-
Zawartość
644 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez SolarIsEpic
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 33
-
-Dobranoc cny gospodarzu. Remus ponownie rozsiadł się na krześle, ujął kielich który przed chwilą odłożył po czym wypił resztę wina znajdującego się w nim. Po tym delikatnie otarł wargi, odłożył kielich i sięgnął po lutnię (która cały czas spoczywała wisząc na skórzanym pasku, na oparciu krzesła). Strojąc instrument zaczął mówić: -Na razie nie zamierzam spocząć, jednak jeżeli panienka zamierza to nie zastawiam drogi. Jednak mym życzeniem jest by wysłuchała pani pieśni, gdyż mówiłem o tym jakim kompanem jestem, oraz jakim jestem bardem. Jednak przypomnieć należy iż doświadczenie czegoś naprawdę jest więcej wart niż słowo okraszone najczystszym złotem. To powiedziawszy zaczął grać, powolną spokojną melodię niczym kołysankę, później zaś z ust Remusa wydobył się równie spokojny śpiew. Choć me dzięciotko. Zimne i sine. Lecz strasznym gestem, zaprawdę żywe. Stworzenie nocy. Dziwnie prawdziwe. Szkarłatne oczy, lśniące rubinem. Lecz ja cię kocham. Gdyż strasznym czynem Martweś za życia, wyklęteś z rodziny. Ja cię uchowam, przed kołkiem i złem. Krwią matki w końcu pożywisz się. To nie twój wybór, nie twoja wina. Biedna i mała, dziecino sina. Możeś i martwa. Lecz mówię nie. Żeś z ciałem człowieka, czemuż nie duszą ? Duszę odnajdziesz w sobie, ja wiem. Jak zawsze przy tej piosence Remus zrobił przerwę by dać ostatnim wersją wybrzmieć. Po tym ostrożnie znowu zawiesił lutnię na oparciu krzesła. Zwrócił się do towarzyszki: -Nie wspomniałem, głównie dla lepszego efektu, jednak że rozmawialiśmy wcześniej o jakichś marach zaprezentowałem Ci właśnie jeden z utworów o takich marach traktujących. Z niecodziennej perspektywy gdyż my artyści mamy właśnie miewać pomysły dla innych, wydawało by się, niedorzeczne.
-
Clint początkowo zamierzał tłumaczyć wszystko idąc do wyjścia za klaczą (gdyż miała prowadzisz ale także dla dyskretnego podziwiania jej powabnych kształtów) jednak uznał ostatecznie iż lepszym pomysłem będzie przejście przed kelnerkę i otworzenie jej drzwi. Wyprzedził ją, uchylił drzwi i stanął przed nimi by przepuścić damę. Przez cały czas mówił. - Może i niekoniecznie złe co podejrzane. Widziałem w swoim życiu wiele niesamowitych widoków szczególnie że moja praca często rzuca mnie w najdziwniejsze odmęty tego świata. Jeżeli się zastanowić to idąc tutaj najbardziej zainteresowała mnie nietypowa architektura która tu i ówdzie była widoczna oraz pewna...niech się pani nie śmieje, niepokojąca drezyna która pojawiła się znikąd. Jest też inna tajemnicza rzecz która zaprząta mój łeb od pewnego czasu, mianowicie chyba oczarowany pani powalającym uśmiechem i głębokimi oczami nie nalegałem zbytnio by wyjawiła mi pani swe imię. Jestem wszak pewien że to pani milczała na ten temat, gdyż nigdy nie zapomniałbym imienia kogoś tak zjawiskowego.
-
Aż muszę zaopiniować ten odcinek. Właściwie mi się podobał, mimo że tym razem nie całkiem za jakość ale przesłanie które jest mi bardzo osobiste. Ale to na koniec. Po pierwsze parę rzeczy które mnie ujęły: pokazanie nam rodziny Fluttershy, reakcje Dash na zaloty Zephyra (aż zaczynam ją lubić jak go spławiała!) oraz ten gag z "rozwścieczeniem" I meritum czyli to że ten odcinek niekoniecznie był najwyższych lotów ale mnie naprawdę poruszył. Nie tak długo po początku odcinka stałem sobie sprawę że niektóre cechy osobowości jak i sposób myślenia Zephyra są bardzo zbieżne z moimi. Ponad to patrząc na niego na początku odcinka i na to jak się zachowuje (minus egoizm i puszenie się) myślałem "Oho. To jest przyszłość którą mogę mieć i której się boję". A sposób myślenia "Nie próbuj, i tak się nie uda" ? Kropka w kropkę mój. I zanim zacznę się żalić (bo ot tego jest osobny temat) powiem tylko- odcinek naprawdę trafił w moje przemyślenia i problemy i naprawdę podał morał który nie tylko jest mądry co naprawdę przydatny dla mnie. Więc tak. Odcinek ogólnie nie jest tragiczny, nie jest też bardzo dobry ale za przesłanie idzie o kilka sporych punktów w górę.
-
Na ostatnie słowa Carme Remus zareagował zamyślonym uśmiechem. Po tym odkładając kielich i opierając się łokciem o stół zaczął: - Ma dusza, wędrowną. Tu też muszę cię rozczarować, ale masę razy miałem towarzyszy podróży, chociaż najczęściej były to przypadkowe osoby które natrafiały na mnie podczas postojów, najczęściej słyszeli moje pieśni i prze to uznawali iż jestem godnym kompanem na podróż. Pamiętam jak raz, dnia pewnego podróżowałem nawet z małym pułkiem piechoty, gdzie wojowie po skończonej bitwie, ranni i wyczerpani w pieśni znajdywali ukojenie. Inne wydarzenie posiadały nieco mniej duchowego uniesienia. Raz jednego z kompanów doszczętnie ograłem w kości co ostatecznie skończyło się wręcz komicznym pościgiem. Osoba z którą grałem byłą wprawdzie porywcza i zwalista, jednak nie potrafiła chodzić po drzewach. Jednak czekał pod mym drzewem tak długo aż mi się porobiły wyjątkowo bolesne odciski i zadrapania w miejscach o których przy damie nie pomnę. Chyba zszedłem z tematu. Wracając, droga Carme, to ja będę zaszczycony jeżeli tak wspaniała białogłowa zechce mnie jako kompana. I kto wie, może będzie to inspiracja dla jakiegoś utworu czy nawet poematu.
-
Mimo wszystko to Frozen jest jakieś takie dziwne popularne. A Zootopia już nie jest. A każdy wie że Zootopia jest lepsza. No ale antropomorficzne zwierzęta nie są chyba tak sprzedajne jak księżniczki.
-
Clint delikatnie skierował się ze swoją towarzyszką ku wyjściu. I zaczął nawijkę: -Gdybym był tu z własnej woli Pani zajęłaby zapewne całą moją uwagę. Jednak muszę przyznać, iż jestem tu z obowiązku. Mimo wszystko w mojej branży łączenie czystej przyjemności z nazwijmy je, pożytecznymi działaniami, nie jest wyjątkowo skomplikowane. Zatem nalegam ażeby to pani wytyczyła trasę naszej przechadzki, gdyż na pewno wie jakie miejsca są tu najważniejsze. Jednak muszę zapytać, po za pani zadziwiającą wręcz urodą, zmierzając tu napotkałem inne "zadziwiające" widoki. Jednak niestety już w nie tak pozytywnym sensie. Te zjawiska często się tu objawiają?
-
Clint nie był całkiem pewien o co chodziło pięknej klaczy. Ale że byłą to Piękna Klacz nie mógł się zacząć tłumaczyć. -Jeśli zapomniałbym o kimś takim jak pani chyba oznaczało by to że już pora mi przejść na emeryturę. A do tego jeszcze wiele czasu. Clint nadstawił ramię (to normalne) by klacz mogła je złapać: -Ponad to nie zapomniałem iż miała mnie pani oprowadzić po tym miejscu- tu po raz kolejny uśmiechnął się szelmowsko
-
Mógłbyś sprecyzować "w tym czasie"? Dokładny przedział roczny bo na przykład (od Disneya oczywiście) pomiędzy "Frozen" był Ralph Demolka oraz Wielka Szóstka, oba te filmy raczej do złych nie należały.
-
Buck! A już myślałem że twórcy na boku jeszcze bardziej sugerują takie związki w Equestrii (po Lyrze i Bon Bon) Z innej beczki i trochę dlatego że wcześniej źle wpisałem imię Maud- wydedukował ktoś na jakiej zasadzie działa jej Zmysł? Pinkie Sense wykrywa imprezy a Maud Sense wykrywa...? A i fakt że dowiedzieliśmy się o tym że siostry Pie spędzają co roku jeden dzień ze sobą to może w którymś odcinku będziemy mieli dzień z Limestone albo Marble ?
-
Odcinek według mnie naprawdę przyjemny. Nieco rozwinęli Mound (pod koniec miała chyba najdłuższy dialog kiedykolwiek), i może jestem dziwny ale naprawdę widziałem jak się wkurzyła... Co do eksploracji- pokazano nam parę nowych miejsc w MH a ponad to mamy trzeci odcinek i Ponyville jak na razie nie ma. Można podciągnąć pod problem odcinka że właściwie mało się w nim dzieje ale...e, musimy mieć tutaj zagmatwana fabułę? I bardzo mi się podobało jak Rarity naśladowała Pinkie I ponad to ten sezon naprawdę mnie łapie od strony tego jak kreatywne i ciekawe są projekty postaci tła nawet kiedy praktycznie nic nie robią. I jeszcze jedna rzecz- zauważyliście na początku odcinka parę ogierów w pociągu? Było na nich nawet zbliżenie. Mówcie co chcecie ale to definitywnie była para w sensie romantycznym. Yay! Różnorodność w Equestrii! Twórcy są super
-
Odcinek obejrzałem dopiero dzisiaj i muszę powiedzieć że oczywiście rozumiem wszelkie narzekania, ale że ja staram się douszkiwać się pozytywów w odcinkach to powiem że całkiem mi się podobało. Nie skakałem z radości jak przy niektórych ale odcinek całkiem mi się podobał. Raz- Flurry Heart jest przeeeeeeeesłodka. To tu takie małe kochane takie to Dwa- Wątek Stralight i Sunbursta, tak przewidywalny jak nic ale i tak: super. Design Sunbursta również mi się spodobał i ogólnie jego postać, nazwałbym go Rincewindem ale Tomek już mnie ubiegł (a chciałem być spostrzegawczy i zabawny:( ) Trzy- fajnie że tym razem przynajmniej połowa początku sezonu była "Slice of Life", tak tak jak serce się wzieło roztrzasło. Cztery- podoba mi się motyw że Starlight będzie się uczyłą przyjaźni od Twily, progres postaci jest i to jest super
-
#IDŻ Witaj każda osobo która to widzi, korzystając z tego iż mamy dzisiaj nieoficjalny mianowany przez jednego blogera "Internetowy Dzień Życzliwości" pomyślałem że trochę tu posłodzę. To forum o kucykach powinienem słodzić
Zacznijmy od tego że Cię uwielbiam osobo to czytająca. Dlaczego? Ponieważ budujesz tutaj tą wspaniałą społeczność fandomu tęczowych koni. Społeczność wyjątkowo kulturalną i kolorową. Nieważne czy tłumaczysz filmy, piszesz, rysujesz, adminujesz czy tylko czytasz posty. Jesteś ważny. Dzięki tobie ta społeczność jest większa, dzięki temu jesteśmy jednym z największych fandomów. Dzięki temu ta oraz inne strony o kucykowej tematyce powstały byśmy mieli mały kącik gzie nie tylko dyskutujemy o kucykach ale również o naszych zainteresowaniach czy problemach. Dziękuje Ci, gdyż ta społeczność byłą pierwszą do której dołączyłem. I miałeś/aś w tym swój udział
-
Blah, kolejny raz się kajam że tak tu rzadko coś robię. No nic, mocne postanowienie poprawy trzeba mieć czy coś tam, ale teraz napiszę o paru rzeczach z którymi chciałbym się podzielić. Ostatnio zaglądałem tu ponoć w 2015, a od tego czasu moje życie komiksowe zdążyło dość ewoluować. Bez zbyt długiego słodzenia chciałbym polecić parę pozycji które ostatnio czytałem ale mogą się wydać też interesujące czy zdatne do czytania dla kogoś kto nie jest maniakiem komiksowym: 1. "Deadpool: Martwi Prezydenci"- jak może wiecie nie tak dawno na światło dzienne wyszedł film o pyskatym najemniku, i jak może wiecie przyjął się wyjątkowo ciepło. Więc jeżeli film was zainteresował serdecznie polecam powyższą pozycję, jest to debiut tej postaci na naszym rynku i przy okazji początek chwalonej na świecie serii z tym bohaterem. Jeżeli się nie domyśleliście, komiks opowiada o walce głównego bohatera z Zombie-Prezydentami USA. Tak jest dziwnie, tak jest brutalnie i tak są żarty. I chumor tego komiksu to jeden z jego największych atutów. Przede wszystkim jest zróżnicowany- mamy tu dowcipy związane z historią USA, klasyczny czarny humor, nawiązania do popkultury, fakt iż główny bohater wie o tym iż jestem bohaterem komiksu oraz...nawiązania (w formie cytatów) do Polskich filmów. Dlaczego? A no dlatego iż tłumacz zamienił nawiązania niezbyt zrozumiałe dla Polskiego widza na nawiązania do filmów polskich, takich jak "Seksmisja" czy inne Wu-Tank Klany. Co do wejścia w komiks dla osób niebędących maniakami- nie musicie praktycznie nic wiedzieć, tak jest jedno czy dwa nawiązania do starych komiksów ale tylko w formie żartu. Zaś wszystko co powinniście wiedzieć o głównym bohaterze jest podane na początku gdzie dowiadujemy się wszystkiego co powinniśmy wiedzieć. Tego czego nie wiemy nie wie też główny bohater. Serio. PS. Ostrzegam tylko przed jedną rzeczą- ten komiks tak się dobrze przyjął iż w większości miejsc gdzie można go dostać nakład został wykupiony a nie wiem czy zrobiono dodruk ani kiedy go zrobią. Ale jeżeli tak się sprzedał to na pewno zrobią dodruk. PSS. Jeżeli jesteście zapalonymi obrońcami praw zwierząt i przeszkadza wam krzywda popełnione na rysowanych małpach czy słoniach nie kupujcie tego komiksu. PSSS. Jeżeli przeszkadza wam ogólnie przemoc nie kupujcie tego komiksu, flaków jak mrówków. Chociaż głównie głównego bohatera. 2. Batman/Superman: Wrogowie Publiczni- komiks wyjątkowo przypadł mi do gustu mimo że nie jestem wielkim fanem DC, więcej, nie przepadam za Batmanem a Superman mnie właściwie nie obchodził. Aż do przeczytania tego komiksu. Co prawda Batman wciąż jest postacią wobec której mam mieszane uczucia (głównie przez jego charakter) ale co do Supermana to w końcu zobaczyłem dlaczego tak wielu go lubi mimo że można by uznać go za wyjątkowo archaiczną postać. Komiks opowiada o tym jak za głowę Supermana została wyznaczona nagroda gdyż prezydent USA (w tej roli Lex Luthor) przekonał cały świat że meteoryt z kryptonitu zmierzający ku Ziemi jest spowodowany przez Supermana. Tak wiem, fabuła tego komiksu jest dość prosta (czasami może nawet głupkowata) i często robi się BARDZO komiksowo. Mamy więc podróże w czasie, goryla telepatę, psa w pelerynie oraz pojazd kosmiczny o wyjątkowo osobliwym wyglądzie. Jednak to co się liczy w tym komiksie najbardziej to główni bohaterowie oraz ich narracja gdzie każdy z nich ma specjalne ramki z przemyśleniami które w wspaniały sposób ukazują kontrast oraz dopełnianie się Batmana i Supermana. Relacja bohaterów również jest świetna, dialogi pomiędzy nimi oraz, wracając do ramek, wzajemne przemyślenia o tym jak widzą swojego sprzymierzeńca i przyjaciela. Słowem jeszcze wspomnę o rysunkach- są dość kanciaste i kreskówkowe ale jak dla mnie ten styl całkiem pasuje do wspomnianej wcześniej fabuły oraz wydarzeń. A jak w wejściem w ten komiks? Cóż... jak wspomniałem o wiele bardziej siedzę w Marvelu więc dobrze znam tamtejsze uniwersum i nawet te mnie znane postacie u DC zaś praktycznie skrobnąłem powierzchnie. Ja czytając ten komiks nie miałem wielkich problemów ze zrozumieniem kim jest dana postać a nawet jeżeli była ona ukazywana chwilowo a jej przeszłość nie była wyjątkowo ważnym aspektem opowieści. Chociaż ja osobiście dobrze pamiętam jak za młodu oglądałem na Cartoon Network "Młodych Tytanów" oraz "Ligę Sprawiedliwych", jeżeli też oglądaliście (chodzi mi tu głównie o Ligę) nie powinniście mieć żadnych problemów. To tyle jak na razie, mam nadzieję że się zbiorę i będę tu częściej pisał, szczególnie że rynek komiksowy całkiem się rozwinął w Polsce. I pamiętajcie każdy komiks amerykański to komiks, jeżeli chcecie chwilowo olać gości w pelerynach proszę bardzo
-
Objection! Nie nie zamierzam bronić Hulka, to jest marny film. Jego największym problemem jest to że reżysar chciał zrobić poważny i głęboki film o superbohaterze. I można robić takie filmy...ale nie jak bohater jest wielkim zielonym gościem wrzeszczącym "Hulk Smash!". Ponad to ten film powstał w takich czasach że...cóż, Hulk wygląda bardzo "Shrekowo". I w ogóle nie czuć jego masy. I nie dopieraj "Incredible Hulka" jako kontynuacji, te filmy to zupełnie inne rzeczy, tylko przez tego Hulka w "Incredible Hulk" mogli olać historie jak zdobył moce. I powiem że "Incredible Hulk" jest nieco lepszy ale nie jest niczym niezwykłym. Główny problem "Incredible..." było to że Marvel miał kiedyś problemy z kasą i oddawał prawa na ekranizację różnym studiom filmowym i dlatego mamy X-Men u Foxa, Spider-Mana u Sony (na szczęście zmówili się z Marvelem i Pająk będzie w kolejnym filmie Marvela) i tak dalej. Jakoś dziwnie to działa że Marvel może skorzystać z Hulka ale tylko jako postać w innym filmie, nie mogą za to zrobić filmu o Hulku z samym Hulkiem. Incredible Hulk jest więc produkcja stworzoną przez praktycznie dwa studia. No i Edward Norton miał parę dobrych opinii ale ja osobiście uważam że Mark Ruffalo jest jedynym prawdziwym Hulkiem/Bannerem
-
Clint uśmiechnął się subtelnie pod pyskiem. "Trafiłeś Clint", pomyślał. -Dla klaczy takiej jak pani mogę zaczekać na napitek, szczególnie że mimo wszystko lubię oddzielać picie od rozmów. Potrafię być irytujący kiedy za dużo wypije. A teraz owszem, potrzebuje nieco informacji, prze de wszystkim jestem w podróży z...nazwijmy ich kompanią. Natknęliśmy się na tę uroczą mieścinkę po drodze ale żadne z nas nie wie właściwie gdzie dokładnie jesteśmy. Po drugie idąc tu natknęliśmy się na parę...chaotycznych widoków. To tu raczej niespotykane czy raczej normalne? I najważniejsze- kiedy kończysz pracę? Z chęcią obejrzałbym to miejsce dokładnie, jednak potrzebuje przewodnika- zakończył. A przez cały monolog w jego głowie kołatała się myśl że o to ma przed sobą naprawdę czarującą klacz, nie była to jego Target oczywiście, ale Target właściwie nigdy nie była żadną miss.
-
Wybaczcie jeżeli będzie tu zbyt wiele nadmiernego entuzjazmu i słodzenie ale muszę gdzieś wylać mój zachwyt. Byłem więc na "Zwierzogrodzie" i krótko mówiąc- ten film jest ZAJEDWABISTY! Wszystko, kompletnie wszystko w nim działa! Postacie, humor, projekt świata, fabuła, animacja itd. Jeżeli siedzieliście pod kamieniem wspomnę- "Zwierzogród" to najnowszy film animowany wyprodukowany przez Disneya, opowiada on króliczycy, Judy Hops, która ma marzenie zostać policjantką a przy okazji pierwszą policjantką-królik w mieście zapełnionym inteligentnymi zwierzętami (nie wiem czy mogę je nazwać antropomorficznymi, po za chodzeniem na dwóch łapach i ubraniami nie różnią się wiele od prawdziwych zwierząt). Pierwsze co przykuwa uwagę to projekt świata, miasto w którym rozgrywa się akcja filmu jest przemyślane tak by każdy gatunek zwierzęcia mógł w nim wygodnie funkcjonować, co wygląda wprost fantastycznie. Kolejną rzeczą mówiącą że ten film jest super są bohaterowie, nie chciałbym za dużo się o nich jednak rozpisywać gdyż mógłbym niechcący zabrnąć w spoilery a nie chce wam zabierać ani minuty filmu, ale uwierzcie, nie dość że osobno są wspaniali to razem są naprawdę zgrani ( i w filmie nie ma wątku romantycznego pomiędzy postaciami ale zaskakująco łatwo o nich myśleć jako parze). Postacie poboczne i epizodyczne też dają radę, mnie szczególnie kupił pewien kret... Animacja jest prześliczna, ale to jest oczywiste. Na końcu chciałbym wspomnieć o tym iż to chyba pierwszy film Disneya który dotykał by problemu nietolerancji i uprzedzeń który według mnie jest również świetnie poprowadzony (chociaż czasami zbyt łopatologicznie). Więc rezerwujcie bilety, idzie do kina, według mnie ludzie nie przesadzają mówiąc że w przyszłości będzie to Disneyowski klasyk
-
Wybaczcie że użyje akurat tego miejsca by się wykrzyczeć, nie wiem czy wspominałem ale KOCHAM trylogię przygodówek jaką jest Saga Deponii, jednak nie spojlerując wiele finał tej historii pozostawił mnie z dziurą w sercu. JEDNAK JAKIŚ CZAS TEMU TWÓRCY ZAPOWIEDZIELI KOLEJNĄ CZĘŚĆ! SAMA GRA MIAŁA PREMIERĘ 1 MARCA A JA DOWIEDZIAŁEM SIĘ DZISIAJ!
Tak wiem że to zapewne moja niekompetencja i fakt że uznałem że jak mówią że nie robią to nie robią ale GAHT! Chciałbym kogoś zdzielić ale za bardzo kocham tę serię więc tak...jestem prze szczęśliwy
- Pokaż poprzednie komentarze [1 więcej]
-
Mógłbym podesłać ci trylogię, ale podpina się pod Steam'a O ile humor jest genialny (Rufus!) to zagadki są nie w moim stylu. Wolę "mysto-podobne" łamigłówki (seria Myst, Safecracker i takie tam). Najlepiej w FPP.
-
Dzięki Uszatka
Triste może źle się wyraziłem ale grałem w Deponię. Właśnie dlatego tak ją kocham.
Co do samych przygodówek to ja o wiele bardziej preferuje takie najbardziej klasyczne i ze zwariowanym humorem i zagadkami. Tutaj dużą rolę odgrywa sentyment a jako dziecko dużo grałem w "Hokus Pokus Różowa Pantera" (ze świetnym dubbingiem, z Cezarym Pazurą w roli głównej) oraz w drugą część trylogii "Runaway".
I ja osobiście lubię dziwne zagadki, jestem z siebie wtedy bardzo dumny że wpadłem na rozwiązanie, a jeżeli nie wpadłem to przynajmniej śmieje się z pomysłu (jak chociażby w drugiej części nigdy nie wpadłbym na to żeby szperać po ustawieniach podczas jednej z zagadek)
-
Pisałem do Uszatki :-) Ukończyłem tylko "jedynkę" i to "na siłę". Humor pierwsza klasa. Nie chciało mi się grać w kolejne dwie. Co kto lubi.
-
Te filmy są ogólnie właśnie skierowane dla osób które komiksów nie czytają. I nie oszukujmy się ja też mieszkam na zapupiu świata i kiedy Avengers mieli premiere znałem ich wyłącznie z seriali animowanych, filmów i gier. I z internetu, jak czegoś nie wiedziałem to szedłem w internety. Zgodzę się jeżeli mówisz o "W służbie jej królewskiej mości" ale poprzednie (Kleopatra w szczególności) są według mnie mistrzowskimi filmami komediowymi i jednymi z nielicznych gdzie polski bubbing do aktorskiego filmu zadziałał.
-
Pozwólcie mi że wyjdę jako trochę adwokat a także jako osoba która powie jak odbiera obie części Avengers jako fan komiksu. Po pierwsze trzeba przyznać- fabuła w pierwszych Avengers to sztampa, jednak dzieki temu mamy czas na poznanie postaci. Wszyscy główni aktorzy świetnie się spisali, chociaż Hawkeye nie mógł sie wykazać co jednak według mnie zrekonpensowali mu w "Age of Ultron". Tak swoją drogą- Mark Ruffalo jest idealnym Brucem Bannerem. A propo "głównego złego" to włąściwie nie istnieje, Loki przez cały film robi raczej za pełen uroku worek treningowy. Nawet rzeczony Hawkeye mu skopał tyłek. I Triste rogaty hełm Lokiego to jego naturalny ubiór w komiksach, a trzeba przyznać że ten film wyjątkowo nie wstydzi się tego że jest na podstawie komiksu. Reasumując kiedy lubisz komiksy i (tak jak ja) oglądnąłeś Avengers wielokrotnie to widzisz pewne błędy i fakt iż ten film nie jest idealny. Ale po za świetnymi postaciami był to pierwszy taki film który zupełnie nie wstydził się swojego komiksowego rodowodu. I pierwszy który połączył w drużynę takie postacie. Co do Avengers 2... jest to film właściwie leprzy od jedynki, fabuła jest nieco bardziej skomplikowana gdyż znamy już postacie co niekiedy rzeczywiście przeszkadza. Jednak wciąż mamy wspaniałe świetne zagrane postacie. Wiele z nich też sie rozwija, ponad to mamy złego któy mi osobiście bardzo się podobał. Jednak co Age of Ultron robi gorzej to fakt że "fun" płynący z oglądania filmu jest mniejszy niż z oglądania poprzednika. Tak swoją drogą- Triste oglądałęś drugiego Kapitana Amerykę? (tak swoją drogą, w pierwszym filmie widzimy że Kapitan już się obudził w tereżniejszości i do tego czasu przyzwyczaił się do technologii, ponad to Kapitan to żołnierz który zwykle nie pozwala byle czemu odwrócić swojej uwagi) Pytam ponieważ przez wiele osób siedzących w filmach superhero (ale nie prze ze mnie) drugi Cap jest najleprzym filmem Marvela, i nie jest to kalsyczne kino superhero jakim są Avengers. Ponad to nie dziwiło cię że pewna postać w pierwszych Avengers stoi na czele wielkiej organizacji a w drugich wyskakuje zza traktora w szopie? I tak btw. jeżeli interesuje cie inne kino superhero to bardzo polecam Strażników Galaktyki (chyba że widziałeś) którzy są o wiele bardziej Space Operą i filmem któremu bliżej do Star Wars niż Avengers.
-
Clint nieśpiesznie rozglądał się po lokalu, zawsze był zdania że w karczmach picie powinno być proponowane jeżeli takowa posiada stoliki. Miał nadzieję zagaić kogoś rozmową, ale że karczmarz został już zajęty przez Xryha pozostał mu pegaz i klacz czyszcząca podłogę. Clint wiedział że pegaz zapewne byłby nieco bardziej poinformowany ale musiał w duchu przyznać że dość często wpatrywał się w smukłą klacz. Bardzo dokładnie. Uśmiechnął się głupio (chociaż spod kapelusza i grzywy było to niewidoczne) po czym wstał, podszedł do klaczy i zaczął zwyczajową nawijkę: -Witam szanowną panią. Clint Eastwood, wędrowiec i poszukiwacz przygód- tu schylił łeb jednocześnie delikatnie unosząc kapelusz za pomocą telekinezy- Niedawno przybyłem do tej zacnej mieściny i oczywiście chciałbym się co nieco dowiedzieć. A także może i napić się jakiegoś przedniego trunku, o który zapewne poprosiłbym karczmarza gdyby nie fakt iż już ktoś zajął jego uwagę a jest ze mnie kuc wyjątkowo niecierpliwy. A raczej nie chcecie tu rabanu.
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
MT zobaczywszy Grimma uznał że najlepiej będzie jeżeli chwilowo będzie nie zwracać na siebie uwagi jednak zamierzał mieć "pułkownika" na oku, więc kiedy ruszył się z miejsca on ruszył za nim, lecz w pewnej odległości. Był na tyle daleko żeby nie słyszeć rozmów Grimma z klaczami ale dość blisko by usłyszeć "przemowę" ziemskiego kuca, Najpierw MT zamierzał ją szczerze skomentować ale uznał że może nie będzie kompromitował ogiera przed wojakami. Jednak ostatecznie znudziło mu się bierne obserwowanie a że po drodze nie wpadł na nikogo znajomego uznał że raz kucowi śmierć. Podszedł do grupki i zagaił: -Witam miłe panie- zaczął przy tym zupełnie ignorując ziemskiego kuca ostatecznie jednak zależało mu na czymś co mógłby zrobić więc zaraz zwrócił się wprost do Grimma-Więc, okazuje się że tam praktycznie nikt nie wspiera tworzenia jakichkolwiek innowacji technologicznych które mogłyby nam pomóc, a że ostatecznie byłem w tym bagnie od początku zanim zmieniło się ono w piękne bajorko krwi i fekaliów wypada chyba żebym wciąż im pomagał w miarę moich możliwości. Więc pytam, jest może coś godne moich kwalifikacji co mógłbym zrobić dla naszej zbieraniny by uwolnić ten kraik od zła i etcetera, etcetera? -
Clint przyglądnął się budynkowi. Przemyślał nieco propozycję Xryha i uznał że właściwie nie powinien się zastanawiać. -Jasne, wejdę tam. Nie raz się bywało w takich miejscach. Tylko boje się że podmienieć może wywołać raban, ale jakby co mogę nakłamać że to jeniec czy inne wsio. Po tych słowach Clint podszedł do drzwi karczmy i otworzył je z impetem.
-
Poproszę o tych gagatków. Przygodówki są cool
-
Remus zastanowił się dłużej nad tym czy powinien się w tej sytuacji odzywać, ostatecznie jednak uznał że właściwie to nie widzi dlaczego nie miałby wygłosić swojej opinii. Jednak po dłuższym namyślę (ponieważ młody bard zawsze wpierw myślał później zaś paplał, nawet w stanie lekkiego upojenia) zdał sobie sprawę że jego delikatnie spity czerep nie może znaleźć argumentów które (pod zwałami kwiecistej mowy oczywiście) nie oznaczały by "odczep się pan, nie twój interes", czego nie chciał przekazywać. Milczał więc.
-
-Dziwne...to miejsce wygląda na zbyt wsiowe żeby ktoś trzymał w domu butelkę wina...A i tak. Sądzę że dobrze będzie pójść do karczmy nawet jak nikogo nie będzie "pożyczymy" co nieco a później możemy poinformować nasze kupki metali że nikogo nie znaleźliśmy.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 33