-
Zawartość
150 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Reedman_PL
-
- A co z naszymi? Wszyscy są cali? - Od razu zapytałem, mając nadzieję że nikogo nie straciliśmy. - D%$a tam z karabinem, później się zapytam co z nim. Zresztą mogę go odbudować, w przeciwieństwie do towarzyszy.
-
- Achhhhh... Co się stało? Gdzie ja jestem? - zapytałem obserwujących.
-
Postanowiłem, chociaż spróbować podźwignąć się, by wyjrzeć na zewnątrz.
-
Twilight. Elastomer silikonowy czy polieterowy. Za dużo materiałoznactwa . Sok jabłkowy czy pomarańczowy?
-
Poker. Autobus czy tramwaj .
-
Oczywiście imprezka. Biologia czy matematyka?
-
G18 (ma tryb automatyczny ). Cheytac M200 czy AWP?
-
SMG Vector (w wersji K10). T90 czy M1A2 Abrams?
-
Killstreak. Nie ma innej opcji . AK-47 czy M4A1? (Sorki jeśli się powtórzyło - mogłem przeoczyć)
-
Z niemałym trudem uniosłem głowę i spróbowałem rozejrzeć się po pomieszczeniu. Miałem nadzieję że znajdę kogoś, kto powie mi gdzie jestem i co się stało.
-
Uniosłem karabin nieco w przód, by widzieć koniec lufy z przymocowanym bagnetem. Następnie zaparłem się tylnymi kopytami, oczekując walki wręcz.
-
Gabinet okulistyczny w rosyjskim odpowiedniku wojskowej komendy uzupełnień. Nowy poborowy z trudem odczytuje nawet największe litery. Lekarz zapisuje: "Zdolny do walki z czołgami".
-
Łączmy się w "bulu" i nadzieji".
-
- Dobrze że ktoś mnie osłania. Te c&^%$@y są wszędzie. - Szybko skinąłem głową do nich, po czym wróciłem do walki.
-
Skupiłem się najmocniej jak mogłem. Musiałem utrzymać jak najwyższą szybkostrzelność, jednocześnie celnie strzelać i uważać na swoich. Do tego presja i bycie dość widocznym (lub/i słyszalnym) celem nie pomagało mi w walce. To wszystko wystawiło moje siły na ciężką próbę.
-
Szybko obudziłem resztę towarzyszy w namiocie. Następnie chwyciłem magią karabin, załadowałem i dokładnie przymierzając oddawałem kolejne strzały w kierunku nieprzyjaciół.
-
- Może i tak. Ja w dniu najazdu zabiłem jednego, również w samoobronie. To dziwne, ale martwiłem się, że będę miał kaca moralnego z tego powodu, a tu nic. Nawet nie mam koszmarów. No nic tam, idę w kimę. Dobranoc chłopaki. - Odpowiedziałem, po czym zawinąłem się w koc i ułożyłem się spać.
-
- Widzę że macie wiele wspomnień z wojska. Jednak chcę jeszcze was zapytać o jedną rzecz: czy... kiedykolwiek kogoś zabiliście? - Zapytałem niepewnie.
-
- Byłem trochę padnięty po pierwszym dniu. Więc to było tak... - Opowiadałem im o swoim dzieciństwie, gdzie znalazłem pierwsze części i plany karabinu, atak Changelingów, opustoszałe Ponyville, a na końcu spotkanie z Celestią. Gdy skończyłem pociągnąłem łyk wody z manierki. - Dzięki że wysłuchaliście. Przez tamten czas prócz rodziców nikomu nie mogłem zaufać, aż do wczoraj, gdy dołączyłem do was.
-
Będąc we wnętrzu namiotu przed pójściem spać postanowiłem opowiedzieć reszcie swoją historię. - Wiem że każdy z was ma swoją przeszłość. Jeśli chcecie, mogę powiedzieć wam swoją historię. Raczej... ja chciałbym, ponieważ teraz jesteście jedynymi kucami z którymi mogę szczerze pogadać. - Powiedziałem do reszty oczekując na ich odpowiedź.
-
Wziąłem obie te rzeczy od kuca i podziękowałem. Następnie za pomocą magii przyłożyłem nóż do prawej strony karabinu, tuż przy lufie, by ostrze nieco wystawało z przodu. A za pomocą paska przymocowałem nóż do broni. - Mała prowizorka, ale może się przydać. - Pomyślałem, gdy kończyłem wiązać.
-
Zatrzymałem się na chwilę by poczekać na nich. Gdy zobaczyłem ogierów niosących sporej wielkości bagaże, podszedłem i zadałem im to samo pytanie.
-
- Ma pan rację, dopiero wczuwam się w bycie żołnierzem. Mam nadzieję, że w tym mieście znajdziemy innych cywilów lub chociaż informacje gdzie są. - Odpowiedziałem. - Hmmm... A gdyby tak nieco ulepszyć swoją broń. - Obejrzałem się na karabin. - Czy mamy może zapasowy krótki nóż i kawałek paska? - Zapytałem dowódcę po chwili.