Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Enimean

  1. Jeżeli Bóg chciałby stworzyć taki kamień musiałby poświęcać na jego stworzenie niesamowitą ilość mocy, przy czym nie wiemy jak stężenie takiej boskiej moc przeliczyć na nasze wartości wagi.

    Zakładając że stosunek tych dwóch wartości wynosi 1:1 (jedna jednostka boskiej mocy = jedna jednoska wagi) istota wszechmogąca musiała by włożyć w daną materię więcej mocy niż sama posiada. I od tego momentu, mamy dwie rozkminy:

    1. Regeneracja i ubywanie mocy boskiej.

    Jeżeli założymy ze taka moc nie jest nieskończona, to analogicznie ubywa jej w miarę użycia. Dlatego zaraz po skończeniu tworzenia takiego kamienia, moc danego boga będzie mniejsza niż w momencie gdy zaczynał go tworzyć. Dlatego (cały czas zakładając stosunek 1:1) jeżeli taki kamień bóg próbował by podnieść po wapakowaniu w niego odpowiedniej ilości mocy (jeżeli moc wynosi 10, wymaganą jednostką jej zużycia będzie 6 itp.) nie mógłby tego zrobić. Nie przed zregenerowaniem swojej mocy.

    2. Jeżeli moc boska jest nieskończona - mogłabym lać wodę i powiedzieć to co wcześniej, ale innymi słowami. Sedno jest takie samo.

    Bóg musiałby tworzyć kamień w nieskończoność, i w takim wypadku prawdopodobnie nawet w czasie tworzenia go (tzn. 'pompując' w niego energię) byłby w stanie go podnieść.

  2. Jakoś tego nie widzę... Sama historia jest ciekawa, widać że nie jest z plota wyjęta. Ale mam wrażenie ze podmieńce są tu włożone lekko na siłę.

    W serialu wątek Krysi ( w przeciwieństwie do innych vilianow w mlp) jest wyjątkowo niedopracowany, pełno w nim dziur i niedomówień co daje fandomowi OGROMNE możliwości do tworzenia. Biorąc to pod uwagę, Twoja teoria nie jest niemożliwa.

    Połączenie Cadence i Krysi przez to że obie są związane z miłością... Hm... Mało prawdopodobne biorąc pod uwagę to że w tym świecie wszystko jest związane z przyjaźnią, magią, miłością. Mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

  3. -Ja? Znaczy, no... Ja to tylko chciałem zaprzyjaźnić się z lodówką. - Powiedziałem uśmiechając się szeroko i stając już bez opierania się na Stomp'ie. Na tamtą chwilę, nie miałem żadnej logiczniejszej odpowiedzi, ale postanowiłem więcej na niego nie wpadać. reszta umysłu, do której nie docierał narkotyk (w sumie, może to i lepiej że mam takie miejsce w tym końskim łbie) podpowiadała mi że lepiej nie wpadać za często na kuca któremu na imię było Brutal Stomp. Takie, małe przeczycie. Jak to lubił mówić Girren, imię zobowiązuje. 

     

    Chwila... Co... Nie... Coś mi tu nie gra... Za mało mi tu, tego, no... Jak to temu było... No cholera!

    BRĄZOWEGO! - wykrzyknąłem triumfalnie unosząc  kopytko w górę. Wszyscy, jak na komendę, odwrócili się w moją stronę.

    Na co się tak gapią? - Muszę przyznać, White wiedział co sprzedaje. Ale, na tamtą chwilę, nie takie spostrzeżenia przechodziły mi przez czerep. Na tamtą chwilę, to powinienem dziękować elementom za to że nie miałem w otoczeniu takich, co połapali się dlaczego jakiś ogier wykrzykuje 'BRĄZOWY' bez żadnego powodu, i wyraża swoje skryte pragnienia zawarcie bliżej znajomości ze sprzętem domowym. Cóż, miałem szczęście. Imię zobowiązuje. 

  4. @Up Nimfa, po przetasowaniach na pewno część postaci nie będzie się znać. Ponowne zapoznanie z pewnością będzie przydatne.

    Nie zrozumiałeś mnie Ciastku. Chodzi mi o to, że można by zostawić stare drużyny i po prostu dodać do nich inne osoby które też chcą brać udział w sesji. Podam przykład:

    Jedna z drużyn zostaje zamknięta, pozostałe dwie zostają w starych składach + osoby dochodzące do sesji + osoby które nie podchodzą znowu do sesji zostają z nich wywalone. 

    PS. Dzięki za wytknięcie błędu :)

     

     

    Więc tak jak obiecałem, sesja będzie miała zapasowego MG. Prawdopobnie będzie to Lajti (Oksymoron Von Dort).

    Nie chodzi tylko o MG ;)

  5. Sesja rusza na nowo, fajnie. Zgłaszam chęć udziału i ten tegesy ALE

    Tamta rozgrywka powinna nas czegoś nauczyć, hm? Bo, przyznajcie, głupio by było ruszyć ze wszystkim od nowa, na początku epickość pod niebo, a potem jeden odpis na miesiąc. Więc...

    Drużyny - jak dla mnie, mogą zostać takie same z dołączeniem do nich osób które doszły. Wszystkie dróżyny już fragment 'zapoznajemy innych' mają już za sobą, i takie robienie wszystkiego od nowa znacznie opuźniło by całą rozgrywkę.

    Trzeba by się sprężyć z odpisami i trzymać tych trzech, czterech, ośmiu dni na odpis, bo się robi burdel.

    Totemy - w filmie to był jeden z ważniejszych wątków, a tu, ni ma... Taki totem może wprowadzić ciekawe opcje do sesji, których wcześniej, właśnie przez brak totemów, nikt nie wziął pod uwagę. Poza tym, nawet jeżeli nic konstruktywnego by z tego nie wynikło, to dodało by to sesji trochę smaczku.

    Zmiana postaci, i ogółem robienie sobie nowych. No ok, ale! Kiedy pierwsi gracze tworzyli swoje posci nie wiedzieli co ich czeka w śnie, i słusznie, nie mieli jak przystosować swoich postaci do późniejszych wydarzeń. Osoby które robią teraz nowe KP mają taką możliwość, więc takie 'przystosowanie' raczej też powinno być brane pod uwagę. Taka, luźna dygresja.

  6. O Celestio, jak tu ładnie! Te chmury ładne, tamte klacze ładne, taka ziemia błotnista i brudna, ładna taka no! Wógluetu ładnie, cholera! I pachnie... Nie, nie pachnie ładnie. Ale poza tym jest łaaaaaaaanie!

    Uśmiechając się durnowato lekko rozkołysanym krokiem ruszyłem w stronę stołówki, gdzie (oczywiście) już czekał Loud Horn gotowy żeby mnie opierdzielić. Cóż, lepiej żeby tyko krzyczał, a nie wcześniej fatygował się za mną do namiotu, i zobaczył coś, czego widzieć nie powinien...

    - Co szeregowy Lucky? Zjadło się wcześniej, to powinno się czekać na kolegów, a nie popierdalać po obozie jak wesoła dzieweczka!

    O, znowu mnie opluł!

    Przez jedną, jedyną chwilę sam miałem ochotę go opluć, bo przecież moja ślina na jego bez przerwy drącym się pysku wyglądała by bardzo ładnie, ale rozsądnie myśląca połowa mnie, do której jeszcze nie dotarło upiększenie świata powstrzymała mnie przed tym, i teraz, szczerze jej za to dziękuje. Może, cholera, warto czasami słuchać tego co mówi ten mądry Lucky... Czasami... 

    Ustawiłem się posłusznie w rządku, co prawda, niezbyt równym, ale jednak rządku. 

    - Słuchać mnie, moje tępe pały! - Pff... Pały - Za 5 minut mamy trening, gdzie bawimy się z lekką jazdą, także przełączamy wajchy w tych pustych głowach, na tryb biegania szybkiego i zręcznego! Szybkie uniki, lekkie, trudne do parowania ciosy! A teraz za mną!

    Ruszyłem z resztą kuców za naszym kochanym sierżantem.

    Cholera, ładnie tu...

  7. Patrząc na woreczek w moim kopytku czułem ekscytację... Jak zawsze patrząc na skarb, dla którego warto było żyć, i z którym nie można było się rozstać... Jeszcze w Manehattan'ie, przed wojną były akcje które miały nawrócić wszystkich korzystających z narkotyków do zaprzestanie tego, jak to mówiły ulotki "szkodliwego, zagrażającego życiu nałogu". Tylko że, kto oddałby to uczucie ekscytacji, ten wspaniały stan, ten skarb? Nikt kto choć raz go spróbował, a przynajmniej na pewno nie ja.

    Rozejrzałem się jeszcze raz po namiocie. Z pewnością, nikogo w nim nie było, ale i tak coś kazało mi się odwrócić jeszcze raz. Nie ważne, odruch, czy nie chęć czyszczenia wojskowych latryn. Warto było się jeszcze raz rozejrzeć. Na wszelki wypadek.

    Wyjąłem z woreczka jedną porcję, zawahałem się chwilę, i przełamałem na pół. Nie mogłem ryzykować. Gdyby ktokolwiek zauważył że jest mi zbyt... dobrze, mógłbym mieć kłopoty. I to na prawdę duże, kłopoty. Mogli by nawet znaleźć i zabrać... Już sama myśl mnie przerażała. Nawet nie wyobrażałem sobie jak mógłbym żyć bez mojego skarbu... Nawet nie chciałem sobie tego wyobrażać... Brrr...

    Jeszcze raz rozejrzałem się, i spojrzałem na moje wybawienie... Nie czekając dłużej, szybko zażyłem pół tabletki, odczekałem chwilę, i z uśmiechem poszedłem w stronę kuchni... Teraz mogłem czyścić te latryny...

  8. Cholera... Co by tu zrobić... - Myślałem gorączkowo rozkopując przednim kopytem ziemię. Wiedziałem że decyzję trzeba było podjąć jak najszybciej, i że jeżeli wybiorę źle będę miał kłopoty. Kiedy reszta kucy skończy jeść, nie będę miał możliwości przez kilka następnych godzin... A to, cholera, już sama myśl nie jest przyjemna. Nie wytrzymam kilku godzin, ja już teraz, cholera, nie wytrzymuje... Z drugiej strony, jeżeli mnie przyłapią mogę wpakować też Drug'a. Co gorsza, nie dostał bym już towaru... Oczywiście, tylko JEŻELI mnie złapią... - Jeszcze raz przywołałem w pamięci to boskie uczucie spokoju i błogości, przy którym nawet czyszczenie wojskowej latryny nie było by takie okropne. Mmmm... Tak, zdecydowanie musiałem wprowadzić do siebie pewną boską substancję, i nie zamierzałem z tym czekać.
    Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym spokojnym, ale szybkim krokiem skierowałem się do wyjścia. Po raz kolejny po prostu zaufałem mojemu wypisanemu na dupie szczęściu, licząc na to że mnie nie zawiedzie w tak ważnej kwestii...

  9. Cóż... Sama nigdy takiej sytuacji nie miałam, ale byłam jej świadkiem. Mogę tylko powiedzieć co mi się wydaję, i mieć nadzieję że tym pomogę.

     

    • Kontakt z ich rodzicami, odpada w przedbiegach. Tak jak pisze Pytajnik rodzice nie przyjmują do wiadomości że ich dzieci mają jakąkolwiek skazę. 
    • Nie ma sensu im odpłacać tym samym. Jest ich więcej, jak podejrzewam silniejsi...
    • Takie rzeczy powinno kontaktować się z psychologiem szkolnym. Zazwyczaj są to na prawdę mili ludzie, przystosowani do różnych sytuacji jakie mogą mieć miejsce w szkole, a ich wychowawcy się słuchają ponieważ inaczej przestawia się relacja dziecko-nauczyciel, nauczyciel-nauczyciel.

     

    A wiesz w ogóle dlaczego tak robią? Myślę, że polepszy Ci to nieco humor... O ile jest to możliwe...

    Bo czują się gorsi. Sami poniżają aby nie być tym "najsłabszym ogniwem". A wiesz co to oznacza? Jesteś od nich lepsza. Poniżają Cię, bo właśnie tego się boją. Boją się że są gorsi, więc starają się to zatuszować swoją siłą. Jesteś lepsza, i oni to wiedzą. Wiedzą też że sami są słabsi od wszystkich dookoła. Ty jesteś lepsza, oni gorsi. Nie zapominaj o tym.

     

  10. Stałam na chwiejących się nogach, nie mogąc uwierzyć w to co widziałam. Przede mną, stało wielkie szczuro-człowieko-cholera-jeszcze-wie-co-podobe stworzenie, które na domiar złego chciało mnie zabić! Cóż, co do ostatniego nie byłam pewna, mogło również chieć mnie ogłuszyć lub coś podobnego, ale z pewnością nie miało zamiaru zabrać mnie na herbatkę do imperatora!

    Co więcej, sama nie miałam z tym potworem szans. Nie w tym stanie. Zgadywałam że był o wiele szybszy i zwinniejszy od człowieka, co czyniło go niebezpiecznym przeciwnikiem. Nawet w pełni sił nie miała bym pewności czy uda mi się pokonać tą bestię.

    Estalijczyk mi nie pomoże. Moją jedyną nadzieją są teraz John i ten krasnolud. - Kalkulowałam szybko swoje szanse, obserwując potwora. - Nie wiem jak daleko są. Skoro czuli zapach...

    -JOHN!!! -Wydarłam się najgłośniej jak mogłam, unosząc miecz w gotowości.

    Mam tylko nadzieję że szybko dobiegnie... Inaczej... Mam jeszcze większe kłopoty...

×
×
  • Utwórz nowe...