Skocz do zawartości

Emronn Marvelous

Brony
  • Zawartość

    403
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Emronn Marvelous

  1. Eeeyuck! 9/10, ten facet jest przewstrętny! I te długie włosy do łysinki... 

     

    No i gdzie tu widzicie Japonię? To, co podał RedBalance12 nie ma przecież niczego wspólnego z Japonią; to nawet nie są Azjatki, a te ogólnie czują nienawiść do malowania się na "ciemniej", więc to jakaś pomyłka :rwink:

     

     

    Emronnie, aż dziw mnie bierze, że nie wiesz, że to subkultura manba, która polega właśnie na takim szpeceniu samego siebie.~Magenta

     

    Przyprowadzam wam młodego Al Mualima, czy jak tam się może zwać (A jak mi ktoś powie, że to coś jest przystojne...): 

    arab1.jpg

  2. Milczał jak grób, wciąż obsługując tajemniczy panel. W końcu nacisnął coś, co wyłączyło dziwaczne menu, po chwili skierowując także drugie oko w stronę przeciwnika. Emronn wydawał się bardzo poważną osobą, ale czy taką był? Poprzednie starcie maga pozwoliło mu zakpić raz, czy dwa, więc niekoniecznie. W tej chwili postanowił zupełnie zignorować słowa maga, skierowując jedne oko ku niebu, gdzie gigantyczne usta, zasłaniające cały otwór w arenie, wciąż oddawały swój błękitny gaz prosto w dół. Oko w końcu wróciło na miejsce, badając wciąż sytuację; przeciwnik dysponował dziwnym rodzajem magii.

     

    Usta znów przemówiły donośnie, nie przerywając jednak upustu gazu:

    - Nie mam ochoty niczego wybierać.

    Wydawało się to wręcz bezczelną ignorancją w stosunku do zaklęcia przeciwnika, jednak Emronn postawił na kolejne przygotowania - kucnął szybko, nabierając do ust powietrza, po czym szybko przyłożył dłoń z ustami przy ziemi. Ku zdziwieniu widzów, nie dmuchnął niczym, a wylał z ust strumień gęstej, błękitnej cieczy, która w kilka sekund wpiła się w ziemię. Cały obiekt został chwilowym celem lekkiego trzęsienia ziemi, która w chwilę stała się cała błękitna... zupełnie, jakby przerodziła się w kryształowy pył, ubity niczym ziemia przez ludzki chód. Sytuacja nie wyglądała bezpiecznie dla przeciwnika, gdyż nie dość, iż mgła coraz mocniej zakrywała arenę, to na dodatek cała platforma uległa dziwnej zmianie. 

    Dasuto tamashī! - krzyknął Mag, spokojnie się podnosząc do wyprostowanej pozycji. Znów wyciągnął przed siebie metalową rękę, wywołując dziwny panel, który z jakiegoś powodu zamęczał dziesiątkami przycisków w ciągu sekund. Lewe oko znów pilnowało przeciwnika, zaś prawe panelu, który znów na chwilę wywołał hologram jakiegoś szkieletu. 

     

    Czyżby znów pora na wspomnienia? - pomyślał przez chwilę, po czym lekko się do siebie uśmiechnął.

  3. Uważam, iż Rarity zrobiłaby świecące oczka do Spike i powiedziała "Spikey-Wikey..." słodkim głosem, po czym dała mu buziaka w policzek. Spike by z pewnością wyskoczył w obłoki z radości, jednak Rarity by mu rzuciła równie słodkim tonem, co poprzednio: "Smoki nie mogą się wiązać z kucykami, Kochanie" puszczając oczko, po czym odeszła dalej się bawić nie widząc niczego złego w takim postąpieniu. 

  4. Ależ Książę z pewnością posłucha o dzieciństwie Rarity i jej wakacyjnych wybrykach! Może uda mu się dowiedzieć czegoś więcej o niższej sferze, która usiłowała zboczyć z krwi przegrańców i połączyć ją ze szlachecką. 

  5. Z pewnością wiele osób się ucieszy, droga Damo, oraz Panno Rarity. Zawsze można by chociaż popytać rodziców o jakieś wspomnienia wakacyjne z córką, bo sama z pewnością się nam nie przyzna do wszystkiego. 

     

    Kto wie, może wpadłbym nawet z Księciem Bluebloodem, by porozmawiać sobie z Twoimi rodzicami :raritylaugh:

  6. Mag siedział po turecku do tej pory w lewym narożniku. Wstał jednak wraz z wygłoszoną przemową i otrzepał swój ciuch z piachu. Miał na sobie długą i luźną białą koszulę, której poobdzierane rękawy zasłaniały do połowy dłonie. Długie, ciemne włosy, które były związane w kuc sięgający pasa, idealnie komponowały się z barwą długiej, męskiej spódnicy - ciemny brąz czupryny świetnie łączył się z czernią. Na jego szyi można było dostrzec labirynt czarnych znaków, które w jakiś sposób się łączyły; najpewniej Emronn miał pokryty nimi cały tułów. Lewa ręka była materiału metalo-podobnego, za której odruch musiał odpowiadać jakiś mechanizm. A może unerwienie działało? Wiadomo jedno: to nie jest zwykły metal, jeśli jakikolwiek, zaś sam wygląd mylił. Mag spojrzał na lewą dłoń wspominając swój poprzedni pojedynek z Lemuurem, który obdarzył go sekretami swojej technologii, gdy cały dobiegł końca. Wywołało to chwilowo uśmiech na jego twarzy, lecz wiedział, iż nie ma w tej chwili co wspominać.

     

    Skupił wzrok na swoim przeciwniku, po czym wolnym krokiem zbliżył się o te kilka metrów; tak naprawdę niemal wcale, gdyż po prostu wyszedł z samego narożnika. Tłum pamiętał także jego trzecie oko na czole, które Mag trzymał zamknięte. Oczy uznawalne za normalne nie spuszczały wzroku z rywala. Przystawił do ust prawą dłoń, na której były... usta. Emronn zbliżył je na tyle, iż niemal nie doszło do ich kontaktu - po czym zaczął coś do nich szeptać. Nagle w otworze u sufitu areny pojawiły się wielkie usta, które przemówiły na tyle głośno, by mógł to usłyszeć nie tylko przeciwnik, lecz każdy z widzów:

    - Wiesz, kim jestem. Nie okażę jednak litości i mam nadzieję na bardzo dobry pojedynek, więc proszę, nie zawiedź ani mnie, ani widowni. Zacznę od przyjemnej niespodzianki... - śmiertelnie poważny głos w tym momencie się urwał, a same usta otworzyły szeroko. Można było zauważyć, iż Mag odsunął swą dłoń od twarzy i skierował ją ku niebu w stronę źródła przemowy. 

     

    Fīdā tamashī - Emronn wypowiedział po chwili magiczne słowa, na które zareagowały gigantyczne usta u sufitu: otwarte bardzo szeroko, wypuściły na całą arenę błękitny dym, który stworzył sporą mgłę. Przeciwnik był w stanie wyczuć emanującą moc magiczną z otoczenia, co oznacza, iż zaklęcie nie jest samo w sobie jakąś typową mgłą. Pierwszym z objawów, jakie mógł poczuć, to lekkie swędzenie. 

     

    Mag odpowiadający za swój pierwszy ruch wyciągnął przed siebie lewą, mechaniczną rękę, na której nadgarstku zaczął wciskać nijak oznaczone miejsca - w końcu wywołując jakiś mały panel, który na dodatek nie był formą fizyczną, a czymś w rodzaju obrazu wywołanego z rzutnika. Był spokojny wiedząc, iż jeszcze ma kilka chwil czasu, nim jego przeciwnik odpowie swoim zaklęciem, więc rozpoczął jakiś proces wciskając odpowiednie klawisze. W trakcie tego przez chwilę pojawił się obok niego jakby hologram jakiegoś szkieletu, lecz ten bardzo szybko zniknął. Nikt nie był w stanie określić, co postać właściwie w tej chwili robi.

     

    Przywołało to jednak wspomnienia! Każda myśl o poprzednim Magicznym Pojedynku wywoływała u Emronna uśmiech pamiętając swoją porażkę, którą uznano ostatecznie za zwycięstwo. Szybko jednak je rozwiał, skupiając się na przeciwniku: prawe oko badało panel, który obsługiwał, zaś lewe spoglądało na przeciwnika - wyglądało to wstrętnie i nienaturalnie, lecz najpewniej działało, przez co nie tracił czujności.

×
×
  • Utwórz nowe...