Skocz do zawartości

Ziemniakford

Brony
  • Zawartość

    364
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    14

Posty napisane przez Ziemniakford

  1. Witam!

     

    Ale się roześmiałem. Najpierw, myśląc, że to coś skrajnie głupiego. Potem, zdając sobie sprawę z żartu.

     

    Technicznie i stylistycznie nie mam zastrzeżeń.

     

    Najważniejsza jest tu, króciutka, historia. Pinkie Pie, nie mogąc pewnego dnia nikogo rozbawić, wpada na szalony pomysł.

     

    Cudowny żart i wyśmianie pewnego, znanego motywu. Polecam.

     

    Pozdrawiam!

  2. Witam!

     

    Ciężko mi napisać cokolwiek więcej niż „no spoko średniak” ale się zmuszę.

     

    Technicznie jest bardzo dobrze, zaledwie parę potknięć. Styl jest nawet przyjemny, nie było większych problemów w czytaniu pod tym względem.

     

    Historia opiera się na bardzo prostym zdarzeniu. Celestia zostaje obudzona przez komara. A jak wiadomo, ♪ komar to jest zwierzę ♪… Wracając, prowadzi to do sporej eskalacji. Nie jest to porywająca, ani śmieszna historia, ale daje radę.

     

    Niezbyt czuje klimat tego wszystkiego, nie zaśmiałem się ani razu. Chyba po prostu nie jest to komedia dla mnie.

     

    Pozdrawiam.

  3. Witam!

     

    Mam dziwne wrażenie, że kiedyś czytałem tego fanfika.

     

    Technicznie jest dość dobrze. Drobne braki w przecinkach i myślnikach. Styl jest całkiem całkiem, a na pewno nie jest brzydki.

     

    Fanfik stara się wykreować pewną smutną atmosferę, ale osobiście jej nie czuje. Może dlatego, że miałem głupie skojarzenia i z fanfika poważnego stworzyłem sobie prywatną komedie. Ale poza tym jest nawet niezłym SoLem.

     

    Historyjka jest o pewnej klaczy, która nie lubi, co jest dość łagodnie powiedziane, Wigilii Serdeczności. To wszystko przez pewną traumatyczną wigilie, która wydarzyła się, gdy ta miała osiem lat. Nie jest to zła historia, ale nie oczekujcie tu wielkich zwrotów akcji czy czegoś w tym stylu. Mnie nawet wciągnęła, ale miałem wrażenie, jak mówiłem na początku, że skądś to znam.

     

    Sama postać tej klaczy, którą poznajemy z imienia, jest dobrze przedstawiona i dość rozbudowana. Sama kreacja postaci jest tu, jak dla mnie, bez zarzutu.

     

    Przyjemne opowiadanie, w klimacie nawiązującym do zbliżających się dni. Jestem w stanie to polecić w jakiś sposób. Niektórych może odstraszyć jakiś rodzaj sztampy, czy też powolnego tempa wszystkiego.

     

    Pozdrawiam!

  4. Witam!

     

    Z czystym sumieniem mogę powiedzieć; to fanfik beznadziejny, tragiczny w prawie wszystkich miarach, bez żadnego potencjału, pisany jak chyba autor miał z 11 lat.

     

    Technicznie jeszcze nie jest to najgorszy szajs jaki widziałem, ale niewiele brakowało. Ogromna czcionka, brak myślników, znaki interpunkcyjne po spacjach, podwójne spacje, „Rairity”, „Twightlight”… Styl jest bardziej chaotyczny niż Pinkie Pie do potęgi z liczby urojonej.

     

    Jaka jest fabuła? Równie chaotyczna. Jakiś typ, bezimienny, morduje innych bez znanego powodu, natrafia na kucyki bez znanego powodu, te kucyki go naprawiają bez znanego powodu… no wiecie, znacie może ten typ fabuły. Wszystko dzieje się na zasadzie „to będzie fajne”, „o, to trzeba umieścić”, „nie mam pomysłu jak to zrobić, jakkolwiek będzie okej”. Bez powodu, kontekstu, przedstawienia jednego czy drugiego uniwersum.

     

    Postacie istnieją, to jedna z nielicznych ich dobrych cech. Chociaż nie, jest to zła cecha. Bo jakby nie istniały, może nie byłoby tej abominacji.

     

    Odradzam. Stracicie czas na czytaniu.

     

    Pozdrawiam.

  5. Witam!

     

    Hm, prawdę mówiąc, jak napisałem w dokumencie, mam wrażenie, że to opowiadanie „od znajomych dla znajomych”. I nie do końca jestem pewien, czy z tego założenia powinno wyjść na światło dzienne forum.

     

    Technicznie jest w normie. Braki myślników, parę błędów związanych z dialogami… nic poważnego. Styl jest w sumie spoko. Nie odtrąca, nie zachwyca.

     

    Fabuła jest o pisaniu. A konkretnie o pisarzu i jego zmaganiach z tekstem. Dorek, pegaz o szarej sierści z pyszczkiem podobny raczej do klaczy, piszę fanfika. Któryś już raz. I wiele razy został ten fanfik spalony przez Gravisa, jego… przyjaciela? Mistrza? Nwm jak to relacje określić. No i korektorka, Ewa, też dokłada swoje. Co z tego wychodzi? Parę dziwnych zdarzeń. Nie jest to najciekawsza fabuła, ale daje radę swoim lekkim absurdem.

     

    Dość ważne są tu relacje między postaciami, dość zabawne można powiedzieć. Dorek jest pisarzem na wiecznej fali energetyków, Ewa pieczącą mu mufiinki korektorką, a Gravis jest ostatecznym testem tego, czy opowiadanie do czegokolwiek się nadaje. Same postacie są okej, chociaż nie oszukujmy się, pewnie znacznie więcej te opowiadanie by mi mówiło, gdybym znał ich rzeczywiste odpowiedniki.

     

    Jest to pewien minus. W sensie bez tego opowiadanie daje radę, ale czuje, że z tym, byłoby lepsze. Co do samego opowiadania… mam mieszane, ambiwalentne, oksymoroniczne, skrajne myśli. Chciałbym powiedzieć, że było dobre, ale trochę zbyt wiele rzeczy nie zagrało. Zwłaszcza brak znajomości kontekstu. Nie mogę też powiedzieć, że jest złe, o nie. Są tu dobre aspekty. Nie jest to na pewno wybitna komedia, ale jakaś jest. Raz czy dwa nawet się zaśmiałem (co zważywszy na długość nie jest ogromnym osiągnięciem, no ale jakimś jest). Myślę, że to opowiadanie, jak mówiłem na początku, nie powinno wyjść poza wąski krąg znajomych, którzy zrozumieliby kontekst. Coś o tym wiem, bo raz na urodziny napisałem znajomemu fika o jego ocku i relacjach na pewnej grupie. Gdyby przeczytał to ktoś spoza tej grupy, raczej nic by z tego nie wyciągnął. Czy więc ostatecznie polecam? Nie wiem, szczerze.

     

    Pozdrawiam!

  6. Witam!

     

    Autor sam zachęca do hejtu… niech będzie!

     

    Techniczna strona? Brak myślników, dużej ilości wcięć, powtórzenia, literówki, zła interpunkcja… Tragedii JESZCZE nie ma, ale nie zabrakło aż tak dużo. Styl jest dość prosty i ubogi.

     

    Historia jest z jednej strony SoLowa, co jej wychodzi, z drugiej stara się być smutna, co jej nie wychodzi. Opowiada o dwóch dniach z życia Pinkie i Gummego, Ten jednak, z jakiegoś nieznanego nam powodu, postanawia skoczyć z okna i się zabić, ot tak.

     

    Sama Pinkie daje tu radę, nawet w obliczu śmierci pupila. Nie mam pojęcia o co chodziło autorowi, robiąc z Gummego samobójcę.

     

    No jest to jedno z tych kiepawych opowiadań w stylu smutnych na siłę. Nie polecam.
     

    Pozdrawiam.

  7. Witam!

     

    Nie mam pojęcia czemu ten fik ma tag crossover. W żaden sposób nie nawiązuje do uniwersum GuP (nie, żebym je znał, ale po prostu nie widziałem takich nawiązań). Myślę, że opowiadanie mogłoby dostać tag NLR vs SE.

     

    Do stanu technicznego nie mogę się jakoś specjalnie przyczepić. Jest tylko jeden znaczek pod koniec, który widzę jako prostokąt. Pewnie coś źle poszło. Styl i klimat nie mają na siebie czasu.

     

    Tu nawet ciężko mi jakoś streścić, ocenić a nawet zachęcić do historii. To zaledwie 2 strony opowiadania! No nie ma tu nic ciekawego, ani odtrącającego.

     

    Opowiadanie to taki średniaczek. Ciężko mi powiedzieć, czy miałby potencjał. Może nawet by coś z tego wyszło, ostatecznie styl nie raził, wszystko wydawało się przynajmniej okej.

     

    Pozdrawiam!

  8. Witam!

     

    Dobre to było, chociaż alternatywne zakończenie upatruje tu jako obowiązek. Ale nie dlatego, że jest szczęśliwe, a dlatego, że bardziej trzyma się tego co wiemy o serialu.

     

    Technicznie jest dziwnie. Czasem jest angielski zapis dialogowy, czasem polski, czasem nawet z myślnikami. Czasami brakuje akapitu. No nie jest najlepiej. Styl jest dziecinny, prosty. Kreuje on taką fajną atmosferę.

     

    Którą mógłbym przyrównać jedynie do pozytywnych wspomnień ze szkoły/przedszkola, jeśli jakieś macie. Poza tym jest mocno SoLowo.

     

    Historyjka jest o Derpy, a konkretnie o tym, jak jej minęło dzieciństwo. Nie było to złe dzieciństwo, ale do najlepszych sporo mu brakuje. Zważając na niektóre wydarzenia… nie zazdroszczę. Jest dość mocno. Nie każdemu się ta opowieść spodoba.

     

    Sama Derpy nadal jest nieporadnie urocza. Radzi sobie bardzo dobrze jako postać, co jest ogromnym plusem. Idzie ją lubić w tym fanfiku.

     

    Nieźle, serio nieźle. Polecam to czytać z alternatywnym zakończeniem, nawet jeśli nie do każdego trafiają happy endingi. Także tego… No przyjemne, mimo tematyki, to było!

     

    Pozdrawiam!

  9. Witam!

     

    Ech, urywki większych prac. Wspaniale!

     

    Jest to mniej więcej zrozumiałe bez kontekstu, chociaż nadal, wydaje mi się, że sens największy to będzie miało jako część całości, a nie osobne opowiadanie.

     

    Technicznie jest dość znośnie. Brakuje myślników, są dwie kropki po spacji i czasem brakuje wcięć. Styl jest dość neutralny, nie zdołano też wykreować żadnego klimatu.

     

    Sama fabuła byłaby nawet ciekawa, gdyby nie to, że tego typu motywy, wraz z głównym zaskoczeniem, już widzieliśmy parę razy. No cóż, jest jak jest. Nie jest to zła historia, ale przez brak rozbudowania niewiele z niej wynika.

     

    Czy samo opowiadanie polecam? Niezbyt. Nie jest to złe opowiadanie, ale do dobrego brakuje jednej rzeczy – kontekstu. Niestety, rzadko takie urywki sobie dobrze radzą. Tu jest podobnie.

     

    Pozdrawiam!

  10. Witam!

     

    Cóż, fandomówki mają to do siebie, że bez znajomości fandomowej społeczności z danego okresu są całkowicie bezsensu i nie śmieszne. Tu w sumie są dość podobne problemy, z tym, że w sumie sam przedstawiony skład i nawiązania są w miarę aktualne, o dziwo.

     

    Technicznie doczepie się jedynie do tego, że nie ma dolnych cudzysłowów. Poza tym nie zauważyłem większych błędów.

     

    Fabuła jest dość prosta, ale skomplikowana nadmiarem nawiązań i postaci w swej prostocie. Ot, pewien kucyk-pisarz bierze udział w konkursie literackim. Jest to jedynie pretekst do dodawania coraz to kolejnych postaci.

     

    Same postacie to, mniej lub bardziej, czytelne nawiązania do prawdziwych osób. Niestety, nie są zbyt szczegółowo przedstawione, bazują na ogólnych skojarzeniach. Jeśli ktoś nie jest dłużej w tym fandomie, to wyciągnie z tego totalny chaos, a nie postacie.

     

    Prawdę mówiąc, nie czytało mi się źle. Jednak ja już troszeczkę w tym fandomie jestem. I szczerze – gdyby nie to, znacznie mniej zrozumiałbym z tego fanfika. To ogromny minus ale i cecha tego typu opowiadań. Cóż, to czy opowiadanie jakkolwiek was zainteresuje jest jedynie kwestią tej jednej rzeczy. Co mocno mnie dziwi, zważając na wspomniane pierwsze miejsce opowiadania. Osoby w jury na pewno znały fandom, ale powinny uwzględnić taką rzecz w ocenie, jak to, że ktoś może go nie znać. No i jedno pytanie… czemu to nie ma tagu random?

     

    Pozdrawiam!

    • +1 1
  11. Witam!

     

    Jest to dla mnie kolejny powrót po latach. „Pszczoły” czytam po raz któryś. Chyba 4, ale nie jestem pewien. Jak tym razem wypada te opowiadanie?

     

    Technicznie nie mam żadnych zastrzeżeń. Styl nadal potrafi przygnębić, jak za pierwszym razem, kreowaną przez siebie wizją.

     

    Bo klimat tego opowiadania jest ciężki jak cały ołów tego świata. Wizja świata jkao pustyni bez szans na życie… Mocne, naprawdę mocne.

     

    Sam tekst opowiada o Twi, na długo po akcji serialu. Pozostałe jej przyjaciółki nie żyją, a ona sama opracowała pewien plan. Zamierza stworzyć nowe Drzewo Harmonii. Niestety, coś idzie nie tak. Po nieudanym eksperymencie drzewo zaczyna usychać. I robi to parę dni, aż… przestaje. Jednak wraz z tym giną nagle wszystkie pszczoły. Czytam to historię któryś raz i nadal robi na mnie wrażenie. Zwłaszcza to, jak kolejno coraz gorsze zdarzenia następują po sobie.

     

    Muszę pochwalić autorkę, bo Drzewo Harmonii poniekąd robi tu za oddzielną postać. Cały czas wydaje się mówić: „Próbujesz mnie sklonować?! A figa z makiem, umrzecie wszyscy! Ha, ja przeżyje waszym kosztem!”. Inne postacie też są dobrze zrobione. Mimo to drzewo robi tu za trolla naczelnego i postanawia doprowadzić do takich, a nie innych, zdarzeń.

     

    Czy przyrównałbym fik do literatury obozowej, jak autorka? Raczej nie. Cała ciężkość literatury obozowej bazuje na fakcie, że gdzieś tam jest normalny świat, a tu, gdzie jest bohater, jest świat, który człowiek zgotował człowiekowi w swej najgorszej części natury. Tu jednak sytuacja jest inna, ciężkość wynika z działań co prawda kucyka, ale w dobrej wierze. Nie chciał nikogo mordować ani nic. Bardziej porównałbym to do nurtu postapo, ale tego typu postapo, gdzie właśnie nie człowiek jest przyczyną, a przynajmniej nie bezpośrednią. Czy fik mi się podobał? Powiem tak, zrobił znów na mnie pewne wrażenie. Siłą rzeczy mniejsze niż za pierwszym razem, ale wciąż duże. Także tak, polecam.

     

    Pozdrawiam!

  12. Witam!

     

    Zaprawdę, specyficzne opowiadanie. Ta, w tym konflikcie często nikną zwykli ludzie i zwykłe kucyki. A to jest po części i o tym, i o tym. Opowiada o losie dwóch braci, starszego i młodszego. Jeden z nich budzi się rano i wspomina… Jest tu nawet jakieś uczucie w tym fiku, nie za dużo, bo jednak nie ma więzi z postaciami, ale jakieś jest, co jest ogromnym sukcesem, zważywszy na długość opowiadania.

     

    Technicznie, zwykły zestaw. Brak myślników, dolnych cudzysłowów i te sprawy. Styl nie ma na siebie czasu, tu emocje i atmosferę kreują wspominki i myśli bohatera.

     

    Czy fik mi się podobał? Nawet. Wiecie, to nie jest poziom wysoki, ale podobał mi się sam pomysł i w miarę okej wykonanie. Szkoda, że pomysł nie był bardziej rozbudowany i opierał się jedynie na tym zdarzeniu.

     

    Pozdrawiam!

  13. Witam!

     

    Nieźle, naprawdę nieźle.  Tak to mogę podsumować. Szczerze, bardzo urzekł mnie pomysł stojący za opowiadaniem. Studio znaczków… No właśnie. Tekst jest o pewnej klaczy, która pracuje w owym studiu, zmieniając znaczki kucykom za zapłatą. Bardzo SoLowy tekst, warto dodać. Nawet zakończenie mi się ostatecznie spodobało, chociaż nie byłem do niego z początku przekonany. No, ale ostatecznie dostała za swoje, niezbyt pochlebne, myśli.

     

    Technicznie jest paręnaście drobnych potknięć i jedno większe, w postaci braku myślników. Ale nie jest najgorzej. Styl, jak mówiłem częściowo, wykreował dobry, SoLowy klimat.

     

    Kurczę, to serio fajny pomysł i dalej czytałbym o losach tej klaczy. Co zrobi z tym, co jej się przytrafiło? Jakie zawiłości czeka jej zakład? Co dalej z ogólnie znaczkami? Wiele pytań, a mało odpowiedzi. Szkoda. Podobało mi się i mogę to bez wyrzutów sumienia polecić.


    Pozdrawiam!

  14. Witam!

     

    Technicznie brakuje myślników. Styl jest bardzo znośny.

     

    Nie była to śmieszna komedia. Sam końcowy żart niestety nie zadziałał, bo był mocno zpoltnym rozwiązaniem. Sam tekst jest o Celestii, coraz bardziej nie radzącej sobie w kryzysie, który się pojawia.

     

    Nie był to może ani nudny, ani zły fik, ale był to mocny średniak. Niezbyt polecam. Najwięcej o tym fanfiku mówi fakt, jak krótki jest komentarz.

     

    Pozdrawiam.

  15. Witam!

     

    Dziwne to było przeżycie. Z jednej strony fik się starał, tak mocno starał! Nawet kurczę częściowo mu wyszła kreacja poczucia pewnej beznadziei. Szkoda jedynie, że nie znamy jej przyczyn.

     

    Od strony technicznej brakuję myślników, ale poza tym nie mam większych przeciwwskazań. Styl jest mocny. Na prawdę wychodzi mu kreacja atmosfery tej ciężkiej zimy, która zastała Equestrie.

     

    A zastała ją w bardzo nieprzyjaznych okolicznościach. Wojna, zmiana władzy, małe rewolucje technologiczne... wszystko prowadzi do kiepskiej sytuacji bohaterów fanfika. I prawdopodobnie nie tylko ich. Nasza rodzina, dziadek z dwoma wnukami, ledwie wiążą koniec z końcem. Ojciec jest u wroga w niewoli, a matka w więzieniu za podejrzenia o sabotaż nowej władzy. No mocne inspiracje stanem wojennym.

     

    Mam tu częściowo podobny problem, co z wieloma innymi fikami. Brak znajomości kontekstu, brak więzi z bohaterami i te sprawy. Nie mogę więc go bezwarunkowo polecić. Mimo to w tekście jest jakiś klimat. Co należy pochwalić.

     

    Pozdrawiam.

    • +1 1
  16. Witam!

     

    Sakitta, pisarz kontrowersyjny. Obok całkiem niezłych fików, jak Sąd nad Sędzią, ma takie coś, a czasem jeszcze coś gorszego.

     

    Nie do końca wiem czemu, ale opowiadanie choruje na konkursoze, ale bez konkursu. Czyli w sumie samą oze. Mniejsza. No jest krótkie, ma masę treści, którą chcę przedstawić, ale średnio mu to wychodzi przez niedokończenie i drobniutkie niedoróbki.

     

    Fabuła jest o małżeństwie, żona jest w śpiączce, a mąż odwiedza ją codziennie w szpitalu od 4 lat. Jednak ma wątpliwości, czy robi to z miłości...

     

    Techniczne jest spoko, zaledwie dwa potknięcia zauważyłem, no i coś dziwnego dzieje się z czcionką, ale może dlatego, że czytałem na telefonie. Styl, chociaż ma trochę czasu, nie kreuję też atmosfery.

     

    Nie znamy dobrze tych postaci, sama historia tego, jak żona została w śpiączce to zaledwie parę zdań. Serio, jak mam się przejąć losem postaci, skoro, na litość, nie mam z nimi żadnej więzi?

     

    Nie mogę polecić tego opowiadania. Nie wzbudza ono żadnych uczuć i emocji.

     

    Pozdrawiam.

  17. Witam!

     

    Ile to ja czytałem średnich komedii… Ale ta taka nie jest! O nie!

     

    Technicznie jest spoko, przeszkadza jedynie nadmiar spacji i parę błędzików. Styl radzi sobie i to całkiem nieźle.

     

    Fabułka jest o mistrzu i uczennicy… brzmi poważnie… która to postanowiła, że nawiedzi swego mistrza w nocy, by pokazać jej swoje najnowsze dzieło – burze w szklance wody, dosłownie. Końcowy żart mocno mnie rozbawił z jakiegoś powodu. To było tak niespodziewane, jak hiszpańska inkwizycja.

     

    Kurczę, serio, jedynie zakończenie nadaje sens temu fanfikowi. Nie jest to niby nic złego, zwłaszcza tak krótkim formacie, no ale jednak trochę szkoda, że fik nie jest śmieszniejszy. No ale nic, nie jest źle! Jest wręcz przeciwnie, dobrze! Ale raczej nic ponadto. Polecam!

     

    Pozdrawiam!

  18. Witam!

     

    Zaliczyłbym ten fik jako „próba wyciśnięcia łez na siłę”. I to zrobię, bez najmniejszych oporów! Nie znamy ani motywacji bohatera, jego przeszłości, czynów… no nic o nim nie wiemy! Absolutnie nic! I tak po prostu, dla zasady, zabija się. Koniec. I przez to, że absolutnie nic nie wiemy o nim, w ogóle nam go nie żal.

     

    Wiecie, ja nawet nie mam problemów o to wahanie bohatera, wspomniane przez jednego z przedmówców… Nie mam co prawda doświadczenia w samobójstwie (i niewiele zapowiada, bym miał. Ja nie z tych co się wycofują! Jak kiedyś usłyszycie, że popełniłem samozgona, to możecie być pewni, że ktoś mi w tym pomógł!), ale wydaje mi się, że takie wahanie mogłoby być ostatnią reakcją obroną organizmu bohatera. Ja mam problem o to, że nie mamy nawet pojęcia, kim tak właściwie jest ten bohater!

     

    Technicznie nie jest źle. Brak paru wcięć, przecinków… no nic tragicznego. Styl jest znośny.

     

    Nie wiem, trzeba coś więcej dodawać? Odradzam czytanie tego, zdecydowanie.

  19. Witam!

     

    Sięgam do typ prastarych zwojów, widząc jedynie, że przedwieczny nie umiał w język polski. Ścianotekstoza, brak wcięć, parę literówek, brak przecinków i myślników! No jest źle! Styl jest sam w sobie okej, ale jego stan nie ułatwia czytania.

     

    Sama historyjka jest prosta. Ot, Luna postanawia podlać kwiaty w swoim pokoju po powrocie z księżyca. Problem z tym wszystkim jest taki, że postacie mówią jak połamane i myślą podobnie. Czemu Luna nosiła w ustach konewkę? Czemu nie poszła spać na łóżku?

     

    Nie jest to dobry tekst, zdecydowanie. Nawet nie jest śmieszny! Nie polecam.

     

    Pozdrawiam.

  20. Witam!

     

    Heh, Fallout. Dawno tego nie było.

     

    Strona techniczna jest bez większych zarzutów, zaledwie dwa… które już były dawno skomentowane!

     

    W fiku nie udało się wykreować klimatu. To nie wygląda nawet na postapo tak szczerze. Bo ot, działający prąd, kino (co prawda jako bardziej teatr, ale jednak), przyjezdni z całego kraju…

     

    Tekst opowiada o… pokazie sztuczek magicznych, ponoć. I nasza bohaterka, ledwo rozpoznając miejsce w którym ma występować, jest okropnie zestresowana. Co z tego wyniknie? Prawdę mówiąc nie jest to jakieś porywające.

     

    Sama bohaterka wydaje się dość sympatyczna, w przeciwieństwie do jej kompana. Który wydaje się tym typem kucyka, który wszędzie musi sobie coś dopowiedzieć. Może źle go interpretuje, nie wiem.

     

    I samo opowiadanie wydaje się mieć pewien niewykorzystany potencjał. Wydaje mi się, że to jedna z ofiar konkursozy. Wymogi maksymalnej ilości słów + ograniczony czas = średniak z potencjałem.

     

    Pozdrawiam.

  21. Witam!

     

    Mamy tu do czynienia z opowiadaniem, które wydaję mi się zaledwie częścią całości. Historia nie jest zła, ale ucina się w pewnym momencie, gdy już siłą rozpędu się zaciekawiłem.

     

    Nie mam większych zarzutów do stanu technicznego. Styl bardzo dobrze oddaję brud sytuacji, chociaż mniej radzi sobie z beznadzieją, ale to przez fabułę.

     

    A sama fabuła jest o pewnej klaczy, żyjącej w tytułowym mieście „Detrot". Mieście, warto dodać, po poniekąd upadku. Syf, bandyctwo, beznadziejna sytuacja ekonomiczna... No Polska 2077, nic dodać, nic ująć.

     

    Sam fik zdawał się mocno SoLowy, choć w odcieniach szarości, po samym wprowadzeniu, ciut za długim warto dodać. Aż nagle skręcił w próbującą być smutną opowieść pewnego bywala pubu.

     

    Nie wiem doprawdy czy polecać czy nie ten fanfik. Prawdę mówiąc, największą wadą tego fanfika jest to, że jest on ucięty. O czym mówiłem na początku. Czytałbym więcej, bo to co obecnie mam mnie nie satysfakcjonuje.

     

    Pozdrawiam.

    • +1 1
  22. Ach, witam!

     

    KO, to znowu ty…

     

    Swoją drogą, muszę pogratulować geniuszu Spidiemu. Publikować część rozdziału jako osobny fik! Genialne!

     

    Oczywiście trochę się zgrywam, bo zapewne powstało to na długo przed resztą KO. No ale jednak średnio się z tym czuje.

     

    Technicznie? W samym KO zostało sporo poprawione, tu zostały bolączki typu częściowego braku myślników, braku wcięć przy dialogach i spacji. No nie jest najlepiej, ale nie jest też najgorzej. Styl jest tu mocno brudny, ma oddać realia życia okopowego.

     

    Fabuła jest o Big Macintoshu, który trafia do obsługi działa… w sumie jak określić flaka kalibru 88? I przeciwlotnicze i przeciwpancerne… uniwersalne? Nwm, mniejsza, zostawię to znawcom wojskowości. No i trafia do niezbyt miłej, eufemistycznie rzecz ujmując, załogi.

     

    Sam Mac jest bardzo dobrze przedstawiony. Silny, małomówny, pracowity, starający się dbać o rodzinę. No paroma słowami: po prostu Big Mac. Inne postacie są tu bardzo dziwne. W sensie spoko, są tacy cwele na świecie, nie będę mówił, że nie. Ale Big Macowi trafił się kosmiczny pech, jako że trafił do załogi z samymi hamami. Nie są to źle napisane postacie, chociaż motywacja na zasadzie „ktoś nie jest kimś” jest lekko naciągana, może wynika to z tego, że to wycinek całości.

     

    Czy to opowiadanko radzi sobie osobno? No znam kontekst, więc ciężko mi ocenić. Wydaje mi się, że tak. Może nawet lepiej niż samo w sobie całe KO, przesadnie długie i nierówne w swej długości. Jeśli ktoś nie czytał KO, a chcę w miarę okej wstęp, który zaciekawiłby go do czytania 2700 ston, to polecam.

     

    Pozdrawiam!

  23. Witam!

     

    Podoba mi się morał tej opowieści, dość dobrze wykpiwający tego typu osoby. Chociaż by było jasne, czasem trzeba coś przełożyć na inny dzień i nie ma wyjścia.

     

    Strona techniczna jest dobra, chociaż na czasem nie ma myślników, a na początku w ogóle jest dziwny zapis dialogowy. Styl jest całkiem całkiem. Oddaje klimat i ogólnie sytuacje.

     

    A klimat bardzo płynnie przechodzi od SoLowego, do bardziej stonowanego, smutnego. Podoba mi się te przejście.

     

    Sama historia jest o pewnym ogierku, Frost Ringu. Mistrzu odkładania wszystkiego na następny dzień. Któż z nas sam kiedyś tego nie zrobił? Kto nie zna kogoś, kto ciągle tak robi? Jednak w pewnym momencie dzieje się coś dziwnego. Z domu, na długi czas, odchodzi matka. Nie wraca, nie wraca i nie wraca… Tym razem nie ma opcji odłożenia czegoś na jutro.

     

    Sama postać źrebaka jest bardzo dobrze napisana i wiarygodna. Jego rodzice też dają radę, chociaż mają na siebie znacznie mniej czasu.

     

    Kurczę, mam tego pewien niedosyt. Szkoda, że nie jest to bardziej rozbudowane, by lepiej oddać samych rodziców no i sytuacje wynikające z wiecznego odkładania obowiązków na „jutro”. No nic, podobało mi się i to się liczy. Polecam!

     

    Pozdrawiam!

  24. Hello everypony!

     

    Today we will… dobra, nie. Po prostu nie mam już pomysłu jak kreatywnie zacząć komentarz xd.

     

    W każdym razie… z czym my tu mamy do czynienia?

     

    Jest to tekst opowiadający o stanie królestwa Chrysalis niedługo przed akcją końcówki drugiego sezonu. A stan ten jest… wysoce niekorzystny, krótko mówiąc. Nie, żeby sam fik był długi. Tekst stara się wyjaśnić jak podjęto decyzje o infiltracji ślubu w Canterlocie. Co wychodzi mu lekko nieumiejętnie.

     

    Strona techniczna jest znośna, brakuje zaledwie części myślników. Styl natomiast jest dość ładny. Przykuwa oko. Serio, dobrze się to czyta.

     

    Niestety, chociaż atmosfera została wykreowana… to fik się kończy w tym momencie.

     

    I to jest największy minus tego fanfika – jego długość. Szkoda, że nie zostało to wszystko jakoś lepiej opisane. Scenę z dziećmi pozostawiłbym na koniec, bo jest to po prostu względnie najmocniejsze, ale jest potencjał masy innych scen, podczas których generał mógłby doradzać królowej co należy zrobić. No nic, jest jak jest. Nie polecam, ale i nie odradzam.

     

    Pozdrawiam!

  25. Witam!

     

    O radości, iskro bogów! Chciałbym powiedzieć, że to dno dna. Ale nie do końca tak jest.

     

    Techniczna strona? Brak wcięć, ścianotekstoza, brak myślników, powszechne braki przecinków… No jest radośnie, można rzec.

     

    Fabuła? Absolutny chaos i akcja gnająca na złamanie karku. W przeciągu 3 stron: gościu trafia do Equestri, mdleje z lesie Nigdy Szybkim, zostaje zaprowadzony przez jakąś klacz do jej domu, widzi epicką bitwę dobra ze złem za oknem, ratuje Equestrie, dostaje medalion od Twi, wraca do naszego świata i idzie na lekcje. Pinkie tak szybko nie mówi, jak chciałbym powiedzieć te słowa! No i sama fabuła jest schematyczna i prosta jak… nie wiem, dajcie sobie jakieś fajne porównanie. Mi brakuje słów.

     

    Klimat? Styl? A panie, idź pan z tym. Komu to potrzebne?

     

    Kreacja postaci? Tak.

     

    Podsumowanie? To nie jest dno dna. To prostu bardzo zły fik. Do dna zabrakło nagminnych błędów ortograficznych, logicznych i innych wesołych okoliczności. Nie polecam!

     

    Pozdrawiam!

×
×
  • Utwórz nowe...