-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Dobra... możemy już iść? - zapytałem po chwili bez większego przekonania. - Wolę jak najszybciej wydostać się z tego Canterlockiego zadupia i iść do tej całej Appleloosy. A kto wie... może będzie po drodze jakiś sklep...
-
- Na pewno dasz radę? - rzucił Darkness, a następnie wyszedł z Sugarcube Corneru i zaczął rozglądać się po okolicy. Okolica była jak zawsze... ciemna i mroczna, którą rozjaśniały słabo już świecące lampy uliczne. Śladu po potworze nie było, a twoja pozytywka milczała. Na razie było spokojnie, lecz nie wiadomo na jak długo... Nie wiadomo jak długo nie spotkacie tego w większych ilościach...
-
Smoothy usiadła obok ciebie. - Co takiego towarzyszyło ci w dzieciństwie? - zapytała z zaciekawieniem. - Jeśli mogę wiedzieć oczywiście. Nie chce się narzucać, ani nic.
-
- Pamiętaj, iż nie wiadomo co możemy spotkać po drodze, ani na miejscu. Na pewno jesteś na to gotowa? - zapytał Darkness po czym razem z tobą podszedł do drzwi wyjściowych z Sugarcube Cornera i czekał na twoją gotowość. Widać było, iż był zdeterminowany, aby jak najszybciej opuścić to zadupie. Inaczej nie można było powiedzieć o Silent Ponyville.
-
Westchnąłem i w milczeniu szedłem dalej. Konwersacje na temat kamieni, które tu występowały na pewno nie miały sensu. Jedyne co teraz było ważne to nasze bezpieczeństwo. Jest to mój drugi dzień, a już wiem więcej niż nie jeden ocalały kucyk.
-
- To teraz udajemy się do Butiku tak? - zapytał Darkness, gdy razem kuśtykaliście przez korytarz, aż w stronę schodów. Wtedy po raz który wziął cię na grzbiet i powoli z tobą schodził. Stawiał powoli kroki na dość stromych schodach, tak aby nie przewrócić się, gdyż mogłoby to mieć złe skutki.
-
Jeśli udało ci się zmusić Winone do rozmowy to może spróbowałabyś zmusić do tego Bloomberga?
-
< burczenia w brzuchu nie słychać na całe miasto ._. > - Ja? Ależ skądże... zjedz kochaniutki tyle ile chcesz. To za pomoc, lecz też się tak nie obżeraj bo będzie cię brzuch boleć - uśmiechnęła się do ciebie, a następnie puściła ci oczko i powędrowała zbijać jabłka z kolejnych drzew.
-
- M-Może chcesz coś d-do picia? J-Jakąś herbatkę lub c-coś innego? J-Jeśli chcesz to p-powiedz, a ja w-wstawię ten piękny k-kwiatek do wody, a ty się z-zastanów - Fluttershy zabrała kwiatek, a następnie udała się do kuchni.
-
- Oj... n-nic się nie stało M-Marino. W-Wypadki się zdarzają, a-ale ty na prawdę n-nie wyglądasz dobrze... M-Może idź się połóż i odpocznij, a j-ja zrobię ci h-herbatkę... C-Co ty na to?
-
- Galaktyko... a co ja ci przed chwilą mówiłem? - zapytał zirytowany. - Księżniczka nie ma czasu na naukę kolejnych kucyków. Mówiłem ci, że będziesz musiała poczekać miesiąc lub dwa.
-
- Ah... no... tak - powiedział po czym wstał, a następnie rutynowo się rozciągnął. Po krótkim rozprostowaniu się Darkness podszedł do ciebie od strony zranionego kopytka i delikatnie przełożył je przez swoją szyję. - Wolę raczej abyś była przy mnie i to tak dosłownie. Zawszę mogę ci przynajmniej pomóc i nie będziesz nadwyrężać twojej złamanej nogi.
-
Na twoje nieszczęście ilość koszy rosła znacząco. Teraz było ich aż 30. A jeśli chodzi o twój głód to może warto byłoby zapytać Applejack, czy pozwoliłaby zjeść ci kilka jabłek. Zawsze to coś dla twojego głodnego brzucha, który wydaje straszne niczym smok odgłosy.
-
- Dla-dla mnie? Oh... jest taki... p-piękny - powiedziała z uśmiechem wpatrując się w niego. - To ba-bardzo miłe z tw-twojej strony... M-Może wejdziesz?
-
Po niedługiej, lecz też niekrótkiej chwili drzwi otwierają się, a w nich stoi Fluttershy. - Oh... tak witaj Light... W czym ci mogę p-pomóc? - zapytała cicho, a następnie spuściła wzrok na podłogę i zaczęła kręcić kopytkiem po niej.
-
- Tak? - zapytał lekko zirytowany. - Mów szybko bo muszę coś jeszcze załatwić - powiedział szybko i z niecierpliwością czekał na twoje pytanie.
-
Po chwili do kuchni weszła Fluttershy. Omal nie dostała zawału gdy zobaczyła się, całą okrytą kołdrą. - M-Marina? Cz-Czy to ty? - zapytała przestraszonym głosem.
-
- Dlaczego mnie się pytasz? - zapytałem bez większego przekonania. - Pytaj się panny Fluttershy, a nie takiego "leszcza" jak ja i moje uzależnienie.
-
< Bu... straszne orzechy... Bu... ^ ^ > Biegłaś w głąb lasu. Z zaczem rosło twoje zmęczenie oraz ból spowodowany raną na plecach, lecz zaprzestał się również ostrzał orzechów w twoją stronę. Po chwili biegu dotarłaś do starej i opuszczonej świątyni... a raczej ruiny świątyni.
-
- Dobrze Galaktyko... - powiedział Shining Armor. - Możesz zostać tu jak długo chcesz, a ja idę załatwić z księżniczką, abyś miała tu dostęp oraz ukarać tych strażników - po tych słowach ruszył w kierunku drzwi, a następnie przez nie wszedł.
-
Szybko udałeś się do swojego domu, a następnie do niego wszedłeś i zabrałeś kwiatek. Po tym wszystkim opuściłeś swoje mieszkanie, zamykając przy tym drzwi i szybko udałeś się do Fluttershy. Już po chwili lotu stałeś przed jej domkiem.
-
Po jakimś czasie mogłeś usłyszeć ciche schodzenie po schodach. Było to ledwie słyszalne stawianie kroków, więc mogło wskazywać to na tylko jedną osobę.
-
- Zanieś te kosze... - wskazała kopytkiem na 20 koszy, które stały obok siebie. - ...tam do stodoły - tym razem pokazała czerwony, drewniany budynek, który stał obok mieszkania. - Mam nadzieję, iż nie sprawi ci to problemu - dodała po chwili.
-
Po kilku kolejnych godzinach lekcyjnych mogłeś w spokoju opuścić szkołę i cieszyć się odpoczynkiem i spokojem po ciężkim dniu pracy. W prawdzie nie zrobiłeś im wolnego, lecz nikt nie narzekał, a rozbiegł się z uśmiechem na ustach do swojego domu lub od razu na zabawę z przyjaciółmi. Szykował się słoneczny weekend.
-
- Spokojnie... to tylko kamień... obiekt, który nie żyje i żyć nie będzie... - powiedziałem powoli i uspokajająco, a następnie pomogłem jej wstać. - Musisz bardziej patrzeć pod nogi. A jeśli byłby to jakiś szwendacz to bo prawdo podobnie byłoby już po tobie.