicznych Pojedynków. Zaśmiał się cicho, wstał i poprawił pas:

    - Dawno się nie bawiłem... chyba pora pokazać, czym jest prawdziwa magia!

    Tak więc Emronn się zapisuje.

    Casual, ofc.

  13. Emronn, rozsądny nauczy się, jak dostanie warna. Przecież każdemu się zapomnieć może.

    Jak najbardziej, nie znam osobiście Świętych. Stąd te upomnienia - jeśli nie jedno, to nawet dwa. Niestety niektórzy łamią regulamin pod wpływem emocji, a my nie jesteśmy w stanie tego wiedzieć, tak więc działamy zgodnie z tabelą.

    Szczególna uwaga do tych, którymi nerwy niosą do tekstu - najlepiej wtedy nie zasiadać przed klawiaturę, przynajmniej patrząc na forum jako miejsce publiczne, gdzie nie każdy ma ochotę być skazany na to, czy tamto.

  14. Twierdzę, że jeśli ktoś zostanie upomniany, to powinien znać pohamowanie, jeśli mu zależy na dalszych dyskusjach. Nie może być tak, że kilka osób pisze mi privy, że im to przeszkadza, a ja stoję jak kołek i tylko się temu przyglądam: trzeba działać. Jesteśmy ludźmi, więc załatwiajmy to jak ludzie - trzymając jakiś poziom, oczywiście.

  15. Jeśli już FF, to uznaję tylko części 2D. Osobiście uwielbiam FF2 i FF3, a także uważam je za najlepsze z całego uniwersum. Oczywiście, mówię o wersjach z NES (Jak to sobie mówicie... "pegasus"), bo te były najtrudniejsze, a na PSX/PSP tytuły już nie są takim wyzwaniem, gdyż je uproszczono choćby zmniejszając bazowe HP Bossów. Na PSX może nie uprościli aż tak bardzo, bo zmiany w tym zaszły lekkie, lecz na PSP taki upust wynosi ok. 30% - tego więc nie można łatwo nazwać zabawą. W wersji na NES też nie możesz zapisać (Mowa szczególnie o FF1) gry normalnie, tylko musisz się przespać na mapie świata w namiocie/innym bajerze. Co w tym lepszego? Jak już wejdziesz do podziemi, jesteś pewien, że Ci się uda, bo to końcówka... Pyk! Padłem? Przełaź od nowa! Niestety w obecnych czasach ludzie by sobie powyjmowali oczy z nerwów, rozbili pada o sufit czy złamali nogę na telewizorze, bo nie mogą zaakceptować czegoś, co jest trochę trudniejsze. Teraz lepiej podawać łatwiejsze, by gracze mogli się tylko cieszyć grą, a nie cieszyć i czerpać satysfakcję z każdego poziomu. Wtedy przynajmniej padało zastanowienie "Kurcze, może tam jest skarb... ale jak tam skręcę, to może zginę po drodze, a nie mogę marnować zapasów. A nie chcę od nowa! Ale może to jakiś artefakt, który znacząco ułatwi pojedynek...?". Zresztą słuszne i pozytywne. Cóż, nie powiem, że każde FF jest proste - mówię głównie o odnowionych, pierwszych częściach. FF3 zremasterowane to w ogóle jakaś kpina, która nie powinna ujrzeć światła dziennego konsol przenośnych. Gorąco polecam FF3 w wersji na NES. Prawidłowego ROMa z pewnością znajdziecie wraz z emulatorem w Polskiej Krypcie FF.

  16. Ahzek, normalnie mam ochotę ubić. Patrząc na nazwę tematu kliknąłem myśląc o zamiszczeniu openingu z Tasogare Otome x Amnestia... A Ty to już wystawiłeś, na dodatek w pierwszym poście D:

    Gratuluję gustu! :giggle:

    Listą może i nie zarzucę, bo mam tego zbyt wiele, ale raz na jakiś czas sypnąć openingiem nie zaszkodzi:

    Great Teacher Onizuka - Opening 1

    http-~~-//www.youtube.com/watch?v=9B_c12GlXvM

    Co do endingu, który mi przyszedł do głowy:

    To Love-ru - Ending 2

    http-~~-//www.youtube.com/watch?v=Zau27B7nGSo

  17. Jeśli już padają założenia, że pojawia się masowa faworyzacja podczas głosowań w pojedynkach, to wierzę, że można się dogadać. Skierowano to do SH - ok, często mamy podobne zdanie, ładnie się złożyło, że zagłosowaliśmy na towarzysza. Ale nie dlatego, że jest od nas, lecz ze względu na pojedynek. Nienawidzę faworyzacji, a tym bardziej psucia nią zabawy, która tak dobrze się przyjęła na forum. Podałem choćby głupowaty argument, czemu uważam, że Dolar jak dla mnie wygrał - korzystał z magii świata Zapomnianych Krain, a także świetnie wszystko kontrował. Wyrównana walka, zwłaszcza ze względu na końcówkę. Właśnie... zakończenie blokowało wybronienie się z takiego stanu. Moim zdaniem pojedynki otrzymać po +1 poście kończącym, gdzie obaj mogli by sobie... nie wiem; podać ręce, pogratulować czy też się wybronić z takiego zakończenia. Ale TYLKO wybronić, nie atakować. Tak, by nie działo się, że ostatni post jednego z magów jest skazany na blokadę. Inna sugestia, wracając do początku grupowego głosowania... Może do głosów wymagajcie jakiejś wypowiedzi, dlaczego akurat dana osoba powinna wygrać? Ocenili by Ci, co przeczytali, więc spadłoby też ryzyko osądu, że "A, pozbierał kumpli i na niego zagłosowali. Poza tym, jest forumowym Bożkiem" czy cokolwiek w tym stylu (nie, bob Misiu, żadnych aluzji :D To jakiś tam przykład, który jako pierwszy wpadł do głowy). Brano by pod uwagę też tylko głosy z opinią w pojedynku. Oczywiście, w twarz tym, co nie umieją czytać i by wyskoczyli z jednym zdaniem "A głos na Pierdziklapka, bo jest fajny i ma czary z książki". Przemyśleć to. Dwie sprawy na raz: wprowadzenie posta i ocena brana pod uwagę tylko wtedy, gdy ktoś podał swoje powody, czemu akurat dana osoba powinna wygrać (Przecież to dodatkowa frajda!). Może i temat skupia się na zapisach, ale wciąż jest ogólnym. :giggle:

  18. Sugerujesz, że całe SH oddało głos na Dolara? Hmm... Możliwe, wielu z nas czyta pojedynki i głosuje. Nie lubię zabawy w faworyzacje, bo to przestaje być zabawą, a sam bardzo lubię zaklęcia z Zapomnianych Krain. Mogę podać różne powody, dlaczego Dolar moim zdaniem wygrał, ale fakt, że się śpieszę sprawia, że nie poświęcę na to teraz czasu.

    Oddałem głos na MAGA, nie OSOBĘ, dla jasności - przynajmniej z mojej strony. Tak więc nie gryź paznokci, bob :P

    No i KLIK, skoro wciąż jest tyle niejasności.

  19. Witam! Z pewnością niektórzy z was posiadają konto na MyAnimeList, prawda? Super, podaj link w poście - niech inni wiedzą, co oglądałeś, na ile oceniłeś i które postacie faworyzujesz. [link usunięto] Oto moje konto. Podkreślę tylko, że nie dodałem jakieś 200+ Anime, bo chcę te obejrzeć na nowo (i też ocenić). Dlatego jest tak ubogo. Zapraszam!

  20. Czyli Anime Music Video. Tutaj proszę wrzucać swoje ulubione AMV, najlepiej ubierając w spoiler wraz z tytułem bądź opisem. Dodatkowo można wrzucać teledyski wykreowane przez oglądane Anime, gdzie podam swój materiał jako przykład. Zabrania się też spamu, więc jeśli chcesz skomentować któreś dzieło - raz, porządnie, nie prowadź o tym zbyt długich dyskusji, by każdy mógł odnaleźć coś dla siebie. Prosiłbym też, by AMV nie zawierały treści łamiących regulamin. Zacznę od siebie:

    Panty & Stocking with Garterbelt

    D City Rock

    http-~~-//www.youtube.com/watch?v=pjqkzDKESsY

  21. Jak swe wąsy kocham, traf w dziesiątkę z działem dot. Japonii. W jednym temacie już odbyło się głosowanie odnośnie samych Otaku, gdzie powstały aż 2 strony samych pozytywnych głosów. Gastronomia może... nie wiem. Wątpię, by tu było wielu kucharzy, a jeśli tacy są, niech się odezwą, potwierdzą - i niech się dzieje co ma dziać. Lemuur wszystko dobrze opisał. Zdziwię się, jeśli chociaż ta Japonia nie przejdzie, skoro tyle osób od tak dawna o to prosi.

  22. Uderzając z innej beczki, bo pytanie wyjątkowo mnie drażni... Nie można otworzyć np. do trzech pojedynków naraz? I tak to nie wymaga aż tak niesamowitego pilnowania, działem zajmują się dwie osoby, a każdy się doczeka swojej zabawy nie myśląc, że będzie czekał miesiącami (no bo tak to wygląda, gdy się patrzy na taką liczbę zapisanych userów). Przemyślcie to i najlepiej dajcie jakikolwiek znak popierający (lub niepopierający) pomysł. Nie pisałem na PW, bo pytanie sobie zadaje nie jedna osoba, więc odpowiedź publiczna będzie jak najbardziej na miejscu :giggle: Edit: Rzeczywiście, "znak popierający" o jaki prosiłem :D Edit2: Doceniam Wasze działania w dziale jak najbardziej, a odpowiedź dostałem nie dość że szybką, to i konkretną. Każdy wręcz powinien swoje życie prywatne stawiać nad wszystko, więc to jak najbardziej zrozumiałe. Że tak pozwolę sobie w imieniu tych, których równie dręczyło te pytanie i oczekiwali (nie pytając zresztą, eh) odpowiedzi - Dziękuję!

×
×
  • Utwórz nowe...