-
Zawartość
221 -
Rejestracja
Wszystko napisane przez Sliver
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9
-
Oho, witamy, witamy, widzę, że przybywa starszych użytkowników
-
Fic dobrze napisany, ale jakoś mnie nie ruszył. Jednak z ręką na sercu mogę polecić, warto przeczytać. Aż dziwne, że nikt jeszcze tu tego nie wstawił: http://http://www.youtube.com/watch?v=gDdZU3Vq96U
-
Upadłem na ziemię, trochę potłuczony leżałem na boku nic nie czując. Musiałem być szczęściarzem, że obeszło się bez poważniej kontuzji. Po chwili podniosłem się na cztery nogi, czułem się dziwnie słabo. Zauważyłem swoją ranę na tylnej nodze oraz wielką plamę krwi. Poczułem jak świat kręci się w okół mnie. Osunąłem się na ziemię. Zemdlałem.
-
Gdy znalazłem się na korytarzu odetchnąłem z ulgą, słyszałem nieznajomego czekającego na zewnątrz. Nie zwlekając ani chwili ruszyłem przed siebie ku uchylonym drzwiom. Przechodząc koło zejścia na dół zerknąłem na sekundę w dół, nie zwróciłem uwagi na to co ujrzałem. Ruszyłem dalej żwawym krokiem, aż nie wyszedłem na zewnątrz.
-
hmm, widząc takie reakcję chyba dodam w topicu swojego fanfica ostrzeżenie, że najpierw lepiej zapoznać się z Twoim "kontrowersyjnym" tytułem
-
Kolejny update, zachęcam do przeczytania wszystkich rozdziałów, przeszły porządny lifting!
-
Starałem się nie zwracać uwagi na krew znajdującą się na płaszczu. Założyłem go oraz nadgryzioną czapkę. Nie czułem się w nich komfortowo, wiedziałem jednak, że muszę się oswoić z nowym ubraniem. Nie zwlekając zarzuciłem z powrotem na grzbiet plecak. Przed wzięciem kuszy się opierałem, ale po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że może się przydać. Wziąłem ją i wycelowałem w ścianę koło szafy, kopyta mi drżały jak oszalałe, widać, że nigdy nie miałem do czynienia z bronią. Nie marnując bełtów zarzuciłem ją na grzbiet, tak by wisiała z drugiej strony plecaka. Z ciężko bijącym sercem ruszyłem w stronę drzwi.
-
Całkiem nieźle Ci wyszły te rysunki, ostatni jest zdecydowanie najlepszy, ale szyja rzeczywiście jest trochę przy długa. Na pewno widać dużą poprawę od pierwszych rysunków.
-
Pojawiło się już jakiś czas temu, aż się zdziwiłem, że nikt tego tutaj nie wrzucił.
-
Tutaj jeszcze tego nie pisałem, więc czas to zrobić. Po sesji się tym zajmę, teraz brak czasu :
-
Hmm, pierwsze dwa rozdziały były oddane pod opiekę korektora już, więc jeśli tam jest problem to musiało umknąć. Jeśli w drugim, to lada dzień powinien być poprawiony, wtedy też może nowy rozdział się pojawi.
-
Otworzyłem usta, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć było już za późno, nieznajomy zdążył wyjść. Chciałem się dowiedzieć o co mu chodziło, ale miałem nieprzyjemne uczucie, że wkrótce to się stanie. Ruszyłem w stronę szafy nadal rozglądając się po pokoju, dopiero teraz zauważyłem moją torbę ciśniętą niedbale w róg pokoju, podszedłem i zajrzałem do środka. Wszystko było na swoim miejscu, jeśli w ogóle można tak powiedzieć o tym rozgardiaszu. Założyłem ją. Nie wiedziałem czego się spodziewać po zawartości owej szafy, podszedłem do niej spokojnie i ją otworzyłem lekko drżącym kopytem.
-
Trochę się zdziwiłem, chciałem coś powiedzieć, ale zanim zdążyłem owy kuc był już za drzwiami. Nie interesowało mnie, że mnie zamknął, i tak najlepiej w obecnej sytuacji jest poczekać w miarę bezpiecznym miejscu. Wstałem i podniosłem z podłogi jedzenie. Powąchałem zupę, na sam jej zapach mój brzuch od razu się odezwał, burczenie było głośne i gdyby nie fakt, że pokój jest pusty to bym się zawstydził. Nie czekając ani chwili dłużej zacząłem ochoczo jeść z talerza, po paru dniach bez jedzenia nie byłem w stanie spożyć wszystkiego na raz. Jabłko oraz resztki zupy zostawiłem na później. Wiedziałem, że jedzenie wszystkiego na raz nie jest dobrym pomysłem. Po zaspokojeniu głodu i pragnienia przyszedł czas dokładniej rozejrzeć się po pokoju. -Hmm, ciekawe kim jest oraz czego ode mnie chce ten kuc? -Pomyślałem na głos.
-
Z doświadczenia wiem, że jest problem ze zbyt dosłownym tłumaczeniem tekstów, ale da się wszystkiego nauczyć. Wtedy zawsze można jeszcze przelecieć starsze tłumaczenia też i wyłapać dziwne kwiatuszki
-
Na chroniczny brak czasu rzucenie szkoły/pracy/studiów zazwyczaj pomaga
-
Po obudzeniu czułem się dużo lepiej, ciężko powiedzieć ile spałem, ale przez długi okres czasu nie odpocząłem tak dobrze. Po chwili jednak się ocknąłem, z błogiego odpoczynku wyrwały mnie dobiegające zewsząd śmiechy. Obejrzałem się w koło, na pierwszy rzut oka nie dostrzegłem nic niepokojącego. Od razu mi ulżyło, wróciły jednak głód i pragnienie, jeszcze mocniejsze niż wcześniej. Zaczerwieniłem się, gdy usłyszałem swoje własne burczenie w brzuchu. Nikogo nie było w pobliżu, nie miałem nawet pojęcia gdzie jestem, miałem nadzieję, że wydarzenie z przed omdlenia były tylko wymysłem mojego zmęczonego umysłu. -Hallo, jest tu ktoś? - Zawołałem nie podnosząc się z miejsca.
-
Starałem się nie zwracać uwagi na śmiech, który dobiegał z niewiadomej mi strony. Wolałem też nie myśleć do kogo może on należeć, skupienie na utrzymaniu równowagi sprawiało wystarczające trudności. Bez najmniejszej chwili namysłu, niemalże mechanicznym ruchem skręciłem w krótszą drogę, w każdej chwili mogłem wyczerpać zapasy swojej siły co najprawdopodobniej skończyłoby się tragicznie. Od kiedy zobaczyłem znak wiedziałem, że wybór dowolnej z nich może się źle skończyć, ale ta dłuższa wydawała się mniej zachęcająca.
-
Wiedziałem, że nie mam innego wyjścia, miałem do wyboru albo iść ową dróżką, albo czekać na cud. Zmęczenie dawało się mi coraz bardziej we znaki. Najchętniej bym odpoczął, ale doskonale wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na taki luksus. Zresztą głód oraz pragnienie też były już niemal nie do wytrzymania. Odwróciłem się więc w stronę dosłyszanego śmiechu i ruszyłem powoli przed siebie. Po przejściu paru metrów, które wydawały się kilometrami postanowiłem ponowić moje wezwanie. -Czy jest tutaj ktoś? -zawołałem, mój głos był szorstki i cichy, z przerażeniem odkryłem, że nie mam nawet siły, by wydać z siebie jakikolwiek głośny dźwięk.. Przekonany, że nikt nie usłyszał tak cichego głosu ruszyłem do przodu ledwo trzymając się na nogach ze zmęczenia.
-
http://http://www.youtube.com/watch?v=djurlioRUZ8 Bardzo fajna piosenka o Vinyl, doczekała się nawet coveru instrumentalnego już. http://http://www.youtube.com/watch?v=j-iXEoIzy1M
-
Ostatkami swej siły złożyłem schody i papier z powrotem umieściłem w plecaku. Jestem przekonany, że wyczerpałem swoje zdolności magiczne na chwile obecną. Bez odpoczynku oraz pożywienia długo już nie wytrzymam, wiedziałem o tym doskonale. Jedyną szansą dla mnie w chwili obecnej był ów tajemniczy ruch. Zawsze istniała szansa, że to nie był nikt wrogo nastawiony, ale kto mógłby to być? Jedyne co mi przyszło do głowy to gryf, kucyki raczej ciężko spotkać w miejscach takich jak to. -Jest tam ktoś? - Zawołałem tak głośno jak tylko potrafiłem.
-
Po przyjrzeniu się bliżej drzewom byłem niemalże pewny, że nie znajdę na nich nic jadalnego, posiadałem jako-taką wiedzę na temat flory i fauny Equestrii, przeczytałem w swoim życiu już więcej książek niż nie jeden kucyk. -No cóż, nie mam innego wyjścia... - westchnąłem, zbliżając się powoli i ostrożnie do dziwnie wyglądających kamieni. Spokojnie podszedłem do rozrzuconych głazów. Gdy już byłem na miejscu zdjąłem plecak i szybkim ruchem kopyta go otworzyłem. Po krótkiej chwili pojawiły się schody z papieru dotykające ziemi tuż przy torbie. Po odpowiednim dostosowaniu długości i grubości wreszcie sięgnęły szczytu urwiska. Pozostało już tylko sprawdzić, czy wytrzymają mój ciężar. Otarłem kopytem pot z twarzy oraz podniosłem z ziemi plecak po czym tak delikatnie jak tylko bylem w stanie ruszyłem po schodach jednocześnie zużywając resztki siły na utrzymanie ich swoją magią.
-
Wiedziałem, że muszę znaleźć jakieś schronienie, spanie pod otwartym niebem nie jest dobrym pomysłem w miejscu, którego się nie zna. Większym problem jednak obecnie jest ciężkie do wytrzymania coraz bardziej narastające burczenie w brzuchu. Pragnienie wcale nie ułatwia sprawy. Zrzuciłem plecak na ziemię i postanowiłem go przeszukać, może zostało jednak jeszcze trochę jedzenia, lub jeszcze lepiej, trochę wody w bukłaku. W głębi duszy wiedziałem, że nie mam się co łudzić, już ostatnio nic nie znalazłem. Szybko upewniłem się, że w tornistrze nie ma nic oprócz papieru, który nie dawno jeszcze był jedną z moich ulubionych książek oraz pustego naczynia na wodę. -Przydałoby się rozejrzeć po okolicy, na pewno musi tu być coś do picia. Jedzenie też się powinno znaleźć... - wymamrotałem cicho pod nosem rozglądając się wkoło.
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9